Różaniec do granic w Łęknicy

7 października, w pierwszą sobotę, wybraliśmy się niewielką grupą do Łęknicy, aby wziąć udział w inicjatywie modlitewnej jednoczącej całą Polskę: „Różaniec do granic”. Była to na prawdę wyprawa pod znakiem Maryi. Jakie przyniosła już i przyniesie owoce dla nas i naszej Ojczyzny?

Trzeba ufać słowom naszej Matki. W Fatimie prosiła dzieci: „Odmawiajcie Różaniec…, aby wyprosić pokój, aby grzesznicy się nawracali…”! Nie obliczajmy więc zysków (to należy do Niej), ale módlmy się, spełniając Jej prośbę.

Z taką postawą w sercu jecha­liśmy do Łęknicy. Jednak już po drodze doświadczyliśmy zna­ków Jej obecności. Gdy bowiem ruszyliśmy busami z Zielonej Gózy, za­lały nas potoki deszczu. Perspektywa była trudna, ale byliśmy gotowi przyjąć ten trud, jakiego Niepokalana zażąda.

Rozpoczęliśmy różaniec, z intencją, aby Maryja wstrzymała deszcz. I chyba to był nasz „mały cud słońca”. Gdy dojechaliśmy do Łęknicy przywitały nas ciepłe promienie słońca. Sytuacja powtórzyła się w drodze z kościoła na granicę. „Lało jak z cebra”. Gdy zaczęliśmy odmawiać różaniec, pod koniec pierwszej części chmury się rozstąpiły i zaświeciło piękne słońce.

Podczas Mszy Świętej w kościele św. Barbary w Łęknicy usłyszeliśmy taką min. refleksję: „Różańcem opaszemy naszą Ojczyznę, ale też opaszemy nim samych siebie, swoje ja, swoje granice, zza których już nic nie widać. Tam dopiero zaczyna działać Bóg, gdzie ja już nic nie mogę, nie widzę, nie mam nadziei”.

„Wejdź o Mario w nasze życie… i daj nam trochę słońca i pogody”- śpiewamy w jednej z piosenek religijnych. Śpiewajmy je często spełniając prośbę Maryi z Fatimy