Rozważania na pierwszą sobotę miesiąca

Maryja! W związku z pracami nad naszą siostrzaną stroną może się zdarzyć, że będzie konieczne wyłączenie na kilka dni możliwości aktualizacji, i wtedy może się nie pojawić na czas nowe rozważanie na I sobotę miesiąca. Zwykle nasze rozważania zamieszczamy na stronie w środę przed I sobotą. Zatem jeśli w przyszłości  rozważanie nie pojawi się w środę lub są Państwo zainteresowani otrzymaniem go w formie tekstowej, prosimy śmiało pisać na poniższy adres mailowy wspólnoty sióstr MI w Zielonej Górze: siostrymi.zielonagora@gmail.com.
Maryja!

Maj 2024

Matka Boga, który umarł, zmartwychwstał i powróci
(do tajemnic: I-III
chwalebnych, V światła i I-II radosnej)

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Syna Bożego, który dla naszego zbawienia stał się jednym z nas, aby złożyć Siebie w ofierze za nasze grzechy i otworzyć nam drogę do nieba. Wyznajemy tę prawdę w czasie aklamacji po przeistoczeniu, mówiąc: „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”. Ta krótka formuła jest swoistym streszczeniem całego dzieła odkupienia, dokonanego przez Twego Syna. Wypowiadana w czasie Mszy św. uświadamia nam wierzącym, że to odkupienie uobecnia się dziś dla nas i przynosi tę samą łaskę co 20 wieków temu, gdy miały miejsce zbawcze wydarzenia, i potem, gdy Ty, Matko, uczestniczyłaś wraz z uczniami w pierwszych Mszach świętych, w łamaniu Chleba po domach i w miejscach ukrycia pierwszych chrześcijan przed prześladowcami. Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, pełne uwielbienia Boga i radości z dzieła odkupienia i jego owoców, z nowej formy Jego obecności pośród ludu, w nowej wspólnocie młodego Kościoła. Niech i w nas zrodzi się ta sama radość i uwielbienie, i niech one staną się także udziałem tych, których Pan stawia na drogach naszego życia.

            Wierzymy, że umarł

Co czułaś, Matko, w pierwszych dniach po zmartwychwstaniu Syna, gdy widziałaś Jego uczniów chwiejących się w wierze, zamykających drzwi ze strachu przed Żydami, załamanych niespełnieniem ich oczekiwań wobec Twego Syna i Jego królestwa, niedowierzających tym, którzy widzieli Go żyjącego, wątpiących nawet po spotkaniu z Nim, gdy przychodził mimo drzwi zamkniętych i jadł z nimi? Jaka była ich wiara? Czy mieli świadomość znaczenia Jego męki i śmierci dla nich osobiście, dla narodu wybranego, dla całego świata? Czy nie dali się w swoim myśleniu zwyciężyć poczuciu nieuchronności i nieodwracalności, jakie zwykle przynosiła śmierć? Przecież słyszeli, jak Twój Syn zapowiadał swoją mękę. Dziwimy się, że w okresie wielkanocnym tak często słyszymy o tych nierozumnych rozterkach uczniów, a przecież my sami także wątpimy albo wręcz nie wierzymy. Niektórzy nie wierzą w śmierć Twego Syna, bo uważają się za realistów, jak Barabasz, któremu twórcy filmu włożyli w usta lapidarną lecz znamienną odpowiedź na wieść, że Pan żyje, mianowicie: „Jeśli żyje, to znaczy, że nie umarł” (film pt. Barabasz). Inni głoszą triumfalnie, że Bóg umarł, i w Jego miejsce stawiają człowieka, ogłaszając triumf wolności od Bożych przykazań i powinności wobec innych, a potem dziwią się, skąd tyle wojen i przemocy. Wielu nam współczesnych zdaje się w ogóle nie wierzyć w Boga i dlatego nie przyjmują dobrej nowiny o Jego śmierci i powstaniu do życia. Nie wystarczy wymówka, że nie widzieliśmy umierającego Pana na Golgocie, bo są świadkowie tamtych wydarzeń i wielu, którzy ich świadectwo przyjmują i przekazują dalej, nawet oddając za to życie. Ty, Matko, jesteś jedną z tych osób, które widziały przebite Serce Chrystusa i wypływającą z Niego Krew i wodę. I to Ty trzymałaś Go martwego w ramionach i nie zwątpiłaś, że jest Bożym Synem i że spełni się to, co zapowiedział. Ale jesteś też jedną spośród tych błogosławionych, którzy nie widzieli a uwierzyli (por. J 20,29), bo właśnie poznali Kogoś, kto ukochał ich aż po śmierć. Ty, Matko, wierzyłaś już wcześniej we wszystkie proroctwa Starego Przymierza i każde słowo Syna, dlatego byłaś z Nim w czasie Jego męki aż do Jego ostatniego tchnienia, gotowa z Nim umrzeć. Bóg w swej łaskawości i wyrozumiałości wobec ludzkiej skłonności do zwątpienia dał nam także świadków materialnych śmierci Twego Syna: chustę i całun, które osłaniały Jego martwe ciało, złożone w grobie, ze znakami świadczącymi niepodważalnie o Jego śmierci. Lecz ważniejsze jest świadectwo ludzi, którzy spotkali Twego Syna lub uwierzyli Jego słowom i tym, którzy Go widzieli, jak np. św. Paweł, który nie tylko z prześladowcy stał się apostołem, ale dla swego Mistrza gotów był na każde cierpienie i śmierć, chlubiąc się tylko Jego krzyżem i swoją słabością i pragnąc jedynie poznać Chrystusa i Jego miłość.

            Wierzymy, że zmartwychwstał

Wielu ludzi, także dziś, jak Ateńczycy na Areopagu, nie chce słuchać i nie wierzy w powstanie z martwych Twego Syna. Łatwo przyjąć fakt czyjejś śmierci, bo to nasze zwykłe, choć trudne życiowe doświadczenie. Ale zmartwychwstanie? To dla wielu niemożliwość. Tymczasem całun turyński, jak powiedział Jan Paweł II, jest niemym świadkiem nie tylko śmierci, ale też zmartwychwstania Twego Syna. To nie malowidło, ale odbicie trójwymiarowe – jakby fotografia w 3D, wykonana od środka, utrwalająca na płótnie wszelkie szczegóły. Dlatego wierzymy, że Twój Syn tak wyglądał w chwili śmierci i zmartwychwstania. Jednak ważniejszym świadectwem Zmartwychwstałego jest niezliczona liczba świadków bezpośrednich i pośrednich, głoszących śmierć Mistrza i Jego powrót do życia, cierpiących i oddających życie za tę prawdę. Dowodem na zmartwychwstanie nie jest pusty grób, który zastali apostołowie, choć ewangelista zanotował, że św. Jan wszedłszy do wnętrza „ujrzał i uwierzył” (J 20,8b). Dowodem jest słowo Twego Syna, który swoje powstanie z martwych zapowiedział. To słowo jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż miecz obosieczny, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca, raniące i leczące, podnoszące na duchu i ożywiające. To słowo życia wiecznego. Ci, którzy wierzą Panu, nie boją się śmierci, bo już została pokonana. Oni wiedzą, że również powstaną z martwych, ale także już tu na ziemi żyją w Chrystusie, jak św. Paweł, który mówił:„Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20). Dla takich ludzi krzyż Chrystusa zakwitł, na nim poślubia ich Pan, dlatego nie chcą żyć bez krzyża, bo on jest łożem miłości, znakiem szczególnej relacji z Panem, w której dopełniają udręk Chrystusa, nieustannie Go uwielbiając. W ten sposób neofici żyją z Twoim Synem i uwielbiają Boga, podczas gdy ci, którzy są od dawna w Kościele, nawet nie widzą, że dawno utracili wiarę. Ty, Matko, pierwsza uwierzyłaś w moc Boga, którego poczęłaś, bo już wtedy osłonił Cię i przeprowadził ze śmierci (groźby ukamienowania) do życia w zawierzeniu, wdzięczności i uwielbieniu. Dałaś temu wyraz w hymnie Magnificat, w którym sławisz owoce Bożego odkupienia jako rzeczy wielkie i już dokonane, mówiąc, że Bóg już strącił władców z tronu, już wywyższył pokornych, już głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił…

Wierzymy, że powróci

Przed męką Twój Syn obiecał, że gdy przygotuje nam miejsce w domu Ojca, wróci i zabierze nas do Siebie (por. J 14,2n). Skoro powiedział, że umrze i umarł, i skoro powiedział, że zmartwychwstanie i zmartwychwstał, to także skoro powiedział, że wróci, to niechybnie wróci. Lecz i teraz, nim wróci, nie pozwala nam samotnie czekać i tęsknić. Wraca już dziś na różne sposoby. Gdy zapowiadał swoje odejście, obiecał nam innego Pocieszyciela, aby był z nami na zawsze (por. J 14,16), aby przekonał nas o grzechu (bo niektórzy nie wierzą), o sprawiedliwości (bo Twój Syn wrócił do Ojca) i o sądzie (bo władca tego świata już został osądzony) (por. J 16,7n). W sercu, w którym jest żywa wiara w śmierć i zmartwychwstanie Twego Syna oraz uniżenie z powodu swoich słabości, a zarazem radość z odkupienia i uwielbienie Boga za Jego dzieła miłości, rodzi się gorące pragnienie, by na tę miłość odpowiedzieć. A Duch Święty porywa takie serce do ewangelizacji – jak w dniu pięćdziesiątnicy porwał uczniów, by przemawiali do tłumów w ich językach, a Piotr głosił im kerygmat (por. Dz 2), i jak porwał Filipa na spotkanie z etiopskim dworzaninem na drodze do Gazy (Dz 8,26n), i jak porwał Piotra, który zaparł się Mistrza po trzykroć, ale wkrótce wyznał Mu po trzykroć miłość, i stał się świadkiem, aż oddał za Niego życie. Twój Syn powraca do nas także w inny sposób, a właściwie pozostaje z nami na zawsze – w Eucharystii. Uczniowie z Emaus prosili: „Zostań z nami”, a Pan został nie tylko z nimi, ale i w nich. W Komunii św. przychodzi i jednoczy się z nami nieporównywalnym z żadnym innym zjednoczeniem. Nadto Twój Syn przychodzi do nas w innych sakramentach św., przez swych świadków i przez słowa życia wiecznego. Ty, Matko, pierwsza miałaś udział w doświadczeniu takiego z Nim zjednoczenia. W Tobie Bóg się począł, a Duch Święty osłonił Cię i porwał! Z pośpiechem pobiegłaś do Elżbiety, żyjącej w poczuciu hańby, niosąc jej Pana i Jego Ducha, nowe życie, pokój, radość i uwielbienie. Modliłaś się z nią i pomagałaś w zwykłych sprawach. Dziś nas zachęcasz, byśmy nieśli Pana Jezusa i Ducha Świętego, ulgę, pokrzepienie, pociechę, miłość i konkretną pomoc wszystkim, którzy nie wierzą w Boga, nie szukają Go, a nie znając Go, nie mają życia w sobie. Dlatego mówisz do nas w Medjugorie (orędzie z 25.04.2024): „Drogie dzieci! Jestem z wami, aby wam powiedzieć, że was kocham i zachęcam do modlitwy, bo szatan jest mocny i z każdym dniem jego siła rośnie poprzez tych, którzy wybrali śmierć i nienawiść. Dziatki, bądźcie modlitwą i moimi wyciągniętymi rękoma miłości dla wszystkich, którzy są w ciemności i szukają światła naszego Boga. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Kwiecień 2024

Matka Zwycięzcy śmierci (do tajemnic: I chwalebnej i I radosnej)

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Syna Bożego, największego w dziejach świata i jedynego prawdziwego Zwycięzcy śmierci, grzechu i wszelkiego zła. Oto gdy śpiewamy paschalne „Alleluja, zmartwychwstał Pan”, radujemy się zwycięstwem Twego Syna, które trwa od założenia świata, a widzialnie dla nas dokonało się 20 wieków temu i nie przeminie już nigdy. W tym najpotężniejszym zwycięstwie może mieć udział każdy człowiek, jeśli tylko uwierzy i poniekąd pozwoli się pokonać temu, co ma być zwyciężone. Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, pełne radości i pokoju, jaki dać może jedynie Zmartwychwstały, żywej nadziei, która sięga w wieczność, i prawdziwej miłości, jakiej udziela jedynie Ten, który sam jest miłością. Naucz nas, Matko, patrzeć w górę, słuchać Boga i podążać za Twoim Synem, wierzyć, ufać i wielbić Go we wszystkich wydarzeniach, by stać się Jego świadkami wobec tych, których stawia na naszych drogach życia.

            Ze śmierci do życia

Co czułaś, Matko, gdy Twój Syn Zmartwychwstały stanął przed Tobą z ranami w rękach, stopach i Sercu, ze znakami śmierci, przez którą przeszedł do życia? Czy Twoje Serce nie pragnęło śpiewać: „błogosławiona śmierć i błogosławione Życie, bo pokonało śmierć na zawsze”? Gdy stałaś pod krzyżem, pragnęłaś umrzeć wraz z Synem. Podobnie jak On błagał Ojca, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany (por. Hbr 5,7), także Ty miałaś udział w Jego śmierci, a teraz masz udział w Jego życiu. Alleluja! A my? Najbardziej przerażającą rzeczywistością, bo nieuniknioną i nieznaną, dla ludzi wszystkich czasów jest śmierć. Obok przypadków naturalnej śmierci, także ataki na życie, m.in. w postaci aborcji, eutanazji, zabójstw i wojen, towarzyszą nam od wieków, a śmierć zdaje się być niezwyciężoną. Człowiek próbuje ją oswoić, a nawet nad nią panować, dlatego ośmiela się decydować o czasie i sposobie jej przyjścia. Nierzadko pozbawia życia nie tylko siebie (samobójstwa są trzecią najczęstszą przyczyną śmierci młodych ludzi na świecie), ale także ustanawia prawa do zabijania tak winnych jak niewinnych (tych o wiele częściej) w imię wolności, korzyści lub ratowania życia silniejszych. Jest to pozorne i bardzo złudne poczucie panowania nad śmiercią, które przynosi ostatecznie tylko coraz więcej niewoli i śmierci, a poza tym nie odpowiada na pytanie, co się dzieje po śmierci. Jedynie Twój Syn, Matko, przez swe nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie rzucił prawdziwe światło na tę rzeczywistość: na nieśmiertelność i życie bez końca, w którym każdy będzie miał udział. Wszyscy bowiem umrzemy i zmartwychwstaniemy: jedni na potępienie, gdy nie uwierzą, a inni do pełni życia, bo przecież „ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). Te wielkie rzeczy wysłużył nam Twój Syn, który przyszedł, aby zbawić świat i dać życie swoje na okup za nas, bo tak nas umiłował. Nie mógłby zmartwychwstać, gdyby wpierw nie umarł. W Jego ofierze z życia, jak w żadnej innej, widać, że „śmierć miłości potrzebna, jak sól ją utrwala” (ks. Jan Twardowski). I trwa miłość Boga w Jego Kościele, we wspólnocie i w sakramentach, zwłaszcza w Eucharystii. I idą śladem swego Mistrza także Jego uczniowie, apostołowie i męczennicy, oddając życie za braci, dając w ten sposób przekonujące świadectwo o Twoim Synu i Jego miłości do ludzi. I tylko taka śmierć, która jest z woli Ojca, a nie z woli człowieka i wbrew woli Bożej, jest błogosławiona i owocna. Taka jak u św. Maksymiliana, który jako dziecko przyjął od Ciebie, Matko, czerwoną koronę, a potem w swojej trzeciej Mszy św. prosił o łaskę męczeństwa i ostatecznie oddał życie za brata, jak uczynił to Twój Syn (por. J 15,13).

Od grzechu do łaski

Co myślałaś, Matko, gdy widziałaś, jak grzech panoszył się wśród ludzi Tobie współczesnych, także w narodzie wybranym przez Pana? Jak uderzał w niewinnych i tak potężnie wzmógł się wobec Syna Bożego, na którego przecież czekano i który narodził się, by zbawić ludzkość? Czy miałaś w Sercu ufność, że Bóg wie wszystko, że nadal kocha wszystkich i może wszelkie zło przemienić w jeszcze większe dobro? Że podobnie jak bez śmierci Twego Syna nie byłoby tak przekonującego triumfu życia, tak również łaska i miłosierdzie Boże nie zatriumfowałyby tak potężnie w świecie i w duszach ludzkich, gdyby nie było grzechu? W liturgii Wigilii Paschalnej śpiewaliśmy o koniecznym grzechu i błogosławionej winie Adama (Exultet): „O, jak przedziwna łaskawość Twej dobroci dla nas! O, jak niepojęta jest Twoja miłość: aby wykupić niewolnika, wydałeś swego Syna. O, zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O, szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel! O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa… Uświęcająca siła tej nocy oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi”. Tymi słowami wierzący wyznają wiarę w obietnicę Twego Syna, że przyszedł powoływać nie sprawiedliwych ale grzeszników (por. Mk 2,17). Św. Paweł, który doświadczył zarówno grzechu jak i Bożego miłosierdzia, pisał o Bogu bogatym w miłosierdzie i o zbawieniu przez łaskę Boga i naszą wiarę, a nie przez uczynki (Ef 2,4n). I przekonywał: „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20b). W tych przeciwieństwach i zarazem paradoksach tkwi jakaś niezwykła siła, jakieś napięcie, które przynagla nas do pokory, do przyjęcia prawdy o naszej słabości i o niezwyciężonej mocy miłości Boga oraz do przylgnięcia do Pana z ufnością. I to jest stan błogosławiony. Pewnie niejeden chrześcijanin, po kolejnym Wielkim Poście w swoim życiu, ma poczucie, że niewiele zmienił w tym czasie, że nie udało mu się poprawić ze swoich wad i nie przeżył też pełni radości w uroczystość Zmartwychwstania Twego Syna, a teraz znów boryka się z sobą samym jak dawniej. A może powinien się radować, że jest słaby i grzeszny i że dlatego stale potrzebuje Twego Syna i Jego odkupienia? Przecież gdyby nie doświadczał swej grzeszności, nie potrzebowałby Pana i Jego ofiary, Jego łaski i zbawienia. A zatem konieczny jest nasz grzech, co przynagla nas do powrotu do Boga i otwiera zdrój miłosierdzia w Bożym Sercu, nieskończenie nas kochającym. A Ty, Matko, czy miałaś świadomość, że jako jedyna byłaś bez grzechu, i to na mocy wyjątkowej decyzji Boga i zasług przyszłej ofiary Bożego Syna? Czy to ta świadomość sprawiała, że przez całe życie ufałaś tylko Bogu, a nic sobie, i doświadczałaś Jego nieustannej mocy i miłości?

            Od ofiary do zbawienia

W tym roku tuż po Niedzieli Miłosierdzia, świętujemy uroczystość Zwiastowania Pańskiego. I właśnie w tej tajemnicy widzimy Ciebie całkowicie uległą wobec woli Najwyższego. To tam w Nazarecie usłyszałaś, że jesteś „pełna łaski”, czyli bez grzechu, i odpowiedziałaś w sposób, który był poniekąd wyborem śmierci, bo jako kobiecie, będącej w stanie błogosławionym poza małżeństwem, groziło Ci ukamienowanie. Byłaś gotowa umrzeć lub złożyć każdą inną ofiarę – oczywiście jeśli zechce tego Bóg – a zarazem ufałaś, że, jak powiedział Anioł, moc Najwyższego Cię osłoni. Także dla nas drogą do zjednoczenia z Bogiem jest postawa gotowości na ofiarę, a nawet na śmierć. Nie wolno nam szukać, prosić albo zadawać cierpienie lub śmierć sobie czy innym, ale gdy one przyjdą, winniśmy, o ile to możliwe, zapobiec im, a jeśli to niemożliwe, przyjąć je, wynagradzając i ofiarując za innych. W ten sposób możemy doświadczyć w pełni zwycięstwa Chrystusa nad cierpieniem i śmiercią, i ostatecznie dostąpić życia wiecznego. Obiecał nam to Twój Syn: „kto chce zachować swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16,25). Pewnego rodzaju umieranie jest jednak w naszym życiu stale konieczne. Znany duszpasterz śp. ks. Piotr Pawlukiewicz wyraził tę prawdę tak: „jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz”. Trzeba nam bowiem stale umierać dla grzechu i egoizmu, aby żyć dla Boga i Jego woli. W praktyce to znaczy żyć łaską chrztu św. i modlić się, by mieć światło i dary Ducha Świętego na drodze naszego życia, a wtedy możemy być świadkami Twego Syna i Jego Miłosierdzia wobec bliźnich. W tych świątecznych dniach Kościół przypomina nam mowę św. Piotra do tych, co właśnie uświadomili sobie swój grzech i pytają, co mają robić: „Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego (Dz 2,38). I Ty, Matko, nieustannie z wielką miłością zachęcasz nas, byśmy czynili wszystko, co powie Twój Syn, i zapraszasz do wspólnej modlitwy z Tobą za cały świat: „Drogie dzieci! W tym czasie łaski módlcie się ze mną, aby dobro zwyciężyło w was i wokół was. Dziatki, w szczególny sposób módlcie się zjednoczeni z Jezusem podczas Jego drogi krzyżowej. Umieśćcie w swoich modlitwach ludzkość, która błądzi bez Boga i Jego miłości. Dziatki, bądźcie modlitwą, bądźcie światłem i świadkami dla wszystkich, których spotkacie, aby miłosierny Bóg miał dla was miłosierdzie. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (Medjugorie, 25.III.2024 r.).

Marzec 2024

Matka Sługi Jahwe (do tajemnic bolesnych I-V)

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Boga i zarazem Sługi Jahwe, o którym pisał prorok Izajasz, zwłaszcza w czterech pieśniach sługi Jahwe (rozdz. 42;49;50;52-53). Wśród setek proroctw Starego Testamentu, które wypełniły się w osobie Twego Syna, te dotyczące sługi Jahwe są niezwykle wstrząsające z racji zawartych w nich szczegółów. Ty, Matko, znałaś te proroctwa. Czy wiedziałaś, że mówią o Twoim Synu? Czy w czasie Jego męki kojarzyłaś ją z wizją, opisaną przez proroka? Czy rozmyślałaś o proroctwach, które nastąpiły po tych opisujących mękę sługi Jahwe? Czy w Twoim sercu tuliłaś obok słów o cierpieniu także te o oblubieńczej miłości Boga do człowieka? Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, odważnie wchodzące w cierpienie Syna, a zarazem także otwarte na perspektywę zbawienia i miłości, byśmy mogli przyjąć trudności naszego życia z podobną do Twojej ufnością w doskonały plan miłości Boga i zbawienia ludzkości…

            Wybrany mój, w którym mam upodobanie (Iz 42,1b)

Pieśni sługi Jahwe są, Matko, jakby duchową fotografią Twojego Syna: „Wybrany mój… Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku… Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi” (Iz 42,1n). Pan wybrał Twego Syna, wezwał w Twoim łonie i w Twoim wnętrzu nadał Mu imię (por. Iz 49,1), powołał, ukształtował i ustanowił przymierzem dla ludzi i światłością dla narodów, by otworzył oczy niewidomym, z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności (por. Iz 42,6n). Twój Syn dokonał tego przyjmując postać sługi, wybierając radykalnie słabość i uniżenie. Nawet w chwilach największego cierpienia, począwszy od Ogrójca, do tych, którzy przecież zawiodą, mówił z czułością: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22,40b). Pan pobudzał Twego Syna każdego ranka i czynił Go gotowym, by słuchał jak uczeń, a On się nie wzbraniał ani nie cofnął (por. Iz 50,4n). Getsemani było świadkiem, jak słuchał Ojca, jak upadał na kolana i modlił się, by w pełni i do głębi przyjąć wolę Ojca. Już tu stał się posłusznym aż do śmierci, której znakiem stał się krwawy pot, dowód agonii. Przygotowywał się do doskonałej ofiary z siebie, przychodząc tu zgodnie ze zwyczajem, by rozmawiać z Ojcem. Widziałaś, Matko, już wcześniej u Niego tę postawę, gdy w ciszy Nazaretu wzrastał w łasce u Boga, gdy jako 12-letni został w Jerozolimie w sprawach Ojca (Łk 2,49b), a w czasie publicznej działalności całe noce spędzał na modlitwie. A teraz gdy usilnie się modli w Ogrójcu, nie ma Cię przy Nim, lecz w sercu przeżywasz Jego konanie. Z każdą kroplą, sączącą się na ziemię, Ty ronisz gorzką łzę, z każdym Jego westchnieniem: „Nie moja wola…”, Ty szepczesz: „Niech mi się stanie…”? I z tą samą gotowością na współcierpienie podążysz za Nim, dokądkolwiek pójdzie… aż po krzyż… i zmartwychwstanie.

Dałem chłoszczącym swoje plecy (Iz 50,6a)

Biczowanie Twego Syna zaczęło się już w ogrodzie. Żołnierze z kijami i mieczami bezlitośnie Go pojmali i związali, choć przed chwilą upadli przed Nim na twarz, gdy wyznał swą boskość: „Ja jestem” (por. J 18,4n). Lecz czym były te razy oprawców wobec słabości Jego uczniów? Wiedział o nich i ze wzruszeniem uprzedził ich, że Go opuszczą, jeden zdradzi, a inny się zaprze. Teraz całuje Go ten, który Go wydał, a inni sięgają po miecz, aby Go bronić, ale jakby nie rozumieli prawa miłości nieprzyjaciół, której ich uczył. I poprowadzili Go żołnierze przed sąd. Tam już byłaś, Matko, i widziałaś, jak wyrósł On jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Już wtedy nie miał wdzięku ani blasku, ani wyglądu, by się podobał (por. Iz 53,2). Słyszałaś, jak zapytali Go, czy jest Mesjaszem, a On wyznał miłość do swego ludu, mówiąc: „Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego” (Mt 26,64). Wtedy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego (por. Iz 53,4), skazali Go na śmierć, zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, policzkować i szydzić (por. Mt 26,66n). Także później, gdy Go biczowano, z każdym uderzeniem przeżywałaś, Matko, potężny wstrząs serca jakby cios miecza. Czy przeczuwałaś, że oto „spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5)? Czy wiedziałaś, że On sam podał grzbiet swój bijącym i policzki rwącym Mu brodę i nie zasłonił swej twarzy przed zniewagami i opluciem (por. Iz 50,6)? Tak czy inaczej, byłaś z Nim, a On wzdychał jedynie: „Tak mnie pobito w domu moich najmilszych” (por. Za 13,6).

            Wzgardzony Mąż boleści

Oczekując na ostateczny wyrok, z dala od tłumu, żołnierze urządzili Twemu Synowi szyderczą koronację. Nawet nie przeczuwali, że drwią z prawdziwego Króla świata. Jednak Bóg Go wspomagał, dlatego był nieczuły na obelgi, dlatego uczynił twarz swoją jak głaz i wiedział, że wstydu nie dozna (por. Iz 50,7n). Myślał z litością o swych nieświadomych wagi wydarzeń oprawcach, ale też o swych uczniach, którzy zawiedli: „Trud mój jest daremny. Na próżno, bez pożytku zużyłem me siły. Ale moje prawo jest u Pana, u mojego Boga jest moja zapłata” (Iz 49,4). Jakiej zapłaty pragnął dla tych dusz, co się błąkają, bo nie mają pasterza? Po prostu miłości i zbawienia. Jak w przypadku Piotra, który trzy razy się zaparł Mistrza, ale już niedługo trzykrotnie wyzna miłość, i uczniów, którzy choć uciekli, to wkrótce oddadzą życie za Niego, a najmłodszy Jan będzie pod krzyżem tuż przy Tobie, Matko, przyjmie Cię we wszystkie sprawy swego życia i napisze mistyczną Ewangelię o Synu Człowieczym… Teraz jednak Twój Syn staje przed tłumem wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieli Go za nic (por. Iz 53,3). „Jak wielu osłupiało na Jego widok, tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi” (Iz 52,14). Tylko Ty, Matko, widziałaś w Nim swego Syna, najpiękniejszego wśród synów ludzkich…

            Obarczył się naszym cierpieniem

Skazano Twego Syna na najhaniebniejszą śmierć krzyżową. Ku zdumieniu świadków przyjął krzyż jak największy skarb, z miłością całując i tuląc go do piersi. Nie dziwiłaś się temu, Matko, widziałaś bowiem jak będąc dzieckiem sporządzał krzyżyki z patyków, a później pod okiem Józefa obrabiał z wielkim przejęciem drewniane belki. A teraz tuli belkę krzyża, na której zawiśnie. Wziął nie swój krzyż, ale nasze krzyże, ciężkie od win. Obarczył się naszym cierpieniem, dźwigał nasze boleści. Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich (Iz 53,4n). Milcząc dźwiga krzyż, chwieje się i upada pod nim wielokrotnie, aby, gdy my będziemy upadać, natychmiast wziąć nas w ramiona i pomóc nam powstać, lecz także słowem pociechy podnieść na duchu. Pan Go obdarzył językiem wymownym, by umiał przyjść z pomocą tym, którzy za Nim szli, a wśród nich utrudzonemu pracą Szymonowi i kobietom płaczącym nad Jego niezasłużonym cierpieniem. Także do Ciebie, pierwszego nowego człowieka, bez grzechu poczętej, wypowiedział ważne słowa pociechy: „Oto czynię wszystko nowe” (Ap 21,5b; film Pasja).

Przebity za nasze grzechy

Twój Syn, podwyższony na krzyżu, przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy (por. Iz 53,5) wygłosił ostatnią mowę – 7 słów zranionego Boga. Ledwo słyszalnym głosem ofiarował tam obecnym i nam wszystkim najwspanialsze dary: przebaczenie tym, którzy nie wiedzą, co czynią, niebo dobrym łotrom i Matkę umiłowanym uczniom. Zgładzono Go z krainy żyjących. Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem, lecz sam wydał swe życie na ofiarę za grzechy, dlatego ujrzał potomstwo, a wola Pańska spełnia się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzał światło i nim się nasycił. Twój Syn, zacny Sługa Jahwe usprawiedliwił wielu, ich nieprawości sam dźwiga. Dlatego w nagrodę otrzymał tłumy za to, że siebie na śmierć ofiarował, poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami. Tak się powiodło Słudze Jahwe, wybił się, wywyższył i wyrósł bardzo (por. Iz 53,8n). Odtąd, jako Zwycięzca grzechu i śmierci wzywa nas do radości: Raduj się, nie lękaj, nie wstydź, bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, Odkupicielem twym – Święty Izraela. Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, mówi Pan, miłość moja nie odstąpi od ciebie (por. Iz 54,1.4n). Ty, Matko, pierwsza doświadczyłaś tej miłości i radości, pierwsza wśród poślubionych na krzyżu, uśmiechnięta Pieta, dlatego i nas zapraszasz: „Drogie dzieci! Módlcie się i odnówcie wasze serce, aby dobro, które zasialiście, wydało plon radości i jedności z Bogiem. Kąkol zajął wiele serc i stały się bezowocne, dlatego, dziatki, bądźcie światłem, miłością i moimi wyciągniętymi rękoma w świecie, co tęskni za Bogiem, który jest miłością. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (Medjugorie, orędzie z 25.II.2024 r.).

Luty 2024

Matka Wybawcy prześladowanych (do tajemnic IV radosnej i III światła)

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Boga, który od początku swego życia był prześladowany przez ludzi żądnych władzy lub po prostu nie rozumiejących Bożego planu odkupienia ludzkości. Jak prześladowano proroków, choć zapowiadali wybawienie dla grzesznego człowieka, tak w swoim ziemskim życiu prześladowany był Twój Syn, a dziś Jego wyznawcy. A jednak to Twój Syn jest jedynym prawdziwym Obrońcą i Wybawcą człowieka, tylko Bóg bronił i broni: człowieka przed atakami wrogów Boga i ludzi, dalej, jakże często, człowieka przed nim samym i jego słabością, a ostatecznie przed wieczną zgubą. Ty, Matko, w sposób wyjątkowy, bezpośredni i osobisty doświadczyłaś zarówno prześladowania od wrogów Syna jak i przedziwnej Bożej obrony i zbawienia w różnych trudnych chwilach życia. Dlatego pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, które jest naszym schronieniem, wielokrotnie strwożone i uratowane przez Najwyższego, byśmy mogli od Ciebie nabrać otuchy i przekonania o Bożej skutecznej obronie, która przyjdzie niezawodnie, gdy będziemy prześladowani, cierpiący, zagubieni, a jednak ufający Panu…

               Bóg prześladowany od początku

Tak niedawno nad Betlejem rozbrzmiewała „chwała Bogu… a ludziom pokój” (por. Łk 2,14). Dopiero co nadałaś, Matko, Bożemu Dzieciątku imię Jezus, a już pojawiają się nad Nim i nad Tobą czarne chmury. Wprawdzie mierzyłaś się już wcześniej z trudnymi sytuacjami, np. niezrozumieniem Twojej brzemienności przez Józefa czy niegościnnością krewnych i mieszkańców Betlejem, ale oto podczas prezentacji Syna w świątyni Symeon objawia Wam dramatyczną przyszłość. Co działo się w Twoim matczynym sercu, gdy mówił o Twoim Synu jako znaku sprzeciwu i o mieczu, który przeniknie Twoją duszę? Czy rozumiałaś zapowiedź o upadku i powstaniu wielu w Izraelu dzięki Twemu Synowi (por. Łk 2,34n)? Z pewnością to wydarzenie i wszystkie słowa proroka zachowałaś w sercu i rozważałaś jak wszystkie inne Boże słowa. Ale minęła ledwie chwila, a już się sprawdziły. Bo zazdrosny o władzę Herod zarządził rzeź niewiniątek, a Ty musiałaś wraz z Synem uciekać aż do Egiptu. Zatem już jako nowonarodzony, Twój Syn był prześladowany. Czy to nie znamienne i przedziwne, że tak bezbronny i niewinny człowiek może być uznany za zagrożenie czy wroga? Czy w naszych czasach nie jest podobnie? Jak wtedy ból przeszył Twoje serce nie tylko z powodu prześladowania Syna, ale i z powodu śmierci tak wielu młodzianków, tak dziś w swoich objawieniach płaczesz, Matko, nad współczesnym grzechem dzieciobójstwa. Bowiem rzeź niewiniątek trwa nadal. Wciąż przyczyną największej liczby śmierci ludzi na ziemi jest aborcja, a ofiar antykoncepcji nikt z ludzi nie jest w stanie policzyć. To największa wojna i prześladowanie w dziejach rodziny ludzkiej. I jak Twój Syn nie był przyjęty przez swoich (J 1,11), tak w naszych czasach dzieci nienarodzone giną na mocy decyzji najbliższych, jakże często samych matek. Rzeź niewiniątek to nie ostatnie prześladowanie Twego Syna, po nim przyszły kolejne, aż w końcu dopełniło się na Golgocie… We wszystkich tych chwilach byłaś ze swoim cierpiącym Synem, jeśli nie fizycznie to duchowo, przyjmując zapowiedziany przez proroka miecz boleści…

Bóg prześladowany przebacza, uzdrawia, zbawia…

Czy nie dziwiłaś się, Matko, młodzieńczej radości Symeona, gdy w Duchu Świętym sławił Boga za zbawienie, światło i chwałę, jakie ujrzał w Twoim Synu, i gotów był odejść, z blaskiem w oczach, w pokoju? Podobnie Anna rozradowała się i wielbiła Boga, opowiadając o Twoim Synu wszystkim oczekującym pociechy i wyzwolenia Izraela (por. Łk 2,36n). Wraz z zapowiedzią sprzeciwu wobec Syna doświadczyłaś już wtedy błogosławieństwa, jakie za Nim idzie. Tak było również później. Gdy u początku działalności publicznej w rodzinnym Nazarecie Twój Syn ogłosił rok łaski od Ojca, ubogim dobrą nowinę, więźniom i uciśnionym wolność, a niewidomym przejrzenie (por. Łk 4,18-19), doświadczył pierwszego odrzucenia. Nie chciano przyjąć tego, co mówił i co przyniósł, chciano Go zabić. Byłaś tam, Matko, i widziałaś jak nagle, gdy wyznał, że Duch Go namaścił i że na Nim spełniają się właśnie w tej chwili słowa proroka, zgromadzeni w synagodze podzielili się: jedni stali się wrogami Twego Syna, a inni Jego sprzymierzeńcami. I znów swoi Go nie przyjęli, a tym, którzy Go przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (por. J 1,11). Co sprawiało, że był tak prześladowany? Jego nauka inna niż uczonych w Piśmie – nauka z mocą? Z jaką mocą? Mocą słowa, które natychmiast sprawiało to, co oznaczało? Mocą świadectwa własnej synowskiej wierności Ojcu? Mocą miłości miłosiernej do najsłabszych? By nauczać, wychodził na pustkowia, a szli za Nim Jego przeciwnicy i tłumy słuchających. Gdy nauczał, wrogowie czyhali, by Go pochwycić na jakimś słowie, oskarżyć o bluźnierstwo i zabić, a wielu innych słuchało z zapartym tchem i wielbiło Ojca. Śledzili Go, czy będzie uzdrawiać np. w szabat, a ci, którym przywracał zdrowie, otrzymywali także przebaczenie grzechów i odzyskiwali godność dzieci Bożych – jak kobieta cierpiąca na krwotok, do której powiedział „Ufaj córko, twoja wiara cię ocaliła” (Mt 9,22), albo paralityk, który usłyszał: „Ufaj synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mt 9,2c). Przywódcy ludu za bluźnierstwo uważali odpuszczanie grzechów przez człowieka, a Twój Syn wraz z ciałem uzdrawiał zawsze także duszę, oczyszczając człowieka z grzechów. Ze strony człowieka Twój Syn oczekiwał jedynie wiary w Boga i do niej wzywał jak np. przełożonego synagogi, mówiąc mu: „Nie bój się, wierz tylko” (Mk 5,36b). Domagał się również przebaczenia tym, którzy nam zawinili, tak jak w modlitwie Pańskiej uczył, byśmy prosili o przebaczenie swoich grzechów tak jak przebaczamy naszym winowajcom. Wielu świadków współczesnych uzdrowień w imię Twego Syna podkreśla, że przebaczenie swoim wrogom jest koniecznym warunkiem do uzyskania łaski zdrowia. Zdarza się także, że samo przebaczenie z serca swym krzywdzicielom sprowadza natychmiast uzdrowienie chorego. Zdarza się także, że decyzja o przebaczeniu swoim winowajcom jest dla człowieka tak wielką łaską i błogosławieństwem, że przestaje domagać się uzdrowienia ciała. Takie łaski wypraszasz także, Matko, nam, którzy się do Ciebie uciekamy. Wyraźnie doświadczamy tego w Twoich sanktuariach. Liczne uzdrowienia w Lourdes to jednocześnie wielkie łaski duchowe, nawrócenia i przebaczenia. Podobnie dzieje się w naszej polskiej Kanie – na Jasnej Górze. Wielkie duchowe uzdrowienia i liczne nawrócenia dokonują się także w Medjugorie, miejscu gorącej modlitwy różańcowej i adoracji Twego Syna w Eucharystii…

Błogosławieni prześladowani

Czy byłaś, Matko, na górze błogosławieństw, gdy Twój Syn głosił: „Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was (Mt 5,11)? Twój Syn uprzedzał swych uczniów, że będą prześladowani, jak On sam był prześladowany. I tak się dzieje do dziś. Mówi się, że obecnie więcej chrześcijan oddaje życie za wiarę w Twego Syna niż w pierwszych wiekach Kościoła, wiekach męczenników. I na zawsze aktualna pozostanie prawda, że „krew męczenników jest posiewem chrześcijan”, jak pisał Tertulian, jeden z pierwszych teologów chrześcijaństwa. A św. Jan Paweł II dodał, że gdyby zabrakło tego zasiewu męczeństwa, być może Kościół nie doznałby takiego rozkwitu, jaki dokonał się później. Bo przecież jeśli ziarno obumrze przynosi plon obfity (por. J 12,24). Dziś docierają do nas prośby prześladowanych chrześcijan, np. z Syrii, nie o pomoc materialną i wyzwolenie, ale o modlitwę, by wytrwali w wierze i godnie znieśli cierpienie. Prześladowanie jest bowiem próbą wiary, oczyszcza intencje, przynagla do modlitwy i wzmacnia wolę wierności, a wtedy owocuje przekonującym świadectwem o Chrystusie, zwłaszcza gdy potrafimy cieszyć się i radować, ufając że czeka nas za to wielka nagroda w niebie (por. Mt 5,12). Mówiąc o wdowie, którą obronił niesprawiedliwy sędzia, Twój Syn zapewnił, że tym bardziej Bóg weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego (por. Łk 18,2n) i udzieli im Ducha Świętego, aby przez nich mówił w chwili prześladowania. Ale pytał także: czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? Czy znajdzie, Matko? Czy znajdzie ją w naszych sercach? Gdyby tylko chrześcijanie naprawdę wierzyli w Boga i Bogu, to zaraz pokój zapanowałby na świecie. Wiara to dar i zadanie. 17 lutego mija kolejna rocznica wywiezienia św. Maksymiliana na Pawiak. Tam był bity za noszenie krzyża przy habicie. Na wielokrotnie wykrzyczane: „Wierzysz w to?” święty spokojnie odpowiadał: „Wierzę”. Wiara rodzi się i umacnia przez modlitwę. O. Kolbe nie rozstawał się z różańcem, Eucharystię i adorację oddawał Tobie, bo chciał jak największą przyjemność sprawić Twojemu Synowi, a swoją codzienność ożywiał aktami strzelistymi. I Ty, Matko, pragniesz dla nas głębokiej wiary i darów Ducha Świętego na czas prześladowań, dlatego przychodzisz do nas i prosisz jedynie o modlitwę: „Drogie dzieci! Niech ten czas będzie czasem modlitwy” (Medjugorie, 25.01.2023 r.).

Styczeń 2024

Matka Boga bogatego i ubogiego (do tajemnic III radosnej i V światła)

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Boga, bogatego i jednocześnie ubogiego; Władcy wszelkiego stworzenia a zarazem najuboższego spośród najuboższych anawim Jahwe; do którego należy wszystko, co napełnia ziemię, i który oddał wszystko, nawet Siebie samego swemu stworzeniu. Twój Syn a zarazem Syn Boży dobrowolnie wybrał  ubóstwo i żył nim przez całe ziemskie życie: jako tułacz i sługa – od żłóbka i stajni do krzyża i nie swojego grobu, a potem – i to aż do skończenia świata – pod postacią Chleba. Tym ubóstwem ubogaca nas, już przecież i tak hojnie obdarowanych Bożym stworzeniem, godnością dzieci Bożych i powołaniem do życia z Bogiem na wieki. Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, Serce najuboższej wśród anawim Jahwe, i podziel się z nami szczęściem ubóstwa, które otwiera na bogactwo łask i darów Boga.

Bogactwo Boga

Czy w swoim prostym i ubogim życiu rozmyślałaś, Matko, na czym polega bogactwo Boga? Czy rozważałaś, że Bóg jest Panem wszystkiego, co stworzył, i że nie tylko stworzył świat, lecz również że świat i jego mieszkańcy (por. Ps 24), nawet władcy narodów, nadal do Niego należą? Czy dziwiłaś się słysząc, jak Bóg hojnie dzieli się swym bogactwem z ludźmi, od chwili, gdy wszystko poddał pod ich panowanie, mówiąc: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (Rdz 1,28), ale i wielokrotnie później, gdy pomimo ich niewierności dawał im ziemie, których nie zdobywali, winnice, których nie uprawiali, i miasta, których nie budowali? Co czułaś, gdy słyszałaś, jak Pan obdarowywał ich jeszcze hojniej darami duchowymi, nadto i Sobą samym? Wśród tych darów najpierw życiem i to w obfitości! Zanim Twój Syn wyznał: Ja jestem Życiem (por. J 11,25), a św. Jan napisał, że wszystko stało się przez Słowo, w którym było życie (por. J 1,1n), Ty już rozważałaś, że jako Dawca i Pan życia, Bóg powołał człowieka z nicości do życia i nawet gdy ten błądzi, Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz by się nawrócił i żył (por. Ez 18,23) i zawsze zachęcał człowieka, by wybierał życie i błogosławieństwo a nie śmierć i przekleństwo (por. Pwt 30,15n). Bóg obdarza człowieka również pokojem, jakiego świat dać nie może (por.J 14,17). Prorocy zapowiadali, że Twój Syn będzie Księciem pokoju (Iz 9,5) a nawet… pokojem (por. Mi 5,4). Wśród niezliczonych duchowych darów Boga jest także miłosierdzie, wysławiane przez proroków Starego Przymierza. Bogu miłosiernemu hołd oddawały pokolenia wierzących, w naszych czasach św. Faustyna, sekretarka Bożego Miłosierdzia, a św. Jan Paweł II poświęcił Mu encyklikę pod tytułem Dives in Misericordia. I Ty, Matko, słuchając słów ksiąg Starego Testamentu, poznawałaś Boga bogatego w miłosierdzie, który nie tylko przebaczał grzechy ludu, ale też poślubiał zagubione dusze przez miłość i miłosierdzie (por. Oz 2,21). W końcu z miłosierdzia swego zbawił nas, umarłych na skutek grzechów, przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Twego Syna, naszego Zbawiciela (por. Tt 3,5n). Gdy Syn Boży przychodził na świat, doświadczyłaś na sobie bogactwa Jego łaski, bo oto Bóg tak umiłował świat, że Syna swego dał, by świat zbawił, by nas wraz z Nim przywrócił do życia (por. Ef 2). Ty sama, obdarowana Niepokalanym Poczęciem i wybrana na Matkę Syna Bożego, jesteś dla świata i dla nas darem Bożego miłosierdzia. A rodząc i dając nam swego Syna, świadczysz nam największe miłosierdzie.

            Bogactwo w rozumieniu człowieka

Bóg wszystko stworzył jako bardzo dobre. Poddał stworzenia człowiekowi i polecił, by zaludniał ziemię, uprawiał ją i rozwijał, szanując dzieło Boga. W sposób więc naturalny człowiek dąży do posiadania i panowania nad stworzeniem. Jednak bez żywej relacji z Panem, bez posłuszeństwa Bogu i osobistej ascezy grozi człowiekowi niebezpieczeństwo złego rozumienia swej roli. I tak np. Żydzi uważali bogactwo materialne za dowód Bożego błogosławieństwa i prawości człowieka, a ubóstwo za ich brak. Dziś człowiek często dąży do posiadania bogactwa, jednak im więcej posiada, tym bardziej odwraca się od Stwórcy, uważając, że zdobywa je własnym sprytem, i w ten sposób coraz bardziej błądzi. Gromadzi majątek lub wydaje go na spełnienie swych egoistycznych, wręcz grzesznych dążeń, niszcząc stworzenie, a nawet siebie przez zamachy na życie i wojny, i zamyka się coraz bardziej na dary duchowe. Bogactwo jest niebezpieczne, bo, jak mówił Twój Syn, łatwiej jest przejść wielbłądowi przez ucho igielne niż bogatemu wejść do nieba (por. Mt 19,23n). Tylko ten, kto pragnie i dba o relację z Bogiem, jest przed Nim bogaty, przyjmuje Boże dary i potrafi się dzielić z innymi, a nawet poświęcać się dla ich dobra. Ma wtedy udział w prawdziwym bogactwie: łasce, miłosierdziu, pokoju, zbawieniu i radości, bo więcej jest szczęścia w dawaniu niż braniu. Dlatego Bóg wybiera właśnie ubogich, „głupich w oczach świata” na swoich proroków i apostołów. I nie działa przez bogatych, mających „Boga za ty”, czyli za równego sobie, lecz przez ubogich, którzy uznają, że wszystko mają „u Boga” i od Boga. Także na swoją matkę wybrał jedną z najuboższych dziewcząt Izraela – Ciebie, Matko, Dzieweczkę z Nazaretu, pokorną anawim Jahwe. Na koniec także i swego Syna i Ciebie podarował ludziom, by ci, którzy Was przyjmą, byli z Wami na zawsze.

            Bóg ubogi

Czy przeczuwałaś, Matko, jak daleko bogaty Bóg posunie się w darach dla naszego zbawienia? Bogaty Bóg z miłości do nas wybrał ubóstwo i stał się ubogim przez to, że nam przekazał całe swoje bogactwo i nawet Siebie samego. Twój Syn, Matko, objawił swym uczniom, że Ojciec przekazał Mu wszystko (por. Łk 10,22) – w ten sposób najpierw Bóg Ojciec stał się ubogim. Później sam Chrystus również stał się ubogim, bo istniejąc w postaci Bożej ogołocił siebie i przyjął postać sługi (por. Flp 2,6n) już na zawsze. Kiedy rodził się w betlejemskiej grocie i pozwolił położyć się w żłobie, poznałaś, Matko, Jego ubóstwo i pokorę, którymi zdumiewa ubogich i bogatych aż do dziś. Wtedy i Ty przyjęłaś ducha ubóstwa Boga, bo także oddałaś Syna pierwszym, obok Ciebie i Józefa, świadkom Jego narodzin: pasterzom i mędrcom. W filmie pt. Narodzenie, w chwili pokłonu magów, podałaś im Syna, mówiąc: „On jest dla wszystkich”. Później potwierdziłaś swój dar w różnych chwilach życia: od ofiarowania Syna w świątyni aż po Golgotę. Jednak szczególną lekcją ubóstwa Boga było dla Ciebie Betlejem. Nie w gospodzie, pałacu czy nawet domu jakiegoś wiernego Bogu Izraelity, ale w grocie dla zwierząt, Twój Syn przyszedł na świat. Czy nie dlatego, że w gospodzie nie było właściwej atmosfery dla tak ważnego wydarzenia? Albo dlatego, że od pierwszej chwili chciał być dostępny dla wszystkich ludzi Bożego upodobania (por. Łk 2,14)? A może przede wszystkim Bóg chciał być ubogim od początku i na zawsze – dla wszystkich? Choć w grocie było chłodno i ciemno, a od zwierząt unosił się niemiły zapach, choć nie było tam żadnych wygód, a tym bardziej przepychu, to jednak tu Syn Boży został przyjęty z miłością, tu niebo zstąpiło na ziemię. Przez wieki chrześcijanie czytali biblijny opis narodzenia Twojego Syna, lecz świętując je coraz bardziej obrastali w różne formy ubogacania tych świąt w dekoracje, światła, tradycje, prezenty itd., aż zaczęli zapominać, czyje urodziny świętują. Choć ciągle imię Chrystusa pojawia się w reklamach, na szyldach, w życzeniach itd., to jednak przede wszystkim sobie wzajemnie składamy życzenia, niewiele myśląc o Jubilacie, a tym bardziej o Jego ubóstwie i Jego darach dla ludzkości. Niektórzy próbują przybliżać realia tamtego wydarzenia organizując żywe szopki. Dokładnie 800 lat temu św. Franciszek zorganizował w Greccio pierwszy taki żłóbek. Ten ukochany przez świat Święty żył Ewangelią – nie tylko ją czytał, ale chciał doświadczyć tego, o czym czytał. Chciał więc zobaczyć scenę narodzin zgodnie z opisem biblijnym, dlatego poprosił o ustawienie prostego żłobu z sianem, wołu i osła. Ze wzruszeniem długo kontemplował tę scenę i jej ubóstwo. Może właśnie wtedy szeptał modlitwę pokorną jak Twoje Fiat: „Kim jesteś Ty, Panie, a kim ja? Kim Ty…” I potem nawet nie położył figury Dzieciątka Jezus w żłobie, ale poprosił o odprawienie na nim Eucharystii. Tak Franciszek ukochał ubóstwo Syna Bożego – to z Betlejem i to w Eucharystii, i Twoje, Matko, ubóstwo, i polecił je naśladować swym duchowym synom. I nas o to prosi. Bo jak uboga szopka otwiera na realność narodzenia Pana, tak uboga, pokorna adoracja – na obecność i bogactwo łask Boga w Eucharystii: na Jego miłosierdzie, czułość, bliskość, pokój, radość. W taki sposób Bóg przez wieki swym ubóstwem nas ubogaca. I Ty, Matko, pragniesz dla nas tych niepojętych darów Bożych, dlatego przychodzisz do nas, jak 25 grudnia 2023 r. w Medjugorie, z Dzieciątkiem Jezus na rękach, a gdy On wyciąga rękę na znak błogosławieństwa, Ty modlisz się nad nami i prosisz: „Drogie dzieci! Niosę wam mego Syna Jezusa, by wypełnił pokojem wasze serca, gdyż On jest Pokojem. Dziatki, szukajcie Jezusa w ciszy swego serca, aby narodził się ponownie. Świat potrzebuje Jezusa, dlatego, dziatki, szukajcie Go poprzez modlitwę, bo On codziennie daje się każdemu z was”. Dziękujemy Ci, Matko, za Jezusa, Twego Syna, za Wasze ubóstwo, za Twoją miłość i czułość wobec nas…

Grudzień 2023

Matka Boga mocnego i słabego

Mamusiu Niepokalana, Matko Boga wszechmocnego i zarazem łagodnego, a nawet słabego, Bóg jest mocny, bo stwarza wszystko, daje życie i zbawia grzeszników; jest też łagodny, miłosierny, pokorny i cichy, a nawet słaby. Jego jedyną bronią jest Słowo i miłość posunięta aż do wydania Siebie w nasze ręce. Przez wieki Bóg pozostaje wierny swemu wszechmocnemu działaniu przez słabość i łagodność. W Adwencie i w okresie Bożego Narodzenia w sposób niezwykle wyraźny przekonujemy się o tej Jego wszechmocy i jednocześnie łagodności, delikatności, słabości. Gdy świat czeka na Boga, który wszechmocną ręką zaprowadzi w nim swoje prawo i królestwo, Bóg poczyna się pod sercem Matki i rodzi się jako najsłabszy wśród najsłabszych. Jakże nasze myśli dalekie są od Jego myśli i nasze patrzenie inne, bo On patrzy na serce, a my? Matko, czy przed Zwiastowaniem przeczuwałaś, że Bóg jest właśnie taki: wszechmocny w swej słabości? Czy dlatego uwierzyłaś i przyjęłaś z ufnością Jego zaproszenie do podjęcia roli Matki Syna Bożego? Czy wierzyłaś, że dla takiego Boga-Dzieciątka nie ma nic niemożliwego? Czy wiedziałaś, że będzie taki mocny i słaby aż do końca świata… w Eucharystii? Przytul nas, Matko, do Twojego Niepokalanego Serca i zabierz nas na drogę Twojej wiary – wiary słowom Boga i Jego mocy, która w słabości człowieka się doskonali i przez słabość działa z mocą w ludzkich sercach i w ludzkim świecie.

            Moc, która kocha się w słabości

Żyjemy, Matko, w świecie, który promuje siłę i gardzi słabością. Nawet jeśli wiele mówi o wspieraniu najsłabszych, to w praktyce stanowi prawa wykluczające ich ze wspólnoty ludzkiej lub prowadząc działalność na rzecz mocnych, porzuca rzeczywiste potrzeby osób słabych i proponuje rozwiązania niegodziwe, nazywając je fałszywie dobrem lub prawem człowieka, np. aborcja, nazywana prawem kobiet, niszczy ich zdrowie i życie ich poczętych dzieci; eutanazja, tzw. dobra śmierć, odbiera życie starszym i chorym; in vitro, zwane metodą leczenia niepłodności, niszczy życie wielu poczętych w tej metodzie dzieci i relacje małżonków, a poczęte maleństwa naraża na problemy zdrowotne. Takimi metodami zaspokaja się zachcianki wielkich, nie licząc się ze słabszymi. W wojnach i biznesie zyskują bogaci a tracą, często wszystko, biedni, zwykli ludzie. A Bóg patrzy na wszystkich, zwłaszcza na tych słabych i małych. Objawia się im jak Dawidowi, Samuelowi, Tobiaszowi i tak wielu innym, a wśród nich Tobie, młodziutkiej Miriam z pogardzanego Nazaretu. Wybiera to, co słabe, by okazać swą moc, mocnych zawstydzić, a wszystkich ratować. Jego moc w słabości się doskonali. Ty również, Matko, wybierasz słabych na swoich apostołów: dzieci w Lourdes, Fatimie, Gietrzwałdzie, pogardzanych jak Juan Diego z Guadalupe i wielu innych. Przez tych słabych Bóg czyni wielkie rzeczy dla świata, a ci, którzy uniżają się przed Nim, przyjmując Jego moc i miłość, w swej słabości stają się znakiem i błogosławieństwem dla wszystkich. Ty, Matko, jesteś dla nas natchnieniem i niedościgłym wzorem, jak stawać przed Panem w swej słabości, przyjmować Go w Jego słabości i otwierać się na Jego ukrytą moc miłości.

Mocą subtelnego Ducha

Zanim Słowo ciałem się stało w Twoim łonie, Matko, Bóg zapowiedział przez proroka narodziny Mesjasza – Syna, który zostanie nam dany, na którego barkach spocznie władza, który nazwany będzie imionami: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju, którego panowanie będzie panowaniem w pokoju bez granic (por. Iz 9,5n). Przez proroków Bóg odsłonił też naturę i posłannictwo Ducha Świętego: przez Niego wszystko stworzył, przez Niego wskrzesił wielkie wojsko w dolinie suchych kości (por. Ez 37, 1n), w Jego mocy posłał Mesjasza na świat, by go zbawił. To Duch Święty zacienił Cię i poczęłaś Syna. I to Duch namaścił Go, by ubogim i uciśnionym obwołał rok łaski od Pana. To Duch Mądrości: rozumny, święty, subtelny, przenikliwy, nieskalany, miłujący dobro i dobroczynny, wszechmogący i wszystkowidzący (por. Mdr 7,22n), a jednak tak delikatny, że można Go zasmucić (por. Ef 4,30), a nawet zgasić (1 Tes 5,19). Ty, Matko, swoją tęsknotą za zapowiadanym Mesjaszem, gorącym pragnieniem, by służyć Jego matce, i uległością wobec zaskakujących planów Najwyższego, rozradowałaś Go i przynagliłaś do spełnienia danej przodkom obietnicy. Dlatego znalazłaś łaskę u Boga, a On posłał swego Ducha, by Cię zacienił. A Ty? Do końca pozostaniesz wierna swemu Fiat, które wypowiedziałaś w zwiastowaniu.

Przejawy mocy Boga

Moc Boga objawia się w stworzeniu i prawach nim rządzących, w potędze gór, mórz, żywiołów, ale także w historii świata i ludzi, zwłaszcza narodu wybranego. Wielką mocą prowadził Bóg swój lud do ziemi obiecanej przez pustynię, spotkania z wrogimi narodami, wojny, niewole i czasy pokoju. Przez wszystko pociągał lud do siebie jak czuły Ojciec, ale niejednokrotnie ustępował przed ich żądaniami, np. gdy odwracali się od Niego lub chcieli mieć króla jak inne narody. A przecież mieli najwspanialszego Króla, samego Boga, który miłosiernie, jak dobry pasterz, troszczył się o nich. Bóg bowiem upodobał sobie miłosierdzie. Właśnie przez przebaczenie okazywał i okazuje najpełniej swoją wszechmoc. Gdy człowiek odrzuca Boga, Bóg czeka na jego powrót z nową łaską, jak miłosierny ojciec z przypowieści na wracającego syna: z najlepszą szatą, pierścieniem i ucztą. Wielu uważa, że przebaczanie jest słabością Boga, a tymczasem jest wyrazem Jego mocy: prawdziwej bezwarunkowej miłości. Z tej „słabości” Boga, który stale przebacza i nie męczy się przebaczaniem, bierze się Jego moc przemiany ludzkich serc. Im bardziej człowiek upada, tym bardziej Bóg się uniża, by człowieka podnieść; im bardziej człowiek się gubi, tym gorliwiej Bóg szuka go i zaprasza do powrotu; im bardziej człowiek cierpi głód, tym bardziej Bóg zaprasza na ucztę miłości. Ty, Matko, wiernie naśladujesz Syna w Jego „słabościach”, bo doświadczyłaś, że w ludzkiej słabości objawia się moc Boża, że przyjmując z ufnością, a nawet wybierając słabość, człowiek czyni miejsce w swym sercu i życiu dla mocy Bożej. Najpierw Bóg Ciebie jedyną stworzył bez grzechu, przez przywilej Niepokalanego Poczęcia. Okazał w ten sposób swą moc, bo wśród ludzi zranionych przez grzech pierworodny uczynił Ciebie pełną łaski – pierwszego nowego człowieka. Mocą tego przywileju, w pierwszym świadomym akcie duchowym ofiarowałaś siebie Bogu. Później tą samą mocą wybierałaś to, co słabe w oczach świata: życie ukryte, modlitwę w ciszy i uległość Słowu Boga – jak w zwiastowaniu; pomoc, służbę i wspólną modlitwę z najbardziej potrzebującymi – jak z Elżbietą. Przez wybór tego, co słabe, otwierałaś swe serce na kolejne łaski Boga, odpowiadając Mu doskonałym Fiat i Magnificat w każdym wydarzeniu i każdym spotkaniu z drugim człowiekiem.

Błogosławieni mocni w słabości

Św. Maksymilian mówił, że Twój, Matko, przywilej Niepokalanego Poczęcia kryje w sobie wiele pocieszających tajemnic także dla nas, którzy oddajemy się Tobie, ufając, że nas uformujesz według wzoru Twego Syna. Ten przywilej kryje w sobie wielką duchową moc, którą przekazujesz nam przez swój przykład wiary i miłości, przez swoje wstawiennictwo i matczyne oddziaływanie na nasze serca i w naszym życiu – moc nowego początku. Ta moc ma swe źródło w Duchu Świętym, z którym jesteś tak doskonale zjednoczona, że o. Kolbe nazwał Cię „jakby wcieleniem Ducha Świętego” i „dopełnieniem Trójcy Świętej”. Tą mocą Ducha skutecznie przemieniasz nasze serca. W jednej z pieśni do Ducha Świętego prosimy właśnie o taką przemianę: o Boże dary, byśmy mogli trwać w słabości, czyniąc miejsce dla Bożej mocy. Oto kilka strof: „Daj mi siłę Twą, abym stał się bezsilny. Daj mi swoją moc, abym stał się łagodny. Daj mi mądrość swą, abym stał się prosty. Daj bogactwo Twe, abym stał się ubogi. Daj mi radość swą, bym potrafił się smucić. Daj sprawiedliwość Twą, bym potrafił nie walczyć. Daj mi słowa Twe, abym umiał zamilknąć”. Czy nie tak było w Twoim życiu, Matko? Czy nie tak właśnie uczyniłaś w swym sercu doskonałą przestrzeń dla Bożej mocy? I my pragniemy ukochać to, co słabe, by Bóg działał z mocą w nas i przez nas. To jedyna droga do prawdziwego pokoju. Dlatego ucz nas nieustannej pokornej modlitwy i czynienia dobra w każdej sytuacji, bo dziś potrzeba bardziej milczenia niż dyskusji, ufności Bogu bardziej niż ludzkich starań, stałej gotowości do przebaczenia niż dochodzenia ludzkiej sprawiedliwości, pomocy słabym i daru z siebie bardziej niż dbania o własne dobro, gotowości do znoszenia niesprawiedliwości i radości z cierpienia, by choć trochę dopełnić udręk Twojego Syna, który w Eucharystii wciąż składa siebie w ofierze za zbawienie świata i pozostaje w kruchej Hostii, słaby i mocny… miłością! Chcemy także w ten sposób odpowiedzieć na Twoje orędzie z Medjugorie (z 25.XI.2023), w którym mówisz do nas: „Drogie dzieci! Niech ten czas będzie przeplatany modlitwą o pokój i dobrymi uczynkami, aby można było odczuć radość oczekiwania [na] Króla Pokoju w waszych sercach, rodzinach i na świecie, któremu brak nadziei. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Listopad 2023

Matka uniżonego i wywyższonego Króla wszechświata

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Boga, uniżonego i wywyższonego Króla i Władcy całego świata. Twój Syn wybrał to uniżenie i wywyższenie najpierw odwiecznie w łonie Boga, później we wcieleniu, by stać się nam jak najbliższym i do nas podobnym, potem na krzyżu, by pociągnąć wszystkich do Siebie, a później także w Eucharystii, by nas karmić i przemieniać w Siebie. Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, które jeszcze przed wcieleniem Syna Bożego uniżyło się przed Panem i natychmiast zostało wywyższone, dlatego mogłaś wyśpiewać z radością: „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia”. Ucz nas, Matko, tego uniżenia i uwielbienia, które sprawia, że Bóg nie może nie pochylić się nad nami, nie może nie wziąć nas w ramiona i nie podnieść do swego policzka, że nie może nas nie zbawić, że jakoby musi nas, przed Nim uniżonych, wywyższyć w stosownej chwili (por. 1 P 5,6).

Do nieba przez krzyż i śmierć

Listopad rozpoczęliśmy od spotkania z wszystkimi świętymi, przez kolejne dni wspominamy naszych bliskich zmarłych, by na koniec miesiąca i roku liturgicznego stanąć, Matko, obok Ciebie pod krzyżem Twego Syna, Króla wszechświata. 1 listopada rozważaliśmy, jak niezliczeni święci, ci nieznani lub mało znani: z naszych rodzin czy z sąsiedztwa, i ci wyniesieni na ołtarze, znani z różnych dzieł i charyzmatów, podążali wszyscy ku niebu za Twoim Synem, niosącym krzyż. To właśnie, co ich łączy, to pełne ufności naśladowanie Mistrza w wiernym niesieniu swego krzyża aż do końca. Choć świat próbuje nas nakłonić do zapomnienia o śmierci, rzeczach ostatecznych i celu naszego życia, to przecież każdy musi odejść z tego świata, a potem niebo albo piekło… A do nieba nie ma innej drogi jak za Twoim Synem przez krzyż i śmierć. Tobie, Matko, również dane było doświadczać rzeczywistości krzyża i śmierci nie tylko jako losu innych osób, ale także na Twojej drodze życia: nawet w radosnej chwili zwiastowania, potem podczas rzezi niewiniątek i ucieczki do Egiptu i w wielu innych wydarzeniach, w końcu na Kalwarii, gdzie wytrwałaś pod krzyżem Syna, godząc się na Jego haniebną śmierć i przyjmując swój krzyż – matki skazańca. W całym życiu, a zwłaszcza w chwilach grozy i cierpienia, uniżałaś się wobec Pana, powtarzając swe Fiat, i doświadczałaś wywyższenia, gdyż Bóg dotrzymał swej obietnicy, że Moc Najwyższego Cię osłoni i nie przestawał mówić do Ciebie: Nie bój się, bo znalazłaś łaskę u Boga (por. Łk 1,30.35).

          Władza ukrzyżowanego Króla

Niedawno przeżywaliśmy wybory nowych władz naszej Ojczyzny. Wciąż trwają gorące dyskusje, także wśród wierzących, o konsekwencjach tych wyborów dla przyszłości naszego społeczeństwa i każdego z nas. Czy podobnie rozmawiamy o tej władzy, która dla wierzących jest ważniejsza? Czy nie nadmiernie liczymy na władzę ziemską, a zapominamy, że dla nas Najwyższym Władcą jest sam Bóg? Czy te oczekiwania nie dominują nawet w naszej modlitwie? Czy ufamy naszemu Bogu i Władcy we wszystkim, zwłaszcza w tym, co nas najbardziej niepokoi? Św. Jan Paweł II podczas inauguracji swego pontyfikatu wzywał do otwarcia drzwi wszelkich przestrzeni ludzkiego życia i działania – Chrystusowi i Jego zbawczej władzy, której przedmiotem jest najpierw człowiek, a ten nie może zrozumieć siebie bez Chrystusa. Może trzeba nam na nowo przemyśleć, jak Bóg sprawuje swoją władzę w nas i w naszym świecie? Twój Syn, Matko, uczył swych uczniów, że, aby być wielkim lub pierwszym wśród innych, trzeba być ich sługą, a nawet niewolnikiem (Mt 20, 26n). Sam dał przykład takiej władzy, gdy umywał nogi Judaszowi i gdy umierał na krzyżu za wszystkich. Piłatowi wyznał, że Jego królestwo nie jest z tego świata, a celem Jego przyjścia jest dać świadectwo prawdzie (por. J 18,36n): Prawdzie, którą jest On sam, i prawdzie, że Bóg tak umiłował świat, że dał swego Syna, by świat zbawił, a nie potępił (por. J 3,16n). Do Nikodema mówił: „Potrzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14b). Zanim Go wywyższono na krzyżu, najpierw i odwiecznie stało się to w łonie samego Boga. Potem uniżył sam siebie, przyjąwszy postać sługi i oddając życie na krzyżu, dlatego Bóg wywyższył Go ponad wszystko i dał Mu imię, przed którym zegnie się każde kolano (Flp 2,3n). Na Golgocie tylko Ty, Matko, w Ukrzyżowanym rozpoznałaś uniżonego i wywyższonego Boga: Mądrość ukrytą, Miłość ukrzyżowaną oraz przedziwną władzę Króla-Sługi.

         Uniżony i wywyższony Król serc

Władza Chrystusa nie ma nic wspólnego z władzą ludzką (królów, cesarzy czy parlamentów). Jest ponad nią, bo nikt nie miałby żadnej władzy, gdyby nie dano mu jej z góry (por. j 19,11). Ale jest też jakby poniżej, a raczej głębiej – jest jedyną władzą, która sięga głębi ludzkich serc. Papież Benedykt XVI w książce Jezus z Nazaretu pisał, że królestwo Chrystusa to nie królestwo w rozumieniu tego świata, ale to sam Chrystus. Jego władza, jak mówił papież, to władza Miłości ukrzyżowanej… nad ludzkim sercem. I nie ma większej władzy! Nie cuda, wskrzeszenia i uzdrowienia, ale krzyż jest najważniejszym dziełem naszego Króla. Tu najbardziej uniżył się i został wywyższony. Jak głosił prorok: „na Jego barkach spoczęła władza” (Iz 9,5c), tzn. krzyż. Uniżył się przed pogańskim władcą, a ten kazał zawiesić na krzyżu napis: „Król żydowski”. Uniżył się przed oprawcami, a oni dali Mu koronę z ciernia i berło – trzcinę. Jego tron to krzyż, który ukochał od maleńkości (na obrazie P. Stachiewicza siedzi nagusieńki na ziemi z krzyżykiem w rączce, gdy Ty, Matko, wieszasz pranie). Czy nie myślał ze wzruszeniem o krzyżu, gdy pod okiem Józefa, a potem już sam heblował drewniane bele? Gdy włożono na Niego krzyż, najpierw go ucałował, aż w końcu na nim zawisł i już nie oderwie od niego swych świętych rąk. Zabrali Mu tunikę, którą Mu utkałaś, a okrył Go królewski płaszcz purpurowy, utkany z kropel Najświętszej Krwi.  A jakie są wyroki tego Króla? Najpierw ofiarował się za swój naród (por. J 11,50), a dalej kanonizował i dał niebo nawróconemu łotrowi oraz prosił Ojca o przebaczenie tym, co nie wiedzą, co czynią, tzn. wszystkim. Ten Król nie będzie nas sądził, lecz słowo, które wypowiedział do nas (por. J 12,47n), czyli my sami w świetle Jego słowa. I jeszcze jeden wyrok: tak drogi naszym sercom dar Ciebie – Matki, a potem oddał swego ducha w ręce Ojca i skonał. Odtąd wiemy, że nasz Król nie cofnie się przed żadnym uniżeniem i ofiarą, aby nas ratować. Przyszedł bowiem powoływać grzeszników. Po to upadał na drodze krzyżowej, by objąć nas, gdy my będziemy upadać, po to dał się przybić do krzyża, by mieć dla nas już zawsze otwarte ramiona. Św. Paweł zapisał: „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20b). Odtąd nie grzech, a brak ufności jest przeszkodą w pojednaniu człowieka z Bogiem. Jeśli taki Król serc nie poruszy ludzkiego serca, to co je może poruszyć?… I Ty, Matko, jesteś również Królową serc. Św. Maksymilian pisał, że nazywamy Cię Królową, lecz trzeba dodać, że jesteś Królową serc, Królową miłości, że Twoje prawo to miłość, a Twoja potęga to miłość matczyna. Pewna wizjonerka wyznała, że w spotkaniu z Tobą czuła się jakby to ona była królową, a nie Ty – tak byłaś uniżona. A papież Franciszek ceni w Tobie wręcz rewolucyjną moc czułości i miłości, pokorę i delikatność, które są cnotami nie słabych, lecz mocnych, którzy nie potrzebują źle traktować innych, aby czuć się ważnymi (por. Evangelii gaudium 288). Dodajmy: to są cnoty prawdziwych królów i władców, cnoty samego Boga, Króla serc, i Jego świętych.

Uniżenie i wywyższenie o krok od nicości

Czy może być większe uniżenie niż unicestwienie? Czy nasz Król mógł uczynić coś jeszcze więcej dla zbawienia i pojednania ludzkości? Tak, pozostał w Eucharystii. Uniżył się do postaci „o krok od nicości”, byśmy mogli zbliżać się do Niego i wywyższać Go w swoim sercu i życiu, a przez to w naszym świecie. A wywyższamy Go, gdy klękamy przed Nim, przyjmujemy, adorujemy, uwielbiamy. A On, nawet gdy Go wywyższamy, jest wciąż tak uniżony, że bardziej nie można. I my, jako dzieci Boże, chcemy jak święci, uniżać się przed tronem naszego Boga i Baranka, modląc się: „Amen. Niech będzie wszystko jak chcesz, kiedy chcesz i w taki sposób, jaki Ty chcesz. Tobie, który czynisz wszystko z potęgą i słodyczą i który napełniłeś ziemię swoją rozmaitą łaską, błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!” (In sinu Jezu, por. Ap 7,10n). Ucz nas, Matko, uniżać się przed Panem wraz z Tobą, która nie ustajesz w nawoływaniu nas do modlitwy i pokuty w intencji pokoju w naszym niespokojnym świecie: „Drogie dzieci, Wichry zła, nienawiści i niepokoju wieją na ziemi, aby unicestwić życie [wielu ludzi]. Dlatego Najwyższy posłał mnie do was, abym was prowadziła na drogę pokoju i jedności z Bogiem i ludźmi. Wy, dzieci, jesteście moimi wyciągniętymi rękoma: módlcie się, pośćcie i wyrzeczenia ofiarujcie [w intencji] pokoju. [Pokój to] Skarb, którego pragnie każde serce. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (Medjugorie, 25.X.2023).

Październik 2023

Matka Mądrości rozmiłowanej w prostocie

Mamusiu Niepokalana, jesteś Matką Boga, który jest Najwyższą Mądrością, a zarazem miłuje prostotę i sam z miłości do nas, by nas pociągnąć do Siebie, przyjął najprostsze postacie swej Najświętszej Obecności wśród nas i w nas. W tym miesiącu, wypełnionym szelestem koralików różańca, modlitwą ludzi prostych i świętych, pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, które przejęło od swego Boga Jego prostotę i w niej ukrytą Bożą mądrość, tak głęboko, że przez wszystkie dni swego życia wypełnione było ufnym Fiat i radosnym Magnificat. Ucz nas tej prostoty i mądrości, byśmy odtąd ufnie przyjmowali wszystko, co dane nam będzie przeżywać w życiu, i zawierzali wszystko na przepadłe Bożej mądrości.

            Mądrość a wiedza

Od wieków nauka, wiedza i nowoczesność są uważane za przejaw mądrości i gwarant na udane, spełnione, dostatnie życie. W średniowieczu prekursorem nowoczesności w różnych dziedzinach był Kościół, m.in. tworzył pierwsze uniwersytety i był jedyną instytucją, troszczącą się o rozwój nauki i kultury. Jednocześnie ewangelizował. W okresie oświecenia nauka zaczęła odcinać się od Kościoła, odrzucając, przejmując lub wypaczając jego osiągnięcia. Dziś także deprecjonuje się moralne zasady i etyczne, z punktu widzenia Kościoła, metody, wypracowane w innych dziedzinach, m.in. w medycynie: np. promując nieetyczne sztuczne metody poczęcia ludzkiego życia, krytykuje się zarazem nowoczesną, opartą na nauczaniu Kościoła, Naprotechnologię, która nie tylko szanuje prawo Boże, ale także odnosi się z wielkim szacunkiem do sakramentu małżeństwa, godności poczętego dziecka i małżonków, formując ich do troski o płodność. Podważa się dziś nauczanie Kościoła, a przecież to Bóg jest Stwórcą człowieka, jego godności i płodności, instytucji małżeństwa i rodzicielstwa. I to Bóg wie, co jest dla człowieka dobre, a co złe. Wielu, którzy zaczynają zdobywać wiedzę, porzuca wiarę w Boga, ale ci, którzy zgłębili wielkość Bożego stworzenia i prawa nim rządzące, pełni podziwu wierzą, np. Einstein czy Kopernik. Bo wiedza to nie to samo co mądrość. Wiedza może wtrącić w pychę, dlatego psalmista ostrzega: „Mówi głupi w swoim sercu: Nie ma Boga… Bóg spogląda z nieba na synów ludzkich, chce znaleźć rozumnego, który szuka Boga” (Ps 53,2n). Mądry czerpie od Boga, który jedyny jest Mądrością. Św. Jan Paweł II w enc. Fides et ratio kreśli właściwą relację wiary i rozumu, dwu skrzydeł, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy, także tej przez duże P. Papież przekonuje, że gdy rozum nie potrafi czegoś wyjaśnić, winien zająć pokorną postawę wobec wiary i przyjąć to, co mówi Bóg. Ty, Matko, poznawałaś i podziwiałaś świat, wierząc, że pochodzi od Boga, że On nad nim czuwa i w nim działa. Wszystko przyjmowałaś z wdzięcznością jako dar od Boga, także Jego Syna. Tej postawy uczyłaś Go w czasie 30 lat ukrytego życia, a później On uczył jej swych uczniów. Dlatego do Was Obojga Kościół odnosi teksty o Mądrości – Towarzyszce Stwórcy, która, będąc arcydziełem Boga, uwielbia Go i wychwala Jego dzieła (por. Prz 8). Autorzy ksiąg Nowego Testamentu wprost nazywają Twego Syna „Mądrością Bożą” (np.1 Kor 1,24) i ukazują Jego działanie tożsame z dziełami Mądrości Boga, opisanymi w Starym Testamencie (np. Janowy prolog o zbawieniu – J 1).

            Mądrość to prostota

Nawet w świecie ludzi wiary mamy dziś trudność w rozpoznaniu prawdziwej mądrości. Wiele współczesnych nurtów teologii uznaje Boga za Stwórcę, ale jednocześnie głosi Go jako wielkiego Nieobecnego w naszym świecie, który jakoby się nim nie zajmuje. Na szczęście żyjemy w epoce świętych i genialnych papieży, którzy mówią o Bogu, idącym zawsze blisko nas, miłującym i zatroskanym o najmniejsze nasze sprawy. Śp. Benedykt XVI widzi moc Kościoła w małych wspólnotach, żyjących radykalnie Ewangelią, a mistykami nazywa prostych ludzi, którzy czytają Słowo Boże i po prostu nim żyją. Są wśród nich: doktorzy Kościoła, wskazujący skuteczne drogi zjednoczenia z Bogiem jak św. Teresa z Lisieux ze swoją „małą drogą”; ubodzy jak św. Franciszek ze swym umiłowaniem Ewangelii i „Miłości niekochanej”; „samarytanie” jak rodzina Ulmów z Markowej, którzy wiarę Bożemu Słowu, przy którym napisali zdecydowane ‘TAK’, potwierdzili najpierw przyjęciem siedmiorga dzieci, a potem oddaniem życia za prześladowanych sąsiadów; a nade wszystko Ty, Matko, Służebnico Pańska, z Twoją wiarą w słowa, powiedziane Ci od Pana, i wiernością tym słowom aż po krzyż – wbrew prawu i logice świata, w którym żyłaś.

            Modlitwa ludzi prostych

W naszym świecie inwazji obrazu i marginalizacji słowa, a jednocześnie zatrucia informacyjnego z powodu nadmiaru wiadomości, potrzeba wielkiej modlitwy, by odczytać z nich to, co jest naprawdę ważne, a nade wszystko, by poznać Boga i Jego zamysł miłości do świata i każdego człowieka. Jako skuteczne narzędzie duchowe na te i wszelkie inne bolączki społeczeństwa Leon XIII wskazywał różaniec, modlitwę umiłowaną przez licznych świętych, przynoszącą owoce świętości. Odmawiać różaniec to nic innego jak kontemplować z Tobą, Matko, oblicze Chrystusa. W liście Rosarium Virginis Mariae św. Jan Paweł II pisał, że różaniec skupia w sobie głębię całego przesłania ewangelicznego, którego jest jakby streszczeniem. Tu odbija się echem Twoja, Matko, modlitwa, Twoje nieustanne Magnificat za dzieło odkupienia, rozpoczęte przez Wcielenie Boga w Twym dziewiczym łonie. Przez różaniec niejako wstępujemy do Twojej szkoły, a Ty wprowadzasz nas w kontemplację piękna oblicza Chrystusa i doświadczanie głębi Jego miłości. Za pośrednictwem różańca czerpiemy łaski niejako wprost z Twoich rąk. Stanowi on także skuteczny środek apostolski, o czym przekonywał św. Maksymilian, pisząc: „Cały owoc naszej działalności w kierunku nawrócenia i uświęcenia dusz, zależy od modlitwy” oraz „Trzeba dużo cierpliwości i ufności w Niepokalanej, a w trudnościach dużo modlitwy, wzywania Jej przesłodkiego Imienia Maria, Zdrowaś Mario, a w trudniejszych i ważniejszych  wypadkach cała cząstka różańca nie zawadzi. Tak każda trudność czy cierpienie zamieni się w źródło zasług”. O. Kolbe wskazywał różaniec także jako drogę do poznania Ciebie i Twego Syna. Pisał: „W Lourdes Niepokalana przesuwa paciorki różańca i zachęca tym Bernadetkę do odmawiania go razem z Nią. Głęboka nauka, jak mamy zgłębić tajemnice Jezusowe od Jego zstąpienia na świat aż do ukoronowania na Królową nieba Tej, co Mu Matką była. Oto, jeżeli pragniemy wznieść się aż do Jej poznania i pokochania Jezusa, musimy, szepcząc Zdrowaś Mario i powtarzając Zdrowaś Mario, tajemnice te w zjednoczeniu z Nią rozpamiętywać”. Wiele lat temu mówiłaś, Matko, w Medjugorie: „To, do czego chcę was doprowadzić, to głębokie, nieustanne pragnienie Boga. Wszystkie modlitwy poruszają mnie bardzo, zwłaszcza codzienny różaniec”. Dlatego ta właśnie „maryjna modlitwa o sercu chrystologicznym” jest niezwykle skuteczna w jednoczeniu serca człowieka z Bożą Mądrością.

            Mądrość to prostota

Jak pisał Papież Polak, różaniec to modlitwa przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem. Oto na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Chrystusa. Jakbyśmy obcowali z Nim przez Twoje Serce, Matko. Zarazem w te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości; sprawy osobiste i naszych bliźnich. W ten sposób ta prosta modlitwa pulsuje niejako życiem ludzkim (por. RVM). I tak uczysz nas, Matko, naśladowania Twego Syna, który w swej boskiej mądrości dla nas stał się tak prosty: stał się jednym z nas, żył i pracował jak my, nauczał wielkich prawd Bożych w prosty sposób: przez obrazy z życia wzięte, zrozumiałe słowa, przypowieści i historie znane z dziejów Izraela. Nade wszystko przez własny przykład: przyjęcia całej kondycji ludzkiej, cierpienia i śmierci, a potem zmartwychwstania, by ostatecznie zostać z nami do skończenia świata w najprostszych z możliwych postaci: w  słowach, znakach i okruszynie Chleba – żywy, konający, zmartwychwstały i miłosierny. Oto nasz Bóg, który nie oślepia, nie przeraża, nie przymusza, ale wydaje się w nasze ręce i serca – na naszą niewdzięczność, obojętność, interesowność albo na naszą miłość, wdzięczność, uwielbienie. Oto mądrość i prostota Boga – Chleb Życia! „Jeśli Bóg staje się Chlebem, to już nic nie jest dla Niego niemożliwe” (kard. G. Ryś). I oto Bóg pragnie być w naszych sercach, nie tylko wśród nas, ale i w nas. Dziękujemy Ci, Matko, że nas przestrzegasz przed modernizmem i zapraszasz nieustannie do modlitwy – a wszystko dla naszego szczęścia: „Drogie dzieci! Wzywam was do intensywnej modlitwy. Modernizm chce wniknąć do waszych myśli i ukraść wam radość modlitwy i spotkania z Jezusem. Drogie moje dziatki, odnówcie modlitwę w waszych rodzinach, żeby moje matczyne serce było radosne jak w pierwszych dniach, gdy was wybrałam i modlitwa trwała dzień i noc, a niebo nie milczało, lecz obficie darowało temu miejscu pokój i błogosławieństwo. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (Medjugorie, orędzie z 25.IX.2023).

Wrzesień 2023

Matka Boga sprawiedliwego i miłosiernego

Matko Boga sprawiedliwego a  zarazem miłosiernego, wrzesień to miesiąc rocznic tragicznych wydarzeń w naszej Ojczyźnie, które pobudzają nas do modlitwy o miłosierdzie dla oprawców i ofiar ale też budzą pytania o możliwość sprawiedliwego rozliczenia przeszłości. Jest to także miesiąc, w którym świętujemy podwyższenie Krzyża Twego Syna i rocznicę objawienia koronki do Bożego Miłosierdzia. Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, wypełnione ufnym Fiat i radosnym Magnificat, nawet pod krzyżem Synaabyśmy i my w naszych sercach umieli pomieścić uwielbienie i wiarę zarówno w Bożą sprawiedliwość jak i nieskończone Boże miłosierdzie.

Bóg sprawiedliwy

Jedna z głównych prawd naszej wiary głosi, że Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Poznajemy tę prawdę z kart Biblii, gdy czytamy o wypędzeniu pierwszych rodziców z raju, o potopie, o wieży Babel i wielu innych wydarzeniach, w których jakby natychmiast zło było przez Boga ukarane. Również prawo, jakim żył naród wybrany, opierało się na zasadzie sprawiedliwości: „oko za oko, ząb za ząb”. Wydaje się, Matko, że i dziś wielu z nas myśli podobnymi kryteriami, bo oczekujemy, że Bóg ukarze tych, którzy źle czynią, lub choćby powstrzyma zło. Sami także odbieramy to, co trudne czy bolesne dla nas, jako Jego karę za nasze niewierności. W naszych relacjach z bliźnimi również kierujemy się tymi zasadami, robiąc w ten sposób różnice między ludźmi: i tak np. dla jednych jesteśmy życzliwi i pomocni, innym pomocy odmawiamy. W ten sposób stajemy się sędziami, a przecież jeden jest sędzia – Bóg. To prawda, że Bóg jest sprawiedliwy i ceni także nasze starania o sprawiedliwość, lecz tak mówi o tym naszym staraniu Twój Syn: „błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mt 5,6). Wzorem dla nas ma być sprawiedliwość samego Boga. Czyli jaka? Kościół naucza, że sprawiedliwość jest jedną z cnót kardynalnych i definiuje ją jako oddanie każdemu (i wszystkiemu) tego, co mu się należy: Bogu chwałę, miłość i zaufanie (będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca, duszy, umysłu i sił), człowiekowi szacunek i miłość (a bliźniego jak siebie samego), a stworzeniu szacunek i pełne naszej ascezy panowanie nad nim (por.Rdz 1,28n). W zewnętrznym przejawie jest to posłuszeństwo we wszystkim Bogu, Jego słowom, przykazaniom i natchnieniom. Matko, Ty uczyłaś się takiej postawy najpierw od Rodziców, sprawiedliwych i wiernych Bogu, pomimo wieloletniej hańby w oczach ludzkich, z powodu bezdzietności, a potem sama wierzyłaś Bogu zawsze, aż do całkowitego Fiat, także pod krzyżem. Naucz nas, Matko, tak przylgnąć do Boga jak dziecko, ponad to czujemy i rozumiemy, i przyjąć Jego plan na nasze życie i wszystkich, których stawia na naszej drodze?

            Sprawiedliwy i miłosierny

Sprawiedliwość Boga jest nierozłączna z miłosierdziem. Można nawet powiedzieć, że u Boga sprawiedliwość to miłosierdzie. Mówi o tym w wielu miejscach Biblia, nawet Stary Testament. Ty, Matko, zachowując w sercu Boże słowa, z pewnością rozważałaś też te Boskie przymioty. Czy już wtedy uwielbiałaś Boga za Jego sprawiedliwość i miłosierdzie? Co czułaś, gdy słyszałaś, że Bóg zaraz po grzechu Adama i Ewy obiecał ratunek w Synu Niewiasty, że rozciągnął tęczę i obiecał, że już nigdy nie będzie potopu, że upodobał sobie miłosierdzie, dlatego nasze grzechy odpuszcza i wrzuca w głębokości morskie? Co czułaś, gdy czytano u proroka, że Bóg pragnie naród wybrany i każdą osobę, która nie była Mu wierna, wyprowadzić na pustynię, mówić do jej serca i poślubiać ją przez sprawiedliwość i prawo, miłość i miłosierdzie, przez wierność (por. Oz 2)? Poznałaś Pana przez doświadczenie Jego sprawiedliwości i miłosierdzia najpierw w codziennym życiu, w słuchaniu Słowa i w modlitwie, a potem w Osobie Twego Syna, zwłaszcza w chwili Jego śmierci na krzyżu, gdyż tam właśnie odkupił nasze grzechy, zadość czyniąc Bożej sprawiedliwości, i otworzył dla nas swe Serce – źródło Bożego miłosierdzia. Jakże to trudna sprawiedliwość: samemu wziąć na siebie konsekwencje grzechów innych, nawet tych, których kochamy! Dobrem jest współczucie wobec grzeszących, wielką rzeczą jest świadczenie im konkretnej pomocy dla podniesienia z grzechu, ale heroizmem jest wzięcie na siebie ich win i kar – konsekwencji zła. I tylko ten, kto jest gotów oddać życie za bliźniego, ma prawo być sędzią, karcić i ćwiczyć, upominać i obciążać krzyżem. Takie prawo ma tylko Twój Syn. I odtąd zbawienia dostępują ci, którzy wierzą w Niego, w Jego odkupieńczą śmierć i zmartwychwstanie i przyjmują Go za swego Pana, tak jak Ty, Matko.

            Szaleństwo Bożego Miłosierdzia

Bóg w swym miłosierdziu posunął się do szaleństwa: nie tylko odkupił nas przez najhaniebniejszą śmierć, ale także założył Kościół i ustanowił sakramenty święte, przez które to odkupienie uobecnia się przez posługę grzesznych ludzi, na ołtarzach i w konfesjonałach całego świata. Ponadto zostawił swoje żywe, konające i zmartwychwstałe Serce pod postacią Hostii. W ten sposób spełnia swą obietnicę, że pozostanie z nami aż do skończenia świata. O szaleństwie miłosiernego Boga świadczą słowa Twego Syna, spisane przez św. Faustynę, choćby te, w których zaleca, by ustanowić święto Bożego Miłosierdzia, a wcześniej w czasie nowenny zanurzać w Jego miłosiernym Sercu kolejne grupy ludzi, w sumie wszystkich nas. Ponadto sam powiedział swej sekretarce: „Im większy grzesznik, tym ma większe prawa do miłosierdzia Mojego” (Dz 723). Pierwszej kanonizacji dostąpił dobry łotr, który zaledwie jednym aktem skruchy, wiary i prośby o niebo zasłużył na zbawienie. Ilekroć wyznajemy nasze grzechy, Bóg jak ojciec z przypowieści spieszy z miłosierdziem, nową szatą i pierścieniem, byśmy już nie adorowali swoich słabości, lecz uwielbiali Jego miłość. Na krzyżu Twój Syn modlił się: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Tak wstawił się za wszystkimi ludźmi, którzy będą aż do końca świata, czy wierzą czy też toną w grzechu. Bo tak naprawdę wszyscy mamy wobec Boga niespłacalny dług, dlatego potrzebujemy Jego przebaczenia, a On się nie męczy przebaczaniem. Ojciec św. Franciszek mówi, że Miłosierdzie jest imieniem Boga. Ty, Matko, znałaś wielkość Bożego Miłosierdzia, skoro w hymnie Magnificat wysławiałaś Boga za wielkie rzeczy, które już uczynił i które jeszcze uczyni, „pomny na swe miłosierdzie”. Wiedziałaś, że wszystko w świecie i w Twoim życiu jest darem Bożego miłosierdzia, dlatego sama także śpieszyłaś, by je nieść innym, jak w Ain Karim czy w Kanie, a dziś pomagając nam z nieba w niezliczonych naszych sprawach. Czynisz to z radością, bo to wola samego Boga, Tobie bowiem Bóg powierzył cały porządek miłosierdzia – jak mawiał św. Maksymilian. I czynisz to z miłością, bo tylko ten, kto kocha, czyni miłosierdzie z pośpiechem i radością.

Maryjna wyobraźnia miłosierdzia

Św. Jan Paweł w liście Novo millennio ineunte pisał, że dziś potrzeba nowej wyobraźni miłosierdzia, której istotą jest nie tyle to, co dajemy potrzebującym, ile nasze spojrzenie na nich – tak jak patrzy Bóg – z miłością. Ta wyobraźnia miłosierdzia pozwala dostrzec w człowieku ubogim bliźniego, stworzonego na obraz Boży i będącego dzieckiem Bożym, a udzielona pomoc ma być też dawaniem Boga. Papież Franciszek podkreśla, że kto nie daje Boga potrzebującym, ten daje za mało. Twoje czyny, Matko, są doskonałym przykładem takiej postawy. Ty we wszystkich ludziach widzisz Boże dzieci, braci Twego Syna, i pierwszym Twoim darem dla nich jest Twój Syn. Zaniosłaś Go Elżbiecie, podałaś pasterzom i mędrcom, Symeonowi i Annie, wskazałaś na Niego sługom w Kanie i apostołom, oczekującym na zesłanie Ducha Świętego. Gdzie Ty przychodzisz, tam działa Boży Duch. Dlatego Biblia nie mówi o tym, jak pomagałaś Elżbiecie, i mówi nawet, że wróciłaś do domu przed samym porodem, natomiast opowiada o waszym spotkaniu w Duchu Świętym i wspólnym uwielbieniu Boga. Nie mówi nic o Twojej pracy na weselu, ale o Twojej modlitwie do Syna i poleceniu, jakie dałaś sługom. Nie mówi o Twoim zabieganiu wśród apostołów w wieczerniku, ale o tym, że razem trwaliście jednomyślnie na modlitwie (Dz 1,14). Milczenie o tych zwykłych zajęciach nie świadczy, że ich nie było, ale podkreśla wagę modlitwy i relacji z Bogiem. Biblia nie wspomina, że mówiłaś cokolwiek Józefowi po zwiastowaniu – może dlatego, że pewne sprawy musi wyjaśnić sam Bóg. Podobnie mogło być z Zachariaszem. Pod krzyżem nie mówiłaś nic do oprawców, ale cierpiałaś z Synem, a nawet chciałaś z Nim umrzeć, a wszystko z miłości do Niego i do tych, za których umierał. Ty, Matko Miłosierdzia, czekasz na najmniejszy akt dobrej woli i modlitwy, by wstawić się za grzesznikiem u Syna. Św. Maksymilian mawiał, że gdyby szatan raz wymówił Twoje imię, od razu znalazłby się w niebie. Tak wielkie jest Twoje miłosierdzie! Dlatego i my chcemy wzywać Twoje święte Imię i czynić, co do nas mówisz: „Drogie dzieci! W tym czasie łaski zapraszam was do modlitwy sercem.  Niech wasze serca, drogie dzieci, wzniosą się w modlitwie ku niebu, aby wasze serce mogło poczuć Boga miłości, który was uzdrawia i kocha was bezgraniczną miłością. Dlatego jestem z wami, aby was prowadzić na drodze nawrócenia serca. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie!” (Medjugorie 25.VIII.2023)

Sierpień 2023

Matka Boga prawdziwej przemiany

Mamusiu Niepokalana, Matko Boga przemieniającego wszystko, dokonującego zawsze prawdziwie dobrej przemiany, która nie niszczy lecz stwarza, nie degraduje lecz udoskonala, nie upadla lecz uświęca… Świat i człowiek podlegają ciągłym zmianom, a Bóg czuwa, by zło, brzydota, śmierć nie pochłonęły dobra, piękna, życia. Twój Syn, Matko, przez którego wszystko się stało i wszystko się dzieje, w którym żyjemy i jesteśmy, stał się jednym z nas i poddał się tym wszystkim przemianom, które my przeżywamy. Byłaś przy Nim najdłużej i widziałaś jak ratował nasz świat i nas przed złem i unicestwieniem. Prowadź nas, Matko, drogą tych przemian, których pragnie dla nas Bóg, byśmy stali się Jego uczniami i świadkami Jego mocy i miłości wobec świata, w którym przyszło nam żyć.

          Bóg, który dla nas się przemienił…

Nasz Bóg ma niepojętą moc przemiany, której dokonał najpierw w sobie samym. Tak nas ukochał, że dla nas stał się człowiekiem, sługą, grzechem, a potem zbawieniem. Syn Boży, a zarazem Twój Syn, Matko, istniejąc w postaci Bożej, uniżył się: stał się jednym z nas, przyjął postać sługi, posłuszny aż do śmierci na krzyżu, oddał za nas życie i umarł, dlatego Bóg wywyższył Go przez zmartwychwstanie i wniebowstąpienie (por. Flp 2,6n). Dzięki tej przemianie stał się dla nas na zawsze życiem i zmartwychwstaniem, Zbawicielem i Panem, Słowem i Chlebem Życia. Dzięki niej pozostaje z nami aż do skończenia świata: w Kościele, w Słowie Bożym, w sakramentach, zwłaszcza w Eucharystii. Bóg z miłości do nas dokonał największej przemiany: daleki stał się bliski każdemu z nas. Jest to bliskość Ojca, który towarzyszy swojemu ludowi i każdemu z nas. Żaden Bóg nie jest tak bliski człowiekowi. „Któryż naród ma bogów tak bliskich jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy?” (Pwt 4,7). Jako tak bliski, Bóg pozwolił niektórym doświadczyć tej bliskości, okazując swą moc, gdy uzdrawiał, wskrzeszał, wyrzucał złe duchy, a czasem wprost przemieniając się wobec nich jak na górze przemienienia, kiedy umacniał swych uczniów na czas Jego męki, a później podczas spotkań po zmartwychwstaniu. I my możemy widzieć Go przemienionego, gdy adorujemy w Hostii Jego Serce – Bramę niebios, jeśli tylko zechcemy porzucić stawianie zbędnych namiotów (por. Mk 9,5n). Ty, Matko, miałaś łaskę przebywać w wyjątkowej bliskości z Synem Boga, a Duch Święty, który Cię zacieniał, wciąż objawiał Ci Boże tajemnice. Przeżyłaś Jego wcielenie i narodzenie, 30 lat ukrytego życia na łonie rodziny, a później Jego śmierć i zmartwychwstanie. Widziałaś i słyszałaś aniołów w Nazarecie i w Betlejem, byłaś świadkiem cudów, które czynił, a potem spotkałaś Go już zmartwychwstałego. Czy przemieniał się wobec Ciebie jak wobec uczniów na Górze, czy widziałaś Jego przemienione Boskie Oblicze? A może nie było to konieczne, bo przecież to Ty, jak nikt, wierzyłaś, że spełnią się słowa, powiedziane Ci od Pana? (por. Łk 1, 45n)?

          Bóg, który nas przemienia…

Nasz Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, wyznaczył nam zadania do spełnienia, przygotował wszystkie dobre czyny, które my, jako słudzy niekonieczni, mamy tylko wypełnić, i przeznaczył nas do świętości, do swojej chwały. Przez swego Syna powiedział nam, co mamy czynić: słuchać Go, pełnić Jego wolę, spożywać Jego Ciało i Krew, głosić Ewangelię, świadczyć o Nim wobec świata. Jeśli tylko pozwolimy, On sam nas obdarza łaskami i przemienia, byśmy się stali nieskalani przed Jego Obliczem. Dlatego Świętych czcimy nie dla nich samych, ale wychwalamy w nich Boga, który wielkich rzeczy dokonuje w słabych ludziach. Choć sam jest w nas Sprawcą chcenia i działania zgodnie z Jego wolą (por. Flp 2,13n), to jednak czeka na nasze zaufanie i dobrą wolę. Kto czyni wszystko, co Bóg chce, bez szemrań i wątpliwości, ten pozwala Bogu przemieniać siebie, staje się bez zarzutu i bez winy wobec Niego, Jego nienagannym dzieckiem (por. Flp 2,14n) – po prostu świętym. Wielu Świętych przyjęło dar przemiany i wróciło naprawdę z „dalekiej podróży”, podniosło się z głębokich grzechów do wielkiej świętości, doskonałego zjednoczenia a nawet zaślubin z Bogiem – jak św. Paweł, św. Maria Magdalena, św. Augustyn. Niektórzy pozostali nieznani światu, inni w sposób widoczny dla świata stali się podobni do swego Mistrza, jedni modląc się lub czyniąc miłosierdzie wobec potrzebujących, inni nosząc stygmaty jak św. Franciszek czy św. o. Pio, albo oddając życie za bliźnich jak św. Maksymilian, Twój rycerz, Matko, który w bunkrze głodowym z rozpromienioną twarzą podał rękę śmiercionośnemu zastrzykowi…

          Największa przemiana – nawrócenie

W chwili przyjęcia Chrztu św. Bóg uwalnia nas od grzechu pierworodnego i zamieszkuje w nas, lecz nadal pozostaje w nas skłonność do grzechu. Dlatego najważniejszym naszym zadaniem życiowym jest stałe nawracanie się – możemy powiedzieć „mozolny chrzest”. To największa przemiana, jaka może dokonywać się w człowieku, a sprawia ją sam Duch Święty. Niektórzy mówią o dwóch etapach nawrócenia w życiu chrześcijanina: pierwsze od grzechów ciężkich do życia w łasce uświęcającej, drugie od życia w łasce do dziecięctwa Bożego. Do zbawienia wystarczy to pierwsze, ale może ono wynikać jedynie z lęku przed potępieniem, z tradycji lub z przymusu wypełnienia Bożych przykazań – jakby jakieś minimum obowiązków wobec Boga i ludzi. Drugie jest prawdziwym nawróceniem, wejściem w intymną, zażyłą, miłosną relację z Bogiem. Takiej postawy pragnie On od nas. Jeśli nie staniemy się jak dzieci, nie wejdziemy do królestwa Bożego – mówił Twój Syn – a zarazem wysławiał Ojca, że objawił Boże tajemnice tym, co są jak dzieci (por. Mt 11,25n). A drugi Twój syn św. Jan przekonywał, że już jesteśmy dziećmi Boga, a kiedyś, gdy się On objawi, będziemy do Niego podobni, święci jak On (por. 1 J 3,1n). Czyż to nie piękna przemiana i perspektywa?! Prawdziwy chrześcijanin to ktoś, kto już tu na ziemi żyje w ramionach Ojca, Jemu powierza swe troski, w Nim pokłada nadzieję, unika grzechów nie z lęku, lecz by nie zasmucać Ojca, za to pragnie Mu sprawiać radość, dziękuje i uwielbia, nawet wtedy gdy znajdzie się w „piekle na ziemi”, np. w obozie zagłady – jak św. Maksymilian. Świadkowie wspominają jak się modlił, jak pocieszał współwięźniów, jak dzielił się chlebem, jak opowiadał o życiu Trójcy Świętej i Twojej miłości, Matko. A w liście do Mamy napisał: „Moja Kochana Mamo… U mnie jest wszystko dobrze… bądź spokojna o mnie i o moje zdrowie, gdyż dobry Bóg jest na każdym miejscu i z wielką miłością pamięta o wszystkich i o wszystkim”. Uczył się tej postawy od Ciebie i żył, patrząc w niebo. Mawiał: „Życie krótkie, cierpienie krótkie, a potem niebo, niebo, niebo” i śpiewał: „Wkrótce już ujrzę Ją w ojczyzny mej błękicie, mą radość, miłość, życie, Maryję, Matkę mą, w niebie, w niebie”. Tak żył ten, który oddawał się Tobie, Matko, cały, jako Twoja rzecz i własność, byś Ty go uformowała na wzór Twego Syna, który nie umarł lecz oddał swoje życie za nas…

Niepokalana a nasze nawrócenie

Św. Maksymilian podkreślał, Matko, Twoją niezastąpioną rolę w nawróceniu każdego człowieka. W jednej z modlitw dziękował Bogu za dary Jego miłości: za stworzenie człowieka i świata, za wcielenie Bożego Syna, za Jego obecność Najświętszym Sakramencie i jednoczenie się z nami w Komunii św. A dalej pisał: „I cóż dać jeszcze mogłeś, o Boże, oddając mi już siebie samego na własność?… Serce Twe miłością ku mnie płomienne podyktowało Ci dar jeden jeszcze… Ty nam dziećmi stać się przykazałeś, jeżeli chcemy wnijść do Królestwa niebieskiego. A wiesz, że dziecku potrzeba matki: sam ustanowiłeś prawo miłości takie. Dobroć i miłosierdzie Twoje stwarza nam więc Matkę – uosobienie Twej dobroci i Twej miłości bezgranicznej – i pod Krzyżem na Golgocie nam Ją i Jej nas oddaje… I postanawiasz, o miłujący nas Boże, by Ona wszystkich łask Twoich Szafarką wszechwładną i Pośredniczką była – Jej niczego nie odmówisz, jako i Ona również nic nikomu odmówić niezdolna”. O. Kolbe był przekonany, że gdzie Ty wejdziesz, Matko, tam łaskę nawrócenia i uświęcenia wypraszasz, i że Duch Święty, Sprawca nawrócenia, nie działa inaczej jak tylko przez Ciebie, swą Niepokalaną Oblubienicę. To On pobudza serca do słuchania Boga, do zgody na Jego plany i do pełnienia Jego woli, do służby i uwielbienia – jak to czynił w Tobie, a teraz czyni w nas, którzy się Tobie zawierzamy, bo gdzie Ty jesteś, tam zstępuje Duch Święty i tam niebo się staje. Jesteś nam, Matko, pomocą i wzorem. Kościół ogłosił dogmat o Twoim wniebowzięciu, by po strasznych wojnach XX w. ożywić w nas nadzieję na niebo. Ciebie Bóg już wziął do nieba, ale posyła Cię też na ziemię, dlatego jesteś z nami i pomagasz nam się nawracać, o czym zapewniasz nas np. w orędziach z Medjugorie. Dziękujemy Ci, Matko, za Twoją miłość, pomoc i słowa pociechy: „Drogie dzieci! W tym czasie łaski, w którym Najwyższy posyła mnie do was, abym was kochała i prowadziła drogą nawrócenia, ofiarujcie wasze modlitwy i ofiary, za wszystkich, którzy są daleko i nie poznali Bożej miłości. Dziatki, bądźcie świadkami miłości i pokoju dla wszystkich niespokojnych serc. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.07.2023).

Lipiec 2023

Matka Boskiego Siewcy

Mamusiu Niepokalana, Matko Boskiego Siewcy, wakacje to dla wielu czas odpoczynku na łonie natury, dla innych – czas ciężkiej pracy na roli. Zarówno jedni jak i drudzy są blisko Bożego stworzenia i mogą z dóbr widzialnych poznać Tego, który jest – Twórcę i Władcę, bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (por. Mdr 13,1n). Bóg stworzył człowieka i świat, wypowiadając Słowo, i nadal stwarza i utrzymuje go w istnieniu przez Słowo, bo przez Słowo wszystko się stało (por. J 1,1n) i nadal się staje. Nasz Bóg jest od początku i na zawsze hojnym Siewcą, który wciąż rzuca ziarno słowa w świat i w ludzkie serca, by człowiek, korona Bożego stworzenia, wydał najpiękniejszy i najważniejszy plon – nawrócenia i świętości. Pomóż nam, Matko, otwierać serca i umysły przed Boskim Siewcą, byśmy słuchali Jego słowa i wierzyli, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, i abyśmy wydali obfity plon naszej wiary i miłości.

          Potęga Słowa Bożego

W naszym świecie słowo, także Słowo Boga, które ma moc stwórczą, jest na różne sposoby zagłuszane. Znawcy mediów twierdzą, że inwazja obrazu powoduje marginalizację słowa, a wielość słów powoduje zatrucie informacyjne słuchaczy. Jednak, kto oderwie się od dzieł ludzkich rąk, zwłaszcza mediów, może doświadczyć potęgi działania Bożego słowa w naturze i zachwycić się pięknem stworzenia: majestatem gór i bezkresem morza, wschodami i zachodami słońca, poranną jutrzenką i gwieździstym niebem, blaskiem słońca i księżyca, kolorami i kształtami fauny i flory, zmiennością pór roku i zjawisk pogodowych itp. Te wszystkie cuda możemy podziwiać, bo Bóg najpierw wypowiedział słowo: „Niech się stanie”. Ty, Matko, widziałaś je nie tylko tam, gdzie żyłaś na co dzień, ale gdy chodziłaś do Jerozolimy, do Ain Karim, po drodze i podczas pobytu w Egipcie. Co czułaś, gdy widziałaś te różne cuda natury? Ewangeliści nie piszą o tym, ale może czułaś to, co włożył autor biblijny w usta Mądrości, małej dziewczynki, która towarzyszyła Bogu, gdy stwarzał ziemię i ocean, morze i źródła wód, góry, pagórki i pola, niebo i obłoki? Oto te słowa: „Pan mnie stworzył swe arcydzieło… Ja byłam przy Nim mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim, igrając na okręgu ziemi” (por. Prz 8,22n). Czy nie dlatego byłaś Bogu rozkoszą, że radowałaś się i uwielbiałaś Go za wielkie rzeczy, które czynił, a co później wypowiedziałaś w Magnificat? Czy nie dlatego byłaś Mu mistrzynią, że przede wszystkim byłaś uczennicą? Ty, która jesteś Arcydziełem Boga, nie ustajesz w słuchaniu i rozważaniu Jego słowa, którym Ciebie szczególnie obdarował, gdy uczynił Cię Matką Bożego Syna – Słowa Wcielonego…

          Słuchaj, Izraelu… bo Bóg mówi

Pewien kapłan zapytał zebranych na modlitwie w kościele: Dlaczego mamy słuchać Boga? I sam odpowiedział: Bo Bóg mówi! To wystarczający powód: Bóg mówi. Zanim Bóg dał ludowi przykazania, wezwał go do słuchania Bożego słowa: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach” (Pwt 6,4n). Izraelici, pamiętając o tym Bożym wezwaniu, nosili np. na ramieniu filakterie z fragmentami Tory, jednak często nie słuchali Boga, dlatego Bóg ich upominał przez proroków, np.: „Przeklęty człowiek, który nie słucha słów tego przymierza, jakie dałem przodkom waszym… Słuchajcie głosu mojego i postępujcie według tego, co wam rozkazałem! Będziecie moim ludem, Ja zaś będę waszym Bogiem, abym mógł wypełnić przysięgę złożoną przodkom waszym… Oni jednak nie usłuchali” (Jr 11,3n). A ci, którzy słuchali Boga i wypełniali Jego wolę, stawali się błogosławieństwem dla innych jak Abraham (por. Rdz 12,2n; 22,16n), a potem Ty, Matko (por. Łk 1,41n). Bo Ty obrałaś tę jedyną potrzebną i zarazem najlepszą cząstkę, o której Twój Syn mówił do Marty i Marii w Betanii (por. Łk 10,38), i nie zostałaś jej pozbawiona. Nie nosiłaś filakterii, ale zachowywałaś i rozważałaś słowa Boże w sercu tak głęboko i wiernie, że stawały się dla Ciebie i innych światłem i życiem. Nie tylko sama wypełniałaś słowa Boże, ale uczyłaś innych czynić wszystko, co mówi Twój Syn, jak sługi na weselu w Kanie i słuchaczy Twego Syna, mówiącego, kto jest Jego matką, siostrą, bratem…

         Słowo Boga skuteczne i żywe

Co Bóg mówi, na pewno się stanie. U proroka Izajasza znajdujemy wyznanie Boga o skuteczności Jego słowa: „Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55,10n). Tak to Boski Siewca sieje słowo, które przebywa długą drogę, by w końcu ludzki siewca miał nasiona do siewu, a każdy człowiek chleb do spożycia. Natura jest uległa Bogu i prawom, które jej nadał. Człowiek natomiast otrzymał od Stwórcy wolną wolę i często bywa, że odrzuca Jego słowo. Wtedy Bóg przygotowuje nowy plan i inną drogą doprowadza do końca swoje zamysły. I tak np., gdy Adam i Ewa zawiedli, Ty, Matko, i Twój Syn wypełniliście wolę Ojca do końca. Podobnie wszyscy święci są dowodem wierności i hojności Boskiego Siewcy i mocy Jego słowa, które jest „żywe…, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12), zdolne przemienić nawet największego złoczyńcę w wielkiego świętego, jeśli się tylko podda jego mocy. Ty, Matko, znasz tajemnice takich dusz, bo wyprosiłaś i widziałaś przemianę niejednego zagubionego człowieka, a może nawet nas wszystkich, Ciebie bowiem Twój Syn każdemu z nas dał za Matkę…

          Siewca wyszedł siać… (Mt 13,3n)

Obraz siewcy był bliski Izraelitom. Ty, Matko, także znałaś realia pracy rolnika, może sama brałaś udział w siewie i zbiorach. Wiedziałaś, jak wiele zależy tu od Boga, że „nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg” (por. 1 Kor 3,7). Twój Syn wybrał obraz siewcy, by opowiedzieć o hojności Boga, mocy Jego słów oraz kondycji ludzkich serc, w które Bóg je wsiewa (por. Mt 13,3n). Siewca jest doskonały, ziarno – najwyższej klasy i siew trwa nieustannie, zawieść może tylko gleba – ludzkie serce. Gdy ziarno pada na drogę (dziś powiemy: na trasę szybkiego ruchu), zostaje zdeptane, zniszczone. Wielu, nawet wierzących, działając wiele dobra, wpada w pułapkę aktywizmu i daje innym odczuć swą wyższość, nie pytając, czego Bóg od nich oczekuje. Cokolwiek robimy dla Pana, winno to wypływać ze słuchania Jego słowa. Troszcząc się o wiele jak Marta, można utracić najlepszą cząstkę. Inni z radością przyjmują słowa Boga, ale nie mają korzeni, bo nie przyjmują Jego prawa w całości, lecz wybierają to, co im pasuje, i są niewzruszeni jak skała w swych poglądach niezgodnych z Bożymi przykazaniami, np. dotyczącymi obrony życia czy etyki małżeńskiej. Są i tacy, którzy mając wiele problemów, sami próbują im zaradzić, bo nie potrafią zaufać Bogu. Na modlitwie proszą tylko o to, co sami uważają za ważne, lub łudzą się, że bez Boga osiągną szczęście, bogactwo i sławę. I tak słowo Boże zostaje w nich zagłuszone. Ale są też tacy, którzy przyjmują od Boga wszystko, pozwalają się Mu prowadzić i przemieniać, i działać przez nich dla zbawienia innych. Mają serca żyzne: rozmodlone, czasem przeorane cierpieniem, tęskniące za Bogiem i otwarte na Jego słowa, słuchają i wypełniają je. Zapominając o sobie, starają się rozumieć dzień po dniu, co jest wolą Pana, a jeśli nie rozumieją, zawierzają się Mu na przepadłe. Tak było z Tobą, Matko. W Tobie Boski Siewca odnalazł raj, za którym tęsknił, otwarty ogród, zasiał Słowo, a Ono wydało najpiękniejszy Owoc: stało się Ciałem…

          Aż dotąd doszedł Bóg… (z poezji Karola Wojtyły)

Dzięki Twojemu Fiat, Matko, Boski Siewca stał się Bosko-ludzkim Siewcą, potem Boskim Ziarnem, które obumarło i zmartwychwstało, i w końcu Chlebem życia. „Aż dotąd doszedł Bóg i zatrzymał się o krok od nicości, tak blisko naszych oczu” – pisał poeta o Bogu, który uczniom łuskającym ziarno wskazywał na kłosy i prosił: „Uczcie się, najmilsi, ode mnie tego ukrycia, Ja, gdzie ukryłem się, trwam”. Uproś nam, Matko, taką przemianę serc, byśmy słuchali i wypełniali, co Bóg do nas mówi, byśmy widzieli Go we wszystkim i uwielbiali za cuda natury i za Jego żywe Serce w Najświętszej Hostii, za wielkie rzeczy, jakie nam czyni, i łaski, jakich nam udziela. Dziękujemy, że jesteś z nami i modlisz się za nas, jak zapewniasz nas w orędziu z Medjugorie z 25.VI.2023: „Drogie dzieci! Najwyższy pozwolił mi być pośród was, modlić się za was, być waszą Matką i waszym schronieniem. Dzieci, wzywam was, powróćcie do Boga i modlitwy, a Bóg wam obficie pobłogosławi. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Czerwiec 2023

Matka Boga obecnego wśród nas

Mamusiu Niepokalana, Matko Boga obecnego wśród nas, oto napełnieni Duchem Świętym zmierzamy ku uroczystościom Trójcy Przenajświętszej oraz Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. To Duch Święty oświeca nasze umysły, a serca napełnia wiarą w te największe tajemnice i znaki Bożej obecności wśród nas. Bóg w Trójcy jedyny objawił się Tobie, Matko, w zwiastowaniu, Twoim rodakom – w chwili chrztu Twego Syna w Jordanie, a osobno Jezus mówił o Ojcu i Duchu apostołom. Odtąd każde pokolenie chrześcijan szuka Boga i staje przed tą niepojętą dla ludzkiego rozumu tajemnicą istoty i obecności Boga w świecie. Pomóż nam, Matko, otwierać serca i umysły dla Boga, który był, jest i przychodzi, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, byśmy wierzyli, że nie zostawił nas sierotami, że jest z nami, jak obiecał, aż do skończenia świata, bo nas kocha.

Jedyny prawdziwie Obecny

Dziś wielu żyje tak, jakby Boga nie było. Inni mówią o Bogu jak o wielkim Nieobecnym, który wprawdzie stworzył świat, ale go opuścił i pozostawił na pastwę ślepego losu. Tymczasem św. Paweł głosił Ateńczykom, że nieznany Bóg, któremu zbudowali ołtarz, jest Bogiem, który stworzył świat i wszystko na nim, który jest Panem nieba i ziemi i nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko… w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy… (por. Dz 17,24n). Oto Bóg jest obecny w świecie, który stworzył, bardziej obecny niż my sami, którzy siebie widzimy i doświadczamy namacalnie. My jesteśmy obecni Jego obecnością, bo od Niego mamy z chwili na chwilę życie i oddech i wszystko. Św. Paweł potwierdzi swoją katechezę z areopagu, pisząc o Twoim Synu: „On jest obrazem Boga niewidzialnego… bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi… Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,15n). O Twoim Synu św. Jan w prologu swej Ewangelii napisał: „Na początku było Słowo… i Bogiem było Słowo… Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,1n). Bóg zatem działa w naszym świecie, szanując jednak naszą wolną wolę, którą nas obdarował w chwili stworzenia. Ty, Matko, wierzyłaś w Boga obecnego i działającego w świecie i w historii Twojego narodu, dlatego zapragnęłaś już u początku swego świadomego życia ofiarować się Jemu i Jego zamysłom miłości jako Jego służebnica.

          Obecność Miłująca

Wielu nawet wierzących uważa, że Pan Bóg jest surowym sędzią, który daje przykazania, a potem tylko czyha na nasze błędy i karze za nasze upadki np. przez zsyłanie nam cierpień. Tymczasem już Stary Testament ukazuje nam Boga jako czułego Ojca. Od początku Bóg obdarowuje człowieka niezwykłymi darami i zaprasza do wspólnoty z sobą, a przykazania daje zawsze dla dobra i szczęścia człowieka. Prorok Izajasz, tuż po pieśni Sługi Jahwe o Jego męce za nasze grzechy, snuje wzruszającą pieśń o Miłości Pańskiej, w której Pan Bóg jak małżonek zapewnia o swojej wieczystej miłości do swego ludu i każdego człowieka. Mówi: „Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem” (Iz 54,7n). Na koniec Bóg zapewnia, że Jego miłość nie odstąpi od nas nigdy, choćby góry ustąpiły i pagórki się zachwiały (por. Iz 54,10). By nam uświadomić, jak wielka jest Jego miłość do nas, porównuje ją do miłości matki, która kocha syna swego łona, ale nawet gdyby ona zapomniała o nim, On o nas nie zapomni, bo wyrył nas na swoich dłoniach (por. Iz 49,15n). Bóg nas kocha jak swoje dzieci: uczy chodzić, bierze na ramiona, troszczy się i pociąga nas ludzkimi więzami miłości, podnosi do swego policzka, schyla się ku nam, karmi (por. Oz 11,3). Ozeasz zapewnia, że Bóg w swej oblubieńczej miłości do swego ludu i każdej duszy chce ją wyprowadzić na pustynię i mówić jej do serca, i poślubiać sobie na wieki, przez sprawiedliwość i prawo, miłość i miłosierdzie, przez wierność, a wtedy pozna Pana (por. Oz 2,16n). Dlatego św. Paweł pisał, że jest pewien, że ani śmierć, ani życie, ani żadne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym (por. Rz 8,38n). Ty, Matko, jak nikt poznałaś i uwierzyłaś miłości, którą Bóg ma ku nam, dlatego uwielbiałaś Go za wielkie rzeczy, jakie Tobie i wszystkim nam uczynił, posyłając swego Syna, aby zbawił świat.

          Obecność najofiarniejsza

Hojny Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo i dla nas stworzył piękny świat, byśmy go zaludniali i czynili sobie poddanym. I choć człowiek w swej pysze i braku ascezy niszczy ten świat, a nawet pozwolił się szatanowi wciągnąć w trzy najstraszniejsze wojny w łonie ludzkiej rodziny: wojnę rodziców przeciw dzieciom (aborcję), wojnę dzieci przeciw rodzicom (eutanazję) i wojnę przeciw sobie (antykoncepcję), to jednak Dobry Bóg wciąż ofiarnie obdarza rodzinę ludzką nowymi dziećmi i utrzymuje świat w istnieniu. Ale nie zatrzymał się na tym: posłał na świat swego Syna, by podzielił we wszystkim, oprócz grzechu, nasz los i złożył ofiarę ze swego życia dla odkupienia naszych win – ofiarę doskonałą, która trwa, bo w każdej chwili gdzieś na świecie za sprawą Ducha Świętego sprawowana jest Eucharystia, czyli uobecniana Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie. Będzie ona trwać aż do skończenia świata i zawsze za całą ludzkość. To Ciało, które składa w ofierze za nas, otrzymał, Matko, od Ciebie, stąd gdzie sprawuje się Eucharystię, Ty jesteś obecna, ofiarujesz się wraz z Synem i wstawiasz się za nami jak za nowożeńcami w Kanie… I jesteś nam Matką, bo Ten, który obiecał nam, że nie zostawi nas sierotami, dał nam Ciebie za Matkę…

          Obecność najcichsza

Twój Syn, Matko, obiecał, że będzie z nami aż do skończenia świata. Jest z nami w swym Kościele, w Bożym Słowie, sakramentach świętych, w Eucharystii, która jest źródłem, szczytem i centrum życia Kościoła i każdego chrześcijanina. Jego obecność jest tak cicha i dyskretna, że tylko wiara może wejść w głąb tych rzeczywistości i zobaczyć pod postacią znaków Bożą obecność i działanie. Nad Jordanem Twój Syn cicho stanął w kolejce po chrzest i pokornie prosił proroka, by spełnił swą powinność. Może nikt by się nie dowiedział, że Syn Boga jest obecny w tłumie, gdyby nie głos Ojca. Na weselu w Kanie tylko niewielu wiedziało, że to Twój Syn nakazał napełnić stągwie wodą, i nikt nie był świadkiem jej przemiany w wino. Film The Chosen ukazuje tajemnicze wzruszenie Twego Syna w chwili dokonywania tej przemiany jakby właśnie rozpoczynał składanie ofiary z siebie… Wcześniej w równie przejmującej rozmowie Ty prosiłaś Go o pomoc, a gdy się wzbraniał, mówiąc: „Jeszcze nie nadszedł mój czas”, Ty zapytałaś: „Jeśli nie teraz, to kiedy?” Po chwili Wasze uśmiechy i pełne miłości spojrzenia ujawniły, że Syn przyjął Twoją prośbę… Fikcja filmowców? Może, ale te wydarzenia łączył z sobą także św. Jan Paweł II (Ecclesia de Eucharistia 54): „Nasze powtarzanie dzieła Chrystusa z Ostatniej Wieczerzy, które jest wypełnianiem Jego nakazu: ‘To czyńcie na moją pamiątkę!’, staje się jednocześnie przyjęciem zaproszenia Maryi do okazywania Mu posłuszeństwa bez wahania: ‘Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie’ (J 2,5). Z matczyną troską, poświadczoną podczas wesela w Kanie, Maryja wydaje się nam mówić: ‘Nie wahajcie się, zaufajcie słowu mojego Syna. On, który mógł przemienić wodę w wino, ma moc uczynić z chleba i wina swoje Ciało i swoją Krew, ofiarując wierzącym w tej tajemnicy żywą pamiątkę swej Paschy, aby w ten sposób uczynić z siebie <chleb życia>’”. Jesteś dla nas, Matko, przez wiarę oraz posłuszeństwo Słowu Syna i Magnificat wzorem postawy eucharystycznej: „Przyjmowanie Eucharystii – pisze papież – musiało oznaczać dla Maryi niejako powtórne przyjęcie w Jej łonie serca, które biło rytmem Jej serca” (EdE 56). I jeszcze jedna myśl papieża: „Pan Jezus przed swoją śmiercią powierzył Maryi św. Jana, a w jego osobie nas wszystkich. Także św. Jan otrzymał polecenie, aby przyjął do siebie Matkę Pana. Właśnie to wydarzenie, testament Chrystusa z Krzyża, uobecnia się w każdej Mszy św. Stąd też w każdej Mszy św. jesteśmy polecani opiece Matki Bożej, ale też wezwani do tego, abyśmy Ją do siebie przyjęli, powierzyli siebie Maryi” (EdE 57). I tak, Matko, Twoja obecność staje się dopełnieniem miłosiernej obecności Syna i całej Trójcy Świętej w świecie i w Kościele, bo jesteś, jak pisał św. Maksymilian, „jakby dopełnieniem” Trójcy Świętej. Obecna jesteś w nabożeństwach, modlitwie, wizerunkach, ale jak widać z nabożeństwa I sobót, pragniesz, byśmy postępowali w codzienności tak jak Ty, naśladowali Twoje postawy, pragnienia, dążenia, miłość, ofiarność, delikatność, łagodność i powierzali się Tobie. A Ty, jak obiecujesz nam nieustannie, jesteś wtedy z nami: „Drogie dzieci! Wzywam was, abyście poszli na łono natury i modlili się, aby Najwyższy mówił do waszego serca i byście poczuli moc Ducha Świętego, abyście dawali świadectwo miłości, którą Bóg ma dla wszelkiego stworzenia. Jestem z wami i oręduję za wami. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”(Medjugorie, orędzie z 25.V.2023).

Maj 2023

Matka Bożego Baranka

Mamusiu Niepokalana, Rozradowana Królowo nieba i Matko Bożego Baranka, w liturgii Kościoła trwa okres wielkanocny, a my próbujemy pielęgnować w naszych sercach radość paschalną. Wraz z Tobą idziemy na kolejne spotkania z Twoim Zmartwychwstałym Synem, a liturgia odsłania nam coraz to nowe Jego oblicza: ogrodnika przy grobie, wędrowca na drodze do Emaus, rybaka nad jeziorem, tajemniczego gościa przenikającego zamknięte drzwi wieczernika, ale także, a może przede wszystkim Pana, Sędziego, Pasterza, Kapłana, Mesjasza, a przy tym zawsze Baranka Bożego. Pozwól nam wtulić się, Matko, w Twoje Niepokalane Serce i zabierz nas w głąb tych tajemnic Twego Syna, byśmy mogli doświadczać Jego zmartwychwstania w naszej codzienności i nie tracić ani na chwilę Bożego pokoju, nadziei i radości z Jego zwycięstwa i naszego zbawienia.

          Baranek zrodzony z pięknej owieczki

Ojciec Kościoła Meliton z Sardes w pięknej homilii paschalnej o Twoim Synu, Baranku złożonym w ofierze, który wyrwał nas śmierci, by dać nam życie, mówił także o Tobie, Matko: „On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i poprowadzony na zabicie, został złożony w ofierze. Nie łamano Mu kości na drzewie krzyża, a będąc w ziemi nie uległ rozkładowi, lecz powstał z martwych i wskrzesił człowieka wyprowadzając go z grobu otchłani”. Czy myślałaś kiedyś, Matko, że Twój Syn będzie prawdziwym Barankiem, zabitym i złożonym w ofierze dla zbawienia człowieka? Że przywilej Niepokalanego Poczęcia otrzymałaś na mocy tej właśnie przyszłej ofiary Syna – Baranka Bożego? Że Ty będziesz nazwana piękną owieczką i również złożysz Bogu ofiarę ze swego Syna i z siebie samej dla wypełnienia Bożego planu zbawienia człowieka? Dziś to już wiesz i pewnie śpiewasz z nami sekwencję wielkanocną: „Odkupił swe owce Baranek bez skazy, pojednał nas z Ojcem i zmył grzechów zmazy. Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy… Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy, o Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy”.

          Baranek ofiarny

Historia zbawienia płynie i wypełnia się. Ponad 300 proroctw Starego Testamentu spełnia się, Matko, w osobie Twego Syna, m.in. te, które mówiły o baranku. Na rozkaz Pana Abraham gotów był zabić swego syna, by go ofiarować Bogu, ale ostatecznie złożył w ofierze całopalnej baranka, którego „Bóg upatrzył sobie na całopalenie” (Rdz 22,1-18). W Egipcie Izraelici na rozkaz Boga zabijali baranki, by ich krwią znaczyć odrzwia domów i tak ocalić swoich pierworodnych (Wj 12,3n). A Pan polecił im świętować pamiątkę tego wydarzenia co roku przez wszystkie pokolenia (Wj 12,14n). Prorok Izajasz w pieśniach o Słudze Jahwe ukazywał Go jako baranka, który milczy, na rzeź prowadzony, pokornie znosi cierpienie, bierze na siebie boleści, winy i grzechy nas wszystkich, którzyśmy pobłądzili jak owce (Iz 53,6n). A Jan Chrzciciel, widząc nad Jordanem Twego Syna, rzekł: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29n). Nazywając Go tym tajemniczym i uroczystym tytułem, wskazał na Jego mesjańską godność i odkupieńczą misję, na związek Jego chrztu z Jego męką na krzyżu. Już tu Twój Syn ukazuje się jako prawdziwy Baranek paschalny, cichy i niewinny, który zostanie złożony w ofierze na krzyżu, aby wszystkich ludzi wyzwolić od grzechów swoją najświętszą krwią. Św. Jan podkreśla, że nasz Pan umierał na krzyżu w tej godzinie, w której w świątyni jerozolimskiej zabijano baranki na Paschę, i że Jego kości nie były łamane, zgodnie opisem baranka paschalnego w prawie Mojżesza (por. J 29,33; Wj 12,46). Po zmartwychwstaniu nasz Pan nadal żyje w swym Kościele jako ‘Baranek zabity’, a my zwracamy się do Niego Janowym wezwaniem, przyjmując Go w Komunii św. Czy Ty, Matko Bożego Baranka, znałaś te proroctwa i wiedziałaś, że Twój Syn stanie się prawdziwym Barankiem ofiarnym nie tylko za Twój naród, ale by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (por. J 11,51n)?

          Pan, Sędzia, Pasterz, Kapłan, Mesjasz i… Baranek Boży

> Po zesłaniu Ducha Świętego apostołowie zaczęli z odwagą głosić, że Twój Syn jest Panem (Dz 2,36). Jakim Panem? Nie takim, jak wielcy tego świata, ale takim, który jako Bóg uniżył samego siebie „przyjąwszy postać sługi” (Flp 2,5n), który umywa nogi swym uczniom (J 13,14), który jest i sługą i niewolnikiem wszystkich,  który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,27n). Zatem Twój Syn jest Panem i zarazem Barankiem ofiarnym.

> Po wylaniu Ducha Świętego na pogan św. Piotr ogłosił, że Bóg ustanowił Twego Syna sędzią żywych i umarłych. Za prorokami zapewniał, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów (por. Dz 10,34n). Później to samo głosił z mocą św. Paweł (por. Rz 14,9). Zatem takiego mamy Sędziego, który jest zarazem Obrońcą, który sam bierze na siebie nasze winy i tak odpuszcza grzechy; sam dokonuje zadośćuczynienia za nas, przestępców. I czyni to pokornie i łagodnie jak Baranek – tak jak uczynił to z Piotrem, gdy po jego zaparciu się spojrzał nań z miłością, a potem nad jeziorem zapytał tylko 3 razy: „Kochasz Mnie?” To Sędzia sprawiedliwy, ale także miłosierny, który może powstrzymać gniew, lecz nie potrafi powstrzymać miłosierdzia. A nadto Tobie, Matko, którą dał nam za Matkę, jak mówią święci, oddał cały porządek miłosierdzia…

> Ewangeliści piszą o pasterzu, który szuka zagubionej owcy, a gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona (por. Łk 15,4n). Twój Syn nazywa Ojca i siebie samego mianem ‘dobrego pasterza’. Co to znaczy? Już przez proroka Bóg mówił: „Oto Ja sam będę szukał moich owiec i uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a mocną będę ochraniał (por. Ez 34,11n). Czy tylko tyle? Nie! Bo jak zanotował św. Jan, „dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10,11b). „Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają – mówił Twój Syn – Życie moje oddaję za owce. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję” (por. J 10,14n). Twój Syn, Matko, Dobry Pasterz jest także jednym z nas, Barankiem między owcami, ofiarującym się za nas. A Ty jesteś nie tylko Matką Dobrego Pasterza, ale też Dobrą Pasterką, i tak jak Syn troszczysz się i wstawiasz za owcami z owczarni Twego Syna. Nadto jesteś najpiękniejszą owieczką pośród nas, ofiarującą Mu siebie dzień po dniu, gdy On pasie swą owczarnię i oddaje życie za swoje owce.

> Takiego „potrzeba nam było arcykapłana – zanotował autor biblijny – świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie” (Hbr 7,26n). Zatem Twój Syn jest jednocześnie Kapłanem i Barankiem, składanym na ofiarę. I my jesteśmy kapłanami na mocy Chrztu św. i powinniśmy dawać Bogu w ofierze nade wszystko siebie samych – tak jak Ty, Matko, oddałaś swe życie dziełu Twego Syna. Jeśli nie dajemy siebie, to nie dajemy nic!

> Twój Syn jest zapowiadanym Mesjaszem. Rozpoznał Go Piotr pod Cezareą, ale zaraz upomniał Mistrza, gdy Ten zapowiedział swą mękę (por. Mt 16,13n). Apostołowie spodziewali się takiego Mesjasza, który wyzwoli Izraela. Mówili o tym ci, co szli do Emaus, choć wiedzieli już od kobiet, co się wydarzyło. Poznali Go dopiero przy łamaniu chleba (por. Łk 24,13n). Ty, Matko, znałaś ten gest, widziałaś w Nazarecie, jak łamał chleb, może dyskretnie czynił nad nim znak krzyża i z jakimś niepojętym skrywanym wzruszeniem łamał go… Jakże nierozumni i nieskorzy do wiary jesteśmy także my, ludzie XXI wieku. A Twój Syn, Mesjasz i niepokalany Baranek Boży, wciąż cierpliwie wykłada nam Pisma i łamie dla nas Chleb życia – swoje Ciało, gdy my wyznajemy: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Czy nasze serca pałają i poznajemy Go jak uczniowie z Emaus?

„Co oznacza dla Kościoła, dla nas dziś być uczniami Pana Jezusa, Baranka Bożego? – pytał Ojciec św. Franciszek – oznacza bycie otwartymi dla bliźnich, zastępowanie niegodziwości niewinnością, siły miłością, pychy pokorą, prestiżu służbą” (2014.01.19). To prawdziwe nawrócenie, do którego wzywał św. Piotr, obiecując: „a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2,38b) . Pokorny Baranek kocha uniżenie, dlatego przez uniżonych i Swego Ducha rozlewa na świat miłość, pokój, radość. Najpierw wejrzał na Twoje uniżenie, Matko, i uczynił wielkie rzeczy Tobie i przez Ciebie nam wszystkim. Naucz nas, jak się uniżać, by się naprawdę uniżyć, by się stać doliną, po której Twój Syn – Baranek Boży, „chodzący dolinami serc”, zapragnie się przechadzać i dawać nam Swego Ducha, byśmy mogli godnie Go uwielbić, bo przecież „jest godzien wziąć potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo” (Ap 5,12b) i byśmy mogli wypełnić Twoją ostatnią prośbę z Medjugorie: „Drogie dzieci! Wzywam Was, abyście byli apostołami pokoju i radości zmartwychwstałego Jezusa pośród wszystkich tych, którzy są daleko od modlitwy, aby miłość Jezusowa poprzez wasze życie przemieniła ich do nowego życia, nawrócenia i świętości. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie!” (orędzie z 25.04.2023 r.)

Kwiecień 2023

Matka zranionego Boga

Mamusiu Niepokalana, Matko zranionego Boga, oto wchodzimy w Wielki Tydzień. Wraz z Tobą chcemy podążać za Twoim Synem przez najważniejsze wydarzenia naszej wiary. Wiemy, że podjął On mękę dobrowolnie, aby odpokutować nasze winy, zbawić nas i otworzyć nam drogę do nieba. Wiemy, że ta droga prowadzi przez Jego krzyż i rany. Ty, Matko, poznałaś ją jak nikt inny, przeżywając głęboko w sercu, w duchowej łączności z Synem, wszystkie Jego cierpienia, Jego konanie w Ogrójcu i na Golgocie, aż w końcu przyjęłaś Go w swe ramiona: poranionego, skrwawionego, martwego. Jak powiedział wielki Jan Paweł II, czy w Betlejem czy na Golgocie, w Twoich ramionach Boży Syn doznał najwyższej czci. Pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, by doświadczyć tej czci, a zarazem niepojętego Bożego pokoju, ‘pokoju pokonanych’, który rodzi się z akceptacji woli Boga, nawet klęski, i jest znakiem prawdziwego i wiecznego zwycięstwa.

          Pieta

Nikt tak jak Ty, Matko, nie zna ogromu cierpień Zbawiciela. Ty jedna miałaś łaskę pełnego zjednoczenia z Nim w Jego przeżyciach, dlatego odczuwałaś każde Jego cierpienie, każde uderzenie bicza, każdy upadek, upokorzenie, oskarżenie, smutek i trwogę konania. Tylko Tobie dane było przekonać się namacalnie, jak wiele i jak głębokich ran zadano Mu przed śmiercią (my znamy je tylko z badań Całunu). Ty jedna trzymałaś Go w swoich ramionach, o najpiękniejsza Pieto, gdy zdjęto Go z krzyża, i widziałaś każdą najmniejszą ranę. Może to Ty właśnie pierwsza odmawiałaś modlitwę do Najświętszych Ran Twego Syna i litanię do Najdroższej Jego Krwi? Czy odczuwałaś wówczas ból, wzdychając w sercu: „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza, którą doświadczył mnie Pan” (Lm 1,12)? Czy płakałaś jak Rachel, która opłakiwała swe dzieci i nie dała utulić się w żalu, bo ich już nie ma (por. Mt 2,18)? A może wprost przeciwnie, zniosłaś to doświadczenie mężnie jak sławna biblijna matka, która przyglądała się jednego dnia śmierci siedmiu synów, bo nadzieję pokładała w Panu, a pełna szlachetnych myśli, zagrzewała swoje kobiece usposobienie męską odwagą i każdego z nich upominała, by wytrwali przy Bogu (por. 2 Mch 7,20)? Ewangelista zanotował, że do końca stałaś pod krzyżem (por. J 19,25), a zatem mocna i gotowa do przyjęcia woli Ojca, do ofiarowania Mu swego Syna, więc tym bardziej teraz, z Nim w ramionach, jesteś mężna, wierna, cicha, pokorna…

          Zdruzgotany za nasze winy (por. Iz 53,5)

Spoglądasz, Matko, na Ciało Syna i widzisz mnóstwo ran. Są wśród nich takie, które już zaschły, jakby krew zmieszana z potem… Tak, to krwawy pot z Getsemani. Taki pot zdarza się tylko u silnych młodych mężczyzn w chwilach agonii. A więc już tu konał! Nie było Cię w ogrodzie, ale z daleka przeżywałaś wraz z Nim Jego konanie. To apogeum Jego cierpienia, bo w tamtej modlitwie walczył z naszym grzechem aż do krwi, by ostatecznie całkowicie przyjąć wolę Ojca i podany przez Niego kielich męki. Teraz już tylko zewnętrzne wyniszczenie… Od lat od Ciebie, Matko, uczył się mówić Fiat na każdą propozycję Boga, a gdy konał w ogrodzie, Ty znów wstawiałaś się za Nim, by przyjął wszystko. Patrzysz na te rany i myślisz: przecież mówił, że Jego pokarmem jest pełnić wolę Ojca (por. J 4,34), a uczniów uczył, że to żadna korzyść, gdy ktoś cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie (por. Łk 9,25). Patrzysz, Matko, i modlisz się za wszystkich, za których Twój Syn konał: Krwi Chrystusa, przy konaniu w Ogrójcu spływająca na ziemię, wybaw nas…

          Skąd takie rany?

Widzisz na ciele Syna i takie rany, które budzą wspomnienie Jego ogromnego bólu. To rany po policzkowaniu, zwłaszcza na prawym policzku, i po biczach – te rany są niemal na całym ciele. Ile ich było? 40 bez jednego? Nie, o wiele więcej: 60, może 70. A po każdym z nich zostały głębokie rany po ołowianych kulkach flagrum Romanum. Myślisz: poorali Jego grzbiet, wyżłobili długie bruzdy (por. Ps 129,3). Za prorokiem pytasz: „Cóż to za rany masz na Twoim ciele?”, i słyszysz bolesną odpowiedź: „Tak mnie pobito w domu moich najmilszych” (por. Za 13, 6). Te rany zadali Twojemu Synowi ludzie nieświadomi, kim On jest. A ci, którzy wiedzieli, którzy byli z Nim tak długo? Czy nie zostawili na Jego Sercu jeszcze dotkliwszych ran: po zdradzie, zaparciu, ucieczce? On wiedział, przecież mówił: „zostawicie Mnie samego” (J 16,32) i „trzy razy się Mnie zaprzesz”. Patrzysz, Matko i wołasz w sercu: Krwi Chrystusa, tryskająca przy biczowaniu, wybaw nas…

          Jesteś królem?

Matko, chciałaś pogłaskać Syna po włosach, bo ktoś właśnie przed chwilą ściągnął z Jego głowy kolczasty czepiec. A oto odsłoniło się ok. 70 głębokich, silnie krwawiących, niezwykle bolesnych ran kłutych. Taką Mu dano koronę i bito Go po głowie. Nie słyszałaś, gdy Piłat pytał Go: „Czy Ty jesteś królem żydowskim?”, a On odpowiedział mu: „Tak, Ja nim jestem” (por. Mk 15,2). Ale słyszałaś jak namiestnik ogłaszał ludowi: „Oto wasz król”, a lud odpowiedział: „Precz, ukrzyżuj” (por. J 19,14). Nawet ci, którzy doznali miłosierdzia, uzdrowienia, wybrania, opuścili swego Króla. A On pozostał wierny temu, czego nauczał: „kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,26n). O słodka bolesna Pieto, Służebnico Pańska, Ty wciąż modlisz się za nas pysznych: Krwi Chrystusa, brocząca spod cierniowej korony – wybaw nas…

          Dźwigał nasze słabości

Widzisz, Matko, straszliwe rany na świętym obliczu i plecach Syna – ślady uciskania i przesuwania belki krzyża podczas upadków. Jeszcze dotkliwsze rany powstały na goleniach i kolanach, zwłaszcza na lewym, gdzie doliczono się od 13 do 18 upadków, tak zniszczonym, że na ostatnim etapie drogi krzyżowej Pan nie mógł już nim poruszać. A jednak dotarł do celu. Tak jak nas uczył, wziął swój krzyż z miłością. Myślisz, Matko, że wziął nie tylko swój, ale i nasze krzyże na swoje ramiona, dźwigał nasze słabości, a upadając stał się do nas podobnym we wszystkim, oprócz grzechu? My upadamy z powodu naszych grzechów, a On upada wcześniej, nie z powodu swojego grzechu, ale ze zmęczenia, a także abyśmy my, upadając pod ciężarem krzyża, wpadli wprost w Jego ramiona, i by mógł nam wtedy pomóc powstać. Ten, który nas umiłował, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami (por. Rz 5,8), nie potrafi nas pozostawić w upadku i nie może nam nie wybaczyć, bo upodobał sobie miłosierdzie i nie męczy się przebaczaniem. O słodka Pieto, Matko miłosierdzia, Ty modlisz się za nas upadających: Krwi Chrystusa, bez której nie ma przebaczenia – wybaw nas.

          W Jego ranach jest nasze zdrowie

Matko, nasz Pan umierał na krzyżu przez 3 godziny: odarty z szat, przez co odnowiły się niezliczone Jego rany, i przybity do drewna tępymi gwoździami. Gdy Go krzyżowano, słyszałaś w bolesnym jęku skargę: „Przebili moje ręce i moje nogi” (Ps 27,17). Teraz widzisz te potworne rany. Czy wiesz, że gdy Twój Syn powstanie z martwych, wszystkie rany znikną, a te pozostaną? Czy to o tych ranach mówił prorok, że w nich jest nasze zdrowie (por. Iz 53,5)? Jeśli mają one być źródłem zdrowia, także duchowego, dla wszystkich na wieki, to muszą pozostać otwarte aż do skończenia świata. Czy myślałaś wtedy, co prorok mówił o miłości Pana do swego ludu: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Iz 49,15n)? Oto delikatnie trzymasz te dłonie w swoich i prosisz za nas: Krwi Chrystusa, przelana na krzyżu – wybaw nas…

          On usprawiedliwi wielu… (por. Iz 53,11)

Widzisz, Matko, także inną Ranę, która pozostanie na wieki – otwarty bok, jakby pęknięte Serce, z którego wciąż płynie Krew i woda. I Duch Święty, jak napisze kiedyś św. Jan (por. 1 J 5,6), przed chwilą dany Ci za syna. On znał także bicie tego Serca, bo spoczywał na Nim podczas Ostatniej Wieczerzy, i znał ostatnie najważniejsze ‘7 słów’ Zbawiciela, wyszeptanych z krzyża. Z tej Rany Krew i woda wylała się na Was, stojących pod krzyżem, jako na nowy lud Boży. W niej otworzyło się na wieki niewyczerpane źródło miłosierdzia. Ty już to wiesz i w duchu uwielbienia modlisz się: Krwi Chrystusa, zdroju miłosierdzia – wybaw nas. A nas wzywasz do modlitwy (Medjugorie, 18.03.2023): „Drogie dzieci! Wzywam was, abyście poprzez modlitwę i miłosierdzie jak najlepiej poznali Mego Syna, abyście się nauczyli słuchać czystym i otwartym sercem, abyście słuchali, co Mój Syn wam mówi, abyście przejrzeli duchowo, byście jako jeden Boży naród w jedności z Moim Synem swoim życiem dawali świadectwo prawdzie. Módlcie się, moje dzieci, abyście razem z Moim Synem wszystkim swoim braciom i siostrom mogli przynosić jedynie pokój, radość i miłość. Jestem z wami i błogosławię was Moim matczynym błogosławieństwem”. A 25 marca powiedziałaś do nas, Matko, tylko i aż tyle: „Drogie dzieci. Niech ten czas będzie dla was czasem modlitwy”.

Marzec 2023

Matka pokutującego Boga

Mamusiu Niepokalana, Matko pokutującego Boga, przeżywamy Wielki Post, modląc się z Twoim Synem w Ogrójcu, idąc z Nim na Golgotę, śpiewając gorzkie żale o Jego i Twoim cierpieniu. Niektórzy pytają, jak to możliwe, że tak potraktowano Bożego Syna, a nie myślą o tym, że to była przede wszystkim Jego decyzja, by podjąć pokutę za nasze grzechy. Taki był zamysł Boga po upadku człowieka. Ty, Matko, odkrywałaś ten Boży plan przez wiele lat, by ostatecznie być ze Swoim Synem, gdy cierpiał, i by wraz z Nim podjąć pokutę za nas. Pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, by zachwycić się tą miłością Boga, która sprawia, że nam nieustannie wybacza i podejmuje pokutę za nas. Pomóż nam poznać też nasze ścieżki pokuty, byśmy nie pozostali jedynie na płytkich uczuciach, ale również podjęli prawdziwą pokutę za siebie i naszych bliźnich…

          Prawdziwy post

Przeżywamy Wielki Post – nie zwykły post, ale Wielki Post. Świat niszczy w człowieku właściwe rozumienie postu, bo reklamuje go jako sposób na zdrowie lub piękną sylwetkę. Wielu chrześcijan rozumie post jako ograniczenie spożywania pokarmów, np. słodyczy, i podejmuje go jako praktykę religijną, ale przeważa w niej intencja fizyczna, zdrowotna nad duchową. Tymczasem już prorok Izajasz ujawnił, co sam Bóg mówi o poście do tych, którzy szukają Boga, pragną poznać Jego drogi, pragną Jego bliskości. Oto Bóg wyrzuca im, że w dzień postu znajdują sobie zajęcie, poszczą wśród waśni, sporów i bicia niegodziwą pięścią. Bóg nie chce także zwieszania głowy jak sitowie i używania woru z popiołem za posłanie, lecz wybiera raczej ten post: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego przyodziać i nie odwrócić się od współziomków, przestać grozić palcem i mówić przewrotnie, a podać duszę i chleb zgłodniałemu i nakarmić duszę przygnębioną. Bóg obiecuje, że światło tak poszczących wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie ich zdrowie, a gdy zawołają, Pan odpowie: „Oto jestem!” (por. Iz 58,1n). Ty, Matko, także szukałaś Boga, pragnąc Go poznać i być blisko, dlatego słuchałaś, rozważałaś i wypełniałaś Jego słowa. A Bóg stanął przy Tobie, a nawet zamieszkał w Tobie, byś mogła Go zanieść wszystkim potrzebującym. Tobie obce były waśnie i spory, Ty nie odwracałaś się od krewnych, ale służyłaś jak Elżbiecie, budząc radość i Ducha w jej przygnębionej duszy. W Betlejem, „domu chleba”, przyjęłaś biednych tułaczy i podałaś Syna – Chleb życia – zgłodniałym pasterzom i mędrcom. Nie szukałaś winnych, ale wstawiałaś się u Syna za przeżywającymi trudności, jak na weselu w Kanie. A ilu zniewolonym i uciśnionym, których Twój Syn nauczał i pociągał ku Ojcu, otworzyłaś swe serce, pomagając zerwać ze złem…

Prawdziwy post to pokuta

Prawdziwy post to jednak coś więcej niż unikanie zła i czynienie dobra. Prawdziwy post to pokuta, czyli naprawianie wyrządzonego zła i zadośćuczynienie za grzechy, a dalej – dla nas grzeszników – to nawrócenie. Twój Syn, Matko, uczył swych uczniów najpierw niesienia swojego krzyża (por. Mt 10,38n). W braniu swych krzyży św. Maksymilian upatrywał najobfitsze źródło pokuty. Mówił: „Każdy, kto chce się zbawić, musi pokutować. Ale jak pokutować? Najważniejszą pokutą jest dobre i wierne spełnianie codziennych swych zajęć”. I dalej: „wszyscy przyznają, że krzyżykami zasłana jest ich droga życia, przyjmowanie tych krzyżyków w duchu pokuty to obszerne pole do praktykowania pokuty. Poza tym spełnienie obowiązków, spełnienie woli Bożej w każdej chwili życia i to spełnienie doskonałe i w uczynkach i w słowach i w myślach, wymaga wiele wyrzeczenia się tego, co by nam przyjemniejszym w danej chwili się zdawało. Oto najobfitsze źródło pokuty”. Twój Syn szedł jeszcze dalej: uczył przebaczania (por. Mt 6,14), pojednania (por. Mt 5,24), miłości wzajemnej i daru z siebie aż do ofiarowania życia z miłości (por. J 15,12n). Pięknie jest współczuć z cierpiącymi i modlić się za upadających, bohaterstwem jest pomagać im nieść ich krzyż, ale prawdziwym heroizmem jest nieść krzyż innych bez przymusu, z przebaczeniem i miłością do nich – na wzór Twojego Syna, który wziął nasze krzyże i nasze grzechy, by nas doprowadzić i pojednać z Ojcem. Dał temu wyraz na Golgocie, gdy modlił się: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Podobnie i Ty, Matko, modliłaś się za tych, którzy zadawali ból, a w końcu śmierć Twemu Synowi. W ślad za Nim podążałaś drogą miłości Boga i miłosierdzia wobec bliźnich. Dlatego na wieki wzywamy Cię jako Matkę Miłosierdzia, Ucieczkę grzesznych, Pocieszycielkę strapionych …

          Maryjne wezwanie do pokuty…

Kolbe podkreślał, że to Ty, Matko, wzywasz nas do pokuty. Pisał: „Pokuty, pokuty, pokuty – powtarzała Niepokalana do Bernadety… Czy nie nam przede wszystkim przystoi podjąć to wołanie Niepokalanej i roznieść po wszystkiej ziemi i to po wszystkie czasy? Tylko nie zapominajmy zaznaczać, że to Jej wołanie”. Św. Maksymilian uczył: „Pokuta i modlitwa to zwyczajna droga do zdobycia łask”. Ufał, że przez pokutę Ty, Matko, nas oczyszczasz, dlatego zachęcał, byśmy starali się tego ducha pokuty pogłębiać. Sam był wzorem pokuty: miłośnikiem modlitwy i umartwienia, tytanem pracy, pełnym poświęcenia dla chorych i nieszczęśliwych, pragnącym nawrócenia grzeszników, wzorem znoszenia cierpień i przebaczania wrogom, ofiarującym swe życie za rodzinę. Jego dewizą było zdanie: „Tylko miłość jest twórcza”. Uczył się Chrystusowej postawy miłości w domu rodzinnym, a potem we wspólnocie zakonnej. Jego bracia pamiętają, jak cierpliwie znosił przykrości, jak uczył i dawał przykład natychmiastowego przebaczenia, a gdy ktoś czynił zło, to on sam podejmował za niego pokutę. Później w obozie był pełen pokoju i cierpliwości, troski o współwięźniów i przebaczenia oprawcom. Swoją postawą potwierdził wcześniej głoszone słowa i pokazał, do czego Ty, Matko, prowadzisz tych, co się Tobie oddają bez zastrzeżeń. To o nim inny Twój „Totus tuus” św. Jan Paweł II powiedział: „Maksymilian nie ‘umarł’, ale ‘oddał życie… za brata’. Była w tej straszliwej po ludzku śmierci cała ostateczna wielkość ludzkiego czynu i ludzkiego wyboru; sam się dał na śmierć z miłości… O. Maksymilian dał świadectwo Chrystusowi i miłości. Oddając życie swoje za brata w sposób szczególny upodobnił się do Chrystusa”.

          Pokuta to miłość

Matko, naszym powołaniem jest naśladować Twego Syna w miłości, ale jesteśmy świadomi, że tylko Jego ofiara, pokuta i miłość mają moc odkupienia naszych win. O. Kolbe, który tak doskonale upodobnił się do Twego Syna, pisał: „Któż zdoła zadośćuczynić Bożej sprawiedliwości? Wielkość obrazy mierzy się godnością obrażonego, którym jest nieskończony Bóg. Żadna więc istota skończona, ani wszystkie razem, nie są w stanie dać zadośćuczynienia nieskończonego… tylko nieskończony Bóg może nieskończenie zadośćuczynić. I dzieje się rzecz niepojęta. Bóg zniża się do stworzenia, staje się człowiekiem, by go odkupić i nauczyć pokory, cichości, posłuszeństwa, prawdy… wreszcie zawisł na drzewie Krzyża spełniając proroctwa. Człowiek odkupiony!” Zatem nikt z nas nie jest w stanie zadośćuczynić nawet za najmniejszy grzech. To Twój Syn, Matko, nie tylko głosił prawdę, ale dobrowolnie podjął pokutę, która jest przeobrażającym odpuszczeniem, miłością do nas, którym prawdę głosił. Tak kochał, bo miał w sobie absolutne przebaczenie. Pokuta jest wyrazem miłości, która przebacza. A wtedy prawda ma moc! Szukamy obrazu, który nam to ukaże, i… Mandatum Novum: Pan umywa nogi swym uczniom – już nie sługom, ale przyjaciołom, bo oznajmił im wszystko. Umywa im nogi, choć zaraz uciekną, i Judaszowi, który zaraz Go zdradzi. Ta postawa serca i dążenie przenikało Go w każdej sekundzie męki: uniżenie, pokora, przebaczenie, pokuta i miłość. Tak samo kocha nas wszystkich i mówi: „Tylko miłość uzdrawia, uwalnia, zbawia. Wprowadzając miłość w bezmiar Mojej męki i konfrontując zawziętość i nienawiść grzechu, wyrażające się w zadawanych Mi cierpieniach, z Moją miłością, zbawiłem świat, zadośćuczyniłem za grzech i przywróciłem Ojcu chwałę, jaka Mu się należała od stworzenia, powołanego, aby Go błogosławiło i wypełniło świat dźwiękiem Jego chwały. Zbawienie jest dziełem miłości. Kochałem w obliczu nienawiści, kochałem w obliczu śmierci. To miłością zwyciężyłem piekło, miłością zatriumfowałem nad śmiercią… Miłość nie jest uczuciem, jest aktem woli, poruszeniem serca, spojrzeniem nadziei skierowanej ku Mojemu Ojcu, bo tam gdzie jest miłość, tam jest też zaufanie, a gdzie zaufanie, tam zapewnione jest zwycięstwo miłości” (In sinu Jesu). I Ty, Matko, podobnie nas kochasz, jako swoje dzieci, jesteś z nami, otwierasz swe Serce, wstawiasz i ofiarujesz się za nas, i prosisz: „Drogie dzieci! Nawracajcie się i przywdziejcie pokutne szaty oraz osobistą głęboką modlitwę i w pokorze proście Wszechmogącego o pokój. W tym czasie łaski szatan chce was uwieść, ale wy, dziatki, spoglądajcie na mojego Syna  i podążajcie za Nim na Kalwarię, poprzez wyrzeczenia i post. Jestem z wami, bo Wszechmogący mi pozwala, bym was kochała i prowadziła ku radości serca, w wierze, która wzrasta dla wszystkich tych, którzy Boga kochają ponad wszystko. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (Medjugorie 25.II.2023).

Luty 2023

Matka milczącego Boga

Mamusiu Niepokalana, Matko milczącego Boga, z Niedzielą Chrztu Pańskiego weszliśmy w liturgii Kościoła w okres zwykły, ale aż do święta Ofiarowania Pańskiego wciąż śpiewaliśmy kolędy. Z jednej strony nosimy w sobie jeszcze urok najcichszej nocy narodzenia Zbawiciela, a z drugiej widzimy Go w czytaniach mszalnych działającego z mocą i głoszącego Ewangelię. Czy ta cisza i milczenie Boga było konieczne przed rozpoczęciem publicznej działalności? Ty, Matko, byłaś z Nim, gdy milczał, i potem, gdy zaczął głosić Królestwo Boże. Pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, aby zachwycić się i zatęsknić za milczeniem Boga, i zapragnąć widzieć Go i „słyszeć” nieustannie, nawet wtedy, gdy zdawałoby się, że nic nie mówi i nic nie czyni…

          Przemawiał, ale milczał

Od początku istnienia świata Bóg mówi i działa. Lecz jakie są proporcje słów Boga do Jego dzieł? Gdy stwarzał wszechświat, mówił: „Niech się stanie…” i stawało się. Więcej powiedział, gdy stwarzał człowieka: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz i podobieństwo…” I stało się. W raju Bóg obcował z człowiekiem, spacerował z nim i rozmawiał, lecz człowiek nie pojął miłości Boga, nie usłuchał Go, zgrzeszył i ukrył się. Bóg musiał usunąć człowieka z raju, zapewnił jednak, że przyśle ratunek – przez Ciebie, Matko, i Twojego Syna (por. Rdz 1-3). I zasmucony Bóg zamilkł. Odtąd „wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków, aż w końcu w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (por. Hbr 1,1). Jak długo Bóg mówił przez proroków, a właściwie milczał, zanim powiedział Słowo, które ciałem się stało? Tysiące lat? A potem, jako maleńkie Dziecko, nadal milczał. I jeszcze później przez 30 lat ukrytego życia w Nazarecie –znamienne są te proporcje: 30 lat milczenia, a potem tylko 3 lata działalności publicznej i Pascha. I nadal milczy, podczas gdy świat gada, by zagłuszyć Boga. Jedynie ci, którzy się naprawdę modlą, otrzymują słowo np. w Liturgii Mszy św. czy przy czytaniu Biblii – nie tylko słyszą je uszami, ale też umysłem i sercem, przyjmują je, zachowują i rozważają, pozwalają nawracać swe serca, przemieniać i uszczęśliwiać. Trudno się mówi dziś o znaczeniu milczenia, ale te proporcje mówią same za siebie. Przyznajemy, że milczenie jest potrzebne, bo przygotowuje nas do słuchania, rozumienia i przyjęcia słów i dzieł Boga, a potem jeszcze wyraźniej uwidacznia i pomaga zachować te Boże dary. Ty, Matko, miałaś w swoim rozmodlonym sercu niezwykłą ciszę, dlatego słyszałaś Boga w słowach aniołów i ludzi, w zaciszu domu i w gwarze świątyni i miasta, a potem zachowywałaś je w sercu, rozważałaś, strzegłaś i wypełniałaś. Uległa we wszystkim, pozwalałaś Bogu, jeśli tak można powiedzieć, milczeć… albo mówić do Twego serca…

          Moc milczenia

W naszym świecie wszechobecnej promocji dialogu często nie ma porozumienia, bo ono jest niemożliwe bez słuchania i milczenia. Media nie znoszą ciszy, emitują mnóstwo słów, powtarzają wiele razy te same informacje, dodają komentarze, a nierzadko też manipulują prawdą, i tak bez końca. A to właśnie media w dużej mierze kształtują nasze postawy społeczne, rodzinne, indywidualne. Korzystając z nich często i bezkrytycznie, stajemy się ludźmi, którzy nie potrafią milczeć, jak ktoś, kto jedynie wydycha powietrze, a nie wdycha, i jest wtedy skazany na śmierć przez uduszenie. Można nic nie mówić, ale nie milczeć, bo dusza jest rozgadana, zajęta sobą, miotana chaosem myśli, trosk i pragnień. Milczenie może być egoistyczne, z wyrachowania: by się nie skompromitować, nie mieć kłopotów, nie narażać się, stając np. w obronie prawdy. A może być także milczenie odważne, święte, uważne, np. by nie zranić, nie upokorzyć. Najprawdziwsze jest „milczenie milczenia”. Takie milczenie jest konieczne do życia wewnętrznego. Matko, co Ty powiedziałabyś dzisiejszemu światu, który gardzi milczeniem? W ostatnich dniach dał nam Pan Bóg piękny dar w osobie śp. Benedykta XVI. Najważniejszym słowem jego życia było… 10 lat milczenia (abp G. Ryś), by w chwili śmierci powiedzieć to, co najważniejsze: „Jezu, kocham Cię”. Te słowa wybrzmiały z mocą, bo poprzedziło je wieloletnie milczenie. Ono także przydało mocy temu, co papież wcześniej mówił i pisał, a pisał wiele… o miłości. W książce „Moc milczenia” kard. Robert Sarah pisał m.in.: „milczenie to największa wolność człowieka z Bogiem” i „w niebie Słowo nie istnieje. Istnieje wielka cisza kontemplacji, komunii i miłości”. Ty, Matko, znasz tę ciszę kontemplacji i miłości, bo jesteś jakby z niej utkana, nią przepełniona, wolna, mocna i piękna…

          Milczenie w oczekiwaniu i spotkaniu

„Milczeć to nie znaczy nic nie mówić – mawiał św. Maksymilian – ale mówić tyle, ile sobie Niepokalana życzy”, czyli Ty, Matko, i sam Bóg. Zapewniał też, że „dusza skupiona, zachowująca wiernie milczenie, tyle ustawicznie słyszy natchnień i świętych wskazówek od Ducha Świętego, który jedynie w sercu uciszonym przemawia i porywa ku sobie”. W scenie ofiarowania Twego Syna w świątyni spotykamy ludzi prawdziwego milczenia. Wśród gwaru świątynnych modlitw, odgłosów brzęczących monet i zwierząt, składanych na ofiarę, widzimy Ciebie i Józefa, stojących przed Symeonem i Anną. Ile lat ci słudzy świątyni wyczekiwali „pociechy Izraela” (por. Łk 2,25), milcząc, poszcząc, modląc się i wypatrując „Bożego zbawienia” (por. Łk 2,30n)? Oto teraz pod natchnieniem Ducha Świętego przyszli do świątyni i natychmiast rozpoznali Tego, który jest „światłem na oświecenie pogan i chwałą Izraela” (tamże). Milczeli tyle lat, by teraz powiedzieć to, co chciał Bóg: Symeon błogosławi Pana i prorokuje o przyszłości Twojego Syna i Twojej (por. Łk 2,34n), Anna „sławi Boga i mówi o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy” (por. Łk 2,38). Mówili pod wpływem Ducha Bożego, nie „ducha bojaźni, ale mocy, miłości i opanowania” (por 2 Tm 1,7) – mocy wiary w obietnice Boga, miłości aż do daru z siebie i opanowania siebie przez post i modlitwę. Po wielkim milczeniu ich słowa wybrzmiały z mocą i nadal brzmią, zapisane na wieki w Piśmie św. i powtarzane w liturgii Kościoła każdego dnia…

          Od milczenia do pokoju

Jeszcze większe milczenie otuliło kolejną tajemnicę różańcową: odnalezienie Twego Syna w świątyni. Przez 12 lat, Matko, zachowywałaś w sercu proroctwa Anioła i Symeona, strzegłaś je i rozważałaś, nie tylko przyjmując milczenie Boga, ale pozwalając Mu milczeć, jeśli tak można powiedzieć, a nawet strzegłaś milczenia Boga, skoro taka była Jego wola. A oto Bóg nie tylko milczy, ale gubi się, znika i nie daje się odnaleźć przez 3 dni, choć Jego nieobecność sprawia Ci ból serca. To była lekcja 3 dni nieobecności Syna, która przygotowała Cię na 3 dni Jego pozostawania w grobie, ale też wcześniej na kolejne lata milczenia Boga w Nazarecie. Te 30 lat milczenia Boga i Waszej modlitwy i pracy uważa się za największą próbę Twojej wiary, większą nawet niż męka i śmierć Twego Syna. Twoja wiara okazała się mocną jak wiara Abrahama i jest najlepszym „dowodem rzeczywistości niewidzialnej” – Boga i Jego królestwa, które jest przecież naszą ojczyzną (por. Hbr 11,1n). Prawdziwe milczenie to nie tylko brak dźwięków, ale niemartwienie się i nieskupianie się na sobie, komunia i harmonia, światło i skupienie, medytacja, modlitwa i ufność Bogu. Bez takiego milczenia niemożliwa jest żywa wiara i zjednoczenie z Bogiem. Mistycy podpowiadają, że rozwój modlitwy idzie właśnie w kierunku coraz większej ciszy i milczenia aż do modlitwy sercem, gdy nie mamy już swoich myśli, słów i obrazów, bo one jedynie zasłaniają Boga – jest tylko Bóg! Bez milczenia niemożliwy jest także prawdziwy pokój w sercu i w świecie. Trzeba mieć odwagę i miłość, by się zdecydować na milczenie i samotność, i przyjąć wezwanie Twego Syna do niesienia pokoju światu. On, narodzony z Ciebie, „pięknej owieczki” (Meliton z Sardes), milczący „Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (por. J 1,29,) „nawet nie otworzył ust swoich, na rzeź prowadzony” (por. Iz 53,7), posyła nas jak „jagnięta między wilki”, byśmy nieśli jego pokój do zwykłych ludzi i ich domów, mówiąc: „Pokój temu domowi” (por. Mt 10,1-9). Matko, która pozwoliłaś, by Bóg odnalazł Ciebie w ciszy i przez milczenie, i poznałaś zamysł Boga milczeniem, przekonaj nas, że trzeba zanurzyć się w głębinach i ciemności milczenia, by nas otuliło światło i pokój, a wtedy będziemy mieć udział w błogosławieństwach Twego Syna: „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię” i „błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi”. Uproś nam, Matko, łaskę milczenia, byśmy mogli spełnić Twoją prośbę z ostatniego orędzia z Medjugorie (z 25 stycznia 2023 r.) – prośbę o post, pokutę i modlitwę o pokój,: „Drogie dzieci! Razem ze mną módlcie się o pokój, bo szatan pragnie wojny i nienawiści w sercach i narodach. Dlatego módlcie się i ofiarujcie swoje dni poprzez post i pokutę, aby Bóg dał wam pokój. Przyszłość jest na rozdrożu, bo współczesny człowiek nie chce Boga. Dlatego ludzkość zmierza ku upadkowi. Wy, dziatki, jesteście moją nadzieją. Módlcie się razem ze mną, by się urzeczywistniło to, co rozpoczęłam w Fatimie i tutaj. Módlcie się i dawajcie świadectwo o pokoju w waszym otoczeniu i bądźcie ludźmi pokoju. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Styczeń 2023

Matka Rodzącego się Boga

Mamusiu Niepokalana, Bogarodzico Maryjo, Matko Rodzącego się Boga, oto u progu nowego roku kalendarzowego obchodzimy Twoją Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki oraz Uroczystość Objawienia Pańskiego. Nucąc mądre, piękne i wzruszające kolędy, wpatrujemy się w Ciebie i Twego Boskiego Syna w betlejemskiej stajence i nie możemy się nadziwić, że Bóg stał się człowiekiem i narodził się z niewiasty. Ileż ciepła i pokoju płynie z tej sceny, gdy Ty, Matko, pochylasz się nad Nim z czułością, tulisz do serca i śpiewasz najpiękniejsze kołysanki. Pozwól nam, Matko, wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, by doświadczyć Twojej czułości i tej niepojętej ufności, jaką miało wobec Ciebie Boskie Dziecię, nasz ukochany Zbawiciel, Emmanuel i Król pokoju. Oby narodził się On także prawdziwie w naszych sercach i pozostał w nich już na zawsze…

            Bóg chce rodzić się w każdym z nas

Nie tylko kolędy, ale i liturgia Kościoła w okresie Bożego Narodzenia przywołuje tę cudowną tajemnicę wraz z wydarzeniami jakby odmiennymi w swej wymowie: męczeństwem św. Szczepana i św. Młodzianków, zmartwychwstaniem Zbawiciela i zwykłym życiem św. Rodziny. Czy Ty, Matko, tam w Betlejem myślałaś o śmierci Twego Syna, Jego uczniów, niewinnych dzieci? Znałaś proroctwo o Racheli opłakującej swe dzieci (por. Jr 31,15), ale pewnie dopiero, gdy Herod zarządził rzeź niewiniątek, zrozumiałaś, że proroctwo się spełnia. Czy przeczuwałaś, że czeka Was ucieczka do Egiptu – kolejne spełniające się proroctwo (por. Oz 11,11)? A może pytałaś o przyszłość i przeczuwałaś, że miejsce narodzin Bożego Syna zapowiada przyszłe wydarzenia: skalna grota i drewniany żłóbek, a wkrótce krzyż na skale Golgoty? Zarówno przeszłość jak i przyszłość, choć nieco odsłonięte przez Słowo Boże, były dla Ciebie z pewnością nieznane. Jednak widząc, że spełnia się obietnica Pańska o Dziecięciu, narodzonym z dziewicy (por. Iz 7,14), słowa Anioła i Elżbiety, myślałaś pewnie przede wszystkim o tym, co dzieje się ‘tu i teraz’: że jesteś Matką Boga. Z ludzkiego doświadczenia wiemy, co znaczy być matką. Ale Ty jesteś Matką Boga. Ty nie tylko pielęgnujesz, karmisz, chronisz Boże Dziecię, ale zrodziłaś Je dla całej rodziny ludzkiej i dajesz Je tym, którzy do Niego przychodzą: zarówno pasterzom – ówczesnym ludziom z marginesu, jak i mędrcom – ówczesnej elicie społecznej, jak też przez wieki istnienia Kościoła dajesz swego Syna każdemu, kto pragnie Go poznać i się z Nim jednoczyć. Słowo Boga stało się maleńkim Dzieckiem, ale jest też Bogiem, który śpieszy się do swych dzieci, by się im dawać, a do tego potrzebuje Matki. I tak już na zawsze Twój Syn i Ty, Matka Boga, będziecie wszędzie razem.

            Kim jesteś, Matko Boga?

„Kim jesteś, o Pani? – pytał niegdyś św. Maksymilian – Nie mogę zgłębić, co to jest być stworzeniem Bożym. Już przechodzi me siły zrozumieć, co znaczy być przybranym dzieckiem Bożym. A Ty, o Niepokalana, kim jesteś? Nie tylko stworzeniem, nie tylko dzieckiem przybranym, ale Matką Bożą i to nie przybraną tylko Matką, ale rzeczywistą Bożą Matką. I to jest nie tylko przypuszczenie, prawdopodobieństwo, ale pewność zupełna, dogmat wiary”. Już na Soborze w Efezie w 431 r. ogłoszono jako dogmat prawdę o Twoim, Matko, Bożym macierzyństwie. Nie było celem ojców soborowych ogłaszanie tego dogmatu, bo sobór ten miał być chrystologiczny, jednak pojawiło się na nim wielu przeciwników prawdy o Twoim Synu Bogu-Człowieku, o Jego dwóch naturach boskiej i ludzkiej, połączonych w Nim bez uszczerbku dla żadnej z nich. Zatem dla potwierdzenia bosko-ludzkiej natury Jezusa Chrystusa okazało się wręcz koniecznym ogłoszenie dogmatu o Twoim Bożym macierzyństwie. Wtedy właśnie nazwano Cię Matką Boga, czyli Theotokos, nie anthropotokos (czyli jedynie matką człowieka) lub Theodochos (czyli tą, która jedynie nosiła Boga). Lecz czy ten dogmat dotyczy jedynie tych wydarzeń sprzed 2 tysięcy lat? Św. Maksymilian także o to pytał: „A czy jeszcze jesteś Bożą Matką?” I odpowiadał: „Tytuł matki się nie zmienia. Na wieki Bóg będzie Ci mówił: ‘Matko moja’. Dawca czwartego przykazania czcił Cię będzie na wieki, zawsze”. Skoro jesteś na zawsze Matką dla naszego Zbawiciela, to jesteś Matką Bożą także dla nas, Jego uczniów, chrześcijan wszystkich pokoleń. Dlatego wierzymy w Ciebie jako Bożą Matkę i oddajemy Ci należną cześć, lecz to jeszcze nie wszystko. Z krzyża Twój Syn dał nam Ciebie za Matkę, więc zapraszamy Cię do naszych domów i serc. Lecz i to jeszcze nie wszystko, bo Theotokos znaczy jeszcze więcej niż „Matka Boża” – znaczy „Rodząca Boga”.

Theotokos – Matka Rodzącego się Boga

Było wolą Boga, by się narodzić z Ciebie, Matko, 2 tysiące lat temu, lecz także jest Jego wolą, by w każdym czasie i pokoleniu chrześcijan rodzić się w naszych sercach. Dzieje się to przez sakramenty święte, zwłaszcza sakrament Chrztu św., bo wtedy w duszy człowieka zamieszkuje cała Trójca Święta, a później przez Eucharystię, przez przyjęcie żywego Boga, obecnego w Słowie i w Chlebie. Msza św. to uobecnienie wcielenia, narodzenia, śmierci i zmartwychwstania Twego Syna. Czy może się to narodzenie dokonywać bez Matki? Zapowiedź narodzin Boga jako Emmanuela (Iz 7,14), czyli „Boga z nami”, spełnia się nie tylko przez Jego obecność w liturgii i sakramentach Kościoła, ale przez obecność w naszych sercach i wśród nas. Tym, którzy jak uczniowie idący do Emaus, proszą Twego Syna, by pozostał z nimi, Mistrz odpowiada darem jeszcze większym, bo przez Eucharystię pozostaje „w nich” (por. Jan Paweł II, „Mane nobiscum Domine” 19). Twój Syn obiecał pozostać z nami aż do skończenia świata i pragnie jednoczyć się z nami właśnie w Eucharystii, lecz z Twoim udziałem. Sam wyznał to wobec pewnego kapłana, którego powołał do adoracji swego Eucharystycznego Oblicza i Serca: „Twoje zjednoczenie ze Mną, Mój umiłowany, nastąpi przez Moją Niepokalaną Matkę i przez delikatne lecz skuteczne działanie Ducha Świętego w twojej duszy. Duch Święty i Moja Niepokalana Matka przychodzą na pomoc tym duszom, które pragną zjednoczenia ze Mną. Czy to nie jest cudowne? Bóg – Duch Święty, źródło wszelkiej świętości w stworzeniu i substancjalna Miłość, dzięki której Ojciec i Ja stanowimy jedno, oddaje się na usługi ograniczonemu i grzesznemu stworzeniu, aby doprowadzić je do zjednoczenia ze Mną, co jest doskonałym wyrazem zjednoczenia Mojej ludzkiej duszy i Mojej Boskości z Ojcem. W tej pracy jednoczenia duszy ze Mną nikt nie może zastąpić mojej czystej i kochającej Matki. Ona jest Pośredniczką Wszelkich Łask. Jak nikt nie może przyjść do Ojca jak tylko przeze Mnie, tak też nikt nie może przyjść do Mnie inaczej jak przez Nią, w której dziewiczym łonie stałem się ciałem” (In sinu Jesu, 2009 r.). Zatem jesteś, Matko, zawsze tam, gdzie działa Duch Święty i gdzie jest obecny Twój Syn, rodzisz Go i dajesz Go nam, by mógł się z nami jednoczyć.

Czułość, bliskość, konkret

Twój Syn, Matko, rodzi się w nas jako Król pokoju (por. Iz 9,5). On sam jest naszym pokojem, bo jednoczy nas, burząc rozdzielający nas mur – wrogość (por. Ef 2,14). W nasz świat niszczony wojnami i cywilizacją śmierci, Twój Syn przynosi pokój, jakiego świat dać nie może, bo świat za pokój uważa brak wojny i chce go narzucić siłą lub władzą. Prawdziwy pokój rodzi się tam, gdzie są relacje, gdzie ludzie chcą siebie słuchać i szanować. Twój Syn wprowadza pokój przez swoje uniżenie – przez żłóbek, krzyż i Eucharystię. Dlatego Ty, Matko, która jesteś przy żłóbku i pod krzyżem Twego Syna, rodzisz Go i z Nim umierasz, i tu i tam bierzesz Go w ramiona, oddając Mu najwyższą cześć, a teraz czynisz to nadal w Eucharystii i dajesz Go nam wraz z Jego pokojem. Ojciec św. Franciszek podkreśla, że w przeżywaniu tajemnicy Bożego Narodzenia jesteśmy zaproszeni do czułości, bliskości i konkretu. Z pewnością inspiruje się przykładem swego patrona św. Franciszka z Asyżu, który jako pierwszy zbudował żywą szopkę betlejemską i prosił o odprawienie w niej Eucharystii, by jeszcze głębiej przeżyć te tajemnice. Przyjęcie w ramiona maleńkiego dziecka spontanicznie budzi w nas czułość i odczucie bliskości i przynagla do konkretnych postaw: delikatności, łagodności, spokoju, ciszy. Tak powinniśmy traktować też naszych bliźnich, a nawet siebie samych. Podobnie powinniśmy przyjmować również żywego Boga w Eucharystii – z pokorą i uniżeniem, z czułością i miłością, otulając Go w naszych sercach ciszą, wdzięcznością i uwielbieniem, chroniąc Go zarazem przed zgiełkiem świata i naszych rozproszeń, zalewem natarczywych próśb i pytań. Jeśli porzucimy nasze ludzkie spojrzenie i logikę, Bóg zamieszka w nas, by obdarzać nas Swoim pokojem i czynić nas narzędziami pokoju w świecie. Dziękujemy Ci, Matko, że na tej drodze wspierasz nas swoim słowem, jak w ostatnim orędziu z Medjugorie (z 25.XII.2022 r.): „Drogie dzieci! Dzisiaj przynoszę wam mojego Syna Jezusa, abyście byli Jego pokojem i odbiciem pogody i radości Nieba. Dziatki, módlcie się, abyście byli otwarci na przyjęcie pokoju, bo wiele serc jest zamkniętych na wezwanie światła, które zmienia serca. Jestem z wami i modlę się za was, abyście się otworzyli [na] przyjęcie Króla Pokoju, który wypełnia wasze serca ciepłem i błogosławieństwem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Grudzień 2022

Matka Wcielonego Słowa

Mamusiu Niepokalana, Niewiasto adwentowa, Roratnia Panienko, Jutrzenko zbawienia, oto u progu nowego roku liturgicznego wracamy do początku historii zbawienia, która zaczęła się, jak wszystko się zaczyna, od Bożego Słowa. W ślad za Nim i my pragniemy odnajdywać w naszym życiu ten Boży początek i poddawać się Bożemu prowadzeniu. Ty, Matko Wcielonego Słowa, najdoskonalej uczyniłaś w swym Sercu i w całym życiu miejsce dla Słowa Boga, dlatego pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, usłyszeć najpiękniejsze w historii ludzkości Fiat i dać się porwać na wąską, lecz pewną ścieżkę zbawienia – ścieżkę zawierzenia Bogu i służenia naszym bliźnim.

          Słowo Boga nie wraca bezowocnie

Prolog Ewangelii św. Jana ogłasza: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J 1,1). Zgodnie z żydowskim rozumieniem czasu i gramatyką języka hebrajskiego należałoby przetłumaczyć tę perykopę tak: „Przed wszystkim jest Słowo” albo „Nad wszystkim jest Słowo”. „Jest”, a nie „było”, bo dla Żydów Bóg po prostu jest! Jak czytamy dalej, „wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,3). Zatem „nad wszystkim” jest właśnie Słowo Boga. Bez tego Boskiego arche (gr. początek) nic nie może powstać, istnieć, żyć, owocować itd. Przez Słowo Bóg stworzył świat i człowieka, przez Słowo utrzymuje w go istnieniu, przez Słowo go odkupił i wciąż zbawia. Gdyby chciał, wszystko by zniknęło, ale jako dobry Ojciec wciąż przez Słowo stwarza nas na nowo. Słowo Boga jest skuteczne, o czym mówi sam Bóg: „Zaiste słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (por. Iz 55,10n). Słowo Boga ma wielką moc wobec człowieka: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek” (Hbr 4,12n). Jednocześnie Bóg pozostaje miłującym Ojcem: stwarza ludzi na swój obraz, dając im wolną wolę i szanując ją w każdej sytuacji, a Jego Słowo okazuje się wobec woli ludzkiej kruche i słabe, bo człowiek może Je przyjąć albo powiedzieć Bogu „Nie”. A Bóg nadal zaprasza człowieka do wspólnoty z Sobą: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Bóg jest dżentelmenem, nie narzuca się, ale czeka cierpliwie aż człowiek zacznie słuchać Jego Słowa i zaprosi Go do siebie – wtedy zaczyna działać i przychodzi z darem nowego życia, bo przecież „w Nim jest życie” (por. J 1,4a). I wtedy Słowo staje się ciałem (por. J 1,14). A w Tobie, Matko, stało się Synem Bożym…

          Słowo ma Niepokalaną Matkę…

Słowo Boga, które jest „przed wszystkim”, mocne i skuteczne, z miłości do nas stało się jednym z nas i „zapragnęło” mieć matkę. Dlatego najpierw (w ludzkim rozumieniu czasu) Bóg stwarza Ciebie, Matko. Od początku rozkoszował się Twoim pięknem, aż przez Niepokalane Poczęcie powołał Cię do życia, całą piękną i pełną łaski. Ten Twój przywilej Niepokalanego Poczęcia jest oczywisty dla Boga od zawsze i na zawsze. A my, myślący chronologicznie, mamy z nim problem. Kościół bowiem uznaje za dogmat powszechność grzechu pierworodnego, a to oznacza, że wszyscy się z nim rodzą i potrzebują chrztu św., który jest owocem odkupienia przez Twego Syna. Czyżbyś była wyjątkiem? I tak, i nie. Ty, Matko, otrzymałaś dar Niepokalanego Poczęcia, analogiczny do łaski chrztu św., ale otrzymałaś go na mocy przyszłych zasług Syna. Nadto nie zostałaś uwolniona, lecz zachowana od wszelkiego grzechu. Dlatego Anioł w chwili Zwiastowania oznajmił Tobie, że jesteś „pełna łaski”, czyli bez skazy, Niepokalana. Chrzest św., który my otrzymujemy, sprawia, że zostajemy uwolnieni od grzechu pierworodnego i stajemy się „niepokalani” jak Ty, ale grzech ten pozostawia na naszych duszach skazę, którą jest skłonność do grzechu. Jednak i Ty, Matko, i my przez całe życie musimy walczyć o wiarę i wierność Bogu, bo „bojowaniem jest życie człowieka” (por. Job 7,1). Ty, Matko, realizowałaś tę walkę z innego pułapu: od świętości do coraz większej świętości – przez przyjmowanie coraz to nowej łaski, my od grzechu do świętości – przez „mozolny chrzest”: sakramenty św., zwłaszcza Spowiedź i Eucharystię, powstawanie z upadków, nawrócenie i uświęcenie. Tak czy inaczej najważniejsze jest, by wciąż na nowo ufnie powierzać się Bogu.

Przyjmująca Wcielone Słowo…

Bóg od założenia świata poznał Cię, Matko, i zachwycał się Tobą, bo wiedział, że Ty otworzysz swoje Serce na każdą Jego łaskę. I czekał, aż nadejdzie czas i Anioł stanie przed Tobą. Tymczasem w łonie Trójcy Przenajświętszej trwała rozmowa: Ojciec powiedział z bólem: „Synu, nie idź, nie przyjmą Cię”, a Syn na to łagodnie: „Ojcze, pójdę” – „Synu, nie idź, nie będą Cię słuchać” – „Ojcze, pójdę” – „Synu, odrzucą Cię i zabiją” – „Ojcze, idę!” – zdecydowanie odpowiedział Syn. Wtedy Anioł stanął przed Tobą, by Ci zwiastować. Cały świat, poddany marności i oczekujący z upragnieniem objawienia się synów Bożych, w nadziei, że zostanie wyzwolony z niewoli zepsucia ku wolności i chwale dzieci Bożych (por. Rz 8,19n), zamarł w oczekiwaniu: cóż odpowiesz, prześliczna Panienko? Tak opisał tę chwilę św. Bernard: „Usłyszałaś, Dziewico, że poczniesz i porodzisz Syna; usłyszałaś, że stanie się to nie za sprawą człowieka, ale z Ducha Świętego. Wyczekuje anioł na odpowiedź, bo trzeba mu już powrócić do Boga, który go posłał. Oczekujemy i my, o Pani, na słowo zmiłowania, nieszczęśni i przygnieceni wyrokiem potępienia… Jeśli się zgodzisz, natychmiast będziemy wyzwoleni. Wszyscy zostaliśmy powołani do życia przez odwieczne Słowo Boże, a musimy umierać. Dzięki Twemu słowu mamy zostać odnowieni i przywróceni życiu… Odpowiedz, Dziewico, co prędzej, odpowiedz aniołowi i nie zwlekaj; odpowiedz mu, a przez niego i Panu. Wyrzeknij słowo i przyjmij Słowo; wypowiedz swoje i pocznij Boże; rzeknij słowo, które przemija, a posiądź to, które jest wiekuiste. Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Niech pokora nabierze śmiałości, a powściągliwość ufności… Dziewico roztropna, nie lękaj się śmiałości. Miła jest powściągliwość milczenia, lecz teraz bardziej konieczne jest słowo zmiłowania. O błogosławiona Dziewico! Otwórz Twoje serce dla wiary, usta wyznaniu, a łono Zbawicielowi. Oto upragniony przez wszystkie narody stoi z zewnątrz i kołacze do drzwi Twoich. Jeśli zaś Cię minie, bo się ociągasz, znów zaczniesz, bolejąc, szukać Tego, którego miłuje dusza Twoja. Powstań więc, pobiegnij i otwórz”… „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” – wyrzekłaś… i oto gdy głęboka cisza zalegała wszystko, wszechmocne Boże Słowo z nieba, z królewskiej stolicy, runęło pośrodku zatraconej ziemi (por. Mdr 18,14n), lecz teraz nie dla zguby, lecz dla ratowania synów ludzkich. I stało się zbawienie…

Dająca Wcielonego Boga

W Tobie, Matko, okazało się, jak żywe i skuteczne jest Słowo Boga. Choć pewnie nie umiałaś czytać, to jednak słuchałaś uważnie Jego słów, zachowywałaś je w Sercu, strzegłaś, rozważałaś, kołysałaś i ‘karmiłaś’ (modlitwą, służbą itd.), by rosło, dojrzewało, wydawało owoce. W chwili Zwiastowania rozpoznałaś w słowach Anioła słowa Boga, znane Ci już z ksiąg Starego Przymierza. W swej pokorze zmieszałaś się, słysząc pozdrowienie „Pan z Tobą”, kiedyś powiedziane do Gedeona, jednak uwierzyłaś i nadal uważnie słuchałaś. I choć zwiastowane macierzyństwo burzyło zupełnie Twoje plany życiowe, przyjęłaś je otwartym sercem. Twoje pytania były wyrazem pragnienia, by lepiej poznać wolę Bożą, i nawet realna groźba ukamienowania z powodu takiego poczęcia, nie spłoszyła Cię, bo uwierzyłaś, że „moc Najwyższego Cię osłoni” (Łk 1,35b). I dalej słuchałaś, a Boski posłaniec przekazał Ci znak: „oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna” (Łk 1,36a). I tę wiadomość przyjęłaś całym sercem, bo wiedziałaś, że oto Słowo zaczęło spełniać swoje posłannictwo. Twój pośpiech do Ain Karim, to Jego pośpiech, by się dawać i zbawiać dusze: ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, niewidomym przejrzenie, a uciśnionych odsyłać wolnymi (por. Łk 4,18). Uwolniona od hańby Elżbieta natychmiast wyznała wiarę w Boga i w Twoje Boskie macierzyństwo. Do nas też przychodzisz, by nas uczyć słuchania Boga i prawdziwej modlitwy. Dziękujemy Ci, Matko, że jesteś z nami i przynaglasz nas do powrotu do Boga i do uwielbiania Go za wielkie rzeczy, jakie nam czyni, bo to Twój Syn daje nam nowe życie. Dziękujemy za Twoją troskę o nas, którą ujawniasz w orędziach z Medjugorie. Oto ostatnie (z 25.XI.2022r.): „Drogie dzieci! Najświętszy przysłał mnie do was, abym was nauczyła się modlić. Modlitwa otwiera serca i daje nadzieję, rodzi wiarę, która was umacnia. Wzywam was, dzieci, z miłością, abyście powrócili do Boga, bo Bóg jest waszą miłością i waszą nadzieją. Nie ma dla was przyszłości, jeśli nie zdecydujecie się na Boga, dlatego jestem z wami, aby was doprowadzić do zwrócenia się ku życiu, a nie ku śmierci. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Listopad 2022

Matka Boga wydanego w nasze ręce

Mamusiu Niepokalana, przy końcu roku liturgicznego, jak zawsze, rozważamy rzeczy ostateczne, w czym pomaga nam liturgia Kościoła: od Uroczystości Wszystkich Świętych, przez wypominki za zmarłych aż do Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata. W tym roku uczyliśmy się być „posłanymi w pokoju Chrystusa” (temat roku 2021/22) do świata, w którym doświadczamy dramatu wojny i niezliczonych konfliktów i niepokojów. Niezależnie od sytuacji rodziny ludzkiej Dobry Bóg niestrudzenie prowadzi nas ku naszej prawdziwej ojczyźnie – ku niebu, a jako pomoc daje nam Siebie samego – w Swoim i Twoim Synu, który dla naszego zbawienia wciąż wydaje się w nasze ręce. Pozwól nam wtulić się w Twoje, Niepokalane Serce, w którym Ty pierwsza przyjęłaś dającego się nam Boga i pomóż nam zrozumieć Boży zamysł miłości – Jego doskonały plan na nasze życie, przyjąć go całym sercem i wypełnić dla zbawienia naszego i naszych bliźnich.

          Weźcie to sobie dobrze do serca…

U końca roku liturgicznego stajemy pod krzyżem Twojego Syna, naszego Króla, i zdumiewamy się Jego uniżeniem. Oto Bóg i Król wszechświata, „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” i „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (por. Flp 2,6n). Twój Syn zapowiadał swoją śmierć wielokrotnie, m.in. wtedy, gdy wyrzucał złego ducha z pewnego chłopca (por. Łk 9,38n). Wszyscy byli wówczas pełni podziwu dla Jego czynów, a On powiedział z naciskiem: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Ewangelista zapisał jeszcze taką uwagę: „Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia” (Łk 9,44n). A my? Czy rozumiemy, co nasz Pan chciał powiedzieć nie tylko sobie współczesnym, ale i nam? Wiedząc, że sam wybrał taki sposób okazania nam swojej miłości i odkupienia naszych grzechów oraz że ostatecznie „dlatego Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię” (Flp 2,9n), chcemy zapytać odważnie samych siebie, co może się stać, gdy Bóg wydaje się w nasze ręce, jaki owoc mogą przynieść ludzkie zamysły, decyzje i czyny. W tamtym wydarzeniu Twój Syn chciał przygotować uczniów na swoją mękę, na to, że „musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Łk 9,22). Ty, Matko, przeczuwałaś taki bieg wydarzeń już od dawna, od spotkania z Symeonem, który zapowiedział, że Jezus będzie znakiem sprzeciwu. Przez całe Jego życie widziałaś takich, którzy przyjmowali Go z wielką czcią jak Józef, pasterze, mędrcy, później wielu ‘anawim Jahwe’, chorzy i cierpiący, czekający na Mesjasza, aż w końcu Szymon, Weronika, Magdalena, Jan, Nikodem… Widziałaś również takich, którzy Go odrzucali, jak Herod, a potem przeciwnicy i spiskowcy, w końcu oskarżyciele i oprawcy. Jeszcze w godzinie Jego śmierci spotykamy dwóch łotrów: jeden szyderca, a drugi święty – jakby na dowód, że Twój Syn przyszedł na upadek jednych i na powstanie innych. Z ulgą uświadamiamy sobie, że jednak w każdej chwili był przy Nim ktoś, kto Go słuchał i przyjmował, kto Go prawdziwie kochał… To Ty, Matko…

Wydany w ręce i serca… grzeszników i świętych

Twój Syn został wydany nie tylko w ręce sobie współczesnych, ale i wszystkich ludzi przez wieki: grzeszników i świętych. Tych ostatnich, których liczba jest niepoliczona, czcimy w Uroczystości Wszystkich Świętych. Pierwszą z nich byłaś Ty, Matko. Podczas jednej z dróg krzyżowych św. Jan Paweł II mówił, że czy w Betlejem czy na Golgocie, Chrystus doznawał w Twoich rękach najwyższej czci. Twoje dłonie, które po narodzeniu nosiły Go, pielęgnowały i karmiły, aż dorósł, na Kalwarii przyjęły Go martwego z delikatnością i czułością. Potem inni święci przyjęli Go z wielką czcią – najpierw w Słowie Bożym, a potem w Ciele, podobnie jak Ty, Matko, gdy poczęłaś Go najpierw w sercu, a potem w łonie. Ci, którzy uwierzyli Słowu, poznali Go jako Syna Boga żywego, Mesjasza i jedynego Mistrza, Tego, który jest Chlebem życia, prawdziwą Manną z nieba, Boskim „Ja Jestem”. Niemożliwe jest bowiem, by ktoś mógł uwierzyć i przyjąć w ten sposób Twego Syna, jeśli nie przyjmie najpierw w sercu Bożego Słowa. W Starym Testamencie znajdujemy setki proroctw, które wypełniły się w Twoim Synu. To dowód na prawdomówność Boga i niezawodność Jego obietnic. Wielu uwierzyło i oczekiwało na ich spełnienie, ale byli też tacy, którzy mieli własną wizję Mesjasza i zbawienia – i niestety nie rozpoznali Chrystusa…

 Wydany w nasze ręce, usta, serca… w Eucharystii

Zarówno w czasach „przed” jak i „po Chrystusie” nasz Bóg oczekuje od nas wiary. Patrzy na serce, przenika i zna każdego z nas. Wie, czy przychodzę do kościoła z tradycji, przyzwyczajenia, obowiązku, czy na spotkanie z ukochanym Zbawicielem; czy modlę się, by zaliczać kolejne nabożeństwa, wyprosić coś dla siebie lub uciec od problemów, czy po to, by poznawać Pana i Jego wolę; czy wierzę w Boga czy Bogu, bo to wielka różnica. Wie, czy w czasie Mszy św. skupiam się na wystroju kościoła, oprawie liturgii, muzyce, innych osobach, czy na Słowie Boga, by usłyszeć, co mówi do mnie tu i teraz. Czy przyjmując Jego Ciało zasypuję Go licznymi prośbami i skargami, czy witam serdecznie, dziękuję i uwielbiam? Czy na adoracji myślę o moich planach, potrzebach i troskach, czy potrafię trwać przed Panem w milczeniu i kontemplacji? Bo prawdziwa adoracja Boga polega na wewnętrznej postawie uniżenia: jakby człowiek chciał w duchu upaść na twarz przed swym Bogiem, a wtedy Pan ujmuje go za ramiona i podnosi, by go ucałować… Jak mówi Ojciec św. Franciszek, kto adoruje Boga, ten nie jest niczyim niewolnikiem, dodajmy: także nie jest niewolnikiem swego ja, swoich słabości i spraw. Tylko ten, kto oddaje chwałę Bogu, otrzyma dar Bożego pokoju i może być Jego narzędziem i kanałem pokoju dla innych. Nadto tu w Najświętszej Hostii jest żywe Serce Boga, Brama do niebios, ciasna brama, bo wymagająca – przez nią wchodzą tylko ci, którzy nie przywiązują się do rzeczy i spraw doczesnych (każda bowiem chciwość, nawet rzeczy dobrych, jest bałwochwalstwem), ale tęsknią za Bogiem, za Bożym królestwem, słuchają Jego słów i czynią wszystko, by spełnić Jego wolę wobec siebie i innych. Tu, w Eucharystii, Twój Syn wydał się w nasze ręce i dał się połamać, by mogli jeść wszyscy, i wydał się w nasze usta, byśmy mogli spożywać Chleb niebiański i każdym słowem chwalić Boga, i wydał się w nasze serca, byśmy mogli Mu dziękować i Go uwielbiać. Najważniejsze jest, by modlić się sercem (trzeba czasem modlić się tylko sercem). A wtedy Pan wprowadza nas przez bramę swego Serca w wieczność, która ma smak chleba, jak zapisał Karol Wojtyła w Pieśni o słońcu niewyczerpanym. Aż do skończenia świata niebo będzie dla nas otwarte tam, gdzie jest Ciało Twego Syna, bo Ty i wszyscy aniołowie i święci, którzy już weszli do nieba idąc za Twoim Synem niosącym krzyż, teraz trwają na wiecznej liturgii, a my jesteśmy maleńką cząstką tej wspólnoty, a zarazem wyjątkowymi szczęściarzami, którzy otrzymują najdroższą cząstkę – Najświętsze Ciało Pana. Czy zatem nie powinniśmy być wdzięczni Panu za dar takiej Jego obecności i miłości, pełni zachwytu, oddania i uwielbienia, pragnący najgłębszego zjednoczenia z Nim i w Nim z samym Bogiem, by stać się jak On po prostu Eucharystią? Chcemy wspomnianą już pieśnią Papieża Polaka prosić pokornie o taką przemianę: „Proszę Cię, byś mnie ukrywał w miejscu niedostępnym, w nurcie cichego podziwu… Proszę Cię, byś mnie osłaniał od tej strony, co zapada w mrok, a proszę Cię, byś mnie odsłaniał ku tej stronie, co przykuwa wzrok, bo wiem o takim ukryciu, że w nim nic nie rozproszę z tych słońc, które płoną pod horyzontem spojrzeń utkwionych w głąb. A wtedy dokona się cud przemiany: oto Ty staniesz się mną – ja – eucharystyczny”. Ucz nas, Matko, która byłaś tabernakulum dla Boga – nie tylko Twoje łono, ale i serce – śpiewać Magnificat, wspominając wielkie dzieła Boga i ogłaszając cud większy od dzieła stworzenia, tzn. odkupienie, nowe niebo i nową ziemię (por. Ecclesia de Eucharistia 58). Ucz nas Twojego zachwytu i radości ze spotkania z Twym Synem w Eucharystii, np. słowami, które Tobie się przypisuje: „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty” (Iz 61,10). Ucz nas, jak nieść miłość Boga eucharystycznego, której sami doświadczamy, naszym bliźnim, zwłaszcza zagubionym i nieznającym Boga, Króla miłości. Dziękujemy Ci, że jesteś z nami w tym czasie niespokojnym i błogosławisz nam, np. w swoich orędziach z Medjugorje. Oto ostatnie z nich (z 25.X.2022 r.): „Drogie dzieci! Najwyższy mi pozwolił, abym była z wami i abym była dla was radością i drogą w nadziei, bo ludzkość zdecydowała się na śmierć. Dlatego mnie posłał, abym was pouczała, że bez Boga nie macie przyszłości. Dzieci, bądźcie instrumentami miłości dla wszystkich tych, którzy nie poznali Boga miłości. Dawajcie radosne świadectwo waszej wiary i nie traćcie nadziei na przemianę ludzkiego serca. Jestem z wami i błogosławię was moim matczynym błogosławieństwem.  Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Październik 2022

Mistrzyni modlitwy sercem

Mamusiu Niepokalana, jak co roku w październiku będziemy w naszych kościołach lub przy kapliczkach codziennie wspólnie odmawiać Twoją ulubioną modlitwę – różaniec. Gdy za naszą granicą i w wielu innych miejscach na świecie wojna nie ustaje, pragniemy jeszcze gorliwiej odpowiedzieć na Twoją wciąż tak bardzo aktualną prośbę z Medjugorie i Fatimy (z 13.V.1917r.), byśmy codziennie odmawiali różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny. Pozwól nam wtulić się w Twoje Niepokalane Serce, modlące się razem z nami, gdy odmawiamy różaniec, i naucz nas unikać gadatliwości i rozproszeń, modlić się sercem – całym sercem i jednym duchem – i głęboko rozważać tajemnice różańcowe – wydarzenia z Twojego życia i życia Twego Syna.

Różaniec – modlitwa na wszelkie zło

Ty sama, Matko, mówiłaś, m.in. w Medjugorie, że różaniec to modlitwa, którą pokonać można wszelkie zło, jakim szatan prześladuje Kościół i nas wierzących. Św. Maksymilian nazywał różaniec mieczem do walki ze złem. Nie chodzi tu o to, by „uderzać” lub „strzelać” Zdrowaśkami, niszczyć, krytykować, oceniać lub poprawiać innych, ale otaczać modlitwą i miłością wszelkie sprawy trudne i osoby, które zło dotyka lub które zło popełniają, bo tak właśnie Ty, Matko, z miłością i miłosierdziem traktujesz każdego z nas. Nawet tak mocna modlitwa jak Jerycho różańcowe jest wzorowana na biblijnym wydarzeniu z czasów Jozuego (por. Joz 6), gdy ludzie podążający za Arką Przymierza (dziś tak Ciebie nazywamy) zdobyli miasto nie szturmem i bronią, ale wytrwałą modlitwą (procesje, trąby, okrzyki). W każdej modlitwie różańcowej najpierw chodzi o nawrócenie i zdobycie siebie samych dla Pana Boga, bo przecież prosimy wielokrotnie: „módl się za nami grzesznymi”, a potem dopiero o przemianę innych. Św. Maksymilian uczył trudnej w praktyce zasady, że trzeba nienawidzić zło, ale kochać grzesznika. I tylko ten, kto jest gotów jak Twój Syn oddać życie za bliźniego, może go upominać i poprawiać. Pan Bóg sobie zastrzegł prawo formowania człowieka przez krzyż i nawet Twój Syn nie przyszedł świat potępić czy sądzić, ale zbawić. A naszym zadaniem jest żarliwa modlitwa za siebie i innych, świadectwo wiary oraz miłość Boga i bliźniego. Czy może się Panu Bogu podobać różaniec, nawet dokładnie odmówiony i rozszerzony o inne modlitwy, gdy zaraz po jego zakończeniu krytykujemy naszych bliźnich, choćby za to, że nie modlili się z nami lub tak jak my? Ucz nas, Matko, zapierać się siebie, swoich spraw i poglądów, a za to na przepadłe ufać w moc różańca, który jest przecież egzorcyzmem, bo każde Pozdrowienie anielskie przywołuje największą klęskę szatana – Twoją pełnię łaski.

          Różaniec – modlitwa dla wszystkich

Nazwa różaniec, inaczej „wieniec z róż”, wywodzi się z dawnej legendy, której bohater miał zwyczaj wicia wianuszka z róż na głowę Twojej, Matko, przydrożnej figurki. Gdy potem został zakonnikiem, zamieniono mu ten zwyczaj na odmawianie 50 Pozdrowień anielskich. Z czasem podzielono je na dziesiątki i dodano do nich Modlitwę Pańską oraz tajemnice z życia Twojego Syna i Twojego, Matko. W warstwie werbalnej różaniec składa się ze znanych prostych modlitw, dlatego jest modlitwą dla wszystkich: świętych i grzeszników, dzieci i dorosłych, chorych i zdrowych, podróżujących i oczekujących, pracujących i odpoczywających, a nawet dla niewierzących. Kapłan poeta ks. Jan Twardowski uważał, że nawet te zdawałoby się ułomne różańce są święte, np. różańce „kaczki-dziwaczki”, co mają za mało albo za dużo Zdrowasiek, a także różańce niedokończone: „Jaka jest przyszłość niedokończonych różańców? – pytał – różańca odmawianego przez chorego, który zasnął, zmęczonego, który stale zaczyna, bo wciąż się myli; umarłego, który zmarł w czasie odmawiania; różańca zagubionego w kieszeni w trakcie odmawiania, różańca pękniętego, kiedy w palcach rozsypały się paciorki. Niedokończone różańce są święte, bo łączą się z cierpieniem. Kiedy skończymy różaniec, odczuwamy zadowolenie, tymczasem ten niedokończony też ma swoją tajemnicę. Nieważne, że odmawiający nie dokończył go, ważne, że zaczął”. Poeta ma rację, bo przed Bogiem o wartości każdej modlitwy decyduje intencja, natomiast jej owoce zależą od Boga i łaski Bożej, bo tak powiedział Twój Syn: „beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). A jeśli robimy więcej niż inni, to raczej łaska Boża z nami (por. 1Kor, 15,10). Niektórzy twierdzą, że umiejętność modlitwy na różańcu to jeden z charyzmatów Ducha Świętego, bo to Duch Boży modli się w nas. Bez Niego można odmówić 100 różańców i nie spotkać ani Pana Boga ani Ciebie, Matko.

Różaniec – modlitwą świętych

„Kościół ma tylu wielkich uczonych i profesorów, tyle akademii, a jednocześnie w walce ze wszystkimi błędami naszego rozumu, który za szybko chce wszystko wytłumaczyć, tak bardzo poleca tę najprostszą modlitwę wyobraźni i serca” – pisał ks. Twardowski. Dlatego różaniec był ukochaną modlitwą wielu świętych. Św. Tereska z Lisieux z siostrami odmawiała różaniec bardzo sprawnie, jednak gdy modliła się sama, to już przy pierwszych słowach Modlitwy Pańskiej wpadała w kontemplację tej prawdy, że Bóg jest naszym Ojcem. Św. Franciszek z Asyżu pozdrawiał Cię, Matko, piękną modlitwą, w której podkreślał Twoją wewnętrzną postawę wobec Boga – nazywał Cię Jego Przybytkiem, Pałacem, Szatą, Służebnicą i Matką. Św. pastuszek z Fatimy Franciszek Marto, o którym powiedziałaś, że musi odmówić wiele różańców, miał to czynić nie za pokutę, ale dlatego, że miał dar kontemplacji. Św. Jan Paweł II pisał: „Podczas modlitwy różańcowej kontemplujemy Chrystusa, patrząc na Niego uprzywilejowanym wzrokiem Jego Matki Maryi, rozważamy tajemnicę życia, cierpienia i zmartwychwstania Pana oczami i sercem Tej, która była Mu najbliższa”. Podkreślał również, że „modlitwa różańcowa jest modlitwą wdzięczności, miłości i ufnej prośby”. Św. Maksymilian nie rozstawał się z różańcem, a jego paciorki dyskretnie przesuwał pod kapturem, zawierzając Tobie wszystkie sprawy. Pisał: „Przez tę modlitwę łatwo możemy otrzymać wielkie łaski i błogosławieństwo Boże. W serca zbolałe spływa balsam ukojenia, w duszach zrozpaczonych świta znowu promyk nadziei”. O. Kolbe uważał, że Twoja obecność w czasie rozważania tajemnic Twego Syna jest wręcz konieczna: „Staramy się zgłębiać tajemnice Jezusowe od zstąpienia na świat aż do ukoronowania na Królową nieba Tej, co Matką Mu była. Z tego względu potrzebujemy przewodnictwa Tej, która jest obecna w tajemnicach Różańca – Niepokalanej. Zastanawiając się nad ich treścią, modlimy się do Boga tak, jak nas uczy Najświętsza Panna Maryja”. Twój szaleniec zalecał różaniec także jako drogę do poznania Ciebie: „Jeżeli pragniemy wznieść się aż do Jej poznania i pokochania Jezusa, musimy, szepcząc Zdrowaś Maryjo i powtarzając wciąż Zdrowaś Maryjo, tajemnice te w zjednoczeniu z Nią rozpamiętywać”.

Różaniec – modlitwa sercem…

Modlitwa przed Najświętszym Sakramentem, w którym bije Serce Boga, przez Twoje, Matko, Niepokalane Serce woła o nasze serca. Ks. Jan Twardowski pisał, że „różaniec budzi nasze serca, gdy stale, cierpliwie i serdecznie pozdrawiamy Ciebie i wtedy już nigdy się z Tobą nie żegnamy”. Różaniec, nazywany Biblią ubogich, jest modlitwą trudną i wymagającą, bo jego istotą jest rozważanie konkretnych scen biblijnych i konfrontowanie naszych postaw życiowych z postawami Twego Syna i Twoimi. Różaniec jest zatem modlitwą serca: medytacji, adoracji i kontemplacji. Jest jednocześnie najdoskonalszym uwielbieniem Pan Boga, bo gdy my wypowiadamy Twoje imię „Maryja”, Ty mówisz „Bóg” – ale tak jak tylko Ty, Służebnica Pańska, potrafisz. A gdy my rozważamy sceny Zwiastowania i Nawiedzenia, Ty mówisz „Niech mi się stanie” i „Wielbi dusza moja Pana”. Twoja modlitwa sercem, w którym zachowywałaś i rozważałaś wszystkie Boże sprawy (por. Łk 2,19), powoduje, że nasze słowa nabierają wartości w oczach Boga. Gdy w Lourdes odmawiałaś różaniec ze św. Bernadetą Soubirous, razem wypowiadałyście słowa Modlitwy Pańskiej, ale w czasie Pozdrowień anielskich milczałaś, jakbyś znowu zanurzała się zupełnie w Bożej miłości, której doświadczyłaś w chwili zstąpienia Ducha Świętego i wcielenia Syna Bożego. W ten sposób swoją pokorą dopełniasz braki naszej modlitwy, a my możemy być pewni, że nasza modlitwa jest miła Bogu, bo przez Twoje Serce Niepokalane płynie już czysta i nieskalana wprost do Najświętszego Serca Boga. Dziękujemy Ci, Matko, że jesteś z nami w każdym różańcu, że naszej ułomnej modlitwie przydajesz czystości, młodości, radości i skuteczności. A wtedy możemy otrzymać łaski potrzebne, by stać się świadkami Bożej miłości w świecie, o co prosisz nas dziś w Medjugorje: „Drogie dzieci! Módlcie się, aby Duch Święty dał wam światło, abyście z radością poszukiwali Boga i [byli] świadkami bezgranicznej miłości. Dziatki, jestem z wami i ponownie wzywam was wszystkich: zbierzcie się na odwagę i dawajcie świadectwo dobrych uczynków, które Bóg czyni w was i za waszym pośrednictwem. Bądźcie radośni w Bogu. Czyńcie dobro bliźniemu, aby było wam dobrze na ziemi, i módlcie się o pokój, który jest zagrożony, bo szatan chce wojny i niepokoju. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.” (orędzie z 25.IX.2022 r.).

Wrzesień 2022

Matka ukrytego Boga

Mamusiu Niepokalana, za nami czas wielkich Twoich uroczystości i wakacyjnych pielgrzymek do Twych sanktuariów. Z początkiem września wracamy do naszych codziennych spraw, z których nade wszystko składa się nasze życie. Wspominamy dramat II wojny światowej, który jest dla wszystkich pokoleń ważną lekcją, by nie zapomnieć, by przebaczyć i by nigdy nie dopuścić do podobnej tragedii. Jednocześnie uświadamiamy sobie, że i dziś trwa wojna światowa ‘w kawałkach’, że jest blisko nas, za naszą granicą, i mimo wszystko staramy się wciąż na nowo podejmować nasze chrześcijańskie zadania, modlić się i ufać. Codzienny nasz trud przeplata się z radościami, cierpieniami i problemami, które Tobie też są znane. W nich wszystkich obecny jest nasz Dobry Bóg, choć tak bardzo ukryty, iż wielu uważa, że nie istnieje albo że jest nieobecny w naszym świecie. Jak Ty, Matko, doświadczałaś Jego obecności i troski o Ciebie, Twoich bliskich i cały świat? Pozwól nam przytulić się do Twego Niepokalanego Serca, by odkryć miłość Boga do nas tu i teraz, trwać w Jego obecności, wierzyć w Jego moc i miłosierdzie, wypełniać Jego wolę, odważnie mierzyć się z trudnościami i dziękować za wszystko. Pozwól nam zanurzyć się w ukrytym przed światem życiu Twoim i Twojego Syna – ukrytego Boga.

            Ukrycie Boga w Człowieku

Matko, „Boga nikt nigdy nie widział” (J 1,18a) i nikt Go nie może zrozumieć i poznać, bo gdyby Go zrozumiał lub poznał, to Bóg przestałby być Bogiem, bo znikome stworzenie nie może ogarnąć Stwórcy, który z natury przewyższa swoje stworzenia. A jednak Bóg daje się nam poznać: przez dzieło stworzenia i prawo naturalne, które umieścił w świecie i naszych sercach, a także przez swego Syna. „Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył” (J 1, 18b). Twój Syn jest Synem Bożym, ukrytym przed światem, choć zarazem tak bliskim, że najbliższym każdemu z nas, bo przez Niego, który jest Słowem, wszystko się stało (por. J 1,3n) i „w Nim żyjemy, poruszamy się, jesteśmy” (Dz 17,28a). „On jest obrazem Boga niewidzialnego i pierworodnym wobec każdego stworzenia” (Kol 1,15). Jednak przychodząc na świat, pozostał wciąż Bogiem ukrytym. Najpierw za zasłoną człowieczeństwa. Sam nazywał siebie Synem Człowieczym. Choć to określenie wskazuje na Jego mesjańską rolę (Dn 7,13n), to jednak stosowano je także po to, by zastąpić zaimek osobowy ‘ja’. Przeczuwamy, że ten, kto je używał, nie chce zatrzymywać uwagi na sobie, że jest to wyraz pokory, uniżenia, ukrycia. Szczególnie wzrusza nas fakt, że czynił tak sam Bóg. Twój Syn tak żył i postępował. Urodził się jak każdy człowiek – w rodzinie. Tylko Ty, Matko, i Józef wiedzieliście, kim jest. Przez 30 lat wiódł życie ukryte, wzrastał jak każde żydowskie dziecko, modlił się, pracował itd., i był Wam poddany. Czasem tylko, jakby na chwilę odsłaniał swoją boskość, np. podczas ofiarowania czy znalezienia w świątyni. Ale zaraz znów się ukrywał. Nauczał o królestwie i o Ojcu, a o sobie jako Tym, który jest „jedno z Ojcem”, mówił dopiero przed męką. Czynił cuda, uzdrawiał, rozmnażał chleb, ale nie po to, by Go obwołano królem, lecz z litości dla tych, którzy byli jak znękane i porzucone owce nie mające pasterza (por. Mt 9,36). W końcu dał się zaliczyć do złoczyńców, oskarżyć i skazać na śmierć, i ukrył się za zasłoną ran i krwi w męce krzyżowej. Tylko tym, którym nie brak było wiary, Bóg dyskretnie objawiał Siebie w Synu…

            Ukryta Matka Boga

Ukrycie Boga-Człowieka wymagało także ukrycia Jego Matki. Dlatego Bóg wybrał Ciebie, Matko, spośród ‘anawim Jahwe’ (ubogich Pana), w ukryciu powołał Cię do życia, lecz bez grzechu pierworodnego, i sprawił, że urodziłaś się w zwykłej rodzinie. Czy Twoi rodzice wiedzieli, kim będziesz Ty i Twój Syn? A my? Za kilka dni będziemy świętować Twoje urodziny. Może pozwolimy sobie na zdumienie Twoim, Matko ukrytego Boga, uniżeniem i ukryciem? Potem wzrastałaś także w ukryciu przed światem, a Bóg obdarzał Cię pełnią łaski i przemawiał do Ciebie pośród zwykłych ludzkich spraw. Po zwiastowaniu nadal pozostawałaś ukryta przed ludźmi, a nieliczne teofanie zachowywałaś i rozważałaś w sercu, by zrozumieć, rozpoznać i wypełnić wolę Najwyższego. I milczałaś tak jak później prosił Twój Syn apostołów. Podobnie w czasie Jego działalności publicznej i męki, ukryta za opinią matki bluźniercy i złoczyńcy, milczałaś, modliłaś się, wierzyłaś i ufałaś… Czy może być głębsze ukrycie niż zajęcie ostatnich miejsc na ziemi: Twój Syn na krzyżu i Ty, Jego Matka, pod krzyżem?

            Matka Boga Eucharystycznego

Po zmartwychwstaniu ukryty Bóg ukazywał się swoim uczniom, znów dyskretnie, a po 40 dniach wstąpił do Ojca. Czy to koniec? Nie, to dopiero początek! Początek Jego najbardziej ukrytej obecności w świecie i w Kościele – w Słowie Bożym i w Eucharystii – obecności aż do skończenia świata. I Ty jesteś tu obecna, a zarazem jak On ukryta. Ewangelia milczy o Twojej obecności podczas ustanowienia Eucharystii, ale jak byłaś w Kanie, gdy Syn przemieniał wodę w wino, tak jesteś, gdy przemienia wino w swoją Krew i chleb w swoje Ciało. Skoro przed zesłaniem Ducha Świętego trwałaś jednomyślnie na modlitwie z apostołami, to nie mogło Cię zabraknąć i później podczas łamania chleba w pierwszej wspólnocie chrześcijan. Św. Jan Paweł II nazwał Ciebie Mistrzynią w kontemplowaniu oblicza Chrystusa i przekonywał, że możesz nas prowadzić ku Najświętszemu Sakramentowi, ponieważ jesteś z nim głęboko związana. Jednak najwyraźniej Twój związek z Eucharystią widział Papież w Twojej wewnętrznej postawie uległości, posłuszeństwa i zaufania Słowu Boga, na mocy którego chleb staje się Ciałem Twego Syna; dalej w postawie wiary, którą wyraziłaś w swoim „fiat”, stając się pierwszym tabernakulum i pierwszą monstrancją dla Boga ukrytego w okruszynie chleba; dalej w postawie ofiarowania siebie wraz z Synem za zbawienie świata i uwielbienia za wielkie rzeczy, jakie Bóg nam uczynił i czyni, pozostając dla nas w Najświętszym Sakramencie. „Maryja jest ‘Niewiastą Eucharystii’ w całym swoim życiu” – pisał papież i dlatego stawiał Ciebie za wzór i wzywał do naśladowania także w odniesieniu do Najświętszej Tajemnicy. Św. Jan Paweł II ośmielił się nawet napisać: „Eucharystia została nam dana, ażeby całe nasze życie, podobnie jak życie Maryi, było jednym magnificat!” (por. EdE 53n). Oto szczyt ukrycia: Bóg jako najcichsza Obecność, miłująca Kruchość, milcząca Małość, bezbronna Miłość, bo gdyby nie był bezbronny, nie byłby Miłością… A przy Nim Ty, Matko, przyjmująca takiego ukrytego i pokornego Boga z wiarą, pokorą, miłością, uwielbieniem…

Uczcie się ode Mnie…

Matko, Ty jesteś zawsze obecna tam, gdzie jest Ciało Twego Syna, zatopiona w kontemplacji i uwielbieniu, ale niewidoczna ludzkim oczom. Choć tak wiele w naszych świątyniach Twoich obrazów, to jednak pozostajesz nadal ukryta jak Twój Syn. A On? Choć staramy się o coraz piękniejszy wystrój świątyń, coraz więcej świateł, kaskady kwiatów i ozdobne monstrancje, to Twój Syn pozostaje niezmiennie maleńką kruchą białą Hostią – Bogiem, który nie oślepia, nie przeraża, w żaden sposób nie przymusza, lecz wydaje się w nasze ręce… karmi, umacnia, pociesza i uczy nas postawy eucharystycznej, nieodzownej w życiu uczniów ukrytego Boga. Młody Karol Wojtyła zawarł tę prawdę w strofach wiersza: „Aż dotąd doszedł Bóg i zatrzymał się krok od nicości, tak blisko naszych oczu. Zdawało się sercom otwartym, zdawało się sercom prostym, że zniknął w cieniu kłosów. A kiedy uczniowie łaknący łuskali ziarna pszenicy, jeszcze głębiej zanurzył się w łan. Uczcie się, proszę, najmilsi, ode mnie tego ukrycia. Ja, gdzie ukryłem się, trwam”. Tak, zatrzymał się o krok od nicości – w drobinie chleba, blisko oczu tych, co mają serca proste, otwarte. I trwa… aż skończy się świat! Tak, aż dotąd doszedł Bóg i zachwyca nas łagodnym swym pięknem, pokorny tak, że jedna ludzka myśl Go zasłania… Zdumiewa nas, że pod tą skromną postacią ukrywa swe żywe, zmartwychwstałe i konające Serce, które bije miłością do nas (znów Pan dał nam znak – tym razem w Meksyku 23 lipca br., gdy po wystawieniu Najświętszego Sakramentu wierni ujrzeli pulsującą Hostię – jak na USG serca). Czemu mamy się uczyć takiego ukrycia i w nim trwać? Bo im bardziej się umniejszamy, tym bardziej nasz Pan wzrasta. Bo On pokornym łaskę daje i nie pozwala się prześcignąć w hojności – jak w Kanie, gdy jako prawdziwy Oblubieniec podarował swej oblubienicy – Kościołowi wina ponad miarę. Bo gdy my robimy miejsce Bogu i Jemu oddajemy chwałę, Bóg obdarza nas swoimi darami, m.in. pokojem, którego świat dać nie może, a którego tak bardzo potrzebuje. I do takiego Boga Ty, Matko, nas prowadzisz, o takim Bogu nam mówisz w swoich orędziach, dziś w Medjugorje: „ Drogie dzieci!  Bóg mi pozwala, abym była z wami i prowadziła was drogą pokoju, abyście w ten sposób poprzez pokój w sobie budowali pokój na świecie. Jestem z wami i oręduję za wami przed moim Synem Jezusem, aby dał wam mocną wiarę i nadzieję na lepszą przyszłość, którą pragnę z wami zbudować. Bądźcie odważni i nie bójcie się, bo Bóg jest z wami. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.VIII.2022 r.).

Sierpień 2022

Najświętsza Maryja Panna Królowa

Mamusiu Niepokalana, za naszą wschodnią granicą nadal trwa wojna. 25 marca br. papież Franciszek poświęcił Rosję, Ukrainę i cały świat Twojemu Niepokalanemu Sercu. W głębi duszy modlimy się o taki cud, jaki stał się po dokonaniu przez św. Jana Pawła II podobnego aktu 25 marca 1984 r., w łączności z Biskupami całego świata. Wkrótce potem 22 sierpnia, w Twoje święto NMP Królowej, miała miejsce potężna awaria jednej z najważniejszych rosyjskich baz wojskowych, po której rozpoczęła się pierestrojka. W ten sposób „bez jednego wystrzału” zakończyła się zimna wojna i nastał „jakiś czas pokoju”, co zapowiadałaś w Fatimie. Czy i teraz stanie się coś podobnego? Może. Tak czy inaczej naszym zadaniem jest teraz podjęcie dzieła nawrócenia i uświęcenia. Nasz dobry i miłosierny Pan wciąż nam błogosławi i daje wzory świętości do naśladowania, m.in. św. Maksymiliana, o którym ktoś powiedział, że oddając życie za brata, „zwyciężył” II wojnę światową. A my? Pozwól nam trwać przy Twoim Niepokalanym Sercu – Sercu Królowej, zrozumieć, na czym polega Twoje królowanie i Twoje zwyciężanie, i dać się porwać Tobie do dzieła szerzenia królestwa Twego Syna i Twojego – w sercach wszystkich ludzi.

          Maryja Królową

Matko, w Biblii nie znajdziemy bezpośredniego wskazania, że jesteś Królową – Ty sama nazwałaś siebie jedynie Służebnicą Pańską. Jednak niektóre perykopy pośrednio mówią o Twoim królowaniu, np. Protoewangelia, zapowiadająca zwycięstwo Twoje i Twego Syna nad szatanem (por. Rdz 3,15). Ta perykopa koresponduje z wizją Niewiasty obleczonej w słońce, z księżycem pod stopami i wieńcem gwiazd nad głową (por. Ap 12,1). Ty sama w sposób dyskretny zapowiedziałaś swoje królowanie w hymnie Magnificat: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48b). W naszych czasach Twój tytuł Królowej podkreślił Sobór Watykański II: „Niepokalana Dziewica, zachowana wolną od wszelkiej skazy winy pierworodnej, dopełniwszy biegu życia ziemskiego, z ciałem i duszą wzięta została do chwały niebieskiej i wywyższona przez Pana jako Królowa wszystkiego, aby bardziej upodobniła się do Syna swego, Pana panującego (por. Ap 19,16) oraz zwycięzcy grzechu i śmierci” (KK 59). Jesteś Królową i masz udział w chwale Twego Zmartwychwstałego Syna, bo miałaś udział w Jego dziele zbawczym. Nie jesteś Królową absolutną, najwyższą i jedyną, bo tylko Bóg jest najwyższym i jedynym władcą, ale Twoje Boskie macierzyństwo wynosi Cię ponad wszystkie stworzenia, czyni Królową aniołów i wszystkich świętych, Królową nieba i ziemi. Dlatego z radością odmawiamy ostatnią tajemnicę różańca o Twoim ukoronowaniu przez samego Boga na Królową nieba i ziemi…

          Matka Króla

Matko, jesteś Królową, bo jesteś Matką Króla. Na czym polega to Twoje królowanie? Przeczuwamy, że Ty królujesz w taki sam sposób jak Twój Syn. A jakie jest to Jego królowanie? Czcimy Go jako Króla wszechświata (w ostatnią niedzielę roku liturgicznego), ale pamiętamy, jak wyjaśniał Piłatowi, że jest królem, lecz Jego królestwo nie jest z tego świata (por. J 17,36n). Wcześniej zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie i nie powiedzą: ‘Oto tu jest’ albo: ‘Tam’. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (por. Łk 17,20n). Dziś królestwo Boże to Kościół, a w nim Jezus Chrystus – Król, i Jego Serce w Najświętszym Sakramencie, które czcimy wezwaniem: „królu i zjednoczenie serc wszystkich…” Gdy Twój Syn nauczał swych uczniów, że blisko jest królestwo Boże, wzywał ich do nawrócenia i wiary w Ewangelię. A zatem to Jego królestwo to nie mury ani materialny wystrój świątyń, ale serca, jednoczące się w wierze w zmartwychwstanie swego Pana i Mistrza, i w miłowaniu Go, tzn. wypełnianiu Jego przykazań. Zatem Twój Syn jest Królem serc. Podobnie i Ty, Matko, jesteś Królową serc. Tak pisał o Tobie św. Maksymilian: „Nazywamy Ją Matką… – to Matka bez skazy, niepokalana… Nazywamy Panią, ale pojęcie to oddala od serca matczynego. Zowiemy Królową, lecz i tu trzeba by dodać, że to Królowa serc, Królowa miłości. Jej prawo – to miłość, Jej potęga – to miłość matczyna”. I miłosierdzie, jak podkreśla Twój szaleniec: „Pan Bóg w dobroci swej nieskończonej, nie chcąc nas karać za nasze przewinienia, zastawił się Matką Najświętszą – pisze o. Kolbe – Ojcowie święci mówią, że Pan Bóg podzielił swoje królestwo na dwie części – sobie zostawił sprawiedliwość, a Matce Najświętszej dał miłosierdzie”.

          Królowa wszystkich serc

Św. Katarzyna Labouré, której objawiłaś, Matko, Cudowny Medalik, przewidziała, że będziesz Królową całego świata i każdej duszy z osobna. Dlatego św. Maksymilian wzywał: „Módlmy się, znośmy krzyżyki, bardzo miłujmy dusze wszystkich bez wyjątku bliźnich, przyjaciół i nieprzyjaciół, i ufajmy, a to wszystko w tym celu, by Ona stała się jak najprędzej Królową wszystkich i każdego z osobna na całym świecie”. Podpowiadał też sposoby na zdobywanie dusz dla Ciebie, np.: „Najprostszą drogą do zbawienia duszy jest pobudzić ją, by choć cośkolwiek chociażby najmniejszego uczyniła lub wycierpiała dla tej najłaskawszej nieba i ziemi Królowej”. O. Kolbe podkreślał, że ponieważ we wszystkim miłowałaś Wolę Bożą, dlatego masz taki wielki wpływ na Boga, że słusznie nazywamy Cię Wszechmocą proszącą. Nadto mówił: „W niebie wszyscy uznają władanie Jej miłości… Jest też Królową ziemi jako Matka Boga samego. Ale pragnie, i ma prawo do tego, by być dobrowolnie uznawaną przez każde serce, być kochaną, jako Królowa każdego serca, by przez Nią to serce oczyszczało się coraz bardziej, niepokalanym się stawało, do Jej serca podobne i coraz bardziej godne zjednoczenia z Bogiem, Miłością Bożą, Najświętszym Jezusa Sercem”. I taki cel stawiał on Twoim rycerzom: „Najświętsze Serce Jezusowe to miłość Boża ku ludziom. Królestwo Jego to panowanie tej miłości w duszach ludzkich, którą Pan Jezus okazał w żłóbku… i na Krzyżu, i w Eucharystii, i przy daniu nam swej Matki za matkę i którą to miłość w sercach ludzkich zapalić pragnie. Zaszczepienie… chwały Niepokalanej, zdobycie dusz dla Niej, to zdobycie dusz dla Matki Jezusowej, która Królestwo Jezusowe do dusz wprowadzi”.

Zawsze zaczynać od siebie

Dziś mówi się, że gdyby tylko katolicy żyli według swojej wiary, to na świecie zapanowałby pokój. Podobnie zdobycie dla Ciebie, Matko, wszystkich dusz, co są i jeszcze będą, to wielkie zadanie, ale zawsze trzeba zaczynać od siebie. A może nawet tylko to wystarczyłoby, by świat dla Ciebie zdobyć. Dlatego nie dziwi nas ideał Świętego z Niepokalanowa: „Niepokalana – oto nasz ideał. Samemu do Niej się zbliżyć, do Niej się upodobnić, pozwolić, by Ona opanowała nasze serce i całą naszą istotę, by Ona żyła i działała w nas i przez nas, by Ona miłowała Boga naszym sercem, byśmy do Niej należeli bezgranicznie – oto nasz ideał”. I dopiero wtedy: „Promieniować na otoczenie, zdobywać dla Niej dusze, by przed Nią także serca bliźnich się otwarły, by zakrólowała Ona w sercach wszystkich, co są gdziekolwiek po świecie… i także w sercach wszystkich, co będą kiedykolwiek aż do skończenia świata – oto nasz ideał”. A dalej znów mówił o sobie i o nas: „I by Jej życie w nas pogłębiało się z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z chwili na chwilę i to bez żadnych granic – oto nasz ideał”, itd. itd. Oto wielka praca na całe życie, ale też wielkie szczęście w służbie Tobie, naszej Królowej. Święty mawiał, że Niepokalanów rozwija się tylko wtedy, gdy każdy z braci pogłębia swoje oddanie się Tobie. I uczył ich najprostszej miłości: „1) Bądźcie punktualni, bo gdy jeden spóźni się minutę, a 60-iu czeka, to już godzina stracona, 2) wykonujcie odpowiedzialnie każdą pracę, 3) i bądźcie słowni, inaczej ludzie przestaną wam wierzyć” (dodajmy: także w to, co mówimy o Bogu i Tobie, Matko). W Twoim królowaniu słusznie św. Maksymilian widział drogę do uszczęśliwienia całej rodziny ludzkiej. Pisał: „Ludzkość wtedy dopiero będzie szczęśliwa, gdy Niepokalana na całym świecie będzie królowała”. Dlatego modlił się żarliwie: „Kiedyż to będzie, o Mamusiu moja Niepokalana, że staniesz się Królową wszystkich i każdej duszy z osobna?… Kiedyż wszystkie dusze na całej kuli ziemskiej poznają dobroć i miłość Serca Twego ku nim? Kiedyż każda dusza odwdzięczy Ci się gorącą miłością i to nie tylko przelotnym uczuciem, ale oddaniem Ci całkowitym swej woli, byś Ty sama rządziła w sercach wszystkich i każdego z osobna, i mogła ukształtować je na wzór Przenajświętszego Serca Twego Syna, uszczęśliwić, ubóstwić?” Tak królujesz, Matko, takiego zwycięstwa Twojego Syna pragniesz dla nas wszystkich i mówisz nam o tym także dziś np. w swoich orędziach z Medjugorje: „Drogie dzieci, jestem z wami, by prowadzić was na drodze nawrócenia, gdyż, dziatki, przez swoje życie możecie przybliżyć wiele dusz do mego Syna. Bądźcie radosnymi świadkami Słowa Bożego i miłości, z nadzieją w sercu, która przezwycięża każde zło. Przebaczcie tym, którzy czynią wam zło, i idźcie drogą świętości. Prowadzę was do mego Syna, by On był dla was Drogą, Prawdą i Życiem. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.VII.2022 r.).

Lipiec 2022

Matka i Pośredniczka

Mamusiu Niepokalana, wakacje to znakomity czas nie tylko na fizyczny odpoczynek, ale i na twórczą odnowę duchową, na uporządkowanie zaległości i odzyskanie właściwego kierunku naszego życia, czyli nawrócenie. Dlatego wielu z nas w wakacje pielgrzymuje lub jeździ na rekolekcje. Wielu z nas nawiedza Twoje sanktuaria, z duchową stolicą Polski na czele, i wracają z tych Twoich maryjnych dróg odmienieni i szczęśliwi. Bo Ty jesteś dla nas Matką i Pośredniczką wszelkich łask Bożych, także łask nawrócenia i uświęcenia, i z miłości do Boga i do nas wstawiasz się za nami jak kiedyś w Kanie… Pozwól nam trwać przy Twoim Niepokalanym Sercu i już teraz doświadczyć mocy i słodyczy Twego macierzyńskiego pośrednictwa u Boga, by nasze serca powróciły całkowicie i bezwarunkowo na drogi świętości.

          Pośredniczka od Boga do człowieka

Pan Bóg pierwszego człowieka ulepił z gliny własnymi rękami, a drugiego stworzył z cząstki tego pierwszego. Jednak wszystkich kolejnych członków rodziny ludzkiej powoływał do życia za pośrednictwem rodziców. Podobnie dokonał wcielenia swego Syna – przez Twoje pośrednictwo, Matko. Jezus mógł przyjść na ziemię w inny sposób, np. na wozie ognistym jak Eliasz czy po prostu pojawić się jako dorosły człowiek gdziekolwiek, a jednak wybrał drogę przez człowieka, przez niewiastę, przez Ciebie! Jednak Twoje pośrednictwo różni się od pośrednictwa innych rodziców, bo ojcem Twego Syna jest sam Bóg Ojciec, zaś ciało Jezus otrzymał od Ciebie. Twoje pośrednictwo jest wyjątkowe, bo Ten, którego poczęłaś i zrodziłaś, jest Kimś jedynym – Bożym Synem, który dla nas wszystkich stał się nie tylko Człowiekiem i Bratem, ale nade wszystko Zbawicielem. Kościół uczy za św. Pawłem, że jeden jest „pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (1Tm 2,5), a Twoje pośrednictwo jest całkowicie podporządkowane Jego pośrednictwu (por. Redemptoris Mater 102,103). To Chrystus wyjednał na krzyżu zbawienie wszystkich ludzi, będąc jedynym Dawcą zbawienia. Wynosząc człowieka do godności swoich dzieci, Bóg Ojciec pozwala Tobie i świętym uczestniczyć w zbawczym dziele swojego Syna. Jednak tylko Ciebie nazywamy Tą, która nam „daje Jezusa”. Czy zatem można powiedzieć, że od chwili zwiastowania już do końca świata Bóg Ojciec daje nam swego Syna za Twoim pośrednictwem?

Twoje, Matko, pośrednictwo realizuje się najpierw przez Twój udział we wcieleniu Syna Bożego i w dziele odkupienia. Dzięki Twojemu Fiat zaczęło się realizować zbawienie i dzięki Tobie my dostępujemy łaski zbawienia. Św. Jan Paweł II mówił, że Ty jesteś wspaniałą i jedyną Nosicielką Chrystusowego odkupienia, uprzywilejowaną Przekazicielką Jego łaski, jedyną Drogą, przez którą łaska spływa na ludzi w niezwykłej obfitości, że gdzie Ty jesteś, tam obfituje łaska, tam dokonuje się uzdrowienie ciała i duszy człowieka (10.07.1987 r.). Duch Święty, z którym jesteś doskonale zjednoczona i który działa nie inaczej jak tylko przez Ciebie, kontynuuje dzieło Chrystusa: łączy nas z Bogiem, wszystkiego nas uczy i przypomina wszystko, co powiedział Twój Syn. Mocą Ducha Świętego dokonało się wcielenie Syna Bożego, a dziś tą samą mocą chleb i wino stają się Jego prawdziwym Ciałem i Krwią. Gdziekolwiek jest Ciało Twego Syna (dziś w Najświętszym Sakramencie), tam Ty jesteś obecna. I przez Ciebie Duch Święty daje nam wszystkie łaski…

          Pośredniczka od człowieka do Boga

Twoje pośrednictwo realizuje się także przez Twój przykład i wstawiennictwo, przez które pociągasz nas, Matko, do naśladowania Chrystusa, budzisz w nas pragnienie świętości i zjednoczenia się z Nim, a potem pomagasz nam je osiągnąć. Św. Maksymilian, obrońca prawdy o Twoim pośrednictwie łask, pisał: „Celem każdego człowieka jest być Bożym przez Jezusa Pośrednika u Ojca, a Jezusowym – przez wszelkich łask Pośredniczkę, Niepokalaną”. O. Kolbe wyjaśniał, jak przez Ciebie możemy stać się wielkimi świętymi. Mówił: „W Jej łonie musi dusza się odrodzić wedle formy Jezusa Chrystusa. Ona musi mlekiem swej łaski duszę wykarmić, wypieścić, wychować, tak jak Jezusa karmiła i wychowywała. Na Jej kolanach musi dusza nauczyć się poznawać i kochać Jezusa. Z Jej serca czerpać miłość ku Niemu, owszem Jej sercem Go kochać i miłością upodabniać się do Niego. Nie tylko trudno, ale niepodobna zbliżyć się do Jezusa bez Maryi. Dlaczego? Bo pomijając już sam fakt, że Ona nam porodziła i wychowała Jezusa, zbliżenie do Jezusa jest bez wątpienia łaską, a wszelkie łaski przez Nią przychodzą do nas, tak jak sam Pan Jezus przez Nią przyszedł”. „Kto kocha Pana Jezusa – przekonywał Święty – to przede wszystkim pragnie we wszystkim spełnić Jego wolę, a więc i otrzymać łaski w ten sposób, w jaki On postanowił. Mając takie usposobienie, z całą swobodą może i powinien zwracać się do Przenajświętszego Serca Jezusa, będąc przekonany, że wszystko otrzyma. Gdyby kto jednak powiedział sobie: ‘Ja nie potrzebuję żadnego pośrednictwa, nie potrzebuję Matki Najświętszej, sam potrafię uwielbić i uczcić Przenajświętsze Serce Boże i wyprosić, czego mi potrzeba’, to czyżby nie słusznie Pan Jezus go odrzucił za tak nieznośną pychę?”

O. Kolbe wierzył, że jak jedynym Pośrednikiem u Boga Ojca jest Pan Jezus, tak Ty, Matko, jesteś jedyną Pośredniczką u Pana Jezusa  i że tylko przez Ciebie otrzymujemy łaskę nawrócenia i uświęcenia. Dlatego gorliwie zabiegał, by wszyscy oddali się Tobie bez zastrzeżeń, i zachęcał: „Jeśli chcemy kochać Pana Jezusa sercem Niepokalanej, przyjmować Go Jej sercem, wielbić Go Jej aktami, wynagradzać, dziękować również przez Nią to choćbyśmy zupełnie nie odczuwali i nie rozumieli tego, to jednak tak jest: i Jej sercem, Jej aktami wielbimy Pana Jezusa, czyli właściwie Ona kocha i wielbi Pana Jezusa przez nas”. Ale Święty także ostrzegał: „Diabeł wie o tym, że im bliżej będziemy Niepokalanej, tym więcej łask z Jej rąk otrzymamy. Dlatego też stara się za wszelką cenę odsunąć duszę od Matki Najświętszej, nawet pod pozorem nabożeństwa do Pana Jezusa; on wie, że Pan Bóg taką drogę ustalił: przez Niepokalaną; i wie również, że gdy dusza zejdzie z tej drogi, nie otrzyma tylu łask. Dlatego też… czy jesteśmy w ciemnościach czy w jasnościach – zawsze postępujmy drogą Niepokalanej”.

Wszechpośredniczka łask

Kościół uznaje tę prawdę, że Ty, Matko, uczestniczysz w misji Chrystusa i Ducha Świętego jako Wszechpośredniczka łask. Twoje pośrednictwo realizuje się także przez rozdawanie łask Bożych. Na cudownym medaliku widać promienie spływające z Twoich rąk – to symbol łask, jakie wypraszasz i przekazujesz ludziom. Jak pryzmat rozszczepia strumień białego światła na promienie o najróżniejszych kolorach, podobnie Ty – Matka, znająca nasze potrzeby i braki, przekazujesz nam „pełnię łaski”, udzieloną Ci przez Boga, jako przeróżne łaski: uzdrowienia, nawrócenia, pojednania, uratowania przed śmiercią, uwolnienia z nałogu itd. Są one tak różne jak różne są nasze prośby i potrzeby. Wzrusza nas fakt, że cokolwiek otrzymujesz od Boga, niczego nie zatrzymujesz dla siebie, ale wszystko oddajesz nam, a dając nam, coraz więcej otrzymujesz i znów rozdajesz…

O tym, że Kościół uznaje tę prawdę, świadczy m.in. Twoje sanktuarium w Niepokalanowie, które nosi tytuł NMP Wszechpośredniczki łask. Jego założyciel św. Maksymilian pisał: „Niezawodną i niezbitą jest prawdą w Kościele katolickim, choć to nie jest jeszcze ogłoszone jako dogmat, że Matka Boża jest Pośredniczką wszystkich łask”. Dowód na to wyprowadzał z Twojej relacji z trzecią Osobą Boską. „Duch Przenajświętszy działa tylko przez Niepokalaną swą Oblubienicę – pisał – stąd Ona Pośredniczką wszystkich łask Ducha Przenajświętszego… Jest przepełniona łaską i z tego nadmiaru łask my otrzymujemy. Wszelka otrzymana łaska w każdym dniu, godzinie i chwili życia naszego, to Jej łaska, spływająca z Jej macierzyńskiego miłującego nas serca”. Twoje łaski, Matko, otrzymują nie tylko wierzący, ale wszyscy, a może szczególnie uwikłani w grzech, bo przecież „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się łaska” (por. Rz 5,20b). Dlatego o. Kolbe zapewniał: „Ona jako Pośredniczka wszelkich łask nie tylko może i pragnie dać łaskę nawrócenia i uświęcenia czasem i gdzieś, ale chce odrodzić wszystkie dusze”.

Zatem jesteś, Matko, Pośredniczką od Boga do człowieka i od człowieka do Boga, wypraszasz wszystkie rodzaje łask i wstawiasz się za wszystkimi, dlatego jesteś Wszechpośredniczką łask. Dlatego masz prawo – prawo matczynej miłości wobec wszystkich, dane Ci w Testamencie z krzyża – by zapraszać nas do udziału w Twoim planie zbawienia wszystkich ludzi – przez nasze oddanie się Tobie, nawrócenie, ofiarę i modlitwę. Ponawiasz to zaproszenie w swoich objawieniach, m.in. w Medjugorje. Również w najnowszym orędziu mówisz do nas: „Drogie dzieci, raduję się z wami i dziękuję wam za każdą ofiarę i modlitwę, którą ofiarowaliście w moich intencjach. Dzieci, nie zapominajcie, że jesteście ważni w moim planie zbawienia ludzkości. Wróćcie do Boga i do modlitwy, aby Duch Święty działał w was i poprzez was. Dzieci, jestem z wami również w tych dniach, kiedy szatan walczy o wojnę i nienawiść. Podziały są głębokie i zło działa w człowieku jak nigdy dotąd. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.VI.2022 r.).

Czerwiec 2022

Niosąca Ducha Świętego

Mamusiu Niepokalana, pokorna Oblubienico Ducha Świętego, oto trwamy w modlitwie o zesłanie Boskiego Parakleta. Już niebawem wiatr powieje i ogień zapłonie, a ci z nas, którzy pozwolą Mu się porwać, zaczną mówić językami pokoju, prawdy i miłości. Pragniemy jak Ty, Matko, być posłuszni Twojemu Synowi Zmartwychwstałemu i wraz z Tobą modlić się i otwierać nasze serca na niepoliczone dary Bożego Ducha. Pozwól nam trwać przy Twoim Niepokalanym Sercu i wraz z Tobą doświadczyć mocy z wysoka, która nas oczyści, pocieszy, rozpali i pośle, dokąd zechce…

          Więcej niż Oblubienica Ducha Świętego

Pewien prawosławny teolog mawiał: „Chcesz zobaczyć Ducha Świętego? Patrz na Maryję!”. O Twojej, Matko, wyjątkowej relacji z Duchem Świętym pisało wielu ojców Kościoła i świętych. Jednak dopiero dogmat o Twoim Niepokalanym Poczęciu ujawnił tę relację w sposób najpełniejszy i najgłębszy. Przywilej ten, dany Tobie, ale ze względu na Twoje macierzyństwo wobec Bożego Syna i wobec nas, oznacza, że zostałaś zachowana od wszelkiego grzechu od chwili poczęcia. Tę prawdę zgłębiał św. Maksymilian, gdy szukał ratunku dla zagubionych dusz. Pisał: „Stworzeniem cał­kowicie pełnym miłości, boskości to Niepokalana bez wszelkiej zmazy grzechu, która w niczym nie odchyliła się od Bożej woli. W niewysłowiony sposób zjednoczona z Świętym Duchem jako Jego Oblubienica, ale w znaczeniu bez porównania doskonal­szym, niż to słowo w stworzeniach wyrażać może. Jakie jest to zjednoczenie? Jest ono nasamprzód wewnętrzne, zjednoczeniem Jej istoty z istotą Ducha Przenajświętszego. Duch Przenajświętszy w Niej mieszka, w Niej żyje i to od pierwszej chwili Jej istnienia, zawsze i na wieki. Na czym polega to życie Jego w Niej? On sam w Niej jest miłością, to miłość Ojca i Syna, miłość, którą Bóg sam siebie miłuje, miłość całej Trójcy Przenajświętszej, mi­łość płodna, poczęcie. W podobieństwach stworzonych zjednoczenie miłości to zjedno­czenie najściślejsze… W sposób bez porównania ściślejszy, bardziej wewnętrzny, istotniejszy, Duch Przenajświętszy żyje w duszy Niepo­kalanej, w Jej istocie, i Ją zapładnia i to od pierwszej chwili istnienia przez całe Jej ist­nienie, czyli wiecznie… A Ona wpleciona w miłość Trójcy Przenajświętszej staje się od pierwszej chwili ist­nienia na zawsze, na wieki dopełnieniem Trójcy Przenajświętszej. W zjednoczeniu Ducha Świętego z Nią nie tylko miłość łączy te dwie Istoty, ale jedna z nich – to cała miłość Trójcy Przenajświętszej, a druga – to cała miłość stwo­rzenia, i tak w tym zjednoczeniu łączy się niebo z ziemią, całe niebo z całą ziemią, cała Miłość Odwieczna z całą miłością stworzoną, to miłości szczyt”. Jesteś zatem, Matko, dla Ducha Świętego więcej niż Oblubienicą i ten Boży Duch nie działa w świecie inaczej jak tylko przez Ciebie…

          Zesłania Ducha Świętego na Maryję

Od zarania Twego istnienia byłaś, Matko, wypełniona Bożą łaską. Gdyby tak nie było, choć przez chwilę, to w dniu Zwiastowania Anioł nie mógłby Cię nazwać „pełną łaski” (por. Łk 1,28). Czemu więc mówimy o trzech, a nawet czterech zesłaniach Ducha Świętego w Twoim życiu? Pierwsze dokonało się w chwili Twego poczęcia, gdy zostałaś zachowana od grzechu pierworodnego, a zarazem napełniona łaską Bożą. Drugie – w chwili Zwiastowania, gdy Duch Święty zstąpił na Ciebie i począł się Syn Boży. Zesłanie Parakleta przeżyłaś także razem z apostołami i niewiastami na modlitwie w dniu Pięćdziesiątnicy. I jeszcze jedno – w momencie otwarcia Serca Twego Syna na krzyżu, gdy wypłynęła z niego Krew i woda i Duch Święty (por. 1 J 5, 6n). Może tych zesłań było więcej, ale i te cztery pokazują, że Duch Boży przychodzi w różnych ważnych chwilach życia człowieka z odpowiednią nową łaską. Przez interwencje w Twoim życiu przygotował Cię i uzdolnił do podjęcia kolejnych zadań: do wejścia na drogę osobistej świętości i wzrastania w niej przez zjednoczenie z Duchem Świętym, do macierzyństwa wobec Syna Bożego, do macierzyństwa wobec rodzącego się na Golgocie pierwotnego Kościoła, do macierzyństwa wobec wspólnoty apostołów i kolejnych pokoleń uczniów Twego Syna. Tak też jest i w naszym życiu: Duch Święty zstępuje na nas podczas Chrztu św., I Komunii św., Bierzmowania i innych sakramentów, uzdalniając nas do podjęcia nowej relacji z Bogiem i posługi we wspólnocie Kościoła. Duch Boży wylewa się na nas i udziela nam potrzebnych łask także w innych ważnych chwilach życia, gdy o to prosimy – w sposób szczególny w każdą uroczystość Pięćdziesiątnicy, dla odnowienia naszej relacji z Nim samym, z Ojcem i Synem… a wszystko to dzieje się z Tobą i przez Ciebie, Matko Kościoła…

          Największy charyzmat i największa Charyzmatyczka

Wiemy, Matko, że Duch Boży udziela wierzącym hojnie swych darów i charyzmatów. W pewnej książce o charyzmatach Ducha Świętego napisano, że największym z nich jest „pobożność maryjna”. Pewnie nie chodzi tu o oddawanie Ci jakiejś niezwykłej chwały, bo ta należy się Bogu i nikomu innemu. Ty natomiast jesteś godna najwyższej czci, bo jesteś w pewien sposób jedyną pośród ludzi i świętych: umiłowaną Córką Ojca niebieskiego – Towarzyszką Stwórcy: „rozkoszą Jego dzień po dniu” (Prz 8,30b), Matką a zarazem uczennicą Syna Bożego i doskonale zjednoczoną z Duchem Świętym (o. Kolbe mówił nawet, że jesteś jakby Jego „wcieleniem”). Lecz nie tylko o tę cześć chodzi we wspomnianym największym charyzmacie, ale o naśladowanie Ciebie, bo Ty jesteś największą Charyzmatyczką. O jakim charyzmacie byśmy nie pomyśleli, Ty jesteś najdoskonalszym wzorem przyjęcia go i wykorzystania dla dobra innych. Kontemplacja? Nikt tak jak Ty nie słuchał, nie zachowywał, nie rozważał i nie wypełniał Boże Słowa i Bożą wolę – aż Słowo ciałem się stało! Proroctwo? Dzięki postawie kontemplacji, Ty jak żaden prorok rozumiałaś sens wydarzeń, które dane Ci było przeżywać. Modlitwa? Nikt tak skutecznie jak Ty nie wyprasza cudów – 3 słowa prośby w Kanie, a Syn przemienił wodę w wino, i to ile! Uwielbienie? Pokora? Nikt tak nie uniżył siebie i jednocześnie nie wywyższył Boga jak Ty w Magnificat, w którym zawarłaś niemal wyłącznie słowa z pism Starego Przymierza, a nie swoje, a w Kanie usunęłaś się w cień wskazując na Syna, by to Jego słuchano! Radość? Nikt nie potrafi tak wnosić radość jak Ty w dom Elżbiety – aż poruszyło się dzieciątko w jej łonie! Dar języków? Chyba każdy marzy, by jak Ty w Elżbiecie zwykłym pozdrowieniem wzbudzać Ducha Świętego w drugim człowieku i jak Ty w Kanie mówiąc do sług: „Zróbcie cokolwiek wam powie”, jednym wskazaniem na Jezusa pobudzać innych do posłuszeństwa Bogu. Wiara? Nikt tak jak Ty nie wierzył w zmartwychwstanie Zbawiciela w wielką sobotę! Miłość? Skoro największa to oddać życie za przyjaciół, to nikt tak jak Ty nie oddał się Bogu i ludziom dla wypełnienia Bożego planu miłości – bo jako Służebnica Pańska! – służyłaś swojej Rodzinie (ciężką pracą i nieustanną troską w ubóstwie Betlejem, Egiptu, Nazaretu), krewnym (jak Elżbiecie) i innym (pasterzom, mędrcom, nowożeńcom, apostołom), a dziś nam – swoją troską, przykładem, słowem i modlitwą. Nade wszystko to Ty, Matko, niestrudzenie niesiesz Ducha Świętego i dajesz nam Jezusa.

Pneumatofora czyli Niosąca Ducha

Duch Święty, którego Ty, Matko, niesiesz wszystkim pokoleniom uczniów Twego Syna, został nam dany, by nas wszystkiego nauczył i uczynił nas świadkami śmierci i zmartwychwstania Jezusa, nawrócenia i odpuszczenia grzechów w Jego imię (por. Łk 24,46n) i tworzył z nas jedność w różnorodności. Duch czyni to z wielką delikatnością i wiernością: nie woła i nie podnosi głosu, nie daje słyszeć swego krzyku, nie łamie trzciny nadłamanej, nie gasi knotka o nikłym płomieniu, nie zniechęca się ani nie załamuje (por. Iz 42,2n: I pieśń Sługi Jahwe). Tak też działa przez Ciebie, Matko, w naszym życiu. Dlatego Papież Franciszek pisze: „Za każdym razem, gdy spoglądamy na Maryję, znów zaczynamy wierzyć w rewolucyjną moc czułości i miłości. W Niej dostrzegamy, że pokora i delikatność są cnotami nie słabych, lecz mocnych, którzy nie potrzebują źle traktować innych, aby czuć się ważnymi… Ta dynamika sprawiedliwości i czułości, kontemplacji i wyruszania ku innym – to wszystko czyni z Niej kościelny wzorzec ewangelizacji” (Evangelii gaudium 288). Matko, Twój Syn zapewnił, że dusze Tobie oddane będą przeżywać nieustanną Pięćdziesiątnicę (In Sinu Jesu), bo Ty niezawodnie niesiesz z sobą Ducha Świętego. Oddajemy się więc Tobie, bo pragniemy gorąco być świadkami Twego Syna, który w Kościele popaschalnym jest obecny w nowy, żywy sposób: w Eucharystii, w Słowie Bożym i we wspólnocie. Dziękujemy Ci, Matko, że jesteś z nami, że mówisz do nas i uczysz owocnie dawać świadectwo o Twoim Synu. Tak też to czynisz w ostatnim orędziu z Medjugorje: „Drogie dzieci, patrzę na was i dziękuję Bogu za każdego z was, bo pozwolił mi być nadal z wami, aby zachęcać was do świętości. Moje dzieci, pokój jest zakłócony, a szatan chce niepokoju. Dlatego niech wasza modlitwa będzie jeszcze silniejsza, aby każdy nieczysty duch podziału i wojny został uciszony. Bądźcie budowniczymi pokoju i nosicielami radości Zmartwychwstałego w was i wokół was, aby dobro zapanowało w każdym człowieku. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.V.2022 r.).

Maj 2022

Matka Żyjącego

Mamusiu nasza Niepokalana, w tym roku przez cały maj przeżywamy w liturgii Kościoła okres wielkanocny, odprawiamy drogi paschalne i rozważamy spotkania Twojego zmartwychwstałego Syna z uczniami. Pragniemy dziś, Matko, wybrać się z Tobą na szczególną drogę paschalną, którą niech nam będzie wolno nazwać „Maryjną drogą paschalną”, pragniemy bowiem przeżyć także Twoje spotkania z Synem, który zmartwychwstał i żyje, i mieć udział w Twojej radości z Jego zwycięstwa. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, pełnym Bożego pokoju i żywej nadziei, gotowym na nowość życia i powołania w nowym odkupionym świecie.

            Spotkania przy grobie

Matko, pierwsze spotkania ze Zmartwychwstałym, opisane w Ewangeliach, mają miejsce przy grobie. Wzrusza nas postawa kobiet, spieszących z wonnościami, by namaścić ciało Pana, gotowość Marii Magdaleny do zabrania ciała Mistrza, choć przecież była tylko słabą niewiastą, i Jej pełne miłości wyznanie: Rabbuni, gdy usłyszała jak wypowiedział jej imię. Podziwiamy Jana i Piotra, którzy na wieść o zmartwychwstaniu spiesznie biegną do grobu, mając nadzieję na spotkanie z Panem. Wiele pięknych emocji i pragnień jest w sercach uczniów, jednak ich myśli jakby zatrzymują się na granicy śmierci i ciągle nie mogą jej przekroczyć. Ty, Matko, nie wybrałaś się do grobu w wielkanocny poranek, ale można powiedzieć, że Ty przy grobie byłaś pierwsza – jeszcze w wielki piątek wraz z uczestnikami pogrzebu, i odtąd już do grobu nie wracasz. Może udałaś się wtedy z Janem, Twoim synem (na mocy testamentu z krzyża) do jego domu? O czym wtedy myślałaś? Czy o proroctwach o Mesjaszu, który będzie cierpiał i zostanie zabity, oraz o słowach Syna, że trzeciego dnia zmartwychwstanie? Czy wiedziałaś, to co oznacza? Czy domyślałaś się, że nie chodziło o wskrzeszenie jak np. w przypadku Łazarza – do przyszłej śmierci, lecz o przejście do życia nowego i wiecznego, że Twój Syn, który mówił o sobie „ Ja jestem”, pojawi się tam, gdzie zechce, i w taki sposób, w jaki zechce, że jeśli zechce objawi się Tobie, jeśli nie, to się nie objawi? Ty już wierzysz w Jego zmartwychwstanie. Może dlatego Ewangelie nie wspominają o Twoich spotkaniach z Synem i dotąd jedni twierdzą, że Cię nawiedził, bo przecież Ty jedna byłaś wierna do końca i nie mógł Cię nie nawiedzić, a inni, że miałaś tak mocną wiarę, że przeniosłaś w swym sercu wiarę całego Kościoła przez wielką sobotę, gdy wszyscy zwątpili, i dlatego nie potrzebowałaś Jego objawienia…

            Spotkania w drodze

Św. Łukasz opisuje ważne spotkanie Zmartwychwstałego z uczniami na drodze do Emaus. Zawstydzają nas oni swoją żywą rozmową o Mistrzu i wydarzeniach w Jerozolimie, zasłuchaniem (z pałającymi sercami) w wykład o proroctwach mesjańskich i gościnnością wobec napotkanego Wędrowca. Jednak i ci uczniowie zatrzymali się na granicy śmierci i na swoich zawiedzionych oczekiwaniach – tak bardzo, że Pan nazwał ich nierozumnymi, którym brak wiary (por. Łk 24,25). Ty, Matko, także byłaś zawsze w drodze. Rezygnując ze swoich oczekiwań na rzecz woli Boga, nawet w sytuacjach zagrożenia życia, tym gorliwiej wyruszałaś w drogę, gdy trzeba było podjąć trud czy cierpienie, np. by pomóc Elżbiecie, odszukać zagubionego Jezusa, a w końcu być przy Nim na Golgocie. Jednak zachowując i rozważając w sercu wszystkie Boże słowa nie zatrzymywałaś się na tych wydarzeniach, ale z wiarą podążałaś za Bożym planem często w niepewną przyszłość. Także naszym chrześcijańskim powołaniem jest podążać za Chrystusem – „drogą, prawdą i życiem”, bo nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Niego (por. J 14,6), naśladować Go w niesieniu krzyża i czynieniu miłosierdzia oraz dawać świadectwo, że On żyje. Na wszelkie zło i tragedie na świecie odpowiedzią jest kerygmat. Pandemia? – Jezus żyje! Wojna? – Jezus żyje! Śmierć? Choroba? Cokolwiek innego? – Jezus żyje! Żyje, wie wszystko i wciąż kocha! Kto wyzna, że Jezus jest Panem i uwierzy w Jego zmartwychwstanie, ten będzie zbawiony (por. Rz 10,9). Wszyscy jesteśmy w drodze wiary i to właśnie wiara nas przeprowadza przez granicę śmierci.

            Lekcja trzech dni

Czy byłaś, Matko, w wieczerniku razem z apostołami w wielkanocny poranek? Brak opisu Twoich spotkań z Synem po zmartwychwstaniu otwiera przed nami szeroką przestrzeń do rozmyślań o Twojej obecności i roli we wspólnocie uczniów. Pewien film ukazuje Ciebie, krzątającą się wśród kobiet, dyskretnie, jakby w cieniu wydarzenia. Po usłyszeniu, że Maria Magdalena widziała Pana, nie czekasz na szczegóły, ale opuszczasz wieczernik, by wyjść na uliczki Jerozolimy i zobaczyć już z nowej perspektywy świat, który wygląda jak wczoraj, ale przecież jest odkupiony. Radość sprawia, że biegniesz lekko po schodach między domami, mijasz grupy dzieci, starszych i wychodzisz za miasto, jakby gotowa iść prosto do nieba… W innym filmie Maria Magdalena wraca do wieczernika w chwili, gdy Ty opowiadasz uczniom o zagubieniu 12-letniego Jezusa i właśnie cytujesz słowa, które On wtedy, w chwili Twojego bólu serca, powiedział: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do Mego Ojca?” (Łk 2,49). Tobie nie trzeba było powtórki tej „lekcji trzech dni”, Ty już wiesz, że dzieją się właśnie sprawy Ojca, i uśmiechasz się… A uczniowie? Doznają wstrząsu i biegną do grobu. Potrzeba jeszcze czasu i Mocy z wysoka, by uwierzyli. Wiedziałaś o tym, Matko, i cierpliwie czekałaś na kolejne Boże interwencje. Wiedział o tym Twój Syn i także czekał…

            Spotkania w wieczerniku

Wieczernik był zamknięty z obawy przed Żydami, kiedy gromadzili się w nim apostołowie. Właśnie wtedy ukazał się im Pan i to nie raz. Przechodził przez zamknięte drzwi, ale też powoli przenikał do ich zamkniętych serc. Nie wspominał ich słabości i upadków, ale jadł z nimi i rozmawiał jak kiedyś. Tomasza zachęcał, by włożył rękę do rany boku, bo tego potrzebował, by uwierzyć. Dzięki jego wątpliwościom mamy dziś to proste ale piękne wyznanie wiary: „Pan mój i Bóg mój” oraz… Święto Miłosierdzia Bożego. Czy byłaś wtedy w wieczerniku? Nie wiemy, ale ucieszył nas Ojciec święty Franciszek, gdy w ostatnie Święto Miłosierdzia homilię i rozważanie na „Anioł Pański” zakończył płynącym z serca westchnieniem: „Lubię myśleć o obecności Matki Bożej tam wśród Apostołów, i jak po Zesłaniu Ducha Świętego myśleliśmy o Niej jako o Matce Kościoła, to w poniedziałek po Niedzieli Miłosierdzia podoba mi się bardzo myśleć o Niej jako o Matce Miłosierdzia: niech Ona pomaga nam iść naprzód w naszej tak pięknej posłudze, na drodze wiary i miłości”.

            Egzamin z miłości

Zdumiał się Piotr po zaparciu się Mistrza, gdy Pan spojrzał na niego z miłością, i teraz nad jeziorem, gdy Pan pytał nie o jego słabość, lecz o miłość. Czy pierwszy papież zdał ten egzamin? Raczej nie, bo zasmucił się, a jednocześnie tak, bo zrozumiał, że Pan nie zrezygnował z niego i że w jego misji najważniejsza jest „miłość, jaką Bóg ma ku nam” (1J 4,16). Boży wybór jest nieodwołalny (Rz 11,29), dlatego Pan ponawia wezwanie: „Pójdź za Mną”. A grzech? Utonął w głębiach Bożego Miłosierdzia, a odkupiony grzesznik ma być tego świadkiem. Matko, Ty celująco zdałaś wszystkie egzaminy z miłości, a na Golgocie, pragnąc całym sercem umrzeć wraz z Synem, przeżyłaś mistyczne zaślubiny z Bogiem. Bo nasz Bóg upodobał sobie na krzyżu poślubiać naszą słabość.

            Apostołka apostołów

Takim tytułem zwykliśmy nazywać Marię Magdalenę, której Zmartwychwstały polecił przekazać uczniom: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego” (J 20,17c). Czy jednak to nie Ty, Matko, jesteś pierwszą Apostołką, a zarazem Przewodniczką dla wierzących? Ty wiedziałaś, że Jezus jest posłany i do Izraelitów i do pogan (por. Łk 2,34), i nie zatrzymywałaś Go dla siebie, ale niosłaś i dawałaś jak Elżbiecie, pasterzom i mędrcom, uczyłaś zaufania Jezusowi jak sługi w Kanie i apostołów – z wyrozumiałością i dyskrecją towarzyszyłaś im we wzrastaniu w wierze, nade wszystko sama byłaś do końca uczennicą Syna. I pełnisz tę posługę wobec kolejnych pokoleń dzieci Kościoła: w tysiącach sanktuariów wypraszasz nam łaski, pouczasz własnym przykładem, podnosisz na duchu, wzywasz do modlitwy i miłości – jak w naszej częstochowskiej Kanie czy w Fatimie. Dziś w dniach wojny chronisz nas w swoim Niepokalanym Sercu przez codzienny różaniec i nabożeństwo I sobót. Wiesz, jak bardzo jesteśmy przejęci tą sytuacją, dlatego wciąż mówisz do nas – obecnie co miesiąc w Medjugorie. Dziękujemy Ci, Matko. Pomóż nam ufnie odpowiedzieć na Twoje wezwanie: „Drogie dzieci, patrzę na was i widzę, że jesteście zagubieni, dlatego wszystkich was wzywam: wróćcie do Boga, wróćcie do modlitwy, a Duch Święty wypełni was swoją miłością, która daje radość w sercu. Nadzieja będzie w was wzrastać także co do lepszej przyszłości, a wy staniecie się radosnymi świadkami Bożego Miłosierdzia w was i wokół was. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (orędzie z 25.04.2022).

Kwiecień 2022

Matka Najwyższego Kapłana

Mamusiu Niepokalana, trwamy w wielkopostnej pokucie, wpatrzeni w Twego Syna, spieszącego ku Jerozolimie, ku tej godzinie, w której ma być uwielbiony Syn Człowieczy (por. J 12,23). Zdumiewa nas, jak bardzo nasz Pan spieszy się na miejsce męki i śmierci, jak tęskni i pragnie, by już „ogień zapłonął” (por. Łk 12,49), jakby niczego innego nie pragnął tylko jak najprędzej złożyć Siebie w ofierze. Czy to nie Ty, Matko, nauczyłaś Go gorliwie, ze świętym pośpiechem ofiarowywać siebie Bogu i służyć bliźnim? Pragniemy dziś z Tobą iść za Twoim cierpiącym Synem, Najwyższym Kapłanem, na miejsce Jego Ofiary. Pozwól nam wsłuchać się w Twoje Niepokalane Serce i doświadczyć ognia miłości, która niech i nas usposobi do składania siebie w ofierze Bogu i bliźnim.

          Aż do przelewu krwi…

My zwykle, Matko, unikamy cierpień i trudności. Tymczasem Twój Syn, z miłości do nas i dla naszego zbawienia, przyjął na siebie największe cierpienia. W Getsemani „pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi” (Łk 22,44). Znawcy ludzkiego organizmu twierdzą, że krwawy pot spotkać można tylko u młodych mężczyzn w agonii. Zatem Twój Syn przeżywał agonię, walcząc, by przyjąć wolę Ojca. Czy to znaczy, że podjęcie decyzji było najtrudniejszym momentem w tej drodze cierpienia, choć przecież dopiero nastąpi pojmanie, biczowanie, sądy, koronowanie cierniem, ukrzyżowanie, śmierć z uduszenia? Czy to, co stało się później, było już „tylko” wypełnieniem przyjętej woli Ojca? Matko, ta noc konania Syna w Ogrójcu była też dla Ciebie „inną niż wszystkie inne”: bezsenną, pełną trwogi i smutku, tak podobną do Jego agonii. Po tym doświadczeniu pospieszyłaś wraz z Janem do pałacu arcykapłana i odtąd podążałaś za Synem krok w krok, dzieląc z Nim Jego mękę. Twój Syn zapowiadał wcześniej wszystkie te cierpienia, także te, których miał doświadczyć od swoich uczniów: zdradę, zaparcie się, opuszczenie w cierpieniu. Czy to nie było dla Niego większym bólem niż cierpienie fizyczne? Jak zapisał psalmista: „Gdybyż lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił; gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim. Lecz jesteś nim ty, przyjaciel, mój zaufany, z którym żyłem w słodkiej zażyłości, chodziliśmy po domu Bożym w orszaku świątecznym(Ps 55,13n). Także prorok zdaje się ujawniać ból serca Twego Syna: „A gdy Go ktoś zapyta: ‘Cóż to za rany masz na twoim ciele?’ Wówczas odpowie: ‘Tak mnie pobito w domu moich najmilszych’” (Za 13,6). Ty, Matko, znasz te rany, bo byłaś przy Nim aż do śmierci, a potem z najwyższą czcią tuliłaś Jego poranione martwe Ciało…

          Takiego potrzeba było nam arcykapłana

Matko, Twoi rodacy oczekiwali mesjasza, który ich wyzwoli spod okupacji Rzymian. Czy Ty także czekałaś na takiego mesjasza? A może słuchając świętych ksiąg, a potem także słów Twego Syna przeczuwałaś, że będzie On raczej jak sługa Jahwe: mąż boleści, jak baranek na rzeź prowadzony, przebity, zdruzgotany i zgładzony za grzechy ludu, lecz także jak Ktoś, kto sam się da gnębić, kto się obarczy naszym cierpieniem i będzie dźwigał nasze boleści, kto wyda swe życie na ofiarę za grzechy i tak wypełni wolę Ojca, bo usprawiedliwi wielu, dlatego w nagrodę posiądzie tłumy za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. I odtąd będzie orędował za przestępcami, a w Jego ranach każdy znajdzie zdrowie (por. Iz 53,3n). Takim właśnie mesjaszem jest Twój Syn. Jest Kapłanem i Ofiarą jednocześnie, a Jego kapłaństwo jest nieprzemijające. „Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi. Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który złożył ofiarę za grzechy ludu raz na zawsze, ofiarując samego siebie” (por. Hbr 7,25n).

          Gdzie Mistrz, tam Jego uczeń

Ten sam autor biblijny zachęca nas: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje” (Hbr 12,2n). Taka jest droga dzieci Bożych a zarazem uczniów jedynego Mistrza – Twojego Syna, Matko. On sam mówił, czego oczekuje od swych uczniów: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa” (Łk 9,23n). Zatem mamy Go naśladować, lecz nie w zewnętrznych postawach, ale w miłości – ku Bogu:  całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą, i w miłości ku braciom, jednak tu nie chodzi o miłość „jak siebie samego” (por.Mk 12,30n), bo Twój Syn, Matko, dał uczniom madatum novum, mówiąc: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem”. Matko, o Tobie Kościół mówi, że byłaś nie tylko Matką Chrystusa, ale także Jego wierną uczennicą, błogosławioną, słuchającą Słowa Bożego i zachowującą je (por. Łk 11,28), i dlatego z miłości ku Bogu i ku nam, Jego dzieciom, przyjęłaś nas za swoje dzieci i wstawiasz się za nami u Boga.

          Miłości pragnę i poznania Boga, a nie ofiary

„Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). „Dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2Kor 5,21). Twój Syn, Matko, złożył godną Boga ofiarę za nasze grzechy i tak nas odkupił, bo tylko prawdziwy Bóg mógł taką ofiarę Bogu złożyć. Najpierw jednak przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc. Ucząc przykazań, sam je wypełnił – miłością! Przyszedł pełnić wolę Ojca i dać świadectwo prawdzie (która przemawia własną mocą, nigdy przemocą), prawdzie o królestwie Bożym nie z tego świata, o czułym i miłosiernym Ojcu, który swe dzieci uczy chodzić, nosi na swych ramionach i troszczy się o nie, pociąga je ludzkimi więzami miłości, podnosi do swego policzka, pochyla się ku nim i karmi (por. Oz 11,3). Taką miłością otaczałaś, Matko, Twego Syna i taką miłością On sam otacza swych uczniów. W sposób szczególny doświadczył jej młodziutki Jan. To on ogłosił tę prawdę, że Bóg jest miłością, ale wcześniej pozwolił się tej miłości porwać. W swojej Ewangelii ujawnia niezwykłe wymiary relacji z Twoim Synem. To on spoczywa na piersi Jezusa w czasie ostatniej wieczerzy, z prostotą zadaje pytania, których inni boją się zadać. Jego ufność sprawia, że Pan mówi z nim Sercem do serca. Św. Jan, jako jedyny ewangelista, nie opisuje ustanowienia Eucharystii, ale za to zamieszcza scenę umycia nóg apostołom. Tylko Jan wspomina Ciebie, Matko, najpierw w Kanie, gdzie Pan uczynił na Twoją prośbę pierwszy znak, a potem pod krzyżem, gdzie dał nam Ciebie za Matkę. Tylko Jan nie opuścił Twego Syna w czasie męki i Ciebie wziął do siebie. To Jan napisał Ewangelię wręcz mistyczną: ujawnił w niej jedność Syna z Ojcem i przekazał nam naukę o Chlebie żywym. Nasz Pan i Mistrz miłuje jeszcze bardziej grzeszników, jada z nimi i ich powołuje (Szaweł), nie ujawnia imion zdrajców, ale nazywa ich i traktuje jak przyjaciół (np. Judasz, Piłat). W tamtym czasie ucztę spożywano tak, że każdy z biesiadników opierał głowę na piersi sąsiada, dlatego Jan leżał na piersi Jezusa, a Jezus? Na piersi Judasza – tak mu okazywał do końca ufność, tak pragnął go ratować. Za wszystkich nasz Pan modli się na krzyżu, zostawiając jakby ostatnią deskę ratunku: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Nasz dobry starszy Brat, który wyrył nas na obu dłoniach (por. Iz 49,16) czeka na powracających do domu Ojca z nową szatą, pierścieniem i sandałami (w sakramencie pokuty), karmi niebiańskim pokarmem (w Eucharystii), a w czasie adoracji Jego Eucharystycznego Oblicza mówi z Serca do serca. A wszystko dlatego, że pragnie miłości i poznania Boga, nie ofiary. Dziś, w dobie wojny, nie broń i sankcje, ale tylko powrót nas wierzących do Boga i Jego przykazań miłości oraz poświęcenie Twemu Niepokalanemu Sercu, Matko Najwyższego Kapłana, może przynieść światu pokój. Dlatego oddajemy się Tobie, Matko, byś nam uprosiła łaskę wierności naszemu powołaniu wobec świata, o którym mówisz do nas w ostatnim orędziu z Medjugorje: „Drogie dzieci, słyszę wasze wołania i modlitwy o pokój. Szatan walczy od lat, dlatego Bóg posłał Mnie do was, abym prowadziła was drogą świętości, ponieważ ludzkość znajduje się na rozdrożu. Zapraszam was do powrotu do Boga i Bożych przykazań, bycia dobrymi na ziemi i wyjścia z kryzysu, w który wpadliście, ponieważ nie słuchaliście Boga, który was kocha i chce was zbawić i poprowadzić do nowego życia. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.III.2022 r.).

Marzec 2022

Pogromczyni mocy piekielnych

Mamusiu Niepokalana, weszliśmy w Wielki Post z popiołem na głowach, gotowi podjąć wielkie dzieło osobistego nawrócenia, wynagrodzenia za grzechy i poprawy życia przez modlitwę i post, uczynki miłosierdzia i spełnianie podjętych postanowień. Wpatrując się w tych dniach szczególnie w Twego Syna, przebywającego 40 dni na pustyni i kuszonego przez diabła, a także modlącego się na kolanach aż do krwawego potu w Getsemani, pragniemy uczyć się od Niego prawdziwej modlitwy i zwyciężania pokus złego, by pełnić wolę Bożą. Przeczuwamy, że miałaś, Matko, swój wyjątkowy udział w kształtowaniu tej umiejętności u Twego Syna, zwłaszcza w dzieciństwie, gdy nosiłaś Go pod sercem, trwając wiernie w swoim Fiat, a potem uczyłaś Go prawdziwej czci Boga, słuchania słowa Bożego, zachowywania i rozważania spraw Bożych w sercu. Później, w czasie Jego działalności apostolskiej, a zwłaszcza w czasie Jego męki, zjednoczona z Nim w sposób doskonały, dzieliłaś Jego pragnienia i uczucia, a także żarliwą modlitwę. Dlatego pragniemy dziś z Tobą podążać za Zbawicielem do miejsc Jego najgłębszej osobistej modlitwy. Pozwól nam wsłuchać się w Twoje Niepokalane bolejące Serce i trwać przy Tobie i Twoim Synu, by uczyć się od Was modlitwy i wierności Bogu i ostatecznie wypełnić Jego wolę w naszym życiu.

          Od pustyni do Getsemani

Twój Syn, Matko, miał zwyczaj modlić się na osobności, często całą noc. Widzimy to zwłaszcza w czasie działalności publicznej. Zanim rozpoczął głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia, udał się na pustynię, gdzie był kuszony przez diabła (por. Łk 4,1n), by pościć. Zdumiewa nas fakt, że to Duch Święty wyprowadził Pana na pustynię – jest więc wolą Boga, by był kuszony, by walczył i by zwyciężył. Co zwyciężył? Pokusy rodzące się z trzech podstawowych pożądliwości, jakich doznaje człowiek: pożądliwości ciała, oczu i pychy życia (por.1 J 2,16). Jak Ty kiedyś, Matko, nie uległaś pokusie, by zrezygnować z podróży do Betlejem bez chleba i jakiegokolwiek zabezpieczenia, tak teraz Twój Syn, choć czuje głód, nie daje się skusić, by przemienić kamienie w chleb. Jak Ty nie pozwoliłaś Elżbiecie wychwalać Ciebie jako kogoś wielkiego i sama tak nie myślałaś o sobie, lecz nazwałaś siebie służebnicą i w Magnificat oddałaś chwałę Bogu, tak teraz Twój Syn oddaje chwałę jedynie Bogu i Jemu chce służyć. Jak Ty nie oczekiwałaś od Boga dowodów na prawdziwość Jego wezwania, tak teraz Twój Syn nie chce wystawiać Boga na próbę, rzucając się w dół na rozkaz diabła i licząc na pomoc aniołów. W Ogrodzie Oliwnym powtórzy się ta straszliwa walka duchowa i modlitwa aż do krwawego potu, by nie ulec złemu i własnej słabości, smutkowi i trwodze, ale przyjąć wolę Ojca. Tu diabeł próbuje odwieść Twego Syna od przyjęcia kielicha cierpienia, pokazując jak bardzo będzie cierpiał i jak wielu odrzuci Jego ofiarę i dar zbawienia, również w przyszłości. Jezus jednak poddaje się woli Ojca. I teraz anioł umacnia Go, ukazując tych, którzy w Niego uwierzą i przyjmą zbawienie – jesteś wśród nich także Ty, Matko. Film „Pasja” ukazuje, jak diabeł w postaci węża osacza modlącego się Zbawiciela, a Pan wstaje resztką sił i stopą miażdży jego głowę. Spełnia się w ten sposób zapowiedź z raju o Jego zwycięstwie (por. Rdz 3,15). Jest ono wieczne, podobnie jak nieprzyjaźń, którą Bóg wprowadził między Ciebie a węża (tamże) i w której Ty także jesteś zawsze zwycięska.

          Zwycięża pokora

Zarówno Ciebie, Matko, jak i Twego Syna prowadził we wszystkim Duch Święty. Z Niego była owa moc wierności Bogu i zdecydowanego sprzeciwu wobec pokus złego. Gdy Duch Boży napotka w człowieku pokorę, wtedy moc Najwyższego zaczyna działać potężnie i skutecznie. Twój Syn, najpokorniejszy z pokornych, „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca” (Flp 2,6n). Bóg wywyższył także Ciebie, Matko, bo wejrzał na Twoje uniżenie i uczynił Ci wielkie rzeczy, czyniąc Cię Matką Swego Syna (por. Łk 1,48-49.31-35). Zachowałaś tę postawę doskonałego uniżenia i modlitwy: Fiat i Magnificat, także później, w latach życia ukrytego w Nazarecie i w czasie działalności publicznej Jezusa. Dlatego Bóg wywyższył Cię również w czasie męki i zmartwychwstania Twego Syna, czyniąc Cię Matką rodzącego się Kościoła (por. J 19,26n).

          Życie w Duchu Świętym

Podobnie jak Twój Syn, tak i Ty, Matko, napełniona byłaś Mocą Bożą, czyli Duchem Świętym, pozwalałaś Mu się prowadzić, słuchałaś i postępowałaś według Jego natchnień. Byłaś Tą, która narodziła się z Ducha Świętego (przez przywilej Niepokalanego Poczęcia), z Ducha, który wieje tam, gdzie chce (por. J 3,6n). To On prowadził Cię Bożymi drogami do ludzi i do miejsc cierpienia. I my jesteśmy wezwani do takiego życia i postępowania. Co znaczy zatem: żyć w Duchu Świętym? Trzeba nam odróżnić praktyki religijne od prawdziwej wiary i modlitwy. Żyje w Duchu Świętym ten, kto wierzy, że Twój Syn jest Mesjaszem, Synem Boga żywego; kto wierzy w Jego wcielenie, śmierć i zmartwychwstanie; kto przystępuje do sakramentów św. z wiarą, że oto spotyka się z żywym Zbawicielem; kto przyjmując Komunię św. wierzy, że przyjął Ciało żywego Boga; kto zabiega o to, co mówi i czego pragnie Bóg, a nie on sam, ludzie czy świat; kto nie tylko czyta Słowo Boże, ale słyszy, co Bóg do niego mówi osobiście – „nie modlisz się, gdy mówisz do Boga, a gdy On mówi – nie słuchasz” (abp G. Ryś). Może trzeba nam zacząć przepraszać Pana Jezusa, że jesteśmy głusi na Jego słowa i na bicie Jego Serca w Najświętszym Sakramencie? Że zabiegamy bardziej o swoje znaczenie w porównaniu z innymi i o opinię innych o nas niż o opinię Pana Jezusa? Musimy także być świadomi, że właśnie w tych najświętszych czynnościach jak modlitwa, Eucharystia, adoracja, zły duch kusi najbardziej, a walka z jego pokusami nie polega na gestach radykalnych, np. wyłupaniu oka (por. Mt 18,8n), ale na wpatrywaniu się w Pana, nie na rezygnacji z modlitwy, ale na stanowczym spokojnym powrocie do przykazań i modlitwy, a jeśli to okaże się trudne, to uczynienie z rozproszeń treści modlitwy, ufne oddanie ich Bogu i pokorna prośba o pomoc. Wtedy modlitwa okaże się jeszcze skuteczniejsza niż gdybyśmy modlili się bez przeszkód. Bo jak mówi apostoł: „Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują” (Jk 1,12). A zatem zwycięstwo! Oto pokora zamienia grzechy w cnoty, a pycha – cnoty w grzechy (św. Franciszek).

Groźna jak zbrojne zastępy

Matko, wielu uważa, że pokora to uległość wobec innych, tymczasem w rozumieniu biblijnym to postawa aktywnego działania ze świadomością, kim człowiek jest wobec Boga. Pewnie dlatego św. Maksymilian nauczał, że mamy kochać grzesznika a nienawidzić zła i grzechu. Mówił też odważnie o życiu człowieka jako walce, bojowaniu (por. Hi 7,1). O pokusach pisał tak: „Potrzeba, aby były pokusy. Bez nieprzyjaciela nie będzie walki, bez walki – zwycięstwa, a bez zwycięstwa – nagrody”. „O to chodzi tylko, byśmy na zło, nawet najmniejsze nie zezwolili świadomie i dobrowolnie”. „W pokusach trzeba się wystrzegać grzechu jako największego zła, ale po upadku nie zapominać, że Niepokalana nigdy nas nie opuści, bo jest grzeszników Ucieczką”. „Święci mówią tak: jeżeli ktoś wątpi czy zezwolił na pokusę, to gdy wzywał imienia Matki Najświętszej, może być pewny, że nie było zezwolenia. Było zwycięstwo i owszem nagroda będzie również”. „Czy wiecie, dlaczego diabeł uderza na cześć Matki Najświętszej? Ponieważ chce przerwać tę łączność między Bogiem a nami. Jeżeli się diabeł potknął w raju, to może więcej o Matkę Bożą tu chodziło niż o Pana Jezusa. Nie chcieć uznać Matki Bożej – jest to pycha ludzka i diabeł to dyktuje”. Biblia potwierdza tę Twoją, Matko, niezwykłą moc m.in. w słowach: „Kimże jest ta… piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?” (Pnp 6,10). Doświadczyli tej mocy także egzorcyści i osoby dręczone przez złego, które wzywały Twej pomocy. I my w ten czas wojny, za naszą granicą i w innych miejscach świata, a przede wszystkim wojny przeciw życiu najniewinniejszych (w 2021 r. zabito 42,6 mln dzieci nienarodzonych), chcemy z ufnością wzywać Cię jako Progromczynię mocy piekielnych i przyjąć z pokorą Twoje ostatnie orędzie z Medjugorje: „Drogie dzieci, jestem z wami i razem się modlimy. Pomóżcie mi, dzieci, modląc się, aby szatan nie zwyciężył. Jego moc śmierci, nienawiści i strachu nawiedziła ziemię. Dlatego, dzieci, powróćcie do Boga i modlitwy, postu i wyrzeczenia za wszystkich, którzy są deptani, biedni i nie mają głosu na tym świecie bez Boga. Dzieci, jeśli nie powrócicie do Boga i Jego przykazań, nie macie przyszłości. Dlatego wysłał mnie, abym was prowadziła. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.II.2022 r.)

Luty 2022

Matka Słowa

Mamusiu Niepokalana, w roku liturgicznym, który przeżywamy pod hasłem „Posłani w pokoju Chrystusa”, I sobota lutego wypada już po święcie Ofiarowania Pańskiego, w okresie zwykłym w liturgii Kościoła. Dlatego pragniemy Cię dziś spotkać na drogach i w miejscach Twojego codziennego życia. Pozwól nam wsłuchać się w Twoje Niepokalane Serce, w którym zachowywałaś i rozważałaś wszystkie sprawy Boże, jakie stały się udziałem Twoim i Twojego Syna. Pozwól nam być blisko, gdy przeżywasz w pokoju chwile radości, smutku, bólu i chwały, bo z takich chwil składa się także życie codzienne każdej i każdego z nas. Pomóż nam otwierać się na sprawy Boże, być wiernymi Słowu Boga i Jego woli, a także trwać w ofiarowaniu zgodnie z naszym powołaniem.

          Błogosławieństwo i cierpienie

W minionym okresie Bożego Narodzenia przekonywaliśmy się wielokrotnie, że Twoją radość z narodzin Zbawiciela zakłócały wydarzenia smutne, a nawet bolesne, jak np. nieprzyjęcie przez krewnych Józefa w Betlejem, zawiść Heroda, rzeź niewiniątek. Wszystkie one działy się za sprawą Najwyższego, dopuszczone lub wręcz dokonane przez Niego samego. Doświadczyłaś tej rzeczywistości również w wydarzeniu ofiarowania Syna w świątyni. Gdy wraz z Józefem, zgodnie z obowiązującym Prawem, przyniosłaś Syna do świątyni, by Go przedstawić Panu, oto Symeon rozpoznaje w Dziecięciu Mesjasza – „chwałę Izraela i światło na oświecenie pogan”, błogosławi Was i uwielbia wierność i miłosierdzie Najwyższego. Tę radość niebawem przesłoni smutek, bo prorok zapowie cierpienie Twego Syna i Twoje (por. Łk 2,27n). Zdumiewa nas, że radość i błogosławieństwo może tak ściśle wiązać się z cierpieniem. Ale tak jest w życiu, bo jak nie ma blasku bez cienia, tak nie ma uzdrowienia bez choroby, szczęścia bez trudu, miłości bez ofiary, a nawet łaski bez grzechu. Odkrywali i żyli tą ważną prawdą święci. Św. Maksymilian pisał: „…dla duszy żniwem znojnym, kiedy to najwięcej może zebrać sobie bezcennych zasług, są chwile najeżone cierpieniem i krzyżem”. O. Kolbe cieszył się z okazji do cierpienia, bo uważał, że „cierpienie dla miłości podsyca miłość”. Doświadczał też, że „z ofiary rodzi się radość duchowa”. I wyjaśniał: „Kto potrafi dużo cierpieć dla miłości, ten może się cieszyć, że jego miłość jest głęboka”. Podobnie św. Paweł widział w cierpieniu z Chrystusem drogę do chwały: „skoro wspólnie z Nim cierpimy to po to, by też wspólnie mieć udział w chwale”. I zapewniał, że „cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8,17n). Zachęcał także do chlubienia się „z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję, która zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (por. Rz 5,3n).

          Miecz boleści i miecz słowa

Wartość cierpienia, trudu, ucisków może dostrzec tylko ten, kto jest posłuszny Duchowi Świętemu. Taki człowiek przyjmuje Jezusa jak Symeon i Anna, opowiada już tylko o Jezusie i to wszystkim, i jest gotów na śmierć. Tak samo i Ty, Matko, przyjęłaś Chrystusa w zwiastowaniu, uwielbiłaś w nawiedzeniu i urodziłaś w stajni, a teraz przyjmujesz razem z mieczem boleści. Jeszcze nie znasz przyszłych wydarzeń, bo są przed Tobą zakryte, ale z ufnością przyjmujesz wszystko, co Bóg zamierzył dla Ciebie i Twego Syna. Zapowiedziany przez Symeona miecz, który przeniknie Twoje Serce, jest interpretowany również jako miecz Bożego słowa. Bo właśnie słowo Boże autor biblijny porównał do miecza: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12n). Dalej autor listu chce przynaglić adresatów do posłuszeństwa słowu Bożemu i wejścia do Bożego odpoczynku – do prawdziwej wolności od spraw tego świata i prawdziwego pokoju serca, nie tylko tego, który przychodzi po dokonaniu wszystkich swoich czynów, ale i tego, jaki stale napełnia serca, odrywające się od spraw świata i od siebie samych, by żyć dla Boga. A przecież nikt tak jak Ty, Matko, nie był oddany Bogu i posłuszny Bożemu Słowu i nikt nie doświadczał tak głęboko Bożego pokoju w sercu, nawet w najtrudniejszych wydarzeniach.

          Boży kairos

Matko, Twoje życie jest bardzo podobne do naszego, bo znakomita jego część to zwykłe codzienne życie domowe i rodzinne. Czas spędzony w świątyni czy w synagodze na świętowaniu i słuchaniu słów świętych ksiąg to niewielki ułamek życia. Jednak, pomimo że nie umiałaś czytać, ewangelista mówi, że zachowywałaś i rozważałaś Boże słowa i sprawy w swoim sercu. Niektórzy twierdzą, że 30 lat życia w Nazarecie, te długie lata oczekiwania na wypełnienie Bożych zapowiedzi, było dla Ciebie największą próbą wiary. Z pewnością to właśnie słowo Boga, które nosiłaś w sercu, było dla Ciebie lampą rozświetlającą chwile codzienności. Dla wielu z nas Pismo św. to jakiś zapis historii lub zbiór ciekawych opowiadań, ale dla Ciebie było ono „słowem Boga do Ciebie na dziś”. Tak również przyjęłaś słowa anioła i Elżbiety, pasterzy i oczywiście samego Jezusa. Kiedy Twój Syn mówił w Nazarecie: „Dziś spełniły się te słowa pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21), dał nam do zrozumienia, że także dla nas słowo Boże jest żywe – czytane lub słuchane jest słowem Boga do nas na dziś, na chwilę obecną – Boży kairos. To Duch Święty, nie duch bojaźni, ale mocy, miłości i trzeźwego myślenia (2 Tm 1,7) sprawia, że słowo się spełnia. To Duch Święty ma moc sprawić, że stajemy się dziećmi Bożymi, i przekonać nas o grzechu, sprawiedliwości i sądzie, tzn. że nasze grzechy już zostały odkupione przez Chrystusa, a ich sprawca został osądzony. Duch Święty działa z miłością, bo przekonuje nas o miłości Boga do każdego z nas i nawet gdy pokazuje nam nasze grzechy, zawsze podnosi nas na duchu i wskazuje drogi nawrócenia. A gdy nie umiemy się modlić, On sam zanosi w nas błagania zgodne z wolą Boga. Duch Święty pomaga nam też trzeźwo myśleć o Bogu, o świecie, o innych, o sobie. Często na modlitwie zły duch próbuje nas odciągnąć od rozważania słowa Bożego: albo straszy przeszłością, budzi wyrzuty sumienia lub lęki z powodu dawnych złych doświadczeń albo łudzi nas przyszłością, pociąga w marzenia i niepewne plany. A przecież ani przeszłość ani przyszłość nie należą do nas, ale do Boga: przeszłość utonęła w Bożym miłosierdziu, a przyszłością już zajmuje się Boża Opatrzność. Do nas należy jedynie chwila obecna: Bóg mówi do nas tu i teraz, i to, co mówi, właśnie się dzieje. Bez rozważania słowa Boga nie ma ani dobrze przeżytej Mszy św. czy adoracji, ani dobrego różańca, bo jest on tak naprawdę Biblią ubogich (Biblia pauperum), czyli modlitwą kontemplacji scen i słów św. Ewangelii. Dlatego zły duch zwodzi nas na modlitwie, byśmy źle albo w ogóle nie rozważali Bożego słowa.

          Módlcie się nieustannie…

Wtedy w Nazarecie Twój Syn ogłosił program swojej działalności publicznej i swego posłannictwa: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18n). Chrystus czynił to w czasie ziemskiego życia i czyni teraz po zmartwychwstaniu. Aby tego doświadczyć, trzeba się stale modlić, zgodnie z zachętą św. Pawła: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5,16n). Poznamy moc tego słowa, gdy je przyjmiemy jako słowo Boga do nas „tu i teraz”. Najważniejszym proroctwem, które Bóg kieruje do nas każdego dnia, jest słowo z liturgii Kościoła. Kiedy sięgamy po to słowo (np. wieczorem poprzedniego dnia), winniśmy najpierw prosić z pokorą Ducha Świętego, by nam wskazał to słowo, które Bóg mówi do nas osobiście. Na początku nie usiłujmy jeszcze zrozumieć, co ono znaczy, ale patrzmy, które słowo, wyrażenie, zdanie dotknęło, poruszyło nasze serce. To zdanie staje się dla nas mottem całego dnia (można zapisać je na kartce, by nazajutrz często do niego wracać). Później dopiero czytamy komentarze, medytujemy, czynimy postanowienia, w różnych chwilach wracamy do niego (zwłaszcza przed podjęciem decyzji), w jego świetle robimy rachunek sumienia. Słowo niesione w sercu, kołysane i pielęgnowane jak dziecko staje się lampą na ścieżce naszego życia. I przyjdzie taki czas, że okaże się zbawienną odpowiedzią Boga na nasze życiowe problemy. Nade wszystko sprawi, że będziemy jak Ty, Matko, nieustannie zachowywać i rozważać słowo Boga w sercu. Do takiej nieustannej modlitwy osobistej zapraszasz nas w ostatnim orędziu z Medjugorje: „Drogie dzieci, dziś wzywam was, byście powrócili do modlitwy osobistej. Dzieci, nie zapominajcie, że szatan jest silny i że chce przyciągnąć do siebie jak najwięcej dusz. Dlatego czuwajcie na modlitwie i bądźcie zdecydowani na dobro. Jestem z wami i wszystkich was błogosławię moim matczynym błogosławieństwem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie” (25.I.2022 r.).

Styczeń 2022

Boża Rodzicielka

Mamusiu Niepokalana, w roku liturgicznym, który przeżywamy pod hasłem „Posłani w pokoju Chrystusa”, I sobota stycznia wypada w Twoją uroczystość – Świętej Bożej Rodzicielki, a zarazem w Światowy Dzień Pokoju. Dlatego pragniemy Cię pytać, co znaczy być Matką Boga, co odczuwa Twoje Serce, gdy Ciebie jedyną Wcielony Bóg czci jako Matkę, i to już na wieki, a zarazem gdzie jest źródło pokoju dla świata? Pozwól nam jak pasterzom z dzisiejszej Ewangelii znaleźć Ciebie, Józefa i Niemowlę w żłobie (por. Łk 2,16), zachwycić się prostotą, ciepłem, światłem i pokojem stajni betlejemskiej i wsłuchać się w Wasz pierwszy dialog miłości, pokoju i szczęścia…

          Ten jest pokojem

Stajnia to miejsce zimne i brudne, a jednak wtedy, tam w Betlejem, stała się piękną komnatą Króla. Każda z osób, które ją zajęły na tę jedną chwilę wieczności, na swój sposób przydaje jej piękna, bo każda wypełnia powierzoną jej przez Boga życiową rolę. Józef jak najczulszy ojciec zadbał o spokój i godne warunki Waszego pobytu w tym ubogim miejscu, otoczył troskliwą opieką Ciebie i Twego Syna, Nowonarodzonego Boga. Ubodzy pasterze na polecenie z nieba przekazali dobrą nowinę o Dziecku wraz z darem serca, na jaki było ich stać. Aniołowie ogłosili chwałę Bogu i pokój ludziom Bożego upodobania (por. Łk 2,14). Niebawem magowie ze Wschodu przyjdą tu za gwiazdą – znakiem od Boga – i złożą iście królewskie dary. Ty z miłością pielęgnujesz Dziecię Jezus, a Ono? Ten będzie pokojem (por. Mi 5,4), czyli jego Źródłem i Dawcą. I przynosi pokój nie tylko Waszej Rodzinie, pasterzom i magom, ale i całemu światu po wszystkie wieki. Odtąd pokój świata brać się będzie z serc przyjmujących Boże Słowo i strzegących wiernie pokoju, danego przez Twego Syna. Odtąd i Ty, Matko, Królowo Pokoju, troszczysz się o tych, którym Twój Syn przynosi pokój, zarazem zachowując te wszystkie sprawy i rozważając je w swoim sercu (por. Łk 2,19).

          Mistrzyni medytacji

Greckie słowa: rozważać i chować wiernie w sercu (syn-terein, dia-terein) mają głęboki sens, bo oznaczają: zbierać, gromadzić, pielęgnować, troskliwie zachowywać. To Ty, Matko, najdoskonalej zbierasz i nosisz w swym sercu wydarzenia związane z Chrystusem, a zarazem uczysz się je rozumieć, odkrywając ich duchowy sens. Jesteś zatem mistrzynią medytacji dla wszystkich pokoleń. Owocem takiej medytacji jest także przyjęcie łask płynących z rozważanych wydarzeń, w tym daru pokoju Twego Syna. Dlatego chcemy, jak wielu przed nami, naśladować Cię w medytacji i uczestniczyć w Twoim rozważaniu. Tak jak św. Maksymilian, który pytał niegdyś: „Coś Ty myślała, o Niepokalana, kiedyś składała po raz pierwszy boskie Dzieciątko na sianku. Kiedyś Je owijała w pieluszki, tuliła do serca i karmiła własną piersią. Jakie uczucia zalewały serce Twoje? Wiedziałaś dobrze, Kim jest ta Dziecina, bo prorocy o Niej głosili, a Tyś ich lepiej rozumiała niż wszyscy faryzeusze i uczniowie w Piśmie. Duch Przenajświętszy dawał Ci bez porównania więcej światła niż wszystkim innym duszom razem wziętym. Prócz tego, ile tajemnic o Nim objawił tylko i wyłącznie Twej duszy niepokalanej ten Duch Boży, który żył i działał w Tobie. Już w chwili zwiastowania Trójca Przenajświętsza jasno przedstawiła Ci przez Anioła swój plan Odkupienia i oczekiwała od Ciebie odpowiedzi. Wyraźnie wtedy już zdawałaś sobie sprawę, na co się zgadzasz, czyją stajesz się Matką. I oto On teraz przed Tobą w postaci słabego niemowlęcia. Jakie uczucia pokory, miłości i wdzięczności musiały przepełniać wtedy serce Twoje, gdyś spoglądała na pokorę, miłość i wdzięczność ku Tobie wcielonego Boga. Napełnij, proszę, i moje serce pokorą Twoją i miłością Twoją, i wdzięcznością Twoją” – prosił o. Maksymilian.

          O czym myślałaś w noc Bożego Narodzenia?

Czy myślałaś wtedy, Matko, patrząc na Dziecię w żłóbku, o proroctwach, zapowiadających narodziny Bożego Syna, jak choćby te autorstwa ewangelisty Starego Testamentu proroka Izajasza: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (7,14) albo „Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (9,5)? A może zastanawiałaś się, co przyniesie przyszłość Twojemu Synowi? Tak jak ktoś, kto śpiewał Tobie w kolędzie: „Mario, czy Ty wiesz, kim okaże się twój Syn, twój mały chłopiec? Że te stópki dwie po wodzie będą kroczyć? Że ta mała dłoń powstrzyma wielki wiatr? Że dałaś życie Temu, kto Tobie życie dał? Że patrząc w Jego oczy najświętszą widzisz twarz? Że to On przyniesie ślepemu wzrok, głuchemu dźwięk, chromemu krok, niememu pieśń, a zmarłemu życie? Że pewnego dnia On rządzić będzie światem? Że to właśnie On pokona grzech i śmierć?  Że Dziecko śpiące w twych ramionach, na imię ma ‘Jam jest’”? A zatem o czym myślałaś w tę noc narodzenia twego Syna? Może nie wracałaś już do przeszłości, bo medytowałaś nad nią przez ostatnie miesiące, ani nie wybiegałaś w przyszłość, bo ona nieznana i na szczęście cała w rękach Bożych, ale może po prostu zastanawiałaś się, czego życzyć Nowonarodzonemu, co Mu ofiarować? Tak jak pewna wrażliwa niewiasta, która taką oto kolędę urodzinową wyśpiewała Twemu Synowi: „Czego Tobie życzyć w Twoje Boże Narodzenie? Po prostu pieluch suchych czy byś dzielnie zniósł zbawienie? Do pierwszej gwiazdy chwila, a ja w głowie mam niestosowne ‘100 lat’, więc chyba nic nie powiem… Co Ci ofiarować w Twoje Boże Narodzenie? Dla snu  cichego smoczek czy przyciężkie me sumienie? Rodzinie coś miłego, a Tobie? – tylko klęknę… wstyd, bez słowa i bez daru w Twoje święto, uśmiechniętą chociaż zastań mnie… Gdzie i jak Cię szukać w Twoje Boże Narodzenie? Czy gdzie są w polu stada, czy gdzie mróz uwięził ziemię? Gdzie ślady są pastuszków, na piasku czy na śniegu, w Betlejem czy za rogiem, na lewym Odry brzegu?  Czego Tobie życzyć w Twoje Boże Narodzenie, co dać Ci, gdzie Cię szukać,wciąż tak bardzo, bardzo nie wiem… Do pierwszej gwiazdy chwila, od wschodu jasna łuna, brak słowa o królowych, gdy mówią o trzech królach… Jednak do mnie biciem mego serca pukasz, choć wciąż szukam, wciąż znajdujesz, Ty, mnie… w Twoje Boże Narodzenie”.

          Największy dar

Tak, to prawda, że niczym są dla Boga, Króla świata nasze dary, choć przyjmuje je z wdzięcznością jak dary pastuszków i magów. I cieszą Go zwłaszcza nasze akty pokory, wdzięczności i miłości, nasze modlitwy, różańce, kolędy, czy te bardzo teologiczne jak „Bóg się rodzi… Pan niebiosów obnażony” lub „Witaj, Jezu, nam zjawiony, witaj dwakroć narodzony…”, czy te najprostsze jak „Lulajże Jezuniu” czy „Lili lili laj, moje Dzieciąteczko”. Ale tak naprawdę to On sam nas obdarowuje w swoje Boże Narodzenie, i to darem największym – Sobą. Pragnie od nas jedynie, byśmy Go dostrzegli w żłóbku i kontemplowali jako Dzieciątko. „W jego małości jest cały Bóg – mówił Ojciec św. Franciszek – Rozpoznajmy Go: ‘Dzieciątko, Ty jesteś Bogiem, Bogiem-dzieciątkiem’. Pozwólmy, by przeniknęło nas to skandaliczne zadziwienie. Ten, który ogarnia wszechświat, musi być trzymany w ramionach. On, który stworzył słońce, musi zostać ogrzany. Uosobienie czułości potrzebuje utulenia. Nieskończona miłość ma maleńkie serce, wydające słabe uderzenia. Odwieczne Słowo jest niemowlęciem, to znaczy niezdolne do mówienia. Chleb Życia musi być karmiony. Stwórca świata jest bezdomny. Dziś wszystko się wywraca: Bóg jako mały przychodzi na świat. Jego wielkość daje siebie w małości” (Pasterka 25 grudnia 2021). I dalej zachęcał Papież: „Powróćmy do Betlejem, powróćmy do źródeł: do istoty wiary, do pierwszej miłości, do adoracji i miłosierdzia, udajmy się do Betlejem, gdzie Bóg jest w człowieku, a człowiek w Bogu; gdzie Pan jest na pierwszym miejscu i jest uwielbiany; gdzie ostatni zajmują miejsce najbliżej Niego; gdzie pasterze i magowie stoją razem w braterstwie silniejszym niż wszelkie podziały. Niech Bóg nam da, abyśmy byli Kościołem adorującym, ubogim i braterskim. To jest najważniejsze. Powróćmy do Betlejem”.

Pomóż nam, Matko, otworzyć nasze serca Twojemu Synowi – Boskiemu Dzieciątku, a zarazem obecnemu w Eucharystii, tej Milczącej Małości i Miłującej Kruchości, bo oto puka do naszych serc i mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Pragniemy, Matko, przyjąć w Duchu Świętym Jego Słowo, pokój i miłość, i stać się dziećmi Boga, wprowadzającymi w świecie Jego pokój (por. Mt 5,9), taki, którego świat dać nie może. Dziękujemy Ci, Matko, dająca nam swego Syna, że swoim ostatnim orędziem z Medjugorie z 25.XII.2021 r. umacniasz nas w niesieniu pokoju naszym bliźnim, mówiąc: „Drogie dzieci! Dziś niosę wam swego Syna Jezusa, aby obdarzył was Swoim pokojem. Dzieci, bez pokoju nie macie przyszłości ani błogosławieństwa, dlatego wróćcie do modlitwy, bo owocem modlitwy jest radość i wiara, bez których nie możecie żyć. Błogosławieństwo, które dziś wam dajemy, nieście do swoich rodzin i ubogaćcie wszystkich [ludzi], których spotykacie, aby odczuli łaskę, którą przyjmujecie. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

Grudzień 2021

           Pełna łaski

Mamusiu Niepokalana, Adwent, wraz z którym wkraczamy w nowy rok liturgiczny pod hasłem „Posłani w pokoju”, niesie nam znaną od dzieciństwa i co roku wyczekiwaną atmosferę ciszy i tajemnicy Mszy św. roratnich, rozświetlonych blaskiem świec i lampionów. Jak jutrzenka zapowiada wschód słońca, tak Twoje Niepokalane Poczęcie i pokorne Fiat rozproszyły mrok i cień śmierci, w których mieszkał naród wybrany (por. Łk 1,79), oczekujący narodzin Mesjasza. Ty, Matko, jak nikt znasz mroki i cienie naszej ludzkiej codzienności, tęsknoty i oczekiwania naszych serc, a zarazem wiesz, że musimy otworzyć się na Boże światło i łaskę, byśmy mogli zjednoczyć się z Bogiem, przyjąć Jego Słowo, żyć nim i osiągnąć wieczne szczęście. Wzywamy Cię dziś, Matko, jako ‘Pełną łaski’, bo tym imieniem nazwał Cię Boski Posłaniec, gdy zwiastował wcielenie Słowa i zbawienie ludzkości. Prosimy Cię dziś o tę wielką łaskę, byś nas wprowadziła w Twoje Serce i pozwoliła doświadczyć Twego duchowego piękna i mocy łaski Bożej, które w spotkaniu miłości przyniosły owoc w postaci wcielenia Słowa, przez które wszystko się stało (por. J 1,1n) i narodzin Bożego Syna dla zbawienia nas wszystkich.

Świat, który nie przyjmuje Słowa

Scena z filmu: Staruszka pyta spotkaną kobietę: „Czy ta droga prowadzi do kościoła? – Nie. – Po co taka droga, która nie prowadzi do kościoła?” Pójdźmy krok dalej: po co taki kościół, w którym Chrystus nie jest najważniejszy, gdzie nie klęka się z czcią i wiarą przed żywym Bogiem ukrytym w Hostii i nie słucha z uwagą Jego słów? I jeszcze krok dalej: po co taka modlitwa, w której człowiek nie słucha Boga lub Mu nie wierzy? Nie tylko ten świat, o którym pisze św. Jan w Prologu Ewangelii, czyli wszystko, co sprzeciwia się Bogu, ale także człowiek, który został stworzony na obraz Boży, nie przyjmuje Bożego Słowa, przez które przecież się stał. Czy my sami, ludzie Kościoła, zamiast słuchać, a potem nieść Słowo Boże światu, nie przynosimy świata i jego harmidru do kościoła, na modlitwę? Czy nie czynimy z naszych serc jaskiń zbójców, choć Bóg pragnie mieć w nich dom modlitwy? Czy jesteśmy świątyniami Ducha Świętego czy raczej marketami medialnych sensacji, bezpłodnych debat, sporów międzyludzkich i osobistych żalów? Czy przynosimy do kościoła sprawy świata i nasze po to, by Bóg im zaradził, czy po to, by zasypać Go swoimi racjami? Czy nie próbujemy robić kariery w kościele, z wyższością patrząc na modlących się obok, poprawiając ich i pouczając w drobiazgach. Gdy pragniemy prowadzić innych do Boga, powinniśmy być przede wszystkim świadkami Jego miłości, radości i pokoju, a nie tylko nauczycielami. Podobnie jak w wychowaniu młodego człowieka owocny jest nie autorytaryzm: wymagania i kontrola bez dawania przykładu, ale styl autorytatywny, czyli dawanie własnego przykładu, uświadamianie konsekwencji różnych wyborów i towarzyszenie pełne miłości. W taki sposób Ty nas uczysz, Matko, i taki jest sens naszych I-sobotnich spotkań, bo otwierasz przed nami swoje Serce, gotowe słuchać, służyć i kochać Boga i człowieka, pozwalasz zobaczyć na Twoim przykładzie owoce takiej postawy i jesteś z nami…

Moc ciszy i milczenia

Bóg czeka cierpliwie, aż zaczniemy Go słuchać. On, Pan jedyny, nie tylko stwarza przez Słowo, ale przez nie utrzymuje wszystko w istnieniu, dlatego dał przykazanie, by Go słuchać. Bóg mówi do nas nieustannie, ma odpowiedzi i recepty na wszystkie pytania i problemy, bo jako Stwórca materii i ducha ustalił prawa nimi rządzące. Pierwszy krok do miłości Boga całym sercem, umysłem, z wszystkich sił to słuchać, lecz by słuchać, trzeba wybrać milczenie. Matko, w Twoim Sercu Bóg znalazł ciszę, wiarę i tęsknotę, którym nie mógł się oprzeć. Słysząc starotestamentalne zapowiedzi o przyjściu Mesjasza, zachowałaś je i rozważałaś w sercu, i całą duszą pragnęłaś ich spełnienia. W chwili zwiastowania rozpoznałaś w pozdrowieniu Anioła znane Ci ze Starego Testamentu słowa Boga, skierowane do Gedeona (por. Sdz 6,12). Zmieszałaś się słysząc je mówione do Ciebie, ale nie przestałaś słuchać i nadal byłaś gotowa służyć. Milcząc czekałaś, aż Bóg objawi swoją wolę do końca. Będąc całkowicie uległa zapytałaś jedynie, jak to się stanie, a gdy okazało się, że wszystko uczyni sam Bóg, bez wahania wyrzekłaś pokorne Fiat: Niech mi się stanie… I stało się… Oto lekcja dla nas: Wielką moc przed Bogiem ma nie wielość słów i próśb, ale milczenie i gotowość przyjęcia każdej woli Bożej, wszystkich Jego słów i darów.

Niepokalane Poczęcie to pełnia łaski

W Tobie, Matko, Syn Boży – Słowo stało się ciałem. Zanim to nastąpiło, Bóg obdarzył Cię Niepokalanym Poczęciem. Uczynił to ze względu na swego Syna i Twoje macierzyństwo wobec Niego, byś stała się godnym dla Niego mieszkaniem, ale też ze względu na Kościół i całą ludzkość, na każdą i każdego z nas. Byłaś bez najmniejszej skazy grzechu od poczęcia, stworzona w łasce, pełna łaski, jakby utkana z łaski. Pozostałaś wierna Bożej łasce, dlatego w Tobie każde Słowo Boże znajdowało spełnienie i dlatego w chwili zwiastowania byłaś nadal ‘pełna łaski’. To Twoje imię jest biblijnym potwierdzeniem dogmatu Niepokalanego Poczęcia, bo nie mogłabyś być pełna łaski w zwiastowaniu, gdybyś wcześniej, choć na chwilę, utraciła choć jedną z Bożych łask. My, zranieni grzechem pierworodnym, zostaliśmy uwolnieni od niego i napełnieni łaską w chwili przyjęcia Chrztu św., jednak pozostała w nas skaza, dlatego musimy stale czuwać, walczyć z grzechem i się nawracać. Z Twoją pomocą i za Twoim przykładem zwycięstwo nad grzechem jest pewne, bo zwyciężyć go możemy dzięki łączności z Chrystusem – tak jak Ty wytrwałaś w łasce dzięki łączności z Synem. Twoje Niepokalane Poczęcie, czyli zachowanie od grzechu, i nasze zwycięstwo nad grzechem jest możliwe tylko przez łaskę. Zachowanie od grzechu to wznioślejszy sposób odkupienia – mówi współczesna mariologia. Chodzi tu o działanie Ducha Świętego przy Twoim poczęciu, kiedy to zostałaś obdarzona pełnią Jego darów. W Nazarecie usłyszałaś słowa: „Duch Święty zstąpi na ciebie” (Łk 1,35). Ale Dar Ducha w zwiastowaniu został poprzedzony darem Ducha w Niepokalanym Poczęciu. Chrystus wciela swe dzieło odkupienia właśnie przez Ducha Świętego. „Pełna łaski” oznacza, że w Tobie Duch Święty działał w sposób wzorcowy, a gdzie jest Duch Święty tam piękno. Jesteś nowym stworzeniem, początkiem nowego Ludu Bożego – Kościoła. Odkupienie przynosi ten sam skutek w Tobie i w nas: uczestnictwo w życiu Boga. Każda z Osób Boskich trwa w szczególnej relacji z Tobą: dla Boga Ojca jesteś umiłowaną Córką, dla Syna Bożego – Matką i zarazem najwierniejszą uczennicą, dla Ducha Świętego – Oblubienicą. I tak Słowo odwieczne z łona Ojca przez Twoje łono zstąpiło do nas na ziemię, byśmy my tą samą drogą – przez Ciebie – wrócili do domu Ojca.

Z łaski Boga jestem, kim jestem

Współczesna mariologia podkreśla prawdę o pierwszeństwie łaski Bożej. Mówi o Tobie, że jesteś Niepokalana, bo jesteś Matką Boga, a nie: jesteś Matką Boga, bo jesteś Niepokalana. Zatem z łaski Boga, bez żadnych Twoich zasług, jesteś niepokalaną. Podobnie każdy z nas otrzymuje łaski bezwarunkowo – zanim zasłuży – i z łaski Bożej jest tym, czym jest. Naszą odpowiedzią na ten dar niezasłużony winno być uwielbienie Dawcy łaski, wdzięczność i współpraca z łaską, co jest też kolejną niezasłużoną łaską. Tak było w życiu św. Pawła: „za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej…, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną (1 Kor 15,10). To także nasze zadanie: przekazywać dary Boże dalej. Na Twoim cudownym medaliku widzimy, że niektóre promienie spływające z Twoich rąk, symbolizujące łaski Boże, nie docierają do ziemi – to te, które chcesz nam dać, ale nikt o nie nie prosi. Czy nie dlatego w każdym Twoim orędziu do nas prosisz, byśmy przekazywali innym Boże łaski i miłość i modlili się za nich? Wybacz, jeśli kiedyś dane przez Ciebie łaski zatrzymaliśmy dla siebie, jeśli kogoś zraziliśmy do Boga, do Ciebie, do Kościoła np. przez zazdrość czy rygoryzm. Upraszaj nam stale łaskę współpracy z każdą Bożą łaską i nadal posyłaj nas do dusz, które najbardziej potrzebują miłości. I bądź wtedy z nami, Pełna łaski, bo „gdzie Ty wejdziesz, tam łaskę nawrócenia i uświęcenia wypraszasz, przez Twoje bowiem ręce wszelkie łaski z Najsłodszego Serca Jezusowego na nas spływają”. Oto otwieramy, Mamusiu, nasze serca na Twoje ostatnie wezwanie z Medjugorie (25 listopada br.) – niech nam się stanie wg Twoich słów:

„Drogie dzieci! Jestem z wami w tym czasie łaski i wzywam was wszystkich, abyście nieśli pokój i miłość na tym świecie, gdzie was, dzieci, za moim pośrednictwem Bóg wzywa, abyście byli modlitwą i miłością i uosobieniem raju tutaj na ziemi. Niech wasze serca będą wypełnione radością i wiarą w Boga, abyście, dzieci, pokładali pełną ufność w Jego świętej woli. Dlatego jestem z wami, bo On – Najwyższy- posyła mnie między was, abym w was przebudziła nadzieję i byście byli orędownikami pokoju w tym niespokojnym świecie. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”

Listopad 2021

Pośredniczka Wszelkich łask

Mamusiu nasza Niepokalana, listopad otwiera wspaniała Uroczystość Wszystkich Świętych. Jednak zbyt krótko cieszymy się bliskością niebian, bo jeszcze tego samego dnia uczestniczymy w procesjach na cmentarzach, a modlitwa wypominkowa towarzyszy nam później przez wiele dni. Wkrótce będziemy wspominać twórców naszej niepodległości, którzy także poprzedzili nas w drodze do wieczności. Rok liturgiczny, kolejny poświęcony tajemnicy Eucharystii, zakończy uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Radując się Jego królowaniem nad całym światem i Jego pokorną obecnością w Sakramencie Miłości, pragniemy Cię naśladować, Matko, w podążaniu za Nim w życiu doczesnym do nieba, w spojrzeniu na to, co ziemskie, w perspektywie wieczności i zawierzeniu Panu Bogu we wszystkich sprawach naszego życia. W tej drodze potrzebujemy szczególnych łask Bożych, dlatego wzywamy Cię jako Pośredniczkę wszelkich łask i prosimy, abyś nas uczyła tak żyć na tej ziemi dla Pana Boga, ojczyzny i bliźnich, byśmy nigdy nie stracili z oczu i serca naszej ojczyzny niebieskiej. Pomóż nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, w którym trwa wieczne niebo, a zarazem matczyna troska o nasz los: nas samych, naszych rodzin i naszej ziemskiej ojczyzny.

Dwa wymiary życia

Współczesny świat pozbawia człowieka właściwego rozumienia i odniesienia do śmierci: albo ją bagatelizuje albo nią straszy. Z jednej strony śmierć wylewa się z ekranów telewizyjnych jakby była czymś zwyczajnym (stąd wciąż rośnie liczba samobójstw i eutanazji), a z drugiej strony reklamuje się różne terapie, leki i szczepionki, które mają nas od niej uchronić. Niszczy się rodzinę wielopokoleniową i wielodzietną, w której człowiek miał nie tylko liczne relacje, ubogacające jego charakter, ale też doświadczał różnych stanów życia, także choroby i śmierci. Widział je z bliska, wiedział, że są ważne i nieuniknione, uczył się je przyjmować i przeżywać. W życiu ludzkim wyróżnia się dwa podstawowe rodzaje relacji: horyzontalne – z bliźnimi, i wertykalna – z Bogiem. Ta druga jest ważniejsza na każdym etapie życia, a zwłaszcza w chwili śmierci, bo wtedy człowiek dokonuje ostatecznego wyboru: z Bogiem czy przeciw Bogu. Wielu właśnie wtedy otwiera się na Bożą miłość i pomaga też innym jej doświadczyć. Przykładem jest choćby dobry łotr, który tuż przed śmiercią mówił: odbieramy słuszną karę… ale On nic złego nie uczynił… Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa (por. Łk 23,41n). A św. Jan Paweł II wzruszył nas swoją prośbą: Pozwólcie mi odejść do domu Ojca. Fryderyk Chopin, twórca boskiej muzyki, po wielu latach oddalenia od Boga, przystąpił do spowiedzi i w ostatnich chwilach mówił: Jam szczęśliwy. Czuję, że umieram! Módlcie się za mnie. Do zobaczenia w Niebie… Już mi Bóg przebaczył, już mnie woła do siebie… On mnie oczyszcza. O jakże dobry jest Bóg, że mnie na tym świecie karze! Jestem już u źródeł Szczęścia. Nawet gdy umiera ktoś niepojednany z Bogiem, nie można tracić nadziei, ale modlić się, może tak jak pewna córka za swego tatę: Panie Jezu, wybaczam mu wszystko, czy możesz być mniej hojny?. Pewnie wierzyła w hojność Boga, o której św. Paweł pisał: gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20).

Za Chrystusem… w ramiona Ojca

W Uroczystość Wszystkich Świętych kontemplujemy 8 błogosławieństw – konstytucję Nowego Testamentu, kierując nasz wzrok ku świętym, którzy idą za Chrystusem, niosącym krzyż. Ufamy, że są wśród nich nasi bliscy, zwłaszcza gdy żyli tu na ziemi według wspomnianej konstytucji. Dokąd idą? Choć drogą krzyża, to prosto w ramiona Ojca, do nieba. A tam jest mieszkań wiele
(J 14,2) i serce człowieka nie zdołało pojąć jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (por. 1Kor 2,9). Także tu na ziemi prawdziwi chrześcijanie żyją w ramionach Ojca. Ty, Matko, przez całe życie przeżywałaś taką właśnie bliskość z Bogiem: gdy przyjmowałaś Jego słowa, dzieliłaś z Nim codzienność w św. Rodzinie, towarzyszyłaś w czasie głoszenia Królestwa Bożego, cierpienia i umierania na Golgocie, a po wniebowstąpieniu spotykałaś Go na łamaniu chleba – zawsze wtedy Twoje Serce ogarniała wielka tęsknota, ale też radosne uwielbienie. A teraz w niebie wypraszasz nam potrzebne łaski, byśmy również tęsknili, ale też już się radowali bliskością Boga, bo umiłował nas do końca i pozostał w Eucharystii, która jest uobecnieniem Jego śmierci i zmartwychwstania – Ofiary, którą złożył za nas Ojcu w niebie. Jak napisał ks. Jan Twardowski: śmierć miłości potrzebna, jak sól ją utrwala. To ona kieruje nasz wzrok na ostateczny cel. Śmierć naszych bliskich przypomina o naszej niebieskiej ojczyźnie, a śmierć Twego Syna otwiera niebo. W czasie Mszy św. obecni są realnie Ojciec niebieski, Duch Święty, wszyscy aniołowie i święci, i Ty, Matko, a Twój Syn jest obecny w Najświętszym Sakramencie nie tylko realnie, ale też substancjalnie. W Eucharystii uniża się do przepaści pokory jak sługa posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej (Flp 2,7n), a zarazem przyjmuje postać Chleba, i dopiero wtedy zaprasza nas na swoją drogę: przez krzyż do nieba. W konsekrowanej Hostii pozostawił nam fragment Swego konającego Serca, które jest Bramą niebios. Jeśli tylko otworzymy nasze serca na działanie Ducha Świętego, pozwolimy się Mu uwolnić od przywiązania do przeszłości, przyszłości i doczesnych spraw teraźniejszych, to możemy wejść przez tę Bramę w Boży Kairos: Jego Obecność, Miłość i łaskę, i doświadczyć Bożego błogosławieństwa i życia, bo darem Boga jest życie wieczne w Chrystusie (Rz 6,23b).

Tylko z Maryją Pośredniczką łask

Wszyscy święci od początków Kościoła w sposób szczególny czczą Ciebie, Matkę swego Mistrza i Zbawcy, a Ty wypraszasz każdej i każdemu z nich wyjątkowe łaski, bo z woli Boga i dzięki Twemu Fiat zajmujesz w dziele odkupienia wyjątkowe miejsce. Ojciec św. Franciszek mówił na Jasnej Górze: W Maryi znajdujemy pełną odpowiedź Panu: w ten sposób w wątek Boży wplata się w dziejach „wątek maryjny”. Jeżeli istnieje jakakolwiek ludzka chwała, jakaś nasza zasługa w pełni czasu, to jest nią Ona: to Ona jest ową przestrzenią zachowaną w wolności od zła, w której Bóg się odzwierciedlił; to Ona jest schodami, które przemierzył Bóg, aby zejść do nas i stać się bliskim i konkretnym (28 lipca 2016r.). Przez swą świętość, Matko, stałaś się dla nas Przewodniczką na drodze do Boga i Pośredniczką Jego łask. Św. Maksymilian przekonywał, że Duch Przenajświętszy działa tylko przez Ciebie, swą Oblubienicę, stąd jesteś Pośredniczką wszystkich Jego łask, że nie tylko możesz i pragniesz dać łaskę nawrócenia i uświęcenia czasem i gdzieś, ale chcesz odrodzić wszystkie dusze. Dlatego głosił prawdę o Twoim wszechpośrednictwie łask jako teologiczne uzasadnienie całkowitego oddania się Tobie, a także podstawę działalności Niepokalanowów. Stąd sanktuarium w Niepokalanowie nosi tytuł NMP Niepokalanej Wszechpośredniczki Łask. W naszych czasach znajdujemy potwierdzenie tej prawdy w słowach Twego Syna do pewnego benedyktyńskiego oblata, kapłana adorującego (In sinu Jesu):

Ci, którzy żyją blisko Mojej Matki i wzywają Ją jako Pośredniczkę Wszelkich Łask, nie zawiodą swojej nadziei. Jakże podoba Mi się obdarzać łaskami i obfitym błogosławieństwem przez Jej przeczyste ręce! Ona jest skarbniczką i rozdawczynią wszystkich bogactw, które są przygotowane dla dusz w Moim Najświętszym Sercu. Dusze, które Ją przyzywają, nie odejdą z pustymi rękoma. Te natomiast, które nie uznają Jej wyjątkowego miejsca, danego Jej przez Mojego Ojca w Jego wielkim planie miłosierdzia dla świata, nie otrzymają go w takiej samej mierze jak te dusze, które patrzą na Moją Matkę i wzywają Jej imienia z ufnością… Bogactwo Mojego Królestwa przeznaczone jest dla wszystkich, których odkupiłem Moją własną Krwią, ale podoba Mi się rozdzielać je przez Moją Matkę, Królowę i Pośredniczkę, która stała u stóp Mojego krzyża, ofiarując Mnie i ofiarując się ze Mną. Dziś króluje ze Mną w raju. Wszystko to, co uzyskałem od Mojego Ojca dla dusz na ołtarzu krzyża, z Moją Matką u boku, wyleję na dusze przez Jej Serce i Jej dłonie. Oto sekret owocnego kapłaństwa. W każdym akcie kapłańskim i w całym twoim życiu, składaj twoje ręce w dłoniach Mojej Matki i twoje serce w Jej Sercu”. I my także, Matko, chcemy złożyć swoje serca w Twoim Sercu i przyjąć Twoje najnowsze orędzie z Medjugorie z 25 października br., zapraszające nas do wzrastania w świętości: „Drogie dzieci! Powróćcie do modlitwy, bo kto się modli nie boi się przyszłości, kto się modli otwarty jest na życie i szanuje życie innych. Dziatki, kto się modli odczuwa wolność dzieci Bożych i z radością w sercu służy dla dobra brata człowieka. Bo Bóg jest miłością i wolnością. Dlatego dziatki, kiedy chcą was zakuć w kajdany i wami się posługiwać, to nie jest od Boga, bo Bóg jest miłością i daje Swój pokój każdemu stworzeniu. Dlatego mnie posłał, abym wam pomogła, abyście wzrastali na drodze świętości. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

Październik 2021

Matka Różańcowa

Mamusiu nasza Niepokalana, październik zaszumiał złotymi liśćmi i paciorkami różańca, odmawianego w kościołach i przy kapliczkach, publicznie i w zaciszu domów, przy łóżkach chorych i starszych… Wspominamy u progu miesiąca cud różańcowy – zwycięstwo pod Lepanto w 1571 roku i powstanie Rycerstwa Niepokalanej w 1917 roku, któremu założyciel św. Maksymilian polecił różaniec jako miecz do walki o dusze ludzkie. W tych dniach (29. IX i 2. X) wspominamy św. Archaniołów i naszych Aniołów Stróżów i prosimy ich, by nas wspomogli w naszej modlitwie różańcowej, bo przecież są w niej także słowa wypowiedziane niegdyś do Ciebie przez jednego z nich. Pragniemy Cię wzywać jako Matkę Różańcową, bo ta modlitwa odnosi się do wszystkich wydarzeń ludzkiego życia – Twojego i naszego. Wszystkie one są darem Bożej Miłości na naszą drogę do zbawienia. Prosimy Cię, Matko, naucz nas trwać na tej drodze, przyjmować wszelkie dary, ufać, dziękować i uwielbiać Boga za wszystko. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, które przekazuje nam Bożą Miłość w tak różnych kolorach jak jesienne liście, byśmy mogli okazywać tę miłość naszym bliźnim, zwłaszcza w rodzinie.

Dary Bożej Miłości

Bóg jest miłością (1 J 4,16b), dlatego wszystko, co nas w życiu spotyka jest darem Jego miłości – wszystko: i to, co święte, piękne i dobre, i to, co smutne i złe. Każde bowiem, nawet najtrudniejsze wydarzenie jest elementem doskonałego Bożego planu na nasze życie, który, jeśli uwierzymy Panu Bogu i przyjmiemy ten plan, ostatecznie doprowadzi nas do zbawienia i pełni szczęścia. Dlatego św. Paweł wzywa: Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1 Tes 5,16n). A czy Ty, Matko, która jak nikt wierzyłaś w słowa, powiedziane Ci od Pana, i trwałaś w pełnieniu Jego woli, zawsze się radowałaś i dziękowałaś? Czy w Twoim sercu zawsze było obok Fiat także radosne Magnificat i żadnych wątpliwości? Gdy Twój Syn rodził się w stajni; gdy słuchałaś o mieczu, który przeniknie Twoje serce; gdy uciekałaś do Egiptu, słysząc za sobą lament matek mordowanych dzieci; gdy z bólem serca szukałaś 12-letniego Syna; gdy stałaś pod krzyżem? Wierzymy, że tak, że była w Tobie prawdziwa radość, bo miała ona źródło w Bogu, któremu uwierzyłaś, którego miłość przyjęłaś i który trwał w Tobie. Odkrył to później umiłowany uczeń Twego Syna św. Jan i dlatego napisał: Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam… kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim (1 J 4,16).

Miłość – dar z siebie

Matko, współczesny człowiek, szukający szybkiego spełnienia i przyjemności, rozumie miłość bardzo powierzchownie. Myli ją z zakochaniem lub zauroczeniem, a szczęście – z chwilowym zadowoleniem. Opiera się na uczuciach, które są wprawdzie darem Stwórcy, ważnym, bo sygnalizują doświadczane dobro albo zło, ale nie mają znaczenia moralnego ani nie są tożsame z prawdziwą miłością. Ta jest bowiem sprawą woli człowieka, jest stanowczą decyzją, aby być darem dla drugiej osoby bez względu na jej odpowiedź: przyjęcie lub odrzucenie. Logika daru pochodzi od samego Boga: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne… Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16n). A Twój Syn, dobry pasterz, potwierdził ten dar Ojca, mówiąc m.in.: Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić (J 10,15n). I Ty, Matko, uczyniłaś dar z siebie, gdy oddałaś Bogu najpierw serce, potem łono, a potem całe życie. Przyjęłaś rolę służebnicy na dobre i na złe. Podobnie oddałaś się nam, przyjmując nas za swoje dzieci. I już nigdy nie przestaniesz być darem…

Różaniec – Miłość we wszystkich odcieniach

Modlitwa różańcowa, o którą, Matko, tak gorąco prosisz w swych objawieniach, opowiada o doskonałym planie miłości Boga do Ciebie i do nas. Obejmuje ona różne wydarzenia i sprawy ludzkiego życia: radosne, bolesne, pełne światła lub chwały, ale w każdej tajemnicy królują dwie z nich, jak gdyby były wezwaniem do permanentnej postawy naśladowania zawsze i wszędzie: zwiastowanie i nawiedzenie. W każdym Pozdrowieniu anielskim słyszymy wezwanie do radości: Haire… i zapowiedź łaski Boga, choćby rozważana tajemnica była bolesna. Słyszymy także Błogosławiona jesteś – to zaproszenie dla nas do udziału w tej radości i łasce na wzór św. Elżbiety. Moment wcielenia Syna Bożego w Twoim łonie za sprawą Ducha Świętego o. Kolbe nazwał szczytem miłości. Pisał o Tobie: W zjednoczeniu Ducha Świętego z Nią, nie tylko miłość łączy te dwie Istoty, ale jedna z nich – to cała miłość Trójcy Przenajświętszej, a druga – to cała miłość stworzenia, i tak w tym zjednoczeniu łączy się niebo z ziemią, całe niebo z całą ziemią, cała Miłość Odwieczna z całą miłością stworzoną, to miłości szczyt. Czy nie jest to najważniejszy moment w historii ludzkości? Ten szczyt miłości Ty, Matko, przeżywałaś w każdym wydarzeniu swego życia. W tym spotkaniu miłości i my możemy uczestniczyć i w ten sam sposób przeżywać nasze życie, nawet chwile najeżone cierpieniem, zwłaszcza gdy oddamy się Bogu i Tobie z ufnością. Nadto, jak zapewnia nas św. Maksymilian, kto potrafi dużo cierpieć dla miłości, ten może się cieszyć, że jego miłość jest głęboka. On także pociesza nas ukazując cel życia pełnego cierpień: życie krótkie, cierpienie krótkie, a potem niebo, niebo, niebo…

Logika daru w małżeństwie i rodzinie

Tak jak Ty, Matko, my wszyscy wezwani jesteśmy do wiary w Bożą miłość do nas i do naszych bliskich, oraz do okazywania miłości jako daru z siebie dla innych. W sposób szczególny małżonkowie winni mieć tę świadomość, że mają być darem bezwarunkowym dla współmałżonka, bo ślubują przed Bogiem miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuszczą żony czy męża aż do śmierci. Ślubują na dobre i na złe, nie: dopóki będą zakochani lub będzie to dla nich korzystne. Aby trwać, a nawet wzrastać w postawie daru małżonkowie lub szerzej członkowie rodziny, winni wzmacniać swoją wolę i decyzję przez praktykowanie miłości każdego dnia. Może w tym pomóc świadomość, jaki język miłości preferuje współmałżonek lub członek rodziny. Każdy człowiek posiada taki swój język miłości, którym przemawia. W swoim języku oczekuje też wyrazów miłości ze strony innych, i cierpi, kiedy ktoś odmawia mu mówienia w jego języku. Do takich najbardziej typowych języków miłości należą:

1) afirmujące słowa (mówienie ładnym językiem, wspieranie, docenianie, pocieszanie, komplementy, ciepłe słowa),
2) czas (przebywanie ze sobą, wspólne zajęcia, poświęcanie drugiemu całkowitej uwagi),
3) prezenty (niekoniecznie cenne, są wyrazem pamięci i poświęcenia czasu już wcześniej,
by prezent przygotować),
4) praktyczna pomoc (np. przy zajęciach domowych czy zachowaniu porządku – nie deklaracje, ale konkretne czyny),
5) dotyk (bliskość fizyczna np. objęcie, dotknięcie ręki, głaskanie, przytulanie).

Można mieć kilka języków miłości, ale jeden będzie dominujący. Jeśli chcemy, aby bliźni czuł się kochany, musimy wyrażać miłość w języku, który jest mu bliski, choć my sami preferujemy inny język. Kluczem do sukcesu jest wysiłek poznania tego języka i świadomy wybór, by się nim posługiwać. W Roku Rodziny i Roku św. Józefa nie przestajemy wpatrywać się w Waszą Rodzinę, Matko. W oparciu o obrazy z książki Cień ojca, do której odwołuje się papież Franciszek w liście Patris Corde, przekonujemy się, że językiem miłości tego, który nie powiedział w Ewangelii ani słowa, było afirmujące słowo, które Ty, Matko, ofiarowywałaś mu stale, zwłaszcza w trudnych chwilach, utwierdzając go w jego powołaniu ojca wobec Syna Bożego i zapewniając o niezawodnej opiece Najwyższego. A św. Józef okazywał Ci konkretną pomoc i troskę tak, byś mogła czuć się bezpiecznie i zajmować się Synem. Wzruszające są w tej historii momenty, gdy wspólnie opiekowaliście się chłopcem i gdy powierzaliście się Bogu odmawiając znane lub wymyślając nowe modlitwy tzw. beraki. Nie brakowało w Waszej relacji ciepłych dotyków i skromnych prezentów. Dziękujemy Ci, Matko, że także dla nas masz zawsze pocieszające, budzące nadzieję, afirmujące słowa – jak te w ostatnim orędziu z Medjugorje z 25 września br., w którym znów wzywasz nas do modlitwy i radości:

Drogie dzieci, módlcie się, dawajcie świadectwo i radujcie się ze mną, bo Najwyższy dalej mnie posyła, żebym prowadziła was drogą świętości. Dzieci, bądźcie świadomi, że życie jest krótkie i że czeka na was wieczność, abyście ze wszystkimi świętymi wychwalali Boga swoim istnieniem. Dzieci, nie martwcie się o ziemskie sprawy, ale tęsknijcie za niebem. Niebo będzie waszym celem i radość zapanuje w waszym sercu. Jestem z wami i wszystkich was błogosławię swoim matczynym błogosławieństwem. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

Wrzesień 2021

Matka Pocieszenia

Mamusiu nasza Niepokalana, wrzesień przynosi nam kolejne ważne rocznice i święta. Wracając do wydarzeń naszej trudnej historii, modlimy się za naszą Ojczyznę i podejmujemy wyzwania nowego roku pracy i szkoły. U progu miesiąca wspomnimy Ciebie jako Matkę Pocieszenia (4 września), potem obchodzić będziemy Twoje urodziny i imieniny, aż wreszcie staniemy z Tobą Bolesną pod krzyżem Chrystusa. Te święta uświadamiają nam, że jesteś nieustannie obecna na drogach naszego życia: od narodzin do śmierci, w trudach, cierpieniach i radościach, i jak najlepsza Matka pocieszasz nas i umacniasz do trwania w dobrym. Potrzebujemy Ciebie, Matko Pocieszenia, by mimo trudnych doświadczeń z naszej przeszłości i dnia dzisiejszego, z nadzieją wyruszać w nieznaną przyszłość i podejmować życiowe wyzwania, szczególnie te wynikające z naszego powołania do chrześcijańskiego życia, dawania świadectwa i okazywania miłosierdzia naszym bliźnim, zwłaszcza w rodzinie. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, niosącym nam pociechę, pochodzącą wprost z Bożego Serca.

Ludzka potrzeba pociechy

Żyjemy w czasach wszechobecnego hedonizmu, a przyjemność jest dla wielu najważniejszym kryterium oceny jakości życia, tego, co czynią i co ich spotyka. Szukając zadowolenia zawsze
i we wszystkim współczesny człowiek paradoksalnie osiąga przeciwny skutek – wpada w uzależnienia, zniewolenia i inne nieszczęścia. Źródłem takiej egoistycznej postawy jest słabość ludzka i uleganie złudnym sugestiom świata, rozumianego jako siły przeciwne Bogu, obiecującym szczęście bez wysiłku i zachowania wymogów moralnych. Słuchając i oglądając to, co pochodzi od świata, i podążając za tymi propozycjami człowiek nader często traci swe realne życie i szansę na prawdziwe szczęście. Zdarza się to często dzieciom i młodym, którzy w mediach szukają spełnienia swoich pragnień sukcesu i znaczenia (tzw. mechanizm dopaminowy), jednocześnie uzależniając się od świata wirtualnego, co prowadzi do zrywania relacji w rodzinie i agresji wobec najbliższych. Tymczasem prawdziwe sukcesy osiągają ci, którzy naśladują Chrystusa, Ciebie i świętych w niesieniu swego codziennego krzyża i pełnieniu woli Bożej, którzy słuchają i wypełniają Słowa Boże, bo one są Duchem i życiem (por. J 6,63). Ci, którzy pozostają wierni swemu powołaniu pomimo cierpienia i trudności, doświadczają nie tylko pomocy, ale i pociechy Bożej. I nie tylko to, ale także niosą pociechę innym w ich cierpieniach.

Źródło prawdziwej pociechy

Źródłem wszelkiej pociechy jest Najświętsze Serce Twojego Syna, czyli sam Bóg. Dlatego apostoł głosi z radością: Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy (2 Kor 1,3n). Pan Bóg jest naszą pomocą – tak mówili prorocy – i pociechą Izraela, ale to nie znaczy, że spełnia wszystkie nasze pragnienia. On wie lepiej, czego nam potrzeba, zna przyszłość i zagrożenia, dlatego oczekuje, że damy się prowadzić, że Mu zaufamy i przyjmiemy to, co nas spotyka z radością – dopiero wtedy okaże się, że Mu naprawdę ufamy. Nawet w obliczu śmierci – tak jak św. Paweł, który pisał: do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało z życiem. Lecz właśnie w samym sobie znaleźliśmy wyrok śmierci: aby nie ufać sobie samemu, lecz Bogu, który wskrzesza umarłych. On to wybawił nas od tak wielkiego niebezpieczeństwa śmierci i będzie wybawiał. Tak, mamy nadzieję w Nim, że nadal będzie nas wybawiał (tamże 8n). I tak jak Ty, Matko, ufałaś, gdy mówiłaś Bogu: w zwiastowaniu i w Ain Karim, ale i w Betlejem i pod krzyżem Syna: Niech mi się stanie, Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Każda z Osób Boskich ma udział w udzielaniu pociechy człowiekowi, także temu, który upada w grzechy. Twój Syn, Matko, obiecał i posyła wierzącym swego Ducha, który jest Parakletem – Obrońcą i Pocieszycielem. Jak Duch Święty pociesza? On przekonuje świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Jako sprawiedliwy Bóg daje poznać człowiekowi jego grzechy, ale jednocześnie zapewnia, że Chrystus je odkupił, a ten, który jest sprawcą grzechu – szatan, już został osądzony. Po tym poznajemy Ducha Bożego, że zawsze podnosi grzesznika, pociesza go i wskazuje drogi nawrócenia, a także zapewnia, że kto ustami swymi wyzna, że Jezus jest Panem i w sercu swoim uwierzy w Jego zmartwychwstanie, będzie zbawiony. I to właśnie dzięki Duchowi, który, gdy nie umiemy się modlić, zanosi w nas błagania zgodne z wolą Bożą, możemy wyznać, że Jezus jest Panem. Praktykowany dziś w ewangelizacji kerygmat także rozpoczyna się pocieszającym wezwaniem: zanim człowiek usłyszy o grzechu i konieczności nawrócenia, otrzymuje najważniejszą, pocieszającą wiadomość: Bóg Cię kocha. Podobnie człowiek doznaje pocieszenia, gdy słyszy słowa Twego Syna Miłosiernego, że największe prawo do Jego Miłosierdzia mają najwięksi grzesznicy i że naczyniem, którym zaczerpną z tego zdroju łaski, jest modlitwa serca: Jezu, ufam Tobie. Matko, Oblubienico Pocieszyciela, nikt tak Ty nie zna mocy Bożego pocieszenia i radości zbawienia – Ty w wyjątkowy sposób doświadczyłaś Bożego Miłosierdzia i pociechy, bo Ty właśnie z Bożego Miłosierdzia jesteś Matką Boga i naszą oraz nadzieją i pociechą ludu pielgrzymującego, jak nazywamy Cię od czasu Soboru Watykańskiego II.

Maryja pociechą

Matko, Ty jesteś najpiękniejszym widocznym dla ludzkich oczu znakiem pociechy Bożej. Samo Twoje narodzenie przyniosło radość Twoim Rodzicom i tym, którzy oczekiwali pociechy Izraela. Później stałaś się pociechą dla Józefa, którego Bóg powołał do niezwykłego ojcostwa wobec Bożego Syna. A czy nie byłaś pociechą Jezusowi, zwłaszcza w trudnych chwilach dzieciństwa (np. podczas ucieczki do Egiptu) albo w Jego męce? Czcimy Cię jako Matkę Pocieszenia ze względu na Twoje macierzyństwo wobec Boskiego Pocieszyciela, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Na Twoich wizerunkach, zwykle w typie Hodegetrii lub Eleusy, które spotkać można w wielu kościołach (we Wrocławiu, Oławie, Poznaniu, Kazimierzu, Leżajsku, Lublinie itd.), widzimy Ciebie, Theotókos, z Synem na ręku lub w geście wskazywania na Jezusa. Pocieszeniem jest dla nas wzbudzenie lub przywrócenie nadziei na Bożą pomoc i zbawienie. Jesteś Pocieszycielką, choć nie prosisz nigdy o zmianę planu, jaki Bóg ma dla każdego z nas, ale wspierasz nas w wypełnianiu woli Bożej, swoim wstawiennictwem upraszasz potrzebne łaski i pocieszasz obecnością, słuchaniem, pomocą, słowem…

Pociecha przez słowo

Samo Twoje pozdrowienie, Matko, jak u Elżbiety, budzi w sercu pociechę Ducha Bożego, ale też wskazanie, co czynić, by zaradzić jakiejś biedzie – jak na weselu w Kanie. Dziwi nas, że nie zawsze pocieszasz słowem. Nie wyjaśniałaś nic Józefowi, gdy dostrzegł Twój stan błogosławiony. Czy dlatego, że to zbyt wielka i to Boża tajemnica, której ludzkie słowa nie mogą wyrazić? Czy dlatego, że Bóg obiecał Ci, że sam Cię osłoni? W Ain Karim nie mówiłaś nic do Zachariasza. Czy dlatego, że to kapłan, który zbłądził i musi sam poukładać swoje sprawy z Bogiem? Nic nie mówiłaś pod krzyżem do krzywdzicieli Twego Syna, jedynie modliłaś się za nich. Jest więc ważne, by wiedzieć, kiedy można pocieszać słowem. Uważa się, że w małżeństwie i w rodzinie największym dramatem są tzw. ciche dni. Werbalizacja jest ważnym środkiem ewangelizowania siebie i innych. Mówiąc o swoich przeżyciach, musimy je nazwać, a także wskazać na ich przyczyny i skutki. Dialogu trzeba się uczyć. Najpierw trzeba przyjąć drugiego takim, jaki jest, a za cel komunikacji postawić poznanie siebie nawzajem, zrozumienie, szacunek i dzielenie się sobą. Dialog rozwija się od banalnych rozmów (uwaga na plotki – jak mówi papież Franciszek, są gorsze od korona wirusa), przez omawianie faktów, potem myśli i uczuć aż do rozumienia się bez słów. Mówienie ma sens, gdy zachowujemy zasady uczciwości, szczerości, otwartości i nieoceniania, gdy unikamy dominacji, generalizowania, gadulstwa i uspokajamy emocje. Warto podkreślać dobro, jakiego doświadczamy od drugiej osoby (taki „deszcz wzmocnień” jest pożądany w każdym dialogu), i dać do zrozumienia, że pragniemy dla niej dobra, że chcemy kochać ją tak jak kocha ją Bóg. Jednak musimy uważać na tzw. morderców komunikacji – zwroty, które przerywają dialog i niszczą relacje, bo choć słowa zdają się być dobre, to sposób ich wypowiadania rani drugiego, bo np. narzucamy swój sposób widzenia, wmawiamy intencje, których nie ma rozmówca, chcemy nad nim dominować itd. A nade wszystko trzeba słuchać Boga, Jego natchnień, by to On kształtował tę relację,
i uwielbiać Go za wszystko, także za to, co złe, bo wielka jest moc uwielbienia. Wiemy, że z każdego słowa zdamy sprawę Bogu. Niech więc mowa nasza będzie budująca, wyświadczająca dobro słuchającym, przynosząca pociechę, radość i nadzieję zbawienia. Tak jak prosisz, Matko, w ostatnim orędziu z Medjugorie (z 25 sierpnia 2021r.):

Drogie dzieci. Z radością wzywam wszystkich was, którzy odpowiedzieliście na moje wezwanie, bądźcie radością i pokojem. Swoim życiem dawajcie świadectwo nieba, które wam niosę. Dzieci, to jest czas, abyście byli odblaskiem mojej miłości dla wszystkich tych, którzy nie kochają i których serca opanowała nienawiść. Nie zapominajcie: jestem z wami i oręduję za wami wszystkimi przed moim Synem Jezusem, aby dał wam swój pokój. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

 

Sierpień 2021

Matka słuchająca

Mamusiu nasza Niepokalana, sierpień jest dla nas, wierzących Polaków, miesiącem ważnych świąt i rocznic. Oto stajesz przed nami jako Królowa Wniebowzięta i Obrończyni Polski przed wrogami naszej suwerenności, ale również jako Matka Zbawiciela, zasłuchana w Jego słowa i w nasze modlitwy i troski – cierpliwa jak w Rokitnie, z odsłoniętym uchem jak w Kalwarii Pacławskiej, słuchająca Sercem, że aż bije w Nim serce narodu (Jan Paweł II, 1997r.), jak na Jasnej Górze. Dlatego że umiesz słuchać, zawsze rozpoznawałaś wolę Boga w swoim życiu i w historii świata, a także prawdziwe problemy swoich dzieci, a potem czyniłaś to, czego Bóg od Ciebie oczekiwał. Prosimy Cię, Matko, naucz nas słuchać. W Roku Rodziny pomóż nam zwłaszcza słuchać naszych najbliższych, bo słuchanie to podstawa dialogu i współżycia, a zatem także warunek szczęścia w rodzinie. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, cichym i zasłuchanym w bicie Bożego Serca i serc nas wszystkich.

Zwycięstwa przez Maryję

Historia Polski jest pełna zwycięstw, które przyszły przez Ciebie, Matko, gdy zanosiliśmy do Ciebie gorące modlitwy. Zwyciężały nasze wojska pod Wiedniem (1683r.) i na przedpolach Warszawy (1920r.), klasztor jasnogórski pod wodzą o. Kordeckiego (1655r.) i prości robotnicy spod znaku Solidarności (1980r.). Jednak największe zwycięstwa dokonują się w ciszy serc zasłuchanych w Boże i Twoje słowa. Jak to się stało, że Sobieski i jego rycerze z Twoim imieniem zwyciężali znacznie liczniejszego wroga? Skąd obrońcom Warszawy przyszła myśl, by odprawiać nowennę przed uroczystością Twego Wniebowzięcia, a potem, by zagłuszać radiostacje wroga czytając przez 2 dni bez przerwy Biblię? Kto uczył robotników z Twoim wizerunkiem bronić bram stoczni i fabryk przed ZOMO? Od kogo Twój szaleniec o. Kolbe dostał natchnienie, by na placu apelowym wyjść z szeregu i zgłosić się na śmierć za brata? Prymas Polski kard. Hlond na łożu śmierci (22.10.1948r. ok.g.10) zapowiedział, że zwycięstwo przyjdzie… przez Ciebie, dlatego Prymas Tysiąclecia wszystko postawił na Ciebie. I ujrzał Twoje zwycięstwo w wyborze Jana Pawła II, Twojego Totus Tuus, na stolicę Piotrową, dokładnie w tym samym dniu i godzinie 30 lat później (22.10.1978r. g.10.30). Ci wszyscy wielcy zwycięzcy wzięli sobie do serca słowa Mądrości, którą uosabiacie i Ty i Twój Syn: Błogosławiony ten, kto mnie słucha, kto co dzień u drzwi moich czeka, by czuwać u progu mej bramy, bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana (Prz 8,34n).

Słuchaj Izraelu…

Dla narodu wybranego słuchanie Boga było pierwszym nakazem: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję (Pwt 6,4n). Twoi rodacy nosili te słowa w filakteriach na głowie lub ramieniu, jednak często nie słuchali Boga i chodzili według zatwardziałości swego serca, dlatego Bóg się żalił: To jest naród, który nie usłuchał głosu Pana, swego Boga, i nie przyjął pouczenia. Przepadła wierność, znikła z ich ust (Jr 7,21n). Ty jedna, Matko, słuchałaś, zachowywałaś i rozważałaś w sercu wszystkie słowa Boga tak wiernie, że nie tylko mówiłaś słowami Boga i rozpoznawałaś je w mowie innych, np. Anioła w Nazarecie, ale także Słowo Boga w Tobie stało się Ciałem – jak mówi św. Augustyn: poczęłaś Słowo najpierw w sercu, a potem w łonie. Podobnie dziś słuchasz Boga i każdego z nas, nie gardzisz naszymi słowami, ale w Bogu odczytujesz nasze rzeczywiste potrzeby i braki, jak kiedyś w Kanie Galilejskiej. A my? Czy umiemy słuchać? Czy sięgamy po Słowo Boga w Biblii? Czy słuchamy uważnie liturgii Słowa na Eucharystii, czy pamiętamy je, rozważamy i realizujemy? Czy Słowo Pana dotyka naszych serc? Czy w powodzi słów, zalewających naszą przestrzeń życiową, rozpoznajemy mowę Boga?

Świat głuchy na Boże Słowo

Żyjemy w świecie „inwazji obrazu i marginalizacji słowa”, bo obrazy zawierają tak wiele treści, że słowa zdają się niewiele znaczyć. A jeśli skupimy się tylko na przestrzeni słowa, to doświadczamy dominacji słowa bezwartościowego lub szkodliwego nad słowem prawdziwym, także nad Słowem Boga. Choć Biblia jest światowym bestsellerem (przetłumaczona na największą liczbę języków) i pozycją obowiązkową w naszych biblioteczkach, to jednak Słowa Boga giną w powodzi słów kłamliwych i nienawistnych. Wrogowie Boga i człowieka zmieniają znaczenie słów podstawowych, wprowadzając zamęt w życiu indywidualnym, rodzinnym i społecznym. Dziś takie terminy jak np. małżeństwo, rodzina, prawa człowieka są redefiniowane w celu zniszczenia tych najistotniejszych wartości w życiu ludzi. A przecież to Bóg, ich Twórca, je zdefiniował i Jego Słowo winno być lampą dla naszych stóp i światłem na naszych ścieżkach (por. Ps 119,105). Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4,12). W jego świetle winniśmy oceniać wszystko w naszym życiu, swoje czyny i propozycje świata. Twój Syn, który siał Słowo jak ziarno, zachęcał: Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam… (Mk 4,24), a także ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość (Łk 8,15). Boski Siewca dodał wtedy: Kto ma uszy, niechaj słucha. Słuchajmy, bo Pan mówi! A nawet gdyby nic nie mówił, to i tak ma więcej do powiedzenia niż najmądrzejszy człowiek. Słowo życia rodzi się z milczenia Boga dla tych, którzy umieją milczeć przed Bogiem. A tych, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je, Twój Syn uznał za sobie najbliższych, bo nazwał ich: moją matką i moimi braćmi (por. Łk 8,21).

Czy umiemy słuchać?

W relacjach rodzinnych słuchanie jest podstawą, choć na komunikację składa się jeszcze mówienie i rozumienie. Znawcy utrzymują, że najmniej informacji niosą w sobie słowa, więcej ton głosu, a najwięcej mowa ciała, dlatego zanim zaczniemy mówić, musimy nauczyć się widzieć i słuchać. Drugi człowiek, nawet ten nam bliski, jest dla nas tajemnicą tajemnic – tylko Stwórca zna jego duszę, myśli, intencje, jego historię itd. Dlatego trzeba przyjąć drugiego takim, jaki jest, starać się widzieć jak widzi go Bóg, poznawać siebie nawzajem, okazywać szacunek i dzielić się sobą. Słuchając dajemy znać rozmówcy, że jest dla nas ważny. W słuchaniu przeszkadza: wyciąganie przedwczesnych wniosków, uprzedzenia, odczytywanie słów rozmówcy zgodnie ze swoimi oczekiwaniami a nie jego intencjami, przerywanie, wybiórczość, zmęczenie i pośpiech, a pomaga: wyrozumiała akceptacja, zainteresowanie mówiącym i tematem rozmowy, wysiłek rozumienia i przyjęcia rozmówcy, unikanie rad, pouczeń i klasyfikowania, takt i cierpliwość w wyjaśnianiu i obserwowaniu – takie postawy wzbudzają zaufanie. Zasadę pierwszeństwa słuchania przed mówieniem, rozumienia przed ocenianiem, dzielenia się przed dyskutowaniem potwierdza św. Jakub: każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu (Jk 1,19). Ty wiesz, Matko, że daleko nam do tego ideału, że wiele rodzin doświadcza przemocy, a wtedy dialog jest bardzo trudny albo wręcz niemożliwy. Wtedy, aby chronić siebie i bliskich, trzeba postawić właściwe granice albo nawet odejść. Dlatego Kościół dopuszcza różne formy ochrony przed przemocą: poradnictwo rodzinne, mediacje, terapie, grupy wsparcia, a dalej domy samotnej matki, okna życia, schroniska i domy pomocy. Gdy przemoc stosują małżonkowie, Kościół pozwala na separacje i badanie ważności małżeństwa. Warto jednak zawsze stawiać sobie pytania o przyczyny przemocy i dążyć do ich usunięcia. Jest ważne, czy przemoc wynika z przemieszczenia, czyli doświadczenia jej od innych, czy z projekcji własnych słabości. Przemoc może wywołać w krzywdzonym agresję albo uległość i bierność wobec przemocy – tych postaw nie można lekceważyć. Dla nas wierzących, obok dialogu, istotnym środkiem rozwiązywania problemów jest modlitwa. Pewien duszpasterz radził matce, którą syn nienawidził, by często prosiła Jezusa, aby w duchu udawał się z nią do syna, i by w Jego obecności mówiła synowi 4 zdania: że wybacza mu wyrządzone krzywdy, że przeprasza go za swoje złe postępowanie, że dziękuje za niego Bogu i że chce kochać go tak jak kocha go Bóg. Posłuchała. Wkrótce się pojednali…

Jego słuchajcie

6 sierpnia przypada Święto Przemienienia. Twój Syn zabiera na górę swych uczniów, by ich umocnić przed doświadczeniem swojej śmierci na krzyżu. I oto słyszą głos Ojca: Jego słuchajcie (Mt 17,5). To jest źródło mocy na trudne chwile życia. I Ty Matko mówisz nam to samo, może tylko nieco bardziej praktycznie: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5), a On wzywa nas do modlitwy i miłości nieprzyjaciół (por. Łk 6,27). Chcemy, Matko, naśladować Ciebie w słuchaniu Boga, pełnieniu Jego woli i w modlitwie za innych, zwłaszcza że prosisz nas o to w ostatnim orędziu z Medjugorie (z 25 lipca br.):

Drogie dzieci! Wzywam was, abyście byli modlitwą za wszystkich tych, którzy się nie modlą. Dziatki, waszym życiem dawajcie świadectwo radości, że należycie do mnie, a Bóg wysłucha waszych modlitw i da wam pokój w tym niespokojnym świecie, gdzie panuje pycha i egoizm. Dziatki, bądźcie szczodrzy i [bądźcie] miłością mojej miłości, żeby poganie poczuli, że należycie do mnie i żeby zwrócili się ku memu Niepokalanemu Sercu. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

Lipiec 2021

Królowa i Patronka Rodzin

Mamusiu nasza Niepokalana, trwają wakacje, czas odpoczynku, przeżywany przez nas w różnych formach i miejscach, a wszystko po to, by powrócić do obowiązków codzienności z nową mocą i zapałem. Wielu z nas wykorzystuje ten czas, by odnowić lub wzmocnić te sfery życia i te relacje, które mają fundamentalne znaczenie dla naszego życia, zwłaszcza więź z Bogiem i relacje rodzinne. Chcemy u progu wakacji prosić Cię, Matko, abyś nam podpowiedziała, co warto zrewidować i uporządkować, korzystając z wolnego czasu. W Roku Rodziny pomóż nam szczególnie zadbać o nasze więzi rodzinne, bo przecież rodzina to najważniejsza wspólnota w życiu człowieka. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, Sercu Matki zatroskanej nie tylko o swoją Rodzinę, bo odkąd przyjęłaś nas za swoje dzieci, macierzyńską troską otaczasz każdego i każdą z nas oraz nasze rodziny. I u Ciebie, Patronki i Królowej rodzin, szukamy wsparcia w codziennych troskach i problemach.

Prawdziwy odpoczynek

Wakacje spędzamy zwykle w gronie rodzinnym, nawet jeśli część tego czasu poświęcamy na podróże, wycieczki, wczasy czy pielgrzymki. Korzystamy z pięknej pogody i atrakcji turystycznych, ale nawet jeśli te zewnętrzne warunki sprzyjają regeneracji sił i zdrowia, to jednak prawdziwy odpoczynek daje nam to, co nosimy głęboko w naszych sercach. Jeśli żyjemy w zgodzie z Bogiem, sobą, rodziną i innymi ludźmi, to nawet niepogoda czy inne niedogodności nie są w stanie zmącić naszego spokoju. I odwrotnie, gdy nosimy w sobie jakieś niedokończone sprawy, to nawet najwspanialsze warunki zewnętrzne nie przyniosą spodziewanej regeneracji sił. Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu – zapisał w swych wyznaniach św. Augustyn. A w innym miejscu: Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna a tak nowa… W głębi duszy byłaś, a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie, bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłaś. Pisał te słowa o Bogu, bo choć wiele doświadczył i widział, to dopiero gdy spotkał Boga w sobie, doznał w Nim prawdziwego pokoju, a zarazem szczęścia z ludźmi i w innych sferach swego życia.

Wakacje w roku jak niedziela w tygodniu

Czy Ty, Matko, miałaś kiedykolwiek wakacje? Chyba wówczas nie było takiego zwyczaju. Wiemy jednak, że jak Pan Bóg pracował przez 6 dni stwarzając świat, a siódmego dnia odpoczął, tak
i Ty i Twoi rodacy po 6 dniach pracy przeżywaliście szabat – dzień odpoczynku i świętowania wyzwolenia z Egiptu i innych wielkich dzieł Boga. I my potrzebujemy takiego siódmego dnia, byśmy jak Pan Bóg, który widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31), również i my docenili owoce naszej pracy i rzeczy, jakie Bóg nam uczynił (por. Łk 1,49), dziękowali Mu i oddali Mu chwałę, bo cokolwiek robimy dobrego, to jest to Jego dzieło w nas: Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili (Ef 2,10). I dlatego winniśmy ten siódmy dzień poświęcić Panu Bogu, na modlitwę, spotkanie z bliźnimi, zwłaszcza z rodziną, i na odpoczynek od pracy. Kto potrafi w ten sposób dziękować za dobro, ten z poczuciem spełnienia i większym zapałem podejmie na nowo swe obowiązki. Nawet jeśli coś się w codzienności nie udało, to patrząc z dystansu, łatwiej można zrozumieć przyczyny, poprosić o Bożą pomoc i podjąć środki ku poprawie błędów. Podobną rolę jak niedziela pełnią wakacje. Nie ma wakacji od Pana Boga – mówimy, zatem powinniśmy przeżywać je z Bogiem, więcej się modlić, rozważać Boże Słowo i sumienniej wprowadzać je w nasze życie. Ty Matko, miałaś to szczęście, że mieszkałaś z Synem Boga pod jednym dachem przez 30 lat. Z Nim przeżywałaś dni pracy, szabaty i święta, troszcząc się o Niego, ale też słuchając Jego słowa, poznając i wypełniając Jego wolę. Wraz ze św. Józefem tworzyliście św. Rodzinę, której codzienność była wypełniona pracą, ciszą i rodzinną komunią miłości (por. homilia św. Pawła VI w Nazarecie).

Codzienność jak ósmy sakrament

W prostocie i ubóstwie Waszego życia rodzinnego kryło się najwyższe Piękno. Św. papież Paweł VI mówił: Nazaret jest szkołą, gdzie zaczyna się rozumieć życie Jezusa: szkołą Ewangelii… Jakże byśmy chcieli przy Maryi wejść w tajemnicę prawdziwej nauki życia i najwyższej mądrości – boskiej prawdy! I nasze rodziny mogą być szkołami Ewangelii, ale tylko wtedy, gdy nie będzie się w nich rozlegał hałas świata, mediów i sporów, ani lament nieczytanej Biblii, jak napisał Roman Brandstaetter w Kręgu biblijnym, ale gdy często w atmosferze ciszy i skupienia czytać będziemy Słowo Boże, zachowywać je i rozważać, by potem nim żyć. Jeśli jest taka możliwość, warto w rodzinie wspólnie pochylać się nad Słowem Boga, dzielić się i modlić się nim spontanicznie w naszych rodzinnych i osobistych sprawach. Pan Bóg nauczy nas budować szczęśliwe życie rodzinne, bo to On jest Stwórcą świętej i nienaruszalnej wspólnoty małżeńskiej i chce uczyć nas prawdziwej miłości rodzinnej. I tak, wzorem zjednoczenia małżonków (por. Rdz 2,24, Mt 19,6) jest niezmiennie miłość Chrystusa i Kościoła: Żony niechaj będą poddane swym mężom… we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (por. Ef 5,22n). Znany duszpasterz małżeństw ks. Marek Dziewiecki mówi nawet, że łamaniem przysięgi małżeńskiej jest nieobecność męża przy żonie i nieokazywanie sobie wzajemnie miłości ofiarnej i czułej. Rolą rodziny jest przekazywanie życia i wychowanie dzieci do dojrzałości ludzkiej i do świętości. Wzorem otwarcia na życie i mądrego wychowania pozostajesz Ty, Matko, i św. Józef, posłuszni Bogu we wszystkim, bo oboje dokonaliście heroicznych aktów ofiary z siebie dla ratowania życia Jezusa i pod Waszą opieką czynił On postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi (Łk 2,51n). Prawidłowy rozwój dziecka dokonuje się przez wychowanie w miłości i prawdzie, oraz do odpowiedzialności, czyli przez troskę o zaspokajanie jego potrzeb, stawianie wymagań adekwatnych do wieku, rozsądną swobodę i własny przykład. Tylko posłuszni Bogu rodzice mogą ukształtować dojrzałą wiarę w dzieciach. W tym procesie ważna jest pokorna modlitwa o dary Ducha Świętego, miłość towarzysząca i wspomagająca, sumienna praca, która jest szlachetną twórczością na wzór Pana Boga, docenianie dobra i wdzięczność oraz błogosławienie dzieci, które ma wielką moc, bo jest zanurzeniem ich w miłości samego Boga. Także od tych obowiązków wobec współmałżonka i wobec dzieci nie ma wakacji…

Gdzie jest czułość, tam jest Jezus (O. św. Franciszek)

Matko, Ty wiesz, że daleko naszym rodzinom do ideału, jaki widzimy w Waszej św. Rodzinie, bo żyjemy w czasach kryzysu ojcostwa, przemocy wobec kobiet i dzieci, mentalności antykoncepcyjnej i rozwodowej. Dziś wiele rodzin dotykają skutki nałogów i zdrad, syndromu proaborcyjnego i syndromu ocaleńca. Ileż kobiet nie słyszało od mamy czułego moja córeczko i mężczyzn od taty – dumnego mój synu! Często słychać też: moja mama jest jakaś zimna, daleka, a tato nieobecny albo despota. Bywa, że to skutki nawet krótkiego, niewyznanego i nieprzebaczonego odrzucenia dzieci przez rodziców. Potrzebujemy pilnie uzdrowienia własnych serc i relacji rodzinnych. Ty wiesz, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, dlatego prosimy Cię, Matko, byś nam wyprosiła te łaski, które są konieczne dla naszego uleczenia. Najpierw odwagę i mocne postanowienie, by podjąć ten ważny proces, a następnie by stanąć w prawdzie o problemach naszych rodzin. Jeśli to możliwe, warto podjąć szczerą rozmowę o naszej przeszłości, zbudować drzewo genealogiczne, w którym znajdą się wszyscy krewni, także dzieci nienarodzone i zmarli, i określić, jakie łączą nas z nimi relacje – za dobre podziękować, a trudne rozważyć przed Panem, pozwolić sobie na przeżycie straty lub żałoby, prosić o uzdrowienie i przebaczenie. Jeśli doświadczamy przemocy i nie możemy podjąć szczerej rozmowy z krzywdzicielem lub obserwatorem (bo zmarli albo nadal stosują przemoc), możemy napisać do nich listy pojednania, w których opiszemy szczerze swoje odczucia, wyrazimy decyzję przebaczenia doznanych krzywd, prośbę o wybaczenie naszych słabości oraz pragnienie pojednania. Te listy, nawet niedoręczone, i tak przynoszą uzdrowienie samemu piszącemu. Ale najpierw taki list (albo raczej modlitwę) warto skierować do samego Pana Boga, bo zwykle w głębi serca do Niego mamy żal, że dopuścił do trudnej sytuacji w naszym życiu. Ty także, Matko, przeżyłaś niejedną bolesną sytuację, potrafiłaś wyrazić szczerze swój ból i pytałaś Boga, co chce Ci przez to powiedzieć, a potem zachowywałaś i rozważałaś w sercu (por. Łk 2,19), by przebaczyć i wiedzieć na przyszłość… Tak było podczas zwiastowania i gdy 12-letni Jezus zagubił się w Jerozolimie, i w innych wydarzeniach, aż pod krzyżem… już nie pytałaś…

A teraz pomagasz rodzinom, które proszą Cię o wstawiennictwo, klękają przed Twymi wizerunkami, pielgrzymują do Twych sanktuariów i korzą się przed Twoim Synem. Wypraszasz potrzebne łaski i czule błogosławisz małżonkom, niewiastom w stanie błogosławionym, matkom, ojcom, dzieciom… A oni, jak np. w Leśniowie, śpiewają Tobie, uśmiechniętej Patronce Rodzin,
a my z nimi:

Ty, coś domem, o którym się śniło, miej w opiece każdziutką miłość, Matko Boska Leśniowska.
Ty uśmiechem, gdy słońce zaświeci, miej w opiece marzenia dzieci, Matko Boska Leśniowska.
Ty, coś odświętną sukienką w kwiatki, miej w opiece łzy każdej matki, Matko Boska Leśniowska.
Ty, któraś w kolorach fiołków i bratków, miej w opiece ojców i dziadków, Matko Boska Leśniowska.
Ty, któraś pierwszym rumieńcem dziewczyny, miej w opiece nasze rodziny, Matko Boska Leśniowska…

Czerwiec 2021

Niewiasta Eucharystii

Mamusiu nasza Niepokalana, przeżywając oktawę uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Twego Syna, nie tylko przyjmujemy Go podczas Mszy świętych i adorujemy wystawionego w Najświętszym Sakramencie, ale kroczymy za Nim w procesjach śpiewając piękne podniosłe pieśni eucharystyczne i rozważając wezwania Litanii do Najświętszego Serca Jezusowego. Jednak wciąż odczuwamy niedosyt, albo raczej tęsknotę do jeszcze większej miłości ku naszemu Zbawicielowi. Dlatego szukamy pomocy u Ciebie, którą Papież Polak nazwał Niewiastą Eucharystii. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu Niepokalanym, zjednoczonym z Najświętszym Sercem Twego Syna, przy Tobie, która jesteś wszędzie tam, gdzie jest obecny Chrystus w swoim Najświętszym Ciele i Krwi. Uproś nam gorącą miłość ku Niemu i pomóż nam, zwłaszcza w trudnych chwilach życia, być eucharystycznymi na Jego wzór.

Człowiek ojczyzną Boga

Matko, jak Ty spotykałaś i czciłaś Boga, zanim stał się pod Twoim Sercem? Czy rozpoznawałaś Go w stworzeniach, w innych ludziach, w historii swojego narodu? Człowiek z natury jest religijny, tzn. ma świadomość istnienia istoty wyższej od niego samego i potrzebę oddawania jej czci. Biblia nazywa głupimi tych, którzy myślą, że nie ma Boga (Ps 14, Ps 53) i którzy nie poznali Boga… patrząc na dzieła nie poznali Twórcy (Mdr 13,1). Prawdziwie mądrzy szukają Boga. Jedni szukają Go w kosmosie, zjawiskach przyrody lub stworzeniach, inni oddają cześć dziełom swoich rąk (por. Jr 1,16). Tak było zarówno w czasach Starego Przymierza, jak i dziś. Współczesny człowiek zachłysnął się zdobyczami nauki i choć nie nazywa ich bogiem, to jednak klęka przed wytworami swego umysłu i rąk: statkami kosmicznymi, samochodami, komputerami itp. A tymczasem, jak mówił św. Paweł na Areopagu, Bóg jest w rzeczywistości niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy… Jesteśmy bowiem z Jego rodu (Dz 17,27n). Bóg nie tylko stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, ale dzięki Tobie, Matko, i Twojemu Fiat, stał się człowiekiem, podobnym do nas we wszystkim oprócz grzechu. A potem znów uniżył się i stał się sługą, posłusznym aż do śmierci. A gdy zmartwychwstał, wstępując do nieba zapewnił: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20b). W ten zdumiewający sposób powrócił do swojej ojczyzny, którą jest każdy człowiek. I stał się bliski… i dobry… jak chleb. Twój Syn, Matko, mówił o tym uczniom, lecz dla wielu zbyt trudna była ta mowa, więc odchodzili (por. J 6,60). Czy dziś nie jest inaczej? Ilu z nas tak naprawdę wierzy w obecność Twego Syna w Eucharystii? Ilu z nas tak naprawdę Mu wierzy?

Eucharystia – szczyt, centrum, źródło

Eucharystia jest centrum, szczytem i źródłem życia Kościoła i chrześcijanina (por. KKK 1407, 1324). To uobecnienie życia, ofiary, śmierci i zmartwychwstania Twego Syna, centrum historii zbawienia ludzkości i każdego człowieka, szczyt miłości Boga do ludzi, źródło łaski Bożej i życia nadprzyrodzonego – dar nad darami: żywe, konające i zmartwychwstałe Serce Boga. A ponieważ człowiek wciąż wątpi, Bóg dokonuje cudów eucharystycznych po całym świecie (już w około 50-iu miejscach), a ostatnio też w naszej Ojczyźnie: w Sokółce, w Legnicy. Naukowcy badają, czasem nie wiedząc, skąd próbka pochodzi, i zawsze konkluzja jest ta sama: fragment serca młodego mężczyzny w agonii, żyjącego i konającego. Dzięki Twojej, Matko, zgodzie i zawierzeniu Bóg posiada Serce i nam Je oddaje. Lecz czy wszyscy, którzy przyjmują Komunię św. lub klękają przed Najświętszym Sakramentem, wierzą tak jak Ty? Czy nie jest niewiarą taki kult Eucharystii, w którym człowiek skupia się na sobie, a nie na Bogu? Gdy zasypuje Go prośbami? Gdy oczekuje nagrody i szczególnych łask w zamian za swoje modlitwy? Gdy w świecie przepełnionym pustosłowiem, wypowiada przed Bogiem jak najszybciej i jak najwięcej słów modlitwy? Gdy więcej mówi do Niego niż Go słucha? Gdy modli się tylko według znanych schematów, zamykając się w ten sposób na Ducha Świętego, który jest zawsze nowy i zaskakujący, nieodgadniony jak wiatr, który wieje, gdzie chce (por. J 3,8)? Kiedy do Ciebie przychodził i mówił Bóg, Ty miałaś ciche i otwarte serce i umysł na Jego Słowo. Milczałaś i słuchałaś, nie unikałaś tego, co trudne, lecz pytałaś, jak wypełnić Jego wolę. Zawsze miałaś serce służebnicy Pana. A gdy ktoś chciał Ciebie uczcić, kierowałaś uwagę na Boga, bo to On czyni wielkie rzeczy, Jego imię jest święte, Jego miłosierdzie nad tymi, którzy się Go boją… (por. Łk 1,46n)

Niewiasta Eucharystii

Jak Ty, Matko, przeżywałaś spotkania z Twoim Synem w Eucharystii? Papież Polak w encyklice Ecclesia de Eucharistia (53n) pisał, że byłaś głęboko związana z Najświętszym Sakramentem, bo byłaś obecna w pierwszej wspólnocie czekającej na zesłanie Ducha Świętego, a potem podczas sprawowania Eucharystii wśród wiernych pierwszego pokolenia chrześcijan. Nazwał Cię Niewiastą Eucharystii w całym Twoim życiu – ze względu na Twoją wewnętrzną postawę: uległość Słowu Bożemu i okazywanie posłuszeństwa Twemu Synowi. Pisał: Maryja wydaje się nam mówić: Nie wahajcie się, zaufajcie słowu mojego Syna. On, który mógł przemienić wodę w wino, ma moc uczynić z chleba i wina swoje Ciało i swoją Krew, ofiarując wierzącym w tej tajemnicy żywą pamiątkę swej Paschy, aby w ten sposób uczynić z siebie chleb życia. Jan Paweł II nazwał Twoją wiarę eucharystyczną, bo ofiarowałaś swoje dziewicze łono, aby mogło się dokonać Wcielenie Słowa Bożego. Kiedy nosiłaś w łonie Słowo, które stało się ciałem, w pewnym sensie byłaś pierwszym tabernakulum’w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla ludzkich oczu) pozwalał się adorować, niejako promieniując swoim światłem poprzez Twoje oczy i głos. Od chwili zapowiedzi Symeona, że Twój Syn będzie znakiem sprzeciwu i że miecz przeszyje Twoją duszę (por. Łk 2, 34-35), przygotowywałaś się do ofiary na Kalwarii i przeżywałaś jakby antycypowaną Eucharystię, komunię duchową pragnienia i ofiary, która będzie miała swoje wypełnienie w zjednoczeniu z Synem w męce, a po zmartwychwstaniu wyrazi się w uczestnictwie w sprawowanej przez Apostołów celebracji eucharystycznej. Przyjmowanie Eucharystii musiało oznaczać dla Ciebie niejako powtórne przyjęcie w Twoim łonie Serca, które biło rytmem Twego Serca…

Zaproszeni do szkoły Niewiasty Eucharystii

We wspomnianej encyklice Papież podkreślił, że jako Matka Kościoła jesteś obecna w każdej celebracji eucharystycznej. Przeżywanie w Eucharystii pamiątki śmierci Chrystusa zakłada także nieustanne przyjmowanie Ciebie – daru Matki: „Oto syn Twój!… Oto Matka twoja!” (por. J 19,26n). Oznacza to, że za każdym razem jesteś nam dawana za Matkę, że wezwani jesteśmy do upodabniania się do Chrystusa w Twojej szkole i zgody na to, abyś nam towarzyszyła. Papież widzi analogie między fizycznym poczęciem Syna Bożego w Twoim ciele a przyjęciem przez wierzących Ciała i Krwi Pańskiej w Komunii św. oraz między Twoim fiat a naszym amen. Jak Ty, Matko, wierzyłaś, tak i my wezwani jesteśmy do wiary, że Twój Syn uobecnia się w całym swoim Boskoludzkim jestestwie pod postaciami chleba i wina. Prawdziwą postawę eucharystyczną ujawnia Twój Magnificat, odczytywany w perspektywie eucharystycznej, bo jest on przede wszystkim kontemplacją Jezusa, którego nosisz w swym łonie, uwielbieniem Ojca przez Jezusa, w Jezusie i z Jezusem oraz wspominaniem i dziękczynieniem za wspaniałe dzieła, jakie Bóg dokonał w dziejach zbawienia, w tym największe: zbawcze Wcielenie Syna Bożego. Papież kończy zachętą do dokonania swoistego przewrotu kopernikańskiego w naszej wierze (Kopernik wstrzymał słońce, ruszył ziemię), czyli do postawienia w centrum naszego życia nie siebie ale Boga, godnego wszelkiej chwały: Eucharystia została nam dana, ażeby całe nasze życie, podobnie jak życie Maryi, było jednym magnificat!

Nowy wizerunek Niewiasty Eucharystii

Matko, tegoroczny maj, na prośbę Ojca św. Franciszka, upłynął nam na gorącej modlitwie różańcowej o ustanie pandemii. Prowadzili ją wierni różnych kultur i narodów w Twoich sanktuariach rozsianych po świecie. Uczestnicząc w niej online, podziwialiśmy Ciebie w przeróżnych pięknych obrazach i figurach. Jednak, gdy mówimy o Eucharystii, na myśl przychodzą nam szczególne Twoje wizerunki, które od niedawna pojawiły się w miejscach modlitwy o pokój na świecie jako gwiazdy w Twojej koronie, np. w Medjugorie, w Namyang w Korei Płd., w Niepokalanowie, a ostatnio w różnych miastach Polski, np. w Gdyni, w Toruniu, we Wrocławiu. Są to monstrancje, mające Twoją postać z Najświętszym Sakramentem w miejscu Twego Serca…, umieszczone w kaplicach wieczystej adoracji. Wierni na miejscu lub online adorują Pana – z Tobą i w Tobie, bo nikt tak jak Ty nie potrafi trwać w uniżeniu i adoracji, milczeć i słuchać, zachowywać i rozważać Boże słowo, wielbić i kochać… Ucz nas, Matko, takiego zjednoczenia miłości z Twoim Synem, który tak się uniżył, że z miłości do nas stał się najcichszą Obecnością, milczącą Małością, miłującą Kruchością, bezbronną Miłością. Ty sama zapraszasz nas do takiej relacji, np. w orędziu z 25 maja br.:

Drogie dzieci! Patrzę na was i wzywam: wróćcie do Boga, bo On jest miłością i z miłości mnie posłał do was, abym was prowadziła na drodze nawrócenia. Zostawcie grzech i zło, zdecydujcie się na świętość, a zapanuje radość, a wy będziecie moimi wyciągniętymi rękoma w tym zagubionym świecie. Pragnę, byście byli modlitwą i nadzieją dla tych, którzy nie poznali Boga miłości. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.

Maj 2021

Matka Pięknej Miłości

Mamusiu nasza Niepokalana, maj to czas, kiedy wszystko wokół zielenieje i rozkwita, budząc w nas zachwyt nad pięknem stworzenia, które jest darem miłującego nas Boga. To także czas zachwytu nad Twoim pięknem, bo jesteś zawsze młoda i piękna jak wiosna. A ponieważ jesteś piękna Bogiem i Jego miłością, chcemy Cię wzywać dziś jako Matkę Pięknej Miłości. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu, pełnym miłości do Boga i ludzi, byśmy zrozumieli, gdzie jest źródło prawdziwej miłości i na czym ona polega, oraz byśmy ponowili nasz wybór życia miłością i dla miłości w naszej codzienności.

Prawdziwa miłość

Miłość jest fundamentem szczęścia człowieka i jego największym pragnieniem. Człowiek się spełnia, gdy kocha i jest kochany, dlatego szuka miłości. Świat o tym wie i podsuwa człowiekowi jej namiastki lub podróbki. Jednak prawdziwą miłością jest tylko Bóg. Nic poza miłością Boga nie zaspokoi i nie uszczęśliwi człowieka. Jak mówił św. Maksymilian: Za wielkie jest serce człowieka, by je można było zapełnić pieniądzem, zmysłowością lub zwodniczym, choć odurzającym, dymem sławy. Ono pragnie dobra wyższego, bez granic i wiecznie trwającego. A takim dobrem to tylko – Bóg. Nikt tak nie kocha człowieka jak Ten, który go stworzył. Nawet rodzice nie kochają swego dziecka tak jak Bóg. Nie potrafią też prawdziwie go kochać, jeśli nie czerpią miłości od Boga i nie kochają siebie nawzajem. A jeśli rodzice odrzucają swe dziecko, to kocha je Bóg, który powołał je do życia. Mówią mistrzowie duchowości, że człowiek pamięta moment swego poczęcia, tzn. czuje, czy był chciany i kochany przez rodziców, czy przeciwnie. Jednak nikt nie może powiedzieć, że nie był kochany przez Boga. Bo Bóg jest miłością i wszystko stwarza z miłości i dla miłości. Nawet rodzice nie znają momentu poczęcia dziecka, a Bóg go zna i już otacza je swoją miłością. Tak stworzył każdego z nas i Ciebie, Matko. A Ty całą sobą przyjęłaś Jego miłość, dlatego On uczynił Cię Matką Pięknej Miłości.

Dary Bożej miłości

Bóg umiłował i obdarował Ciebie w sposób wyjątkowy. Najpierw Niepokalanym Poczęciem. To w tej chwili Duch Święty zamieszkał w Twej duszy, napełnił ją pełnią łaski i rozlał w niej swoją miłość. Bóg dał Ci też świętych rodziców, którzy kochali Boga, siebie wzajemnie i przyjęli Ciebie z wielką miłością. Darem miłości Boga był dla Ciebie także św. Józef. Dziś, 1 maja, wspominamy go jako rzemieślnika. Ogłoszenie przez Papieża roku rodziny i roku św. Józefa to okazja, by zaczerpnąć natchnienia dla naszego życia miłością z Waszych relacji rodzinnych. Wielkość św. Józefa polega na tym, że był on Twoim oblubieńcem i ojcem Jezusa. Św. Paweł VI zauważa, że jego ojcostwo wyrażało się konkretnie w tym, że uczynił ze swego życia służbę… posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie… przekształcił swe ludzkie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddaną na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu (PC 1). W liście apostolskim Patris Corde Ojciec św. Franciszek ukazuje św. Józefa jako czułego ojca: Józef widział, jak Jezus wzrastał z dnia na dzień ‘w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi (Łk 2,52). Podobnie jak Pan uczynił to z Izraelem, tak i on ‘uczył Go chodzić, biorąc Go za rękę: był dla Niego jak ojciec, który podnosi dziecko do policzka, pochyla się nad nim, aby go nakarmić (por. Oz 11,3-4). Jezus widział w Józefie czułość Boga (PC 2). Papież pisze także o miłości św. Józefa do Ciebie: Józef przyjął Maryję nie stawiając warunków uprzednich. Ufa słowom Anioła. Szlachetność jego serca sprawia, że podporządkowuje miłości to, czego nauczyło go prawo. A dziś na tym świecie, w którym oczywista jest psychologiczna, słowna i fizyczna przemoc w stosunku do kobiet, Józef jawi się jako mężczyzna okazujący szacunek, delikatny, który – choć nie ma wszystkich informacji – opowiada się za reputacją, godnością i życiem Maryi… Józef odkłada na bok swoje rozumowanie, aby uczynić miejsce dla tego, co się dzieje, choć może mu się to zdawać tajemnicze, akceptuje, bierze za to odpowiedzialność i godzi się ze swoją historią (PC 4). Jego droga duchowa to nie wyjaśnianie ale akceptacja, mężne uczestnictwo w tym, co go spotyka. Jan Dobraczyński w powieści Cień ojca ukazuje Ciebie, Matko, jako prostą, pracowitą, radosną i uczynną dziewczynę, którą Józef pokochał całym sercem i dlatego zrozumiał i zaakceptował Twój wybór poświęcenia się całkowicie Bogu przez to, że postanowiłaś nie znać męża (por. Łk 1,34). Później przyszło mu przyjąć jeszcze większe tajemnice, ale we wszystkim pomagał mu sam Bóg przez anioła. Józef był wolny wolnością, która dla swej woli zamyka drogę, i pewny pewnością, która się upewnia nierozumieniem (z piosenki Rozmowa ze św. Józefem).

Odpowiedź miłością na Miłość

I Ty, Matko, ukochałaś gorącą miłością Józefa, byłaś mu posłuszna, bo on sam był posłuszny Bogu, i służyłaś mu z wdzięcznością jako małżonka i matka rodziny. Nade wszystko jednak swoją miłość okazałaś Bogu i Jego Synowi, a dalej tym, których dał Ci w testamencie z krzyża za Twoje dzieci. Jaka jest Twoja miłość, Matko? Taka jak w hymnie św. Pawła (1Kor 13,4n): cierpliwa – w oczekiwaniu na spełnienie Bożych obietnic, w znoszeniu ubóstwa, trudów życia i cierpień; łaskawa – w wybaczaniu nieprzyjaciołom i modlitwie za zagubionych; bez zazdrości – wobec kobiet mających mężów i dzieci, ludzi bardziej zamożnych lub poważanych; nie szukająca uznania, choć byłaś Matką Proroka; pokorna i bezinteresowna – w służbie Bogu i ludziom; radująca się z wielkich rzeczy, jakie Bóg Ci uczynił i z prawdy o Jego wielkim miłosierdziu, wierząca i ufająca Mu we wszystkim, łagodna wobec słabości innych i ofiarna w okazywaniu im pomocy. Na zawsze pozostałaś służebnicą wobec Boga i bliźnich. Twoja miłość, Matko, nigdy nie ustanie, bo jesteś już na zawsze wpleciona w miłość Boga i na zawsze naszą Matką. Na obrazach w sanktuariach, gdzie wierni czczą Cię jako Matkę Pięknej Miłości, jesteś zwykle z małym Jezusem na ręku. Twoja miłość jest czuła jak na obrazie ślicznej Eleusy w Polańczyku, gdzie tulisz czule główkę Jezusa do swego policzka, a jedną z jego rączek podtrzymujesz swoją dłonią. Jak pisze papież Franciszek, czułość to miłość, która staje się bliska i konkretna (por. Fratelli Tutti 194). Twoja miłość jest czysta tzn. wolna od posiadania we wszystkich sferach życia. Tylko wtedy, gdy miłość jest czysta, jest naprawdę miłością. Miłość, która chce posiadać, w końcu zawsze staje się niebezpieczna: krępuje, tłumi, czyni człowieka nieszczęśliwym. Ty nie chcesz posiadać, ale służyć wszystkim, nie tylko dobrym, ale jeszcze bardziej słabym, grzesznym, zagubionym. Z kim się spotykasz, ten czuje jakby sam był królem, bo tak się uniżasz. Jak powiedział o Tobie Papież Franciszek: Za każdym razem, gdy spoglądamy na Maryję, znów zaczynamy wierzyć w rewolucyjną moc czułości i miłości. W Niej dostrzegamy, że pokora i delikatność są cnotami nie słabych, lecz mocnych, którzy nie potrzebują źle traktować innych, aby czuć się ważnymi (Evangelii gaudium 288). I w końcu Twoja miłość jest piękna jak miłość oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: Jak piękna jest miłość twoja, siostro ma, oblubienico (4,10). Bo jak napisał poeta kształtem miłości jest piękno (C.K. Norwid). Św. Maksymilian mówił, że Twoja miłość jest najdoskonalszą miłością, jaką stworzenie może ukochać swego Boga, że każda Twoja myśl, słowo, czyn, cierpienie były jak najdoskonalszym aktem miłości Bożej, miłości Jezusa i że dlatego trzeba powiedzieć wszystkim przykładem i słowem, co i jak w konkretnych okolicznościach życia Ty byś myślała, mówiła, czyniła, aby najdoskonalsza miłość, miłość aż Twoja ku Bożemu Sercu rozpłomieniała się na ziemi.

Wezwani do miłości

Naszym powołaniem jest nie tylko mówić o Twojej miłości, ale kochać jak Ty. Św. Maksymilian radził, aby najpierw starać się samemu doświadczyć na sobie Twojej dobroci i potęgi, a do tego trzeba koniecznie uznać całą swą nicość i zdobyć się na pokorną modlitwę, by uzyskać łaskę poznania Ciebie. Pytał też: „Jak udowodnić, że Niepokalana nas kocha? Jeżeli my Ją kochamy – odpowiadał – to bez porównania więcej Ona nas kocha”. I dlatego wstawiasz się za nami, gdy przynosimy Ci swoje lęki, bóle i słabości, prosząc ufnie, by Twój Syn dokonał cudów przemiany i darzył łaską. Nadto uczysz nas, Matko, prawdziwej miłości. W sanktuarium w Bydgoszczy Prymas Tysiąclecia mówił: Jak dobrze się stało, że w tej świątyni została ukoronowana Miłość, aby władać w tym mieście, abyście przychodzili tutaj odmieniać, uszlachetniać swoje serca w nieustannym przezwyciężaniu samych siebie, na dobro Boga i waszych bliźnich, aby wszędzie zwyciężała miłość”. Matka Teresa z Kalkuty mówiła: Nie potrafimy robić wielkich rzeczy, ale możemy robić rzeczy małe, za to z wielką miłością. Bez miłości nawet wielkie dzieła apostolskie są bezwartościowe, bo tylko miłość jest siłą twórczą (o. Kolbe). Dziś Papież Franciszek wzywa świat do miłości społecznej i politycznej (por. FT 176), choć zaznacza, że chodzi w niej bardziej o owoce niż sukcesy: Jeśli uda mi się pomóc żyć lepiej jednej jedynej osobie, to już wystarczy, aby uzasadnić dar mojego życia. Osiągamy pełnię, gdy łamiemy bariery, a nasze serce napełnia się twarzami i imionami (FT 194).

Chcemy kochać jak Ty, Mamusiu, dlatego wołamy: Matko Pięknej Miłości, ucz nas tej miłości. Ucz nas wszystkich Twojej miłości, zwłaszcza małżonków i rodziców, ale jeszcze bardziej ludzi młodych. Niech każdy usłyszy, jak mówisz: Gdybyś wiedział jak bardzo Cię kocham, płakałbyś z radości i niech pozwoli się porwać najpiękniejszej, bo aż Twojej miłości ku Bogu i bliźnim.

Kwiecień 2021

Wspomożenie wiernych

Mamusiu nasza Niepokalana, dziś Wielka Sobota. Świat jakby się zatrzymał, oniemiał, zamarł. Niektórzy mówią, że to dzień Twojej wiary. Przyzywamy Cię dziś jako Wspomożycielkę wiernych, bo od czasów apostołów aż do dziś pomagasz uczniom Twego Syna trwać mocno w wyznawaniu prawdziwej wiary. Najsłynniejszy Twój wizerunek jako Wspomożenia chrześcijan – w Turynie – ukazuje Ciebie z Dzieciątkiem pośród aposto­łów. Łagodnie spoglądacie z obrazu, a otwarte ramiona Dzieciątka ofiarują łaski i miłosierdzie tym, którzy uciekają do Ciebie. Tak było również w tamten wyjątkowy sobotni dzień… i dziś. Pomóż nam, Matko, zawieszonym między ciemnością godziny śmierci Twego Syna a blaskiem poranka zmartwychwstania, nie stracić nadziei i nadal gorąco wierzyć. Pozwól nam trwać przy Twoim Sercu w tym dniu ciszy i niepewności, byśmy zawierzyli jak Ty – bezgranicznie – i wraz z Tobą wkroczyli w nowe życie.

Dzień próby wiary

To się stało wczoraj. Wyrok, krzyż, śmierć, pospieszny pogrzeb. Nie wszystko udało się wypełnić zgodnie ze zwyczajem, lecz dziś szabat i nie wolno nic robić. Dla nas chrześcijan to też taki dzień, że nie wiadomo, co robić, jak się modlić: czy tajemnicami bolesnymi, bo one działy się wczoraj, czy już chwalebnymi, bo one będą aktualne jutro. Dziwny ten dzień, jakby po to, by człowiek zamilknął, bo i Bóg milczy, i wszedł w głąb siebie, by trwać przy Słowie jak przy lampie, aż dzień zaświta (por. 2 P 2,19). To dzień na pytanie o swoją wiarę, bo już tyle zostało powiedziane i tyle się wydarzyło, ale czy zostało przemyślane, zrozumiane, przyjęte, zasymilowane aż do ostatniej krwinki i komórki ciała, do głębi nie tylko uczuć i myśli, ale naszego ja? Ten dzień to szansa na stanięcie u progu uświadomienia sobie swojej tożsamości i godności, bo dziś właśnie możemy wznieść się ponad wszystkie ludzkie uwikłania i poznać, kim jesteśmy – nie dla ludzi, nie w swoich oczach, ale dla Boga. Bo oto dziś dzień bezwarunkowej miłości Boga do nas i dzień naszej odpowiedzi wiary…

Wśród apostołów

Gdzie jesteś, Matko? Może w domu Jana? Ten umiłowany uczeń Twego Syna był pod krzyżem i słyszał: Oto syn twój, oto Matka twoja (J 19,26n). A potem zabrał Cię do siebie. Czy tylko po to, by się Tobą zaopiekować czy raczej wziąć Cię we wszystkie sprawy swego życia? A pierwszą z nich jest śmierć Mistrza i cisza po niej. Pyta: co dalej? Raz po raz patrzy na Ciebie, milczącą, spokojną… Przygląda się, chce dociec, skąd ten spokój. Chyba się uśmiechasz, jakbyś już wiedziała, co się wydarzy. Młody Jan najpierw spoczywał na piersi Mistrza, a teraz znalazł się w Twoich ramionach… Zaczyna przeczuwać, że napisze kiedyś Ewangelię miłości…

A może jesteś z uczniami w wieczerniku? Zamknęli się, bo się boją: nie ma Mistrza, a Żydzi krążą (J 20,19). Piotr siedzi ze spuszczoną głową: zaparł się, słyszy jeszcze pianie koguta i jak potem zapłakał, a Pan spojrzał na Niego… z miłością (Łk 22.60n). I wtedy Ty wzięłaś go w ramiona. Lecz teraz nie wie, co się jeszcze wydarzy: nie był na Golgocie, ale czuje, że przed nim egzamin z miłości, którą dostrzegł w oczach Mistrza po swym zaparciu… Spogląda na Ciebie – jesteś dowodem na tę miłość Pana, bo patrzysz na niego z czułością.

Obok siedzą Jan i Jakub, bracia Boanerges (Mk 3,17), jakby zrezygnowani, już nie chcą spuszczać gromów na nieprzyjaciół. Wspominają górę przemienienia (Łk 9,29n), widzieli tam Jego chwałę, słyszeli jak rozmawiał z prorokami o swym odejściu… I odszedł. A schodząc z góry mówił o zmartwychwstaniu (Mk 9,9). Rozmawiali o tym, lecz nie wiedzieli, co to znaczy. Szkoda, że nie zapytali. Zamiast tego chcieli wymusić na Nim, by w swoim królestwie posadził ich po swej lewej i prawej stronie (Mt 20,21). A teraz nie ma: ani Mistrza ani jego królestwa… A Ty, Matko, znów patrzysz z czułością, promienna, jakbyś widziała światło Przemienionego, ten blask Jego chwały, to królestwo, w którym są przygotowane miejsca dla wszystkich, którzy Go umiłowali…

Tuż obok niespokojnie kręci się Tomasz. Wspomina swoją gotowość, by iść z Mistrzem do Jerozolimy i z Nim umrzeć (J 11,16). A jednak na Golgotę nie poszedł. Później uwierzył tym, którzy mówili o Jego śmierci i ranach. Tak, o ranach. Czy przeczuwa, że to właśnie rany staną się znakiem rozpoznawczym… Patrzy na Ciebie, Matko, bo oglądałaś Jego rany i… jesteś pełna pokoju… On sam czuje, że nie uwierzy, dopóki nie włoży ręki w miejsce gwoździ (J 20,25). Czy pomyślał, że jesteś tą błogosławioną, która nie widziała a uwierzyła, a on sam swoim niedowierzaniem za kilka dni pomoże chrześcijanom kolejnych pokoleń uwierzyć (J 20,27n)? Może właśnie dlatego Pan zatrzymał na swym ciele te pięć ran: dłoni, stóp i boku, by nas upewnić, że oto wyrył nas na obu dłoniach (por. Iz 49,16) i byśmy wszyscy uwierzyli w Jego nieskończone miłosierdzie.

Podobne rozterki przeżywali pozostali uczniowie, bo przecież, gdy Pan wyznał, że jeden z nich Go zdradzi, wszyscy pytali: „chyba nie ja, Panie?” (Mt 26,22), a potem wszyscy Go opuścili. Spodziewali się, że Mistrz pokona Rzymian i zaprowadzi swoje królestwo w Izraelu, a tymczasem został zabity… A Ty czule patrzysz… Obok Ciebie, Matko, usiadła Maria Magdalena. Wciąż nosi w sobie żywe wspomnienie spotkania z Twym Synem, Jego miłosiernego spojrzenia i słów: „Niewiasto, Ja Cię nie potępiam, idź i nie grzesz więcej” (J 8,11). Rozmiłowana w Panu, wdzięczna, gotowa służyć, już szykuje wonności, by skoro świt pobiec do grobu. Miłość ją przynagla. Czy już wie, że stanie się pierwszą apostołką Zmartwychwstałego? Tymczasem spogląda na Ciebie, uczy się słuchać, czekać i ufać…

Wiara i rozum

Apostołowie, Twoi nowi synowie, byli do wielu rzeczy przywiązani i mieli liczne oczekiwania i pragnienia – wczoraj wszystkie się rozsypały. Dziś próbują poskładać je jeszcze z powrotem, jakby one stanowiły nadal punkt oparcia na dziś i jutro ich życia. Nie chcą ich oddać, trzymają się ich kurczowo jak ci, co szli do Emaus… Wyrzuci im to Pan za kilka dni, że są „nierozumni i nieskore ich serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy” (por. Łk 24,25n). Nierozumni? Tak, bo tyle słyszeli i doświadczyli, a nie przyjęli i nie uwierzyli. Bo prawdziwy chrześcijanin nie tylko stara się wiedzieć, ale wierzy. Jak zapisał papież Polak w encyklice Fides et ratio, duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy – o Bogu i o sobie – na dwóch skrzydłach: są nimi wiara i rozum, lecz rozum winien przyjąć pokorną postawę wobec wiary: gdy rozum nie może czegoś pojąć, winien wierzyć Bogu i Jego Słowu, nie tylko wierzyć w Boga i Tego, którego On posłał – Chrystusa, ale wierzyć Bogu, a to wielka różnica. Ty, Matko, czyniłaś to przez całe życie: zachowywałaś i rozważałaś wszystkie Boże słowa i sprawy w sercu, a w chwilach trudnych wydobywałaś je ze swej pamięci i czyniłaś przedmiotem swej wiary.

Bóg nie umarł, nasz Pan żyje

W tym szczególnym dniu, gdy świat krzyczy: „Bóg umarł”, Ty, Matko, cicho nucisz: „Mój Syn nie umarł, to słońce zgasło…” Do jakich słów i wydarzeń wracałaś myślą i sercem? Do słów anioła ze zwiastowania, że Twój Syn „będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,32n)? Czy do „lekcji 3 dni”, której nauczyłaś się po zgubieniu dwunastoletniego Jezusa w Jerozolimie? Czy do tych słów, gdy mówił niedawno, że zostanie zabity, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie i że „uczyni wszystko nowe”? A może słyszałaś, jak mówił do Żydów: „Jeśli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich” (J 8,24)? Albo gdy mówił, że jest dobrym pasterzem i zapewniał: „Ja życie swoje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać” (J 10 17n)? Ty, Matko wierzysz i wiesz, że Twój Syn żyje. Jesteś jak córa Syjonu, ta, co rozważa cierpienie sługi Jahwe, który sam dał się gnębić, jak baranek na rzeź prowadzony, i wydał swe życie na ofiarę za grzechy, i usprawiedliwił wielu, ich nieprawości On sam dźwigał, dlatego w nagrodę Pan przydzieli Mu tłumy, za to, że Siebie na śmierć ofiarował… (por. Iz 53,7n). A już za chwilę ta córa Syjonu słyszy wezwanie do radości: „Śpiewaj z radości, nie lękaj się, bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię Pan Zastępów; Odkupicielem twoim – Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi. Zaiste, jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan. I jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg: Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, mówi Pan, twój Odkupiciel” (Iz 54 1.4n). Jesteś, Matko, z Twoją żywą wiarą jak ten anioł przy pustym grobie, który pyta: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał. Przypomnijcie sobie, jak wam mówił…: Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie (Łk 24,5n).

Wiara paschalna i eucharystyczna

Ty wiesz, że u Boga jest wieczne teraz, wszystko jednocześnie: cierpienie i zmartwychwstanie, śmierć i życie, radość i smutek – wszystko to jest zawsze obecne w Sercu Boga utajonym w Najświętszym Sakramencie. Jan Paweł II pisał w encyklice Ecclesia de Eucharistia, że Twoja wiara była eucharystyczna, a wyraziłaś ją jeszcze zanim Eucharystia została ustanowiona, przez sam fakt ofiarowania swojego dziewiczego łona, aby mogło się dokonać Wcielenie Słowa Bożego. A przecież Eucharystia odsyła nas do męki i zmartwychwstania, wyrażając jednocześnie ciągłość z tajemnicą Wcielenia (EdE 55). Tu Twój Syn wszystko uczynił i czyni nadal nowe, nic już nie będzie jak dawniej, bo umarło to, co zniszczalne, a powstaje niezniszczalne i już ból ani śmierć nie będzie straszna, bo jest bramą do nowego życia.

W czasach pandemii, szalejącej w rodzinie ludzkiej, „trzeciej wojny światowej w kawałkach” (jak mówi Ojciec św. Franciszek) oraz wielkiej wojny przeciw życiu i człowiekowi nasz Pan i Zbawca niezmiennie oddaje swoje życie i zmartwychwstaje dla naszego zbawienia i szczęścia. Pozwól nam, Matko, głęboko przeżyć te tajemnice paschalne przy Twoim Niepokalanym Sercu. Rozradowana Królowo Nieba, pomóż nam przejąć się do głębi serca miłością objawioną w męce i śmierci naszego Pana i Oblubieńca oraz przeniknąć przez Jego kenozę do tego, co nowe i pełne życia – do nowego świata, do nowej ziemi oraz do „nowych nas” – zgodnie z Jego obietnicą, że uczyni „wszystko nowym” (por. Ap 21,5). Niech nasze serca przepełnia Twoja wiara, nadzieja i miłość, obfite dary Ducha Świętego oraz radość i pokój od Zmartwychwstałego Zbawiciela. Poślij nas do sióstr i braci z Dobrą Nowiną o zwycięstwie naszego Pana i Boga nad śmiercią i grzechem. Niech każde spotkanie z Chrystusem w Eucharystii: we Mszy św. czy adoracji, będzie jak namaszczenie Jego stóp olejkiem naszej miłości i wyznaniem wiary w Niego i nade wszystko Jemu – Boskiemu „Ja Jestem”… Wspomożenie wiernych, módl się za nami…

Marzec 2021

Ucieczka grzesznych

Mamusiu nasza Niepokalana, idziemy przez Wielki Post za Twoim Synem, naszym Panem i Zbawicielem, i za Tobą, Jego i naszą Matką, Współodkupicielką i Ucieczką grzeszników. Pomóż nam wejść w głębię Bożej Miłości, wcielonej w Twoim Synu, uznać swoją małość i grzeszność oraz z ufnością rzucić się w głębię Bożego Miłosierdzia. Pozwól nam, Matko, trwać przy Twoim Sercu w te dni modlitwy pasyjnej, odprawiania Gorzkich żali i Dróg krzyżowych, byśmy nawróceni wkroczyli w nowe życie w dniach Triduum Paschalnego.

Grzech świata

Pan Bóg, stwarzając nasz świat, ustanowił prawa nim rządzące. Prawa naturalne złożył w stworzeniu i w człowieku (czyń dobro, unikaj zła). Postępowanie ludzi obwarował prawem moralnym. Jednak stanowienie, co jest dobre a co złe, zarezerwował sobie. Człowiek już w raju, wbrew woli Pana Boga, wyciągnął rękę po owoce z drzewa poznania dobra i zła. Ten pierwszy grzech człowieka polegał nie tyle na nieposłuszeństwie, co na braku zaufania do Pana Boga. Ludzkie prawo stanowione winno respektować prawo Boże, bo to przynosi życie, błogosławieństwo i szczęście. Grzech panuje tam, gdzie człowiek odrzuca Boże prawo, stanowi prawa Bożemu przeciwne i według nich postępuje. Tym samym wybiera śmierć, przekleństwo i nieszczęście (por. Pwt 30,15n). Wraz z grzechem naszych prarodziców nie tylko cała ludzka rodzina, ale też całe „stworzenie zostało poddane marności” (Rz 8,20). Odtąd wszyscy ludzie rodzą się z grzechem pierworodnym i całą istotą swoją wzdychają, oczekując „przybrania za synów” – odkupienia swego ciała (por. Rz 8,22n). Czy i Ty, Matko bez grzechu poczęta, także oczekiwałaś na odkupienie, obdarzona już w chwili poczęcia łaską, którą otrzymałaś na mocy przyszłych zasług Twego Syna – Jego śmierci i zmartwychwstania?

Chrystus stał się grzechem

Grzech jest rzeczywistością globalną. Św. Paweł napisze: „Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie” (Rz 11,32). Możemy myśleć, że niektórzy nasi bracia lub siostry popełniają wobec Boga większe grzechy niż my. Może przychodzą nam na myśl konkretne osoby, nazwiska… Tymczasem każdy z nas jest winien Bogu „10 tysięcy talentów”, a wobec siebie możemy mieć dług najwyżej „stu denarów”, jak w przypowieści o nielitościwym dłużniku (Mt 18,23n). I żaden człowiek, jako byt skończony, nie może sam spłacić Bogu swego długu i zadośćuczynić za swój grzech. Dlatego nieskończony Bóg posłał swego boskiego Syna, by zbawił świat: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5,20n). Nasz Bóg sam nas odkupił i nie męczy się przebaczaniem naszych win. Tylko od nas zależy, czy przyjmiemy ten dar. Nie możemy też ani siebie ani innych osądzać czy potępiać, lecz winniśmy przebaczać jak i Bóg nam przebacza. „W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem!” – woła św. Paweł (tamże). Możemy to uczynić przez wyznanie swoich win i dziękczynienie za Boże miłosierdzie, okazane nam w przebaczeniu grzechów popełnionych oraz w uchronieniu nas od popełnienia innych. Tak modlił się św. Augustyn, przekonany, że Bóg nie tylko darował mu zło, które uczynił, ale także uchronił go od większych jeszcze upadków. I Ty, Matko, którą Bóg zachował od wszelkiej zmazy grzechu, uwielbiasz przez wieczność okazane Ci nieskończone Miłosierdzie Boże…

Błogosławiona wina

Pewna święta pytała Twego Syna, czemu znosi z cierpliwością tak wielkie zło popełniane przez ludzi w dzisiejszym świecie. Pan odpowiedział, że największy grzech w dziejach ludzkości popełnił Adam, bo był bez grzechu, a jednak nie zaufał Bogu i okazał Mu nieposłuszeństwo. A przecież to właśnie Adam pierwszy usłyszał orędzie Zmartwychwstałego: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus… Nie po to bowiem cię stworzyłem, abyś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych. Niegdyś szatan wywiódł cię z rajskiej ziemi, Ja zaś wprowadzę ciebie już nie do raju, lecz na tron niebiański…” (ze starożytnej homilii na Wielką Sobotę). Wina Adama stała się dzięki Twemu Synowi błogosławioną. I tak jest z każdym z nas. Pan przecież nie chce śmierci grzesznika, ale by się nawrócił i żył (por. Ez 18,23), nie przyszedł, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (por. Mt 9,13). I tak jest w istocie: ten, kto zaparł się Mistrza, został pierwszym papieżem; ten, kto siał grozę wśród uczniów Pańskich, stał się apostołem narodów; ta, którą schwytano na cudzołóstwie, została pierwszą apostołką Zmartwychwstałego. Ich winy stały się błogosławione. Czy to nie pocieszające, że Chrystus przyszedł dla grzeszników, że to oni mają największe prawo do Jego miłosierdzia? To pobudza nas do wielkiej nadziei na zbawienie nasze i naszych zagubionych bliźnich, do uwielbienia Bożego Miłosierdzia i prośby, by wszyscy go doświadczyli, zostali zbawieni i powołani do wielkich rzeczy. Ty to czynisz, Matko. Nie zatrzymujesz się na naszych słabościach, lecz pociągasz nas ku Twemu Synowi, by nas obmył Przenajświętszą Krwią i odkupił. Przez całe Jego życie, a nawet wcześniej, bo od rajskiej zapowiedzi ratunku dla grzesznego człowieka, którą będzie zmiażdżenie głowy węża przez „potomka” niewiasty (Rdz 3,15), jesteś tuż obok i uczestniczysz w dziele zbawienia. Jesteś nie tylko Jego Matką, ale pierwszą i najwierniejszą Uczennicą, niosącą za Nim swój krzyż.

Pieta

Wspólnota Twojego losu z Synem jest najbardziej widoczna w czasie Jego męki. Dlatego Kościół kontemplując cierpienie swego Mistrza czyni to wraz z Tobą, czy to na dróżkach sanktuariów pasyjno-maryjnych takich jak Kalwarie: Pacławska czy Zebrzydowska, czy w nabożeństwach Gorzkich żali czy w bolesnych tajemnicach różańca. Wielu wiernych w czasie Wielkiego Postu szuka sposobności, by w pełni wejść w mękę Chrystusa przez Twoje Serce, bo Ty całym sercem przeżywasz z Nim smutek Getsemani i zgodę na wolę Ojca, wraz z Nim przyjmujesz kolejne niesprawiedliwe oskarżenia i uderzenia biczami, idziesz za Nim krok w krok na Golgotę i stoisz wiernie pod krzyżem, gotowa z Nim umrzeć. Swoją obecnością, czułym spojrzeniem, współczuciem i modlitwą wspierasz Go w dziele zbawienia. W pewnym sensie cierpisz bardziej, bo łatwiej jest znosić swoje cierpienie niż cierpienie kogoś, kogo kochamy. Można też powiedzieć, że cierpiałaś dłużej, bo gdy Chrystus umarł, Ty jeszcze trzymałaś Go martwego w ramionach, z bliska widząc i dotykając Jego niezliczone rany. Jak powiedział św. Jan Paweł II, czy w Betlejem czy na Golgocie Chrystus w Twoich  ramionach doznawał najwyższej czci. Bo nie tylko służyłaś Mu jako Człowiekowi, ale oddawałaś Mu cześć jako Bogu, wierząc w każde Jego Słowo, również to o zmartwychwstaniu trzeciego dnia, i to o przebaczeniu, „bo nie wiedzą co czynią”, i to o nowym Twoim macierzyństwie…

Matka i Ucieczka grzesznych

W testamencie z krzyża przyjęłaś za swoje dzieci wszystkich uczniów Pańskich: świętych, jak młodziutki Jan, i grzeszników, jak Maria Magdalena, i tylu innych przez wieki. I wielu z nich ochoczo wzięło Ciebie w swoje sprawy, a nawet szukało sposobu, by oddać się Tobie jak najdoskonalej i innych do Ciebie przyprowadzić. Św. Maksymilian w akcie poświęcenia się Tobie zawarł słowa: „O Niepokalana, nieba i ziemi Królowo, Ucieczko grzesznych i Matko nasza najmiłościwsza. Ty, której Bóg cały porządek miłosierdzia powierzyć raczył, ja niegodny grzesznik, rzucam się do stóp Twoich kornie błagając, abyś mnie całego i zupełnie za rzecz i własność swoją przyjąć raczyła…” I wyjaśniał: „Pan Bóg jest miłosierny, nieskończenie miłosierny, a nawet też i sprawiedliwy, i to nieskończenie sprawiedliwy, tak że najdrobniejszego grzechu znieść nie może i pełnego zadośćuczynienia wymagać musi. Szafarką nieskończonej wartości Krwi Przenajświętszej Pana Jezusa, która obmywa te grzechy, jest uosobione miłosierdzie Boże w osobie Niepokalanej. Stąd słusznie Ją nazywamy Ucieczką grzeszników, wszelkich grzeszników, choćby ich grzechy były jak najcięższe i jak najliczniejsze. Chociażby się im zdawało, że dla nich nie ma już miłosierdzia. Owszem, każde oczyszczenie duszy jest dla Niej nowym potwierdzeniem Jej tytułu Niepokalanego Poczęcia i im dusza jest bardziej pogrążona w grzechy, tym więcej okazuje się potęga Jej niepokalaności, że daje takiej duszy śnieżną czystość”. I dlatego Święty z Niepokalanowa zachęcał do ufności wobec Ciebie: „Jeśli myśl o życiu i grzechach przeszłych cię gnębi, nie śmiesz spojrzeć w przyszłość poza grób, oddaj się Jej całkowicie, bez granic, Jej powierz całą sprawę zbawienia, całe życie, śmierć i wieczność, szczerze się wyspowiadaj i zaufaj Jej całkowicie, a poznasz, co to jest pokój i szczęście – przedsmak nieba – i wzdychać do nieba będziesz”. Inny Twój czciciel Jan Paweł II, Totus Tuus, głosił, że Ty pozwalasz nam „na przezwyciężanie różnych „struktur grzechu”, w którym pogrążone jest nasze życie osobiste, rodzinne i społeczne”, bo usposabiasz nas „do otrzymania łaski prawdziwego wyzwolenia – tą wolnością, którą Chrystus wyzwolił każdego człowieka. A stąd także, jak ze swego prawdziwego źródła, bierze początek autentyczne zaangażowanie się na rzecz innych ludzi, naszych braci, zwłaszcza najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących, i na rzecz niezbędnej przemiany społeczeństwa”.

W dobie wielkiego zmagania o pokój na świecie i prawo do życia najbardziej niewinnych i bezbronnych w naszej Ojczyźnie, pozwól, Matko, że ponowimy modlitwę Papieża Polaka, wypowiedzianą w formie egzorcyzmu 25 marca 1984 r., po której… zaczęła się pierestrojka i… nowy świat:

O Serce Niepokalane! Pomóż przezwyciężyć grozę zła, która tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi – zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogi ku przyszłości!
Od głodu i wojny, wybaw nas!
Od wojny atomowej, od nieobliczalnego samozniszczenia, od wszelkiej wojny, wybaw nas!
Od grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania, wybaw nas!
Od nienawiści i podeptania godności dzieci Bożych, wybaw nas!
Od wszelkich rodzajów niesprawiedliwości w życiu społecznym, państwowym i międzynarodowym, wybaw nas!
Od deptania Bożych przykazań, wybaw nas!
Od usiłowań zdeptania samej prawdy o Bogu w sercach ludzkich, wybaw nas!
Od przytępienia wrażliwości sumienia na dobro i zło, wybaw nas!
Od grzechów przeciw Duchowi Świętemu, wybaw nas! Wybaw nas! Przyjmij, o Matko Chrystusa, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem wszystkich ludzi! Nabrzmiałe cierpieniem całych społeczeństw! Pomóż nam mocą Ducha Świętego przezwyciężać wszelki grzech: grzech człowieka i „grzech świata”, grzech w każdej jego postaci. Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona zbawcza potęga Odkupienia: potęga Miłości miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Twym Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei!
Ucieczko grzesznych, wybaw nas. Amen.

Luty 2021

Uzdrowienie chorych

Mamusiu nasza Niepokalana, 11 lutego, w rocznicę Twojego pierwszego objawienia w Lourdes, przeżywać będziemy Światowy Dzień Chorego. Lourdes to dziś jedno z najsłynniejszych Twoich
sanktuariów. Tu okazujesz szczególną miłość do cierpiących i chorych, wypraszając wielu łaskę uzdrowienia. Współczesny człowiek zdaje się uważać zdrowie za najwyższą wartość. Pozwól nam, Matko, która jesteś Uzdrowieniem chorych, zrozumieć wartość różnych dóbr w naszym życiu, w tym zdrowia, byśmy nie utracili tego, co naprawdę ważne i co ma wartość wieczną. Nade wszystko opowiedz nam, Matko, o prawdziwym Lekarzu, Twoim Synu, który uzdrawia nie tylko ciała, ale i dusze, a ostatecznie prowadzi nas do świata, w którym nie ma chorób i bólu, tylko wieczne szczęście.

Zdrowie w hierarchii dóbr

W naszym świecie (widać to wyraźniej w czasie pandemii) ludzie cenią najwyżej zdrowie i na różne sposoby o nie zabiegają. Z okazji świąt, także religijnych, życzą sobie „zdrowia, zdrowia
i jeszcze raz zdrowia, bo to najważniejsze”. Wydają majątki na lekarzy i leki, śledzą wiadomości o szczepionkach i nowych lekach na różne choroby. Człowiek współczesny nie wyobraża sobie dobrego życia bez dobrego zdrowia, dlatego wielu daje się zwieść nawet tym, którzy proponują im dobrą śmierć, czyli eutanazję. Widać zdrowie jest dla nich ważniejsze od życia. Tymczasem zdrowie i choroba są stanami należącymi do kondycji ludzkiego życia i zobowiązują do konkretnych działań i postaw. Zdrowy winien szanować zdrowie i służyć innym, a chory winien starać się o powrót do zdrowia, okazywać wdzięczność tym, którzy mu służą, a jednocześnie powierzać się Bogu, z pokorą znosząc swój stan. Każdy człowiek winien traktować zdrowie, podobnie jak życie, jako dar od Boga, dany nie tylko dla niego samego, ale też dla innych. W hierarchii dóbr nawet życie (choć jest dobrem fundamentalnym, bo bez niego nie można korzystać z innych dóbr), a tym bardziej zdrowie, nie stoją najwyżej, bo są sytuacje i dobra, dla których warto poświęcić swe zdrowie, a nawet życie. Przykładem są ci, którzy bronią Ojczyzny czy ratują poszkodowanych w kataklizmach, a dziś ci, którzy z narażeniem swego zdrowia służą chorym na koronawirusa, a nawet odstępują respiratory konającym. Twój Syn, Matko, wielokrotnie mówił o dobrach większych od zdrowia i życia: „kto straci swe życie z mego powodu, tenje zachowa” (Łk 9,24b), „kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16,25), „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Na kartach Ewangelii spotykamy i takich, o których Twój Syn mówi, że chorują, aby się na nich objawiły sprawy Boże (por. J 9,3). Sam jest tego przykładem, bo gdy był jeszcze dzieckiem, podczas ofiarowania w świątyni, Symeon zapowiedział, że jest „przeznaczony na upadek i powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34). I Ty, Matko, wraz z Synem przyjęłaś zapowiedź cierpienia – miecza, który przeniknie Twoją duszę (por. Łk 2,35), choć jeszcze nie wiedziałaś, że przez śmierć krzyżową Twój Syn zbawi ludzkość. Gdy dziś rozważamy tamto Twoje przeżycie, myślimy o współczesnych matkach i ojcach, którzy otrzymali dramatyczną diagnozę o letalnej chorobie swego dziecka i jego bliskim odejściu. Ty rozumiesz ich lęk, ale bolejesz, gdy zamiast zaufać odwracają się od Boga i zamykają serca przed dzieckiem, decydując się na aborcję. A przecież nierzadko ci, którzy zaufali Bogu, doczekali się, może krótkich, ale pełnych miłości chwil ze swoim dzieciątkiem, a czasem zdumienia, bo urodziło się zdrowe…

Bóg uzdrawia i dziś

Matko, Twój Syn przyszedł na świat, by opatrywać rany serc złamanych (Iz 61,10). Siedząc przy stole z grzesznikami mówił, że „nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mk 2,17). „Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił” (Mk 1,34). Prorok powie nawet: „On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści… w jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,4-5). Chrystus zawsze uzdrawiał ciało i duszę. Warunkiem uzdrowienia ciała była wiara w to, że jest Bogiem (Mesjaszem) i że może to uczynić, oraz pokora: uznanie swych słabości, wytrwała prośba i poddanie się woli Bożej. I dziś nasz Pan uzdrawia chorych, uwalnia od złych duchów, wskrzesza. Działa z mocą nie tylko na spotkaniach, prowadzonych przez wielkich charyzmatyków, ale na każdej modlitwie, kiedy napotyka pokorną prośbę, jak trędowatego: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mk 1,40) lub żywą wiarę, jak u kobiety cierpiącej na krwotok, do której rzekł: „Córko, twoja wiara cię ocaliła… bądź uzdrowiona” (por. Mk 5,34). Uzdrawia także w oparciu o wiarę innych, jak wtedy gdy czterech przyniosło do Niego paralityka (por. Mk 2,5n). Wiele uzdrowień dokonuje się bardzo dyskretnie, nie wiedzieć kiedy. Później dopiero uzdrowieni składają świadectwa lub ofiarują wota: kule, krzyże, medaliki, serduszka. Wyjątkowo dużo ich widać w Twoich, Matko, sanktuariach, bo gdzie Twój Syn pochyla się nad chorymi i grzesznymi, tam Ty jak Matka otaczasz ich swoją miłością i modlitwą. Takie uzdrowienia zdarzają się ciągle, chyba że… W jednym z Twoich sanktuariów zdarzyło się, że zaczęto zapraszać na seanse uzdrowiciela. Wtedy kustosze zauważyli, że skończyły się uzdrowienia otrzymywane przez Twoje wstawiennictwo. Oczywiście, podziękowano uzdrowicielowi i wtedy powróciły też uzdrowienia za Twoją przyczyną.

Najważniejsze uzdrowienia to nawrócenia

Znany badacz cudownych uzdrowień w Lourdes prof. medycyny Auguste Vallet twierdzi, że „medycyna nie zna takiej choroby, z której w Lourdes nie dokonałoby się, w niewytłumaczalny dla nauki sposób, dobrze udokumentowane cudowne uzdrowienie”. Choć spośród tysięcy łask, otrzymanych tu przez pielgrzymów, tylko kilkadziesiąt zostało dokładnie zbadanych i uznanych za cudowne, to od lat liczba pielgrzymów nie maleje. To Ty, Matko, pociągasz ich swoją dobrocią i czułością do modlitwy i nawrócenia, bo wiesz, że najpierw i przede wszystkim muszą odnaleźć Boga w sakramentach św. Ty wiesz, z jakim bólem się to wiąże, bo sama z bólem szukałaś kiedyś swego Syna i odnalazłaś Go w świątyni. W grocie Massabielle, gdzie ukazałaś się Bernadecie w takiej postawie jak na cudownym medaliku, do dziś bije źródło. Badania wykazały, że jest to normalna woda. Zbudowano tu liczne ujęcia i specjalne baseny, z których korzystają tysiące chorych. Zanurzenie się, napicie czy obmycie tą wodą ma być znakiem nawrócenia, pojednania, zawierzenia Bogu i gotowości pełnienia Jego woli. Wtedy woda z Lourdes staje się znakiem, przez który Bóg dokonuje uzdrowień fizycznych i duchowych. Stąd woda zabierana jest też dla chorych w różne miejsca świata, a ci doznają uzdrowień. Także ci, którzy z wiarą noszą Twój medalik, otrzymują niezwykłe łaski. Wiele cudów dokonuje się w ukryciu. Obecnie sanktuarium rozrosło się do ogromnego kompleksu bazylik, kaplic i innych obiektów, których sercem jest grota ze źródłem. Trwa tu wielka modlitwa za chorych za Twoją przyczyną do Twego Syna: konfesjonały oblegają penitenci, sprawuje się liczne Msze św., w procesjach różańcowych wierni niosą i adorują Twego Syna w Najświętszym Sakramencie, w specjalnym namiocie trwa adoracja… Stało się tak jak chciałaś, mówiąc do Bernadety: „Pragnę, aby tu przychodziły procesje” oraz „Pragnę widzieć ludzi w tym miejscu”. A wielu bierze sobie do serca Twoje 3-krotne wezwanie do pokuty i dlatego tyle jest cudownych uzdrowień i jeszcze więcej nawróceń i łask duchowych.

Pokuta i modlitwa za grzeszników

Szczególną łaską jest z pewnością duch modlitwy i pokuty za innych. Prosiłaś o to, mówiąc z bólem do Bernadety: „Trzeba modlić się za grzeszników”. Taką łaskę otrzymał św. Maksymilian, który został dwukrotnie uzdrowiony, gdy użył wody z groty i modlił się do Ciebie, i który nawiedził Lourdes w 1930 r., a w Twoich objawieniach znalazł potwierdzenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, który chciał zasiać w sercach wszystkich i na to poświęcił całe swoje życie. Był bardzo chory, żył z jednym płucem, ale wszystko ofiarował Tobie za grzeszników. Do swoich braci pisał: „Niepokalana zjawiona w Lourdes głosi językiem naszego Zakonu: ‘pokuty, pokuty, pokuty’… chce i w nim i przez niego wstrzymać dusze w pogoni za używaniem, wejść do ich serc, opanować je, skierować drogą wyrzeczenia się siebie do prawdziwego szczęścia, do Boga, przygotować w nich tron dla Boskiej Miłości, Boskiego Serca, nauczyć Je kochać, zapalić miłością, kochać to Serce sama w nich i przez nich, być nimi, a ich uczynić sobą – oto rys wcielenia prawdy o Niepokalanym Poczęciu; słaby rys… ale prawdziwy” (1.03.1933). Dla tego celu o. Kolbe założył Rycerstwo Niepokalanej. Dziś w ramach tego ruchu działa tzw. Rycerstwo u stóp krzyża, które skupia chorych ofiarujących swe cierpienia dla realizacji Twojego pragnienia, by zdobyć cały świat dla Twego Syna.

Matko Niepokalana, oddajemy się Tobie jak św. Bernadeta i św. Maksymilian. Uzdrowienie chorych, uproś nam łaski, których Twój Syn sam chce nam udzielić. Prosimy dla chorych o zdrowie, jeśli taka jest Jego wola, o cierpliwość i ulgę w cierpieniu, o mocną wiarę, o ufne ofiarowanie cierpień dla nawrócenia grzeszników i wdzięczność Bogu za powołanie do cierpienia, bo to największe powołanie. Nam wszystkim uproś ducha pokuty, modlitwy i służby chorym oraz gotowość bycia Twoim narzędziem dla szerzenia królestwa Twego Syna. I powiedz naszym sercom to, co powiedziałaś małej  Bernadecie: „obiecuję tobie uczynić cię szczęśliwą, nie na tym świecie, ale na tamtym”.

Styczeń 2021

Królowa Pokoju

Mamusiu nasza Niepokalana, nowy rok 2021 rozpoczęliśmy uroczystością ku Twojej czci jako Bożej Rodzicielki. W liturgii słowa usłyszeliśmy błogosławieństwo z księgi Liczb (6,24n): „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem…” W uroczystość Narodzenia Twego Syna, tradycyjnie papież wygłasza błogosławieństwo Urbi et Orbi, polecając modlitwie Kościoła te miejsca na ziemi, gdzie trwają wojny i inne tragedie, niweczące upragniony przez wszystkich pokój. Pozwól nam, Matko, trwać przy Tobie i Boskim Dzieciątku w te dni modlitwy przy żłóbku i śpiewania kolęd, które niosą ciepło Bożej miłości i budzą nadzieję na zapanowanie Bożego pokoju na świecie. Niech Wasz pokój przelewa się w nasze serca…

„Pokój” świata

Wielcy współczesnego świata nieustannie mówią o pokoju i podejmują liczne inicjatywy dla rozwiązania bolesnych konfliktów i kryzysów. Tymczasem w różnych miejscach na ziemi trwają „wojny, zamachy, prześladowania z powodów rasowych lub religijnych, a także liczne wykroczenia przeciw ludzkiej godności… Te rodzaje przemocy mnożą się w wielu regionach świata, tak dalece, że noszą cechy tego, co można określić ‘trzecią wojną światową w kawałkach’” (papież Franciszek, Fratelli tutti 25). Te dramaty ogarniają całe narody, ale swoje źródło mają w ludzkich sercach i tam, gdzie człowiek powinien doznawać największej miłości, pokoju i bezpieczeństwa – w rodzinach. Obrońcy życia już od lat alarmują, że szatanowi udało się wywołać w rodzinie ludzkiej trzy największe i najstraszniejsze wojny: aborcję – wojnę rodziców przeciw dzieciom, eutanazję – wojnę dzieci przeciw rodzicom, i antykoncepcję – wojnę człowieka przeciw sobie samemu. Św. Matka Teresa z Kalkuty mówiła, że „największym zagrożeniem dla pokoju jest aborcja… Miliony dzieci umierają zabijane celowo, z woli matek. Dlatego aborcja jest największym niszczycielem pokoju. Bo jeśli matka może zabić własne dziecko, czymże jest dla mnie zabić ciebie, a dla ciebie – zabić mnie?” Aborcja to najczęstsza przyczyna śmierci na świecie: według oficjalnych danych w 2019 r. w wyniku aborcji zabito 42 mln dzieci (w rzeczywistości więcej), a w Polsce od 1956 r., 22 a może nawet 36 mln, czyli drugi naród. Dzisiaj widzimy na polskich ulicach, w mediach itd. owoce decyzji tych matek, ojców i lekarzy, którzy podeptali kiedyś dar życia. Skutki tamtych decyzji ponosi także dzisiejsza młodzież, zwłaszcza dziewczęta, które agresywnie domagają się ‘prawa do aborcji’, ale takiego prawa nie ma – może być tylko ‘prawo do życia’. Ich postawa ujawnia nade wszystko niewiedzę o początkach życia i o prawach rządzących płodnością, uległość wobec manipulacji ze strony wrogów tradycyjnej rodziny i życia, ale też ogromny lęk przed wykluczeniem i niepokój o przyszłość. Co Ty czujesz, Matko, gdy widzisz te śliczne dziewczęta, umiłowane przez Boga i zagubione w nurtach współczesnego hedonizmu? Pewnie modlisz się, żeby odkryły miłość Boga i swoje powołanie do macierzyństwa, zachwyciły się nim i otworzyły na dar życia…

Pokój – dar Boga

Matko Boża, serca Twoich ukochanych dzieci może uleczyć tylko przyjęcie prawdziwego pokoju, który dać może jedynie Bóg. „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam – mówił Twój Syn – Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27). Ten pokój jest najpierw darem Boga, by człowiek mógł uwierzyć, zaufać i przyjąć Jego wolę. Dlatego Twój Syn po swoim zmartwychwstaniu do zalęknionych uczniów mówił: „Pokój wam”. Dlatego Anioł w chwili zwiastowania powiedział do Ciebie: „Nie bój się… Pan z Tobą”, bo to właśnie Pan „jest naszym pokojem” (por. Ef 2,14).
Z Ciebie, Matko, Dziecię nam się narodziło. Nazwano Go imieniem ‘Książę Pokoju’ (por. Iz 9,5). Bóg Ojciec obiecał, że „za dni Jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój” (Ps 72,7). Po Jego narodzinach aniołowie ogłosili chwałę Bogu i pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,14). Pokój Boży jest darem, ale i zadaniem. Bóg w pokoju kształtuje charakter stateczny tych, którzy Mu ufają (por. Iz 26,2-3). Bóg pragnie także przez swoich czcicieli obdarzyć pokojem innych ludzi. Przez proroka zapewniał: „O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się Twój pokój jak rzeka”
(Iz 48,18). A Twój Syn, posyłając uczniów, by głosili królestwo Boże, mówił: „Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz” (Mt 10,12n). Czy nie dlatego, Matko, Kościół w swej mądrości u progu nowego roku, prosi o pokój dla świata? I ukazuje swego Pana jako Dziecię w Twoich ramionach (pod troskliwą opieką św. Józefa), bo ileż pokoju płynie z tej sceny, nie tylko dla pasterzy i mędrców, ale dla wszystkich ludzi dobrej woli przez wieki! Czyż nie takie pokorne i piękne macierzyństwo
(i ojcostwo), pełne miłości i czułości wobec nowego życia, jest fundamentem pokoju na świecie?

Niepokalana Królowa Pokoju

Każdy chrześcijanin jest powołany do budowania pokoju na ziemi,
w swoim otoczeniu, w rodzinie, w sercu. Najpełniej na ten apel odpowiedziałaś Ty, Matko. Pokój, który Bóg zsyłał do Twego Serca, przekazywałaś tym, do których Cię posyłał: Józefowi, Elżbiecie, pasterzom, mędrcom, a potem uczniom Twego Syna i wszystkim, którym służył, także grzesznikom i wrogom. Nawet najwięksi prześladowcy Jezusa i Kościoła, doświadczywszy Jego pokoju otwierali się na Bożą miłość i dar wiary, tak jak np. św. Paweł. Także dziś każdy może powrócić do Boga, jeśli tylko otworzy się na dar Bożego pokoju. Dlatego Ty, Matko, objawiłaś się w naszych czasach jako Królowa Pokoju. Jeszcze przed wojną na Bałkanach, wezwałaś mieszkańców Medjugorie do modlitwy i wioska nie ucierpiała, ale stała się miejscem usilnej modlitwy o pokój.Z Twojej przyczyny powstała Wspólnota Królowej Pokoju, która zainicjowała dzieło na światową skalę, zwane „12 Gwiazd w Koronie Maryi Królowej Pokoju”, polegające na utworzeniu swoistego łańcucha modlitwy obejmującej całą ziemię – 12-u Międzynarodowych Centrów Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu w intencji pokoju. Tu pielgrzymi całego świata ofiarowali Ci, Matko, dar – monstrancję, która ma Twoją postać z Jezusem Eucharystycznym pod sercem i z 12 gwiazdami (por. Ap 12,1). Odtąd trwa tu nieustanna modlitwa i adoracja ludzi z całego świata o trwały pokój w krajach nękanych konfliktami. Ósma Gwiazda w Twojej Koronie powstała w Niepokalanowie w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, którą możemy cieszyć się dzięki ofierze milionów Polaków, złożonej na ołtarzu Ojczyzny za wolność i pokój. Inicjatorzy tego Centrum modlitwy odkryli ze zdumieniem, że założyciel klasztoru św. Maksymilian miał podobne pragnienie. W 1934 r. pisał tak o mającej dopiero powstać bazylice: „wyobrażam sobie piękną figurę Niepokalanej w wielkim ołtarzu, a na jej tle pomiędzy rozłożonymi rękami monstrancja w ciągłym wystawieniu Przenajświętszego Sakramentu. Bracia na zmianę adorują. Kto zaglądnie do kościółka ‘bazyliki’, pada na kolana, spogląda na twarz Niepokalanej, odchodzi, a Ona z Panem Jezusem jego sprawę załatwia”. Ponieważ, jak mówił kard. August Hlond, zwycięstwo przyjdzie przez Ciebie, Matko, Twojej niezawodnej pieczy powierzamy bezpieczeństwo i pokój. Bóg albo nic. Maryja Królowa Pokoju albo ciągły niepokój na świecie, wojny i wojny bez końca. Trzeciej drogi nie ma… (por. Niepokalana monstrancja Jezusa, o. Ignacy Kosmana).

Matko, w swoich orędziach z Medziugorje wzywasz nas niestrudzenie do modlitwy o pokój i do budowania go na 5 kamieniach-fundamentach. Są to: modlitwa, post, Pismo św., spowiedź, Eucharystia. 12 gwiazd w Twojej koronie to zaproszenie do adoracji w ciszy, będącej doświadczeniem nieba na ziemi, otwarciem na dar pokoju, który rodzi się w naszych sercach i ma trwać w relacjach między ludźmi jako fundament pokoju na świecie. Matko, Oblubienico Ducha Świętego, Dawcy pokoju, która dajesz ziemi największy dar – Twego Syna – Zbawiciela i Księcia pokoju, ucz nas i pomóż nam budować Boży pokój w naszych sercach i tam, gdzie dano nam żyć. Niech nasze rodziny staną się pełne pokoju, miłości i otwartości na dar życia, na wzór Waszej św. Rodziny, ojcowie niech będą troskliwi i wierni jak św. Józef, a matki – delikatne i mężne jak Ty, Matko, niech dzieci wzrastają w latach i łasce, ciesząc się wzajemną miłością rodziców. Niech jak najszybciej zapanuje era pokoju, na którą Twoje Serce z niecierpliwością oczekuje (por. orędzie 25.06.1995). Prowadź nas do krainy wiecznego szczęścia i pokoju. Daj nam dziś ponownie usłyszeć
i przyjąć słowa Twojego orędzia z Medjugorie:

(24.06.2020): Drogie dzieci, przychodzę do was, ponieważ posyła mnie mój Syn Jezus. Pragnę was prowadzić do Niego, pragnę, abyście w Nim znaleźli prawdziwy Pokój, ponieważ ten dzisiejszy świat nie może wam ofiarować prawdziwego pokoju. Dlatego również dzisiaj wzywam was do wytrwałości w modlitwie. Módlcie się za moje plany, projekty, które chcę realizować z tą parafią i z całym światem.

(25.11.2020): Drogie dzieci! To jest czas miłości, ciepła, modlitwy i radości. Dziatki, módlcie się, aby Dziecię Jezus narodziło się w waszych sercach. Otwórzcie wasze serca Jezusowi, który daje się każdemu z was. Bóg mnie posłał, abym była radością i nadzieją w tym czasie, a ja wam mówię: bez Dzieciątka Jezus nie macie delikatności, ani doświadczenia Nieba, które kryje się w nowonarodzonym. Dziatki, dlatego pracujcie nad sobą. Czytając Pismo Święte odkryjecie narodzenie Jezusa i radość… Pracujcie i budujcie pokój poprzez sakrament spowiedzi. Dziatki, pojednajcie się z Bogiem a zobaczycie cuda wokół was.

 (25.12.2020): Drogie dzieci! Niosę wam Dziecię Jezus, Które niesie wam pokój. Tego, Który jest przeszłością, teraźniejszością i przyszłością waszego życia. Dzieci, nie pozwólcie, by zgasła wasza wiara i nadzieja na lepszą przyszłość, bo jesteście wybrani, abyście w każdej sytuacji byli świadkami nadziei. Dlatego jestem tu z Jezusem, aby was błogosławił Swoim pokojem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie…

O Pani ufność nasza, w modlitwy Twej obronie, chroń nas, chroń nas, Królowo Pokoju…

Adoracja na żywo Pana Jezusa w Niepokalanej Monstrancji w kaplicy w Niepokalanowie.