Przyjdź, Panie Jezu

W niedzielę 1 grudnia rozpoczął się Adwent, a zakończy się 24 grudnia i będzie trwał 23 dni. Jest on bogaty w symbolikę, czterotygodniowy okres przygotowania do świąt Bożego Narodzenia oraz wzmożonego oczekiwania na koniec czasów i ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa.

Teologicznie czas ten wyraża oczekiwanie Kościoła na podwójne przyjście Chrystusa. W pierwszym okresie akcent położony jest na Paruzję, czyli ostateczne przyjście Chrystusa na końcu świata. Ostatni tydzień natomiast bezpośrednio przygotowuje do narodzenia Chrystusa, przez które Bóg wypełnia wszystkie obietnice złożone w historii.

Adwentowe czytania mszalne dotyczą m.in. nawoływań proroków do nawrócenia, podkreślają zbliżający się kres czasu i ostateczne nastanie Królestwa Bożego. Równocześnie jednak Kościół przypomina o nadziei, jaka wiąże się z paruzją, czyli ponownym przyjściem Chrystusa – w każdej Mszy św. padają słowa: „abyśmy zawsze wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Pana Jezusa Chrystusa”.

Z Adwentem w Polsce nierozłącznie kojarzą się Roraty – Msza św. sprawowana ku czci Najświętszej Maryi Panny, zwykle wcześnie rano. Nazwa pochodzi od pierwszego słowa łacińskiej pieśni na wejście śpiewanej w okresie Adwentu – „Rorate coeli” (Niebiosa, spuśćcie rosę). Z Roratami związany jest zwyczaj zapalania specjalnej świecy ozdobionej mirtem, nazywanej roratką. Symbolizuje ona Maryję, która jako jutrzenka zapowiada przyjście pełnego światła – Chrystusa.

Innym zwyczajem jest ustawianie w kościele wieńca z czterema świecami oznaczającymi cztery niedziele Adwentu. Rozpoczęcie tygodnia wiąże się z zapaleniem kolejnej świecy. W dawnych czasach podczas Rorat, król Polski kładąc płonącą świecę na ołtarzu oświadczał: „Gotów jestem na sąd Boży”, za nim czynił to prymas Polski mówiąc: „sum paratus ad adventum Domini”. Potem czynność tę powtarzali kolejno: senator, ziemianin, rycerz, mieszczanin i chłop powtarzając słowa króla.

Świece i lampiony tak często używane w liturgii adwentowej wyrażają czuwanie. Nawiązują one do ewangelicznych przypowieści m.in. o pannach mądrych i głupich. Światło jest też wyrazem radości z bliskiego już przyjścia Chrystusa.

W liturgii adwentowej obowiązuje fioletowy kolor szat liturgicznych. Jako barwa powstała ze zmieszania błękitu i czerwieni, które odpowiednio wyrażają to, co duchowe i to, co cielesne, fiolet oznacza walkę między duchem a ciałem. Zarazem połączenie błękitu i czerwieni symbolizuje dokonane przez Wcielenie Chrystusa zjednoczenie tego co boskie i tego co ludzkie. Wyjątkiem jest III niedziela Adwentu – tzw. Niedziela „Gaudete” (radujcie się). Obowiązuje w niej różowy kolor szat liturgicznych, który wyraża przewagę światła, a tym samym bliskość Bożego Narodzenia.

Jak więc przygotować nasze serca na tajemnicę Bożego Narodzenia?

Trzy słowa klucze, które nadadzą rytm Adwentowi

Modlitwa, ubóstwo i cierpliwość powinny stać się naszymi przewodnikami na drodze do Bożego Narodzenia:

Modlitwa – zawsze i przede wszystkim. Rodzinna i osobista. Potrzeba, abyśmy w czasie tych czterech tygodni, poświęcili więcej czasu na modlitwę. To możliwe dla każdego, każdy jednak musi sam stwierdzić, jak to zrobić. Prośmy o pomoc Matkę Bożą, Nie wahajmy się sięgnąć po różaniec, rozważajmy fragmenty Słowa Bożego, które Kościół daje nam do słuchania w czasie Adwentu. Powtarzajmy, na przykład w czasie rodzinnej modlitwy psalmy, które mówią o oczekiwaniu i nadziei Ludu Bożego.

Ubóstwo – wystarczy spojrzeć na żłóbek i prostotę pasterzy, którzy jako pierwsi zostali zaproszeni na spotkanie Mesjasza, aby zrozumieć, że potrzeba nam ubogiego serca, aby zacząć zgłębiać tajemnicę Bożego Narodzenia. A to zakłada uwolnienie się od swoich bogactw. Ma je każdy z nas, zarówno 4-latek, jak i 50-latek. Nie są może warte tyle, co złoto, ale tworzą przeszkodę między Bogiem a nami. Adwent jest czasem ogołocenia.

Cierpliwość – w czasie Adwentu zaproszeni jesteśmy do medytacji nad długim wyczekiwaniem Ludu Wybranego, który przez tysiąclecia pragnął nadejścia Mesjasza. Stary Testament przypomina nam, że Bóg potrafi się nie spieszyć, a przede wszystkim, jest nieskończenie cierpliwy i miłosierny. Jego lud (jak i każdy z nas) może dać Mu tysiąc powodów do tego, by zrezygnował ze swojego projektu miłości, a Bóg nigdy nie powie: „I na co to wszystko? Nic z tego nie będzie!” Cierpliwości uczę się każdego dnia, kiedy potrafię ze spokojem i radością przyjąć przeszkody, opóźnienia, komplikacje, kiedy godzę się iść w tempie najsłabszego, kiedy powierzam w ręce Boga cały lęk i niepokój o przyszłość, aby w pełni żyć chwilą obecną.

Dajmy więc sobie czas, by dobrze przygotować się na Boże Narodzenie!