o. Mieczysław M. Mirochna

oMirochna08
o. Mieczysław M. Mirochna

O. Mieczysław Maria Mirochna urodził się w Bochni 21 listopada 1908 roku, w święto Ofiarowania NMP jako czwarte z kolei dziecko Wojciecha i Marii z domu Kawa. Na chrzcie świętym otrzymał imię Antoni. Mimo iż rodzina była bardzo bogobojna i Antoś wzrastał w atmosferze miłości, zdarzało się jednak, że z powodu swoich młodzieńczych wybryków sprawiał rodzicom niemały kłopot. Naprawdę martwili się o niego i zadawali sobie pytanie, co też z niego wyrośnie. Nie lubił się uczyć, czasami nawet uciekał ze szkoły, szedł na stację i wieszał się na pociągach, ciesząc się, że może choć przez chwilę pojeździć sobie kolejką. Zdarzało się też, że zamiast iść do kościoła, szedł z kolegami w góry. Za to Antoś dobrze radził sobie w rodzinnej piekarni, w której pomagał rodzicom. Wojciech dostrzegając jego talent, upatrzył go sobie na swego następcę. Ale Opatrzność Boża inaczej pokierowała życiem tego chłopca.

Stefan z rodzicami
Rodzice o. Założyciela

Kiedy Antek miał 12 lat, rodzina Mirochnów przeprowadziła się do Wojnicza. Znajdowała się tam kapliczka z figurą Matki Bożej Loretańskiej. To od niej wszystko się zaczęło. Antoś często tam wędrował, aby powierzać Maryi swoje młodzieńcze problemy. To tam dokonała się jego wewnętrzna przemiana… To tam rozpalił się ogień miłości, którego nic nie mogło już ugasić… Maryja podbiła jego serce! A potem był „Rycerz Niepokalanej” i artykuły o. Maksymiliana Kolbego o Niepokalanej, które głęboko zapadały w serce, rozpalając w nim miłość do Maryi.

„Antoś, czy ty nie zostaniesz księdzem?” – to pytanie pewnej kobiety biło w jego umyśle i sercu jak potężny dzwon, którego nie mógł niczym uciszyć. „Przecież Stefan jest już księdzem – tłumaczył sobie. – Jeden kapłan w rodzinie wystarczy. Ja chcę założyć rodzinę”. Podobne myśli kłębiły się w jego sercu, nie dając wewnętrznego pokoju. „Maryjo, co mam zrobić? Czego chce ode mnie Jezus?” – pytał się Niepokalanej. Maryja nie zapomniała o swym dziecku i wiedziała, jak przemówić do jego serca, a on na ten głos się otworzył. Przeczytał w „Rycerzu Niepokalanej” ogłoszenie o naborze do Niższego Seminarium Duchownego Ojców Franciszkanów Konwentualnych we Lwowie. Jakaś dziwna radość i pokój ogarnęły jego serce. „Tak, to jest miejsce, gdzie powinienem pójść!” Z podjętej decyzji szczególnie ucieszył się Stefan, najstarszy brat, widząc, że Antek idzie w jego franciszkańskie ślady.

Antoni miał jedno wielkie pragnienie: poznać żyjącego świętego. Za takiego uważano o. Maksymiliana Kolbego, założyciela Rycerstwa Niepokalanej i „Rycerza Niepokalanej”. Zrealizowanie tego pragnienia nie było wcale łatwe, ale ostatecznie się udało. Po raz pierwszy spotkał swojego „świętego” już w Niższym Seminarium, a jego rozmodlona postawa wywarła na nim głębokie wrażenie i wycisnęła niezatarty ślad w duszy. Coś go pociągało ku tej niezwykłej osobie, a była to prawdziwa świętość i autentyczna, bezgraniczna miłość do Niepokalanej. Zachwycał się każdym nowym jego dziełem: powstaniem Niepokalanowa, a zwłaszcza decyzją wyjazdu na Daleki Wschód. Br. Mieczysław, bo takie otrzymał imię zakonne, kończył wtedy II rok Seminarium.

W sercu młodego franciszkanina coraz częściej pojawiała się myśl o misjach. Modlił się w tej intencji, oddając wszystko Niepokalanej. W końcu zapadła decyzja – „Chcę jechać z Ojcem do Japonii”. Swoje pragnienie wyznał o. Maksymilianowi, kiedy ten po kilku miesiącach od wyjazdu do Japonii powrócił do Ojczyzny na kapitułę prowincjalną. Wiele przeszkód, jakie napotkał, nie zraziły młodzieńczego entuzjazmu Mirochny. Chciał być misjonarzem jak o. Maksymilian i jak on głosić chwałę Maryi po całym świecie.

Tak napisał w liście do o. Prowincjała prosząc o zgodę wyjazdu na misje:

„Wiedziony miłością ku najdroższej Matce i Królowej, Niepokalanej Dziewicy, pragnę bardzo złożyć Jej w ofierze me życie. Pragnę Jej służyć, głosić Jej chwałę po całym świecie i wszędzie zakładać królestwo Jej Syna Jezusa. Wielka ilość dusz ludzkich niestety nie zna jeszcze naszego Odkupiciela. Przede wszystkim dusze biednych pogan pozostają w tej strasznej ciemności. Do tych właśnie dusz, Najprzewielebniejszy Ojcze Prowincjale, rwie się dusza moja już od kilku lat. Pragnę iść do nich, zapoznać ich z Panem Jezusem i przyciągnąć je do Jego Najświętszego Serca. Dlatego to teraz udaję się do Ciebie, o. Prowincjale, i jak dziecko proszę Cię, mój Ojcze, pozwól mi z o. Maksymilianem jechać tam, do tych biednych dusz i oddać mą duszę za nie”.

oMirochna19
o. Założyciel w Japonii

24 sierpnia 1930 r. dotarł na swoją ukochaną misyjną placówkę, do Nagasaki. Całe swoje życie ofiarował za nawrócenie Japonii, gdzie chrześcijanie stanowią zaledwie niecały 1% ludności, a katolicy 0,4%. Br. Mieczysław przez 6 lat wzrastał pod okiem swego duchowego przewodnika – o. Maksymiliana. Wsłuchiwał się uważnie w każde jego słowo. Coraz bardziej przenikał jego ideą zdobycia całego świata dla Chrystusa przez Niepokalaną.

Wielką radością dla założyciela misji był dzień przyjęcia święceń kapłańskich na ziemi japońskiej przez dwóch polskich kleryków (29 wrzesień 1935 r.). Wśród nich był o. Mieczysław. Teraz już mógł być spokojny o przyszłość misyjnej placówki, która odtąd zyskała młodych, pełnych entuzjazmu i gorliwości kapłanów, dobrze znających język japoński oraz mentalność i kulturę tego kraju. Rok po tym wydarzeniu decyzją kapituły prowincjalnej o. Maksymilian powrócił do Polski, a nowy przełożonym został o. Samuel Rosenbaiger.

Z każdym rokiem o. Mieczysławowi przybywało zajęć i pracy. Został rektorem nowopowstałego Małego Seminarium Misyjnego, redaktorem japońskiego „Rycerza Niepokalanej”, magistrem nowicjatu, a w czasie II wojny światowej pełnił funkcję delegata komisarza generalnego misji franciszkańskiej w Japonii. To na jego barkach spoczywał ciężar utrzymania misyjnej placówki w tym bardzo trudnym okresie. A jej ocalenie było prawdziwym cudem.

Od początku był przekonany, że w ewangelizacji Japonii obok pracy wydawniczej wielką pomocą mogą być dzieła miłosierdzia – miłość wyrażona w czynie. Dużo modlił się w tej intencji już od wielu lat, czekając na konkretny znak z nieba. I stało się…

Po wybuchu bomby atomowej w Nagasaki do franciszkańskiego klasztoru buddyjski mnich przyprowadził – licząc na pomoc zakonników – dwóch chłopców, którzy stracili rodzinę i dach nad głową. Potrzebujących było jednak znacznie więcej. O. Mieczysław zdecydował się otworzyć sierociniec i rozpocząć upragnione dzieła miłosierdzia. Pomoc braci oraz licznych wolontariuszy okazała się niewystarczająca. W 1949 r. o. Mieczysław założył nowe zgromadzenie żeńskie – Siostry Franciszkanki Rycerstwa Niepokalanej, spełniając w ten sposób ciche pragnienie o. Maksymiliana, który zwierzył się swego czasu, że pragnie, by w przyszłości powstał Niepokalanów żeński. Dużą pomocą dla o. Mieczysława w powstawaniu nowego Zgromadzenia była Kazuko Nakayama (więcej informacji znajduje się w zakładce Matka Generalna), która jako wolontariuszka pomagała franciszkanom w sierocińcu.

Początkowo Siostry wspierały dzieła prowadzone przez franciszkanów, ale z czasem zaczęły otwierać samodzielne placówki. Obecnie jest w Japonii 18 klasztorów, z czego 8 to zakłady dla niepełnosprawnych, w większości ofiary wybuchu bomby atomowej.

oMirochna22
o. Założyciel z s. Józefą

O. Mieczysław przez całe życie roztaczał opiekę nad założonym Zgromadzeniem. Jego największym pragnieniem było, by to Zgromadzenie było naprawdę święte, by każda siostra była święta. To pragnienie pozostawił siostrom jako swój testament.

Bardzo cieszył się erekcją Zgromadzenia na ziemię polską – 17 września 1988 r. Był przy wmurowaniu kamienia węgielnego pod pierwszy polski klasztor w Strachocinie koło Sanoka, ale nie doczekał dnia jego poświęcenia. Zmarł w japońskim szpitalu 15 lutego 1989 r. wyczerpany długoletnią chorobą cukrzycy. Umierając cicho szeptał do jednej z czuwających przy nim sióstr, że jest męczennikiem, bo tylko ofiara z własnego życia może uprosić Japonii łaskę wiary. „Za nawrócenie Japonii trzeba zostać męczennikiem” – powtarzał.

O. Mieczysław całe swoje życie poświęcił Niepokalanej jak św. Maksymilian. Był jego wiernym uczniem i naśladowcą. Ponad 58 lat swego życia spędził w Japonii jako misjonarz. Całkowicie oddał się dziełu misyjnemu Kościoła, nic nie pozostawiając dla siebie.

Więcej zdjęć o. Mieczysława M. Mirochny