Spotkanie MI w Zielonej Górze

W ostatni poniedziałek miesiąca, 26 listopada 2018 r., w przeddzień kolejnej rocznicy objawienia Cudownego Medalika, Rycerze Niepokalanej skupiający się przy zielonogórskiej Konkatedrze przeżywali swoje miesięczne spotkanie formacyjne.

Przebiegało ono w duchu wdzięczności za to, że Bóg i Niepokalana cieszą się tym co Im dajemy ze szczerego serca, nawet gdyby to było czymś najmniejszym. Do takich refleksji pobudziła nas Ewangelia o ubogiej wdowie.

W  drugiej części spotkania dziękowaliśmy za Cudowny Medalik, taką małą kulkę w walce z wielkim „Goliatem” atakującym nasze dusze. Ponieważ „wiele niezwykłych nawróceń, nagłych uzdrowień i innych łask podobało się Bogu zesłać dla proszących przez po­średnictwo Matki Bożej Niepoka­lanej i Jej Medalik”, dzieliliśmy się jak potężna jest Niepokalana przez ten niepozorny dar Cudownego Medalika.

Na koniec jedna z najmłodszych Rycerek w tej wspólnocie, Milena, przedstawiła wykonaną przez siebie prezentację o MI (którą podzieliła się ze swoją klasą na lekcji religii), opisując także teologię Cudownego Medalika.

Zapraszamy do wysłuchania fragmentu tej prezentacji:

 

Proponujemy poniżej lekturę świadectwa o mocy Cudownego Medalika w życiu jednej z sióstr franciszkanek MI i w życiu jej rodziny:

Maryja!

Z Cudownym Medalikiem spotkałam się po raz pierwszy w szkole średniej, gdy z koleżankami odwiedzałam Niepokalanów. Miałyśmy tą łaskę, że oprowadzali nas po tym Grodzie Niepokalanej Bracia wychowani przez Św. Maksymiliana, Brat Benedykt Maria Mieczkowski i Brat Innocenty Maria Wójcik. Dla nas młodych dziewcząt, byli to gorliwi naśladowcy Św. Maksymiliana. Wiele ciepłych i pełnych zapału słów płynęło podczas naszych spotkań, pod adresem Szaleńca Niepokalanej i Jego Pani. To świadectwo Braci i cała atmosfera Niepokalanowa sprawiła, że zapragnęłam zostać Rycerką Niepokalanej. Stało się to 1 maja 1983r. Wówczas otrzymałam Cudowny Medalik i już nigdy z nim się nie rozstawałam. Za niedługo miał on stać się także moim znakiem jako osoby powołanej do życia konsekrowanego, ponieważ wstąpiłam do tworzącego się w Polsce Niepokalanowa Żeńskiego, co było dla mnie wielkim znakiem jak Niepokalana może cudownie wszystko „reżyserować”. Czułam także wezwanie, aby go rozdawać innym, więc dzięki życzliwości Braci mogłam zawsze wyjechać z Niepokalanowa z nowymi zapasami „cudownych kulek”.  Rozdawałam je najpierw w swojej rodzinie. Wielu z moich bliskich także zaciągnęło się pod sztandar Niepokalanej, w tym moja mama, która powoli także została wciągnięta przez Niepokalaną w tą apostolską gorliwość rozdawania „cudownych kulek”.

Osobiście doświadczam nieustannie wielkiej mocy Cudownego Medalika, który jest dla mnie na prawdę znakiem żywej obecności Niepokalanej i tarczą obronną przed napaścią smoka piekielnego. Często w chwilach trudnych biorę go do ręki, całuję i przyciskając do serca chowam się pod płaszcz Maryi.

Miałam także wile świadectw od ludzi, którym rozdawałam Cudowne Medaliki jak Niepokalana zmienia ich życie i ratuje od różnych nieszczęść. Ostatnie to świadectwo pani Iwony, która ofiarowała otrzymane od nas Medaliki swoim dzieciom. Wkrótce po tym, jedna z jej córek wsiadła do auta ze swoim chłopakiem (który także przyjął cudowny Medalik), żeby udać się w daleką podróż. Nie ujechali  zbyt daleko, gdy zdarzył się wypadek, po którym auto całe było do kasacji, a im się nic nie stało. Po powrocie do domu córka wyznała mamie „ to dzięki Medalikowi, który nam dałaś”.

Natomiast dziękując Niepokalanej za opiekę nad moją rodziną pragnę podzielić się świadectwem nawrócenia mojej kuzynki, który zawdzięczamy także interwencji Niepokalanej przez Cudowny Medalik. Ma to związek z osobą mojej mamy, która już jest w podeszłym wieku, ale gdy zdarzył się ten cud, była w sile wieku. Oto moje świadectwo:

Kuzynka miała kilkanaście lat, gdy została wciągnięta w sektę Świadków Jehowy i uciekła z domu, zerwała więc relację z całą rodziną. Wyszła za mąż także za chłopaka z tej sekty. Była bardzo agresywna i właściwie nie wpuszczała nikogo do swego domu z mojej rodziny, oprócz mojej mamy, a swojej cioci.  Mijały lata. Urodziła kilkoro dzieci, które po kryjomu zostały przygotowane przez jej mamę i przyjęły Sakrament Chrztu Świętego.

Gdy ciocia, czyli mama kuzynki umarła, moje rodzeństwo postarało się zawiadomić i przywieść ją na pogrzeb.  Była już wtedy sama ciężko chora. Jeden z moich braci z żoną zainteresowali się jej sytuacją, bo jak się okazało żyła w wielkiej biedzie (skończyło się bowiem wsparcie ze strony sekty z jakiś jej dyscyplinarnych powodów). Zaczęli się nią opiekować po zawiezieniu do szpitala. Była bardzo zdziwiona ich troską, bo przecież całe życie ona odrzucała wszelką pomoc rodziny i nie utrzymywała z nikim kontaktu. Na pytanie dlaczego to robią, moja bratowa odpowiedziała, że Jezus Chrystus tak ich uczy.

W tym czasie także moja mama często odwiedzała kuzynkę w szpitalu. Zawiozła jej także Cudowny Medalik uczepiony na zrobionym przez siebie sznurku. Kuzynka już wcześniej Medalik widziała, bo mama prosiła ją żeby go przyjęła podczas wcześniejszych z nią spotkań, ale nie chciała w ogóle o tym słyszeć. Teraz na prośbę mamy, żeby zgodziła się go przyjąć odpowiedziała, że przyjmie go, ale bojąc się, że mąż go zdejmie prosiła, że medalik położyć pod poduszkę. Mama w tym czasie nie ustawała w modlitwie za nią. Pewnego dnia zaproponowała jej Spowiedź Świętą i przyjęcie Pana Jezusa. Kuzynka powoli zaczęła otwierać swoje serce na tą łaskę powrotu do Boga, ale jeszcze, jak mówiła „nie będzie umierać, więc kiedyś to zrobi”.

Pewnego dnia rano, po przebudzeniu mama otrzymała mocne wewnętrzne natchnienie, żeby jechać do szpitala i dzisiaj prosić kuzynkę, żeby zgodziła się przyjąć Księdza.  Wziąwszy ze sobą swoją siostrę(mama pochodzi z wielodzietnej rodziny), pojechały do szpitala. Jakaż była radość, gdy kuzynka zgodziła się przyjąć Księdza. Gdy rozpoczęła się Spowiedź Święta, do sali wszedł jej mąż, który zaczął wyrzucać kapłana z pokoju. Na ten widok mama i ciocia zawołały lekarza, który z kolei wyprowadził męża z pokoju, mówiąc, że żona jego jest wolnym człowiekiem i jeżeli chce korzystać z posługi kapłana, to ma do tego prawo. Stojąc na zewnątrz pilnował, żeby mąż nie przeszkadzał. I stał się cud.  Było to wielkie zwycięstwo Niepokalanej w życiu naszej rodziny. Za kilka godzin moja kuzynka zmarła, pojednana z Bogiem i Kościołem.

I w tej chwili, gdy piszę te słowa jest wiele spraw niepoukładanych według Bożego Prawa w mojej rodzinie, które powierzam Niepokalanej i nadal gdzie tylko mogę, obdarowuję bliskich Cudownym Medalikiem, zawierzając ich życie Najlepszej z Matek.

Wdzięczna  Niepokalanej s. Karolina M. SFMI